Dziś dzień wolny od pracy. Wyspałam się chyba za wszystkie czasy! Tylko pobudka na mierzenie temperatury o 7.30 a potem aż do 10 spałam. Dopiero telefon od ślubnego mnie obudził Przez chwilę to mnie nawet głowa bolała. Zdecydowanie za długo spałam, ale raz na jakiś czas się należy, nie?
Na 15 do dentysty idę. Nie chce mi się jak nie wiem co. Ale muszę załatwić już tego zęba i jeszcze jeden mi został.
5 dni do monitoringu. Zaczynam się denerwować. Boże jaka ta ludzka psychika głupia jest. Zamiast się wyluzować to nie, nie potrafię Tak się cały czas zastanawiam, czy Clo coś zdziałało. Czy te moje jajniki coś się ruszyły. Jeszcze za wcześnie na owulkę, bo to dopiero 9dc. Więc nie wiem czy już sama sobie wmawiam, czy coś tam w tych jajnikach czuję... Nie wiem. Byle do wtorku.
A no i w sumie skasowała mnie 250 zeta
Masakra jak mnie jajniki napierdzielają. Aż tak to ich chyba jeszcze nigdy nie czułam. Mam tylko nadzieję że to nie moja podświadomość mi coś wmawia, tylko one na serio zaczęły pracować.
Dziś dopiero 10dc. Ale normalnie czuję jakby miało mi je rozsadzić :p we wtorek dowiem się co i jak. Dziś było przytulanko. Jutro też zbałamucę męża :p w poniedziałek pewnie kiszka będzie, bo J po pracy nie za bardzo się chce baraszkować ale we wtorek jak się okaże że owulka jednak będzie to nie ma zmiłuj. Sex maraton bez wykrętów :p
Jesrem dobrej myśli
2 dni do monitoringu
Mmm ale czuję coś pysznego. Zapaszek wędruje z kuchni przez salon i korytarz do sypialni. Mój Wspaniały ślubny robi śniadanie
Do tego za oknem taka piękna pogoda. Niestety J musi się trochę pouczyć do egzaminu na uprawnienia ale potem może na jakiś spacer go wyciągnę bo pogoda po prostu cudowna. Słonko świeci, ciepluteńko. Oby taka pogoda była za tydzień jak wyjedziemy na weekend.
Ał ał ał ał ał... W nocy obudziłam się z takim cholernym bólem zęba, że aż mnie zgięło w pół i pociemniało mi przed oczami. Myślałam, że to dolna piątka/szóstka. Pobiegłam dziś do dentysty (innego niż ostatnim razem!). Obejrzała mnie, zrobiła zdjęcia zębów i... powiedziała, że nie widzi podstaw żeby to one tak bolały. Że to raczej promieniujący ból od ósemki. I co? Idę rwać w przyszłym tygodniu :< Wiedziałam, że to w końcu musi nastąpić, ale boję się jak cholera. Jest zniszczona i jak się rozleci pod szczypcami, to będzie dłutowanko. Już robię w gacie na myśl o tym. Bo z resztą zębów wszystko jest ok. Siódemka do leczenia, ale dentystka powiedziała mi że nie możliwe że ona tak boli. Boję się cokolwiek jeść, żeby znów nie zaczęło mnie boleć :< Przez cały dzień zjadłam jedną parówkę i dwie kromki chleba tostowego (na miękko). Teraz dopiero "wciągnęłam" Danio i kisiel. Co ja mam z tymi zębami... Całe życie było ok to teraz jak się nagromadziło to masakra
Jutro idę na monitoring, więc przy okazji podpytam moją gin czy będzie to miało wpływ na sprawy ciążowe. Bo przecież dostanę końską dawkę znieczulenia i pewnie antybiotyk Ehh...
A to moje jajo
A co do zęba, to mam rwać i się nie bać Znieczulenie mogę dostać, tylko jak się okaże na monitoringu we czwartek, że pęcherzyk urósł to mam zaznaczyć, że mogę być w ciąży.
Jest radość! Mimo tej okropnej pogody i perspektywy rwania ósemki, mam dobry humor
Ćmi mnie ten prawy jajnik. Nie wiem czy to siła autosugestii, czy ten pęcherzyk faktycznie rośnie. Oby oby Mimo wszystko będziemy działać. Czekam na mężusia aż wróci z pracy o 13 (grrr pracować 11 listopada, masakra trochę, nie?) i wezmę go w obroty Jutro dopiero wieczorem ewentualnie będziemy działać. Bo jak urośnie pęcherzyk do minimum 18mm to dostane zastrzyk Ovitrelle na pęknięcie. I wtedy to już maratonik
A dziś korzystając z dnia wolnego może spotkamy się ze znajomymi wieczorem.
I już nie mogę się doczekać weekendu. Niby to tylko 2 dni, ale trochę odpoczynku nam się przyda. Wyluzowania i zapomnienia. Jeśli z pęcherzykiem się uda, to akurat na wyjeździe trafimy w dni płodne I do dzieła!
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 listopada 2015, 11:07
Po sercowanku złapał mnie za kostki i podniósł do góry. I trzymając mnie zapytał:
- Czujesz jak ci spływa tam do środka?
No i nie wytrzymałam. Umarłam ze śmiechu
O 18:30 drugi monitoring. Jeśli pęcherzyk urósł do co najmniej 18mm to zastrzyk Ovitrelle. I Duuuużo sercowanka Niestety nie będę miała okazji raczej żeby sprawdzić czy pęcherzyk pękł. Na weekend wyjeżdżamy a w poniedziałek jadę do Kielc do dentysty. Ale może to i lepiej. Zostawię wszystko zrządzeniu losu. Jak ma być to będzie
Wieczorem pakuję siebie i ślubnego. Jutro od razu po pracy jedziemy, więc nie chcemy marnować czasu na pakowanie. Zabieramy znajomych i ich psa i dołączamy do reszty znajomych, którzy już będą na miejscu. Zabieramy ze sobą sztony do pokera, tabu i masę masę innych gier i zabaw Pogoda ma być do kitu, więc potrzebne zabawy co by się nie nudzić Dodatkowo zapas czerwonego winka (nic innego pić nie będę ) i duuużo przytulanka nocami Może coś będzie z tego cyklu... Boję się tego dzisiejszego usg. Grrr...
Jestem szczęśliwa
Piszę dziś z moich kochanych Kielc Przyjechałam do mojej dentystki. I będę przyjeżdżać systematycznie zaleczyć to co zostało. Po jutrze rwę ósemkę Boję się jak cholera, ale może jakoś pójdzie. A i jestem z siebie dumna bo leczyłam dziś bez znieczulenia Jak powiedziałam, ze mogę być w ciąży, to dentystka zasugerowała bez znieczulenia. Mówi, że niby to miejscowe jest bezpieczne, ale już wystarczy że do rwania dostanę znieczulenie. No i wytrzymałam bez W sumie byłam u niej z 50 min a leczenie zajęło jej 20. Pół godziny nie mogłyśmy się nagadać tyle czasu się nie widziałyśmy
Teraz siedzę u rodziców w domu. Boże jaki ja mam ogromny sentyment do wszystkiego co mnie otacza Tęsknię za Kielcami. Kiedyś na pewno tu wrócimy
Temperatura u mnie w górze, ale łykam Dupka więc z sumie nie wiem czy to zasługa jego czy odbytej owulacji. W czwartek dowiem się czy pęcherzyk pękł, jeśli dam radę wytoczyć się z domu. Jeśli pękł, to zrobiliśmy wszystko co w naszych silach, żeby zafasolkować. Myślę, że do sikańca to co najmniej z tydzień jeszcze trzeba zaczekać. A ja już nie mogę się doczekać :p
Grrr! Wkurzyłam się dzisiaj... Jutro mam dzień wolny ale idę wyrwać ósemkę. Co prawda dopiero o 17, ale skoro to mój dzień wolny to chciałam się zrelaksować. To nie moja wina, że mam taki a nie inny system pracy i to nie znaczy, że przez to muszę załatwiać wszystkie sprawy sama. I nie ważne ile robię w domu. Nie doczekam się jakiejkolwiek wdzięczności. Wkurza mnie to, bo urobię się, ugotuję, posprzątam, zrobię pranie, zakupy... I nie mówię, że ma mnie za to nosić na rękach, ale zwykłe: "Dziękuję za upranie mi majtek" raz na jakiś czas by wystarczyło
Ehh... niby wszystko już jest ok. Może był zmęczony i wyładował się na mnie. Ale tak jakoś mi przykro...
Jutro ta piekielna ósemka... Boję się
6dpo
To czekanie mnie zabija! Ale wiem, że jest jeszcze za wcześnie na test. Muszę poczekać przynajmniej do niedzieli. Mam za to inne zmartwienie na głowie. Moja nieszczęsna ósemka. O 17 idę ją wyrwać. Boję się :< Boję się podwójnie, bo jeśli się nam udało to mam nadzieję, że nie zaszkodzę fasolce. Niby moja gin mówiła, że lepiej wyrwać niż miała by psuć się dalej i zatruwać mi organizm i że na tak wczesnym etapie ciąży nie mam się czego obawiać, ale jakaś obawa jest. Oby tylko udało się ją wyrwać "na raz" bez komplikacji... A jeśli będę czuła się jutro dobrze, to o 17:30 wizyta u ginki żeby sprawdzić, czy jest ciałko żółte. Ehhh tyle stresu! Niech już będzie jutro wieczór. A najlepiej weekend.
7dpo
Wczorajsze wyrwanie zęba odbyło się szybko i bezboleśnie. Generalnie samo rwanie trwało może z 2-3 minuty. Więcej zeszło się na czekaniu aż znieczulenie zacznie działać. Bałam się, bo ta ósemka była mocno zniszczona i myślałam, że mu się pokruszy przy rwaniu i trzeba będzie dłutować. Ale na szczęście się udało! Na koniec koleś mnie pozszywał, kazał zagryzać gazik przez pół godziny, przez dwie nic nie pić i nie jeść.
Za to jak szłam, to niemal byłam świadkiem wypadku. Tzn nie widziałam zajścia, bo padało, miałam kaptur na głowie i byłam już kawałek od zdarzenia. Ale usłyszałam pisk opon i uderzenie. Myślałam że dwa samochody się stuknęły. Odwracam się a tam na pasach leży facet. Z samochody wyskoczyła babka. Musiała go nie zauważyć, czy co bo on miał zielone. Ona skręcała, więc też miała zielone. Może przez to że skręcała nie miała dużej prędkości i nic dużego się nie stało, ale facet się nie podniósł. Jak wracałam, to już go zabrali i stała tylko policja i ten samochód. Masakra jak trzeba uważać. Szczególnie przy tak paskudnej pogodzie
Uhhh... Prawie nie przespana noc za mną. Jak już na dobre zeszło znieczulenie to zaczęło boleć Nie mogąc wziąć nic poza paracetamolem (który ledwo co pomógł) robiłam sobie jeszcze okłady z lodu. Trochę przysypiałam, budziłam się i tak w kółko. Na szczęście rano obudził mnie budzik na mierzenie temp i potem jakoś przysnęłam i spałam do 10. Jak to dobrze, że wzięłam sobie dziś wolne. Strasznie męczyłabym się w robocie. No i przez najbliższe dni czeka mnie dieta papkowa. Nic na ciepło, żeby nie podrażniać... Masakra. Już zapomniałam jak to było. Na szczęście przede mną do wyrwania jeszcze tylko jedna ósemka i wreszcie święty spokój!
O 17.30 mam monitoring i zastanawiam się czy na niego iść. Zobaczymy tylko czy pęcherzyk pękł. A nie wiem czy chce mi się pchać w korki. Ale chyba pojadę.
PS: Oto co dostałam od męża za to, że byłam dzielna u dentysty
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2015, 12:55
10dpo
Ehh nie wiem od czego zacząć. Może od tego że dzisiejszy test był negatywny. I od tego wszystko się zaczęło. Nie miałam testów na zapas więc chciałam po kinie (byliśmy na "Kosogołosie") podjechać do Rossmanna. I wywiązała się rozmowa między mną a moim J. Zmroziło mnie.
Do tej pory od kiedy zaczęliśmy walkę na dobre, myślałam że on chce tego dziecka tak samo mocno jak ja. Myliłam się. Powiedział że jak będzie to będzie. Nic na siłę. Może z jednej strony to zdrowe podejście ale z drugiej powiedział jeszcze że wcale tak na prawdę nie ciągnie go do dzieci. Że boi się że wszystko się zmieni. Że przerosną nas obowiązki, że zaczniemy się kłócić gdy pojawi się dziecko. Że już nie będzie tak że pojedziemy sobie gdzie chcemy i kiedy chcemy. Że już nie będziemy mogli wyjść do knajpki co tydzień... Załamałam się. Ja doskonale zdaję sobie z tego wszystkiego sprawę, tylko dla mnie dużo ważniejsze od tego wszystkiego jest zobaczenie na teście 2 kresek, potem na usg bijącego serduszka... Poczuć pierwsze ruchy mojego dziecka. Usłyszeć pierwszy krzyk... wiem że nie będzie łatwo, nikt nie mówił że będzie. Ale dla mnie największym marzeniem jest posiadanie dziecka. Tylko tego mi do szczęścia brakuje. A mam wrażenie że jemu bardziej w tej chwili zależy na kupnie nowego samochodu... Czy tak jest? Faceci tak funkcjonują?
Wiele razy wyobrażałam sobie jak mu powiedzieć że jestem w ciąży jak zobaczę 2 kreski... Teraz już nawet nie wiem czy chcę mu powiedzieć. Boję się że nie będzie szczęśliwy
Że on woli życie takie które teraz mamy... I już nie wiem czy będę w stanie starać się o dziecko jak do tej pory. Przestało mi chyba tak zależeć. Może to wszystko wyolbrzymiam. Może... ale tak bardzo mi przykro... Tak cholernie smutno łzy jak grochy płyną mi po policzkach...
Pamiętam jak niedawno jego tata powiedział że jeśli tylko będziemy potrzebowali pomocy finansowej w staraniach, to on nam pomoże. Bo to jest warte każdych pieniędzy... Myślałam że J. też tak uważa. ..
Poza tym czuję się wybrakowana. Przezoj PCO nie możemy sobie pozwolić na spontaniczność w spłodzeniu dziecka. Wszystko musi być takie kontrolowane... mam już wszystkiego dość
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2015, 21:10
13dpo
Pierwszy sikaniec w 10dpo negatywny. Drugi sikaniec w 12dpo... hmm ciężko zinterpretować. Niby jakiś cień cienia cienia jest, ale nie robię sobie wielkich nadziei. Dziś w końcu powinna przyjść @. Na razie żadnych objawów na @. Nic. Temperatura dziś spadła, ale przeglądałam wykresy ciążowe innych użytkowniczek i nie jestem jedyna z taką sytuacją. Cycki cały czas mnie bolą (a nigdy tak nie miałam), śluz kremowy cały czas... Podreptałam dziś na betę, jak sobie obiecałam. Przy okazji progesteron jeszcze zrobiłam. Wyniki online po 18. Akurat wrócę od dentysty po zdjęciu szwów. Stresuję się... To byłby dla mnie cud. A jeśli się nie udało... Cóż, zacznę zbierać siły na nowy cykl
Mimo wszystko trzymajcie kciuki! Proszę!
Co nas nie zabije to nas wzmocni, jak napisała izaaki Postanowiłam do sprawy podejść z podniesioną głową i tak też zrobiłam. Czekam na @ i zbieram siły na następny cykl. Może będzie piękny prezent na święta?
Progesteron jak zwykle niski (za niski)... Pewnie @ jutro będzie.
Dziękuję Wam wszystkie Kochane! Jesteście dla mnie ogromnym wsparciem!
A my będziemy walczyć! Aż wygramy! I przytulimy wreszcie do piersi nasze wyczekane, cudowne Maleństwo
Ehh miałam się nie łamać prawda? Miałam być twarda prawda? I co z tego wyszło? Guzik z pentelką! Mam wrażenie że we mnie są dwie Magdy. Jedna ta rozsądna, która wie że na wszystko przyjdzie czas i pora. Na dziecko też. A druga taka, która w środku krzyczy z rozpaczy za każdym razem gdy się nie uda.
Dziś w pracy była koleżanka która jest w ciąży. Siedzę z nią przy jednym stoliku. I za każdym razem, przy każdej klientce ta sama gadka. A to że kopie, a to gdzie rodzić będzie, a to że ubranka, a to że wózek... Szlag mnie jasny trafia. Życzę jej najlepiej oczywiście, ale cholernie mi ciężko dziś miałam taki moment że o mało się nie popłakałam. Tym bardziej że oni się nie starali wogóle... tak wyszło. .. Nawet teraz mam łzy w oczach. Koszmarną walkę wewnątrz toczę. Walczą dwie Magdy - ta rozsądna i ta która tak bardzo pragnie dziecka. Aż strach się bać która wygra...
Brzuch ciągnie... @ za rogiem. Ehh...
No i zaczynam nowy cykl. Wczoraj wygadałam się mężowi. Od razu mu wytłumaczyłam że to nie jest tak, że obsesyjnie pragnę dziecka. Że ja rozumiem że kiedy przyjdzie najodpowiedniejszy czas to i fasolka będzie. Ale w środku serce mi płacze za każdym razem gdy się nie uda. Przytulił mnie mocno, ugłaskał... Od razu mi się lżej na na duchu zrobiło. Troszkę, ale zawsze coś.
Dziś rano wstałam z @. Nowy cykl, nowe starania, nowe nadzieje...
Jestem w moich kochanych, wspaniałych Kielcach to miasto jest moją kołyską i mam do niego taki ogromny sentyment. Uwielbiam tu przyjeżdżać wyciszam się.
Dostałam już prezent od teściów na Mikołajki i Gwiazdkę na najbliższych minimum 20 lat Nowiutki, świeżutki, wyprzedażowy Peugeot 208 w kolorze biała perła *.* normalnie sikam po nogach ;p tylko będę bała się nim na początku jeździć żeby go nie uszkodzić Cudo! Do odbioru będzie w połowie grudnia Akurat tak na poprawę humoru Mój Ślubny w żartach rzucił focha że jak to? On będzie jeździł starym samochodem a ja nowym? Tak nie może być i już chce się zamieniać hehe
Trzymam kciukasy za Twoje jajniki. ;) :*