Dziś już mi trochę lepiej, bo wczoraj miałam ochotę tylko ryczeć. Postaram się nastroić pozytywnie i może przy Clo się uda
---
Myślę, myślę i myślę. Już dawno tyle nie myślałam chyba Postanowione! Przyszły cykl rozpocznę z Clo i postawię na luz. Postaram się nie myśleć ciągle o tym czy się uda czy nie. Spróbuję nie popadać w paranoję. Będę żyła dniem i zobaczymy. Co ma być to będzie. Może tak coś zaskoczy i... wreszcie się uda
Ok, tyle z planowania. Spróbuję.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2015, 18:05
Drugi dzień z rzędu wolne. Jutro idę do pracy a potem 3 dni wolnego. Jak ja kocham moja pracę Mój J. tylko się wścieka na mnie, że mam tyle wolnego. Hehe Ale za to zrobię mu dziś pyszniutką kolację jak wróci do domu z pracy. Jeszcze nic konkretnego nie wymyśliłam, ale mówił coś ostatnio o zapiekance ziemniaczanej, więc może to
A to mój zapasik na najbliższy czas... Poopisywane żebym nic nie pomyliła póki nie wejdzie mi to w nawyk
---
Ok lecę po zakupy a potem do kuchni. Kupię też czerwone winko do kolacji Szkoda tylko, że nie poprzytulamy się dzisiaj, a taka by była idealna okazja No nic jeszcze do jutra musimy wytrzymać. Jutro J. zrobi te badania i wreszcie sobie odbijemy tą abstynencję. Jakoś mi znowu libido skoczyło, bo przytulałabym się non stop :p nie wiem o co chodzi normalnie
W sobotę zaczynam brać Dupka i odliczanie do kolejnego cyklu. Oby był lepszy niż ten i wszystkie poprzednie...
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2015, 16:45
Ale wracając do weekendu. Mimo fatalnej pogody było świetnie Spotkaliśmy się ze znajomymi, z którymi nie widzieliśmy się kilka miesięcy. Ich mała rośnie jak na drożdżach Niestety trochę się pochorowała, ale przy takiej pogodzie i ilości latających w powietrzu wirusów, kto by nie chorował. Ja też w tym sezonie już leżałam w łóżku i łykałam aspirynkę.
Poza tym odwiedziliśmy też cmentarze, bo na pewno nie wracamy na Wszystkich Świętych. Te tłumy przewalające się przez Polskę, masakra przy parkowaniu przy cmentarzach - nie ;p Ale bardzo możliwe, że pojedziemy też za tydzień, bo większość naszych znajomych w tym czasie się zjeżdża, więc może szykuje się jakieś większe wyjście do knajpki
Wreszcie udało mi się też zmienić okulary. Najwyższa pora, bo ostatni raz u okulisty byłam 4 lata temu.
Dzięki aktywnemu weekendowi udało mi się zbytnio nie myśleć o tym całym staraniu się. Zaczęłam już brać Duphaston, więc za ok 8 dni powinna przyjść @ i zacznie się kolejny cykl. Już nie mogę się doczekać, żeby zacząć brać Clostilbegyt Mam taką ogromną nadzieję, że któryś z moich jajników zareaguje na stymulację... No dobra, ale nie będę się nakręcać, bo obiecałam sobie, że do następnego cyklu podejdę na luzie
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 października 2015, 16:14
Jak jechałam je odebrać, to pomyślałam sobie że "kocham" Warszawę w godzinach szczytu. To była masakra... Moja podróż zaczęła się od tego, że ja i jeszcze kilka osób z przystanku nie zmieściło się do autobusu i musiałam czekać na następny. A ci co się zmieścili to prezentowali się nieźle, jako sardynki w puszce... Potem jak już się udało i pokonałam pierwszą część trasy, to musiałam się przesiąść. Na szczęście było to na pętli autobusowej, więc autobus tylko w połowie się zapełnił ludźmi. Dwa przystanki później było znowu pełno. Do tego kierowca z którym jechałam był jakiś strasznie narwany. Nie dość, że na cały autobus zwyzywał biednego kierowcę osobówki, która stała na światłach przed nami, bo nie ruszył na zielonym przez 2 sekundy, to potem jeszcze opierdzielił jakiegoś pasażera, że zaraz mu wejdzie do kabiny chyba (oczywiście też zrobił to tak, że wszyscy go słyszeli). Zaczęli się wykłócać. Pasażer, że to nie jego wina że autobus jest pełny i nie ma gdzie stanąć, a kierowca, że on ogranicza mu widoczność i że on chyba nie umie czytać, bo przecież jest napisane, żeby nie ograniczać widoczności kierowcy... Tu po części miał rację, ale nie musiał się wydzierać na bogu ducha winnego pasażera za to, że ten po pracy chciał o normalnej porze wrócić do domu... Wreszcie gdy wysiadłam mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Odebrałam wyniki, wyszłam i na szczęście przestało padać.
Wsiadłam w autobus powrotny, dojechałam do pętli i stamtąd już podreptałam na piechotę do domu, bo w moją stronę był taki korek, że spokojnie czekało mnie ok 40-50 minut stania. A ja na spokojnie w 20 min dotarłam do domu. Podsumowując, zaznaczę jeszcze raz jak bardzo "kocham" Warszawę w godzinach szczytu...
Jeszcze chwila refleksji... Jak wracałam do domu, to tak sobie myślałam, że jednak ja to mam szczęście. Co prawda mamy problemy z zajściem w ciążę, ale przynajmniej oboje tego chcemy i czujemy się gotowi. Jak opowiedziałam o naszych problemach mojej koleżance, to ona opowiedziała mi o swojej, której mąż nie chce na razie dzieci. Zabezpieczają się cały czas a ona też ma zdiagnozowane PCO. Jest w moim wieku. Kurczę w końcu człowiek nie robi się coraz młodszy i z wiekiem coraz trudniej będzie jej mieć dzieci. Jak ja się cieszę, że mój J. też tak bardzo jak ja pragnie małego Bąbelka...
Codziennie się modlę o ten Cud. Może wreszcie Pan Bóg mnie wysłucha i pomoże nam. Tak bardzo chciałabym już zostać mamą...
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 października 2015, 21:58
Uff... Dziś trochę lepiej u mnie, bo mam wolne i siedzę w domu. Ale wczoraj w pracy to myślałam, że albo mnie szlag trafi albo się popłaczę... Moja koleżanka jest w ciąży. Bardzo się cieszę i życzę jej jak najlepiej i duuuuużo zdrowia dla niej i dla maleństwa ale... no właśnie, ale. Rozumiem ją, że się cieszy bo to jej pierwsza ciąża, ale doskonale wie że ja też się staram i że mam problemy, to ona "biedna" mówi ile to ona na ginekologa musi wydać... Też bym chciała tak kasę wydawać a nie na leki, żeby się udało... No serce mi pęka po prostu... Brzuszek pokazuje, dziewczyny jej gratulują a ja w duchu płaczę. Dlaczego nie potrafię tego ignorować? Dlaczego to jest takie trudne?
I jeszcze dziś po południu mam dentystę. Oby to nie było kanałowe leczenie. Bo już chyba bym wolała wyrwać, bo to siódemka więc z tyłu jest a kupę kasy leczenie by kosztowało.
No i czekam na @... Jutro powinna przyjść...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 października 2015, 10:46
Staram się nie myśleć. Wróciłam do domu, zrobiłam pranie, ogarnęłam co nieco... Czekam na męża aż wróci z pracy i? I myślę znowu. Jakoś nie umiem sobie znaleźć miejsca. Ale staram podnieść się na duchu. Czekam na @ i zaczynam cykl z Clo. Może wreszcie się coś ruszy...
Uhhh... siedzę w pracy i zwijam się z bólu. Ale nabrałam się ostatnio tych przeciwbólowych na zęba to teraz już nie biorę. Latam do łazienki i sprawdzam czy to już. Ale jeszcze nie dziś już będzie tak czuję. A jak nie, to jutro już powinna być. Całe szczęście jutro wolne tylko stolarz przychodzi więc nie poleżę zbytnio. Szkoda tylko że na sobotę będę mieć bo imprezę Halloweenową mamy. Może już przynajmniej ból brzucha i pleców przejdzie.
Poszłabym do domu już, wskoczyła pod kocyk z gorącą herbatką... ale nie, jeszcze 9.5h w robocie...
Ta moja @ się rozkręca i nie wiem czy dziś liczyć 1dc czy jutro. No nic zobaczę jak jutro będzie wyglądać sytuacja i wtedy ocenię Bo już sama czasem nie wiem jak ją interpretować. Ta @ niezdecydowana jest jak panna na wydaniu :p
Jakoś dziś lepszy humor miałam mimo że w pracy 11 godzin siedziałam. Jutro na szczęście wolne. I jakoś brzuch trochę odpuścił. Mmm położę się i odpocznę... O taka mała rzecz a jak cieszy Od razu człowiekowi lżej na duszy
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 października 2015, 22:27
Mój mężuś śpiący na kanapie obok mnie nagle się budzi, siada taki rozkojarzony, rozgląda się.
ja: oj obudziło się moje szczęście?
J: nie......
ja: to co idziemy spać?
J: nie, ja jeszcze nie mogę, bo chłopaki muszą... (bełkotanie)
ja: chodź idziemy spać...
J: nie mogę...
I padł Wniosek? Znowu mu się robota śniła :p
Dobra czas spać tak na poważnie ^^ Dobranoc :*
Wczoraj @ rozkręciła się na wieczór. Już nie miałam wątpliwości że jednak wczoraj był 1dc. W poniedziałek startuję z Clo. A jeszcze dziś zadzwonię do mojej ginki i umówię się na monitoring. Oby zdarzył się cud i urósł pęcherzyk. Nawet jeśli nie wyjdzie w tym cyklu ale będzie jajo to już połowa sukcesu bo będę wiedzieć że reaguję na leczenie. W każdym razie myślę pozytywnie. Koniec z marudzeniem! O!
---
Czekam na stolarza Wreszcie doczekamy się wykończenia mieszkania Wrzucę później fotki jak wyszło
Grrr... znów szukałam ładowarki do telefonu. Zaglądam do ubikacji a tam wpięta w kontakt. Jak mnie to wkurza jak ten mój wspaniały mąż migruje razem z ładowarką po całym mieszkaniu a potem weź człowieku szukaj bo on nie pamięta gdzie zostawił... Faceci...
---
Jest i oddzielenie salonu od kuchni Do łazienki wstawiony tylko szkielet szafki, bez frontów, więc nie ma co jeszcze pokazywać. Podzielę się więc tylko tym
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2015, 17:34
I weekend zbliża się ku końcowi. Nie jeździliśmy po cmentarzach, bo po prostu zostaliśmy w Warszawie. W tym roku postanowiliśmy, że nie jedziemy na Wszystkich Świętych do Kielc. Bez sensu pchać się w te korki. Odwiedziliśmy cmentarze wcześniej. Bo przecież nie ważne jest to, że pojedziemy w ten dzień. Ważne, żeby pamiętać o bliskich, których nie ma już wśród nas.
Tak więc ten weekend spędziliśmy totalnie na luzie. Odpoczęliśmy po całym tygodniu.
Dziś była taka piękna pogoda, że nie sposób było nie pójść na spacer. I tak wybraliśmy się nad Wisłę
Samojebka zawsze na czasie
Postanowiłam, że do tego cyklu podejdę na luzie i staram się trzymać swojego przyrzeczenia. Staram się nie myśleć, ale nie zawsze wychodzi. Jutro startuję z Clo i trochę się stresuję, ale postaram się odepchnąć stres od siebie. Oby się udało, bo nie chcę tych negatywnych emocji. Nie wpływają dobrze
SophieQ w swoim pamiętniku napisała coś cudownego. Słowa skierowane do swojego Maleństwa. Czytałam i miałam łzy w oczach. Zawarła w nich wszystko, co ja bym również chciała powiedzieć swojemu... Bo choć ja też jeszcze nie noszę pod sercem fasolinki to już ją kocham. Tak bardzo jak nigdy nic i nikogo na świecie. Całą sobą. To taki rodzaj miłości, który może czuć tylko kobieta
PS: dowiedziałam się dzisiaj, że siostra przyjaciela jest w drugiej ciąży (synek ma ponad rok już). Dlaczego o tym piszę? Bo ona też ma PCO. I to druga ciąża bez wspomagaczy. Od tak, naturalnie. I wiecie co? Zdziwiłam się, bo wcale nie czuję zazdrości. Przynajmniej nie takiej negatywnej. Czuję taką pozytywną energię. Bo skoro jej się udało, to mi też się uda, prawda?
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 listopada 2015, 23:04
No i zaczęłam Pierwszy dzień z Clo. Jest lekki stresik ale taki pozytywny. Co ma być to będzie! O!
W piątek mam dentystę. Kończę tą jedną siódemkę i od razu umawiam się na zrobienie następnej. Mam ogromną nadzieję że też uda się bez kanałowego. Już nawet pomijam to siedzenie na fotelu i długie leczenie ale szkoda mi kasy na to. Wolę ją przeznaczyć na ginekologa szczerze mówiąc.
Już odliczam dni do monitoringu. Wyznaczony na przyszły wtorek.
Tak czytam Wasze pamiętniki i aż mnie krew zalewa czasami. Jak to jest że człowiek uczciwie płaci składki, jest ubezpieczony a dostać na NFZ to się można do internisty a i to nie zawsze. Po prostu jakaś paranoja. Za wszystkie wizyty trzeba płacić (albo czekać Bóg wie ile), za wszystkie badania płać, za leki 100%... nóż się w kieszeni otwiera. A jak już się człowiek chce dostać do szpitala na badania lub zrobić monitoring to z łaski w końcu przyjmą ale ile się trzeba nasłuchać wcześniej... Jakaś masakra...
Tak bardzo się cieszę z mojej ginki że ją mam ale oczywiście prywatnie... Aż mi się śmiać chce bo na NFZ to do gin biegałam tylko po antyki. Cóż żyć nie umierać prawda?
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 listopada 2015, 12:24
Kilka takich komentarzy utkwiło mi w pamięci:
1. Że kobiety które chcą in vitro niech sobie fundują to z własnej kieszeni a jak nie mają, to niech kredyt biorą.
2. Że nie życzą sobie, żeby in vitro było fundowane z ich podatków.
3. Że skoro Bóg stworzył kobietę lub mężczyznę bezpłodnymi to miał jakiś głębszy zamysł w tym i trzeba się z tym pogodzić.
4. Że in vitro, to pójście na łatwiznę dla leniwych.
5. Że do in vitro podchodzą tylko egoiści, no bo jak to można niewykorzystane zarodki zamrażać dla własnej wygody?
I jeszcze wiele innych... I nie wiem czy śmiać się czy płakać. Jeśli już śmiać się, to chyba śmiech przez łzy. No szlag mnie po prostu trafia. Tak bardzo uderzyło mnie, że najwięcej do powiedzenia mają zawsze ci, co ich dany problem nie dotyczy. Dlaczego tak jest? Aż strach się bać co będzie dalej.
Małpa poszła. Ledwie plamienie już. Za to drugi dzień z Clo. Normalnie w kółko tylko bym jadła. Nie wiem czy to przez to, czy tylko taka moja fanaberia :p Ale staram się ograniczać bo tak to tylko dupa rośnie...
Dziś nasza 11 rocznica To ponad 1/3 mojego życia! Normalnie nie wierzę, że tyle ze sobą wytrzymaliśmy Po pracy wybraliśmy się na romantyczną kolację we dwoje. Kurczę tak sobie myślę jak to jest. Spotyka się dwoje obcych ludzi i po jakimś czasie zaczynają darzyć się takim uczuciem. Coś niesamowitego
A teraz mój mężczyzna śpi u mojego boku. I wygląda tak słodko
Rok temu na 10 rocznicę zrobiłam filmik. Taki zlepek zdjęć i filmików z naszym udziałem. Gdyby ktoś miał ochotę, to zapraszam do obejrzenia: https://youtu.be/gNg-b6b3DQw
Został tydzień do monitoringu. Staram się o tym nie myśleć, ale codziennie wieczorem modlę się o powodzenie... Nie mówię, że muszę od razu zachodzić w ciążę, ale chciałabym widzieć że leczenie przynosi rezultaty... No dobra, głowa do góry!
---
Taka sytuacja chwilę temu:
Budząc ślubnego żeby przeniósł się z kanapy do sypialni:
-Zapraszam męża do sypialni :p
-(on totalnie rozkojarzone spojrzenie) ale jak to? Przecież dzwoniłem do Ducha (xD) I mają dla nas szalunki.
Spokojnie wytłumaczyłam mu że jest w domu, nie w pracy i spokojnie może położyć się spać
Kurde to musi być przerąbane jak w kółko śni się tylko praca...
Dobra idę sprawdzić czy nie zasnął na kibelku, bo zboczył z trasy salon-sypialnia.
Dobranoc
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2015, 00:29
Dzień dobry Dziś dzień wolny od pracy. Na śniadanko płatki z mlekiem, a potem kawusia i TikiTak do kawusi
Zapowiada się bardzo ładny dzień. Tak myślę, że wyskoczę sobie do galerii połazić trochę. Na pewno zahaczę o Empik bo mam ochotę na jakąś dobrą książkę
Planujemy ze znajomymi wyjechać na przyszły weekend do jakiegoś gospodarstwa agroturystycznego. W tym roku praktycznie nie byłam na żadnych wakacjach. W kółko tylko robota i robota, bo 4 dni na Mazurach się nie liczą. Więc ten weekend jest mi potrzebny jak powietrze. W sumie chcemy jechać w 8 osób. 4 pary I jeśli Clo zadziała, to w sumie mniej więcej mój okres płodny, więc tym bardziej chcę jechać Nie ma to jak wrzucić na luz. Mam tylko nadzieję, że wypali. Kumpel organizuje wszystko. Oby tylko były wolne miejsca, ale w sumie w listopadzie to chyba mało kto się szwęda po agroturystyce :p
A i jeszcze mi się przypomniało Wczoraj na kolacji jak wznosiłam toast "Za nas" to mój ślubny dodał: "Za nas plus jeden... lub plus dwa" Jest taki kochany
Hmmm i tak się zastanawiam. Strasznie niska ta moja temperatura. Ja wiem, że ma być niska w fazie folikularnej, ale aż tak? Czy to może taka moja uroda?
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2015, 11:20
I tak oto wyszłam z tym
Wracając tak sobie myślałam i myślałam... I wymyśliłam: "Pęcherzyku mój malutki, rośnij duży, okrąglutki" Wiem, głuptas ze mnie :p
Normalnie tylko bym jadła! Co jest? Jakoś się powstrzymuję ale gdybym mogła to bym nie przestawała. Niech ten apetyt mi minie bo mi dupsko urośnie tak że się w nic nie zmieszczę!
Siedzę w pracy i właśnie zamówiłam obiad. Nie mogę się doczekać :p
A poza tym? Jutro na szczęście wolne ale mam dentystę tylko wypełnienie ale i tak nie lubię dentystów... Gdybym mogła to jeździła bym do mojej do Kielc ale nie bardzo mam na to czas.
---
W trakcie pisania musiałam odejść do klientki a i obiad przyjechał więc smacznego
Jejku, przeczytałam Twój wpis kochana i od razu sama podniosłam się na duchu... Jestem w takiej sytuacji, jak Ty byłaś. Też czuję teraz wielkie rozczarowanie bo brak dominującego, ale czytając Ciebie widzę, że wszystko może się zmienić. Dziękuję!! :)