To jest mój drugi cykl stymulowany, mam mieć też zrobioną drożność jajowodów we wtorek. Tym razem obiecałam sobie, ale tak naprawdę- nie jak co miesiąc, że trochę wyluzuję podczas starań. Nie będę za dużo myśleć i sobie wyobrażać ..wiadomo co. Mam się też nie stresować, ale z tym gorzej. Czasami tak sobie myślę, że część naszych problemów związana jest z moją pracą - mega stresującą. Mój organizm musi po prostu wrzucić na luz i wtedy coś zaskoczy. Wszystko to wiem i niby to takie proste, ale w życiu ciężko zastosować..
Teraz mam mieszane uczucia. Z jednej strony się cieszę, że w końcu wiadomo co może być przyczyną naszych niepowodzeń a z drugiej strony czuję się trochę zawiedziona, bo jednak coś jest ze mną nie tak. Jestem 'felerna'.
Na początku naszej znajomości baliśmy się, żeby nie wpaść. A teraz. Dużo byśmy dali,żeby się udało. Myślałam, że to będzie prosta sprawa, rachu ciachu i gotowe! Niestety to tak nie wygląda. Kiedyś jeden ginekolog powiedział mi, że większość kobiet zachodzi w ciążę już od patrzenia na męża. I tak ma być. Są też takie kobiety jak JA. Ale mnie facet podniósł na duchu, co?
Póki co mam mętlik w głowie. Muszę to wszystko jakoś poukładać w głowie.
Dzisiaj nie mogłam spać, chociaż sobota to wstałam i robię dżem truskawkowy. Pierwszy raz w życiu! Czemu nikt nie powiedział, że sok wykipi jak się będzie go gotować? Całą kuchenkę mam zafajdaną
Zapowiada się fajny dzień. Jedziemy do Ustronia. Mam nadzieję, że uda nam się odpocząć i zrelaksować. I nie myśleć za dużo. Bo miałam odpuścić ale mi nie wychodzi.
Faktycznie dziecko można wychować wszędzie i taką też podjęliśmy decyzję, jeśli chodzi o nasze starania i wyjazd za granicę. Do końca roku staramy się bardzo, potem w zależności od stopnia zaawansowania procesu wyjazdowego też ale bez większej napinki. Jak wyjedziemy bez dziecka, to zaczniemy o nim znowu myśleć na miejscu:) To jest rozsądne i taki plan mnie satysfakcjonuje. Oczywiście lepiej było by gdybym urodziła w Polsce, ale jesteśmy silni i wierzę, że razem damy radę.
Poza moim chwilowym załamaniem spowodowanym problemami z zajściem, przeżywam też ogromny stres związany z pracą i moim nowym chwilowym obowiązkiem. Jestem przez 3 tyg zastępcą kierownika. Właściwie to zastępcą zastępcy, bo nie ma ani kierowniczki ani jej oficjalnej zastępczyni no i ..padło na mnie Ogromna odpowiedzialność, ponieważ pracuje w laboratorium mikrobiologicznym i moim największym wyzwaniem są codzienne konsultacje z lekarzami. A od decyzji, które podejmujemy zależy życie ludzkie. Więc właściwie, trzymam w rękach nie tylko życie mojego niepoczętego dziecka ale również i innych osób. Problem mojej bezsenności pogłębił się bo tylko myślę, analizuję i kombinuje co by jeszcze można było zrobić dla chorych. Moja praca poza tymi dniami kiedy nie jestem zastępcą zastępcy też jest ogromnie odpowiedzialna i stresującą. Myślę, że to też się przyczynia do tego, że nie mamy dzidziusia. Na logikę, taki zestresowany organizm chyba nie chce sobie pozwolić na kolejne obciążenie. I to jest niestety natura. Koleżanka z pracy zaszła w ciąże kiedy była na l4 i ja w to wierzę, że potrzebny jest porządny odpoczynek, relaks i reset. póki co uważam, że jestem zablokowana. Może taki wyjazd coś zmieni? A. wierzy, że tak. Że zmienimy środowisko, klimat i się uda. Jeśli mój facet w to wierzy niech tak będzie. Niech będzie co ma być.
Potrzebne składniki:
1. drożne jajowody - u mnie są i to świeżo przetkane
2. owulacja - zbliża się wielkimi krokami, dzisiaj zaopatrzyłam się w testy
3. chęci - są!
4. wspomagacze - u mnie ziołowy wspomagacz ojca klimuszki, który wymaga wiary , olej z nasion wiesiołka
5. dobry czas - no kurcze lepszy być nie mógł, w tym cyklu i do końca roku jestem idealnie zgrana z fazami księżyca
6. wiara - jest ale bez straszliwego napalania się (taaaa...za każdym razem tak mówię)
7. relax - dopiero co wróciłam z wakacji i jeszcze do końca przyszłego tygodnia mam l4, lepiej być nie mogło.
Coś jeszcze?
Czary mary, hokus pokus niech się dzieje!
Do północy się męczyłam żeby zasnąć. Wrrrrrrrrrr....
Nie wiem czy to zasługa wiesiołka ale śluz miałam taki, że się aż ze mnie lało:) na szczęście idę dzisiaj na kontrolę do lekarza, mam nadzieję że to nie będzie bezowulacyjny cykl...
Wstępna propozycja była taka, że następny cykl ma być z inseminacją. Już o tym rozmawialiśmy z A., więc z naszej strony temat otwarty. Do końca roku jedziemy naturalnie, a od stycznia się wspomagamy.
Z ciekawości zrobiłam test ouwlacyjny i wyszedł wątpliwy, chociaż we wtorek był ewidentnie ujemny. Ciekawe czy mogło dojść do takiej sytuacji, że faktycznie była owulacja z lewego jajnika - tak jak czułam a prawy jeszcze dojrzewa?
Niby to takie proste a cholera tak prosto skomplikowane.
Kolorowych snów
H.
Na przeszło już 2 lata starań ze 6-8 cykli miałam monitorowanych, więc może nie jestem aż tak totalnie beznadziejna i nieświadoma.
Pogubiłam się.