Ćwiczę cały czas badanie szyjki macicy. Skutki są różne. Dochodzę do wniosku, że moja szyjka jest trochę zwariowana, bo raz taka raz siaka. Albo może tylko mi się tak wydaje? Zaniepokoiło mnie to, że o ile zauważałam u siebie zawsze kremowy, białawy śluz, to nie za bardzo wiedziałam co mają na myśli dziewczyny, które piszą o śluzie podobnym do białka kurzego. Cholera, no za chiny ludowe nie pamiętam, żebym coś podobnego kiedykolwiek u siebie zauważyła. Uparcie wpatrywałam się w tym cyklu w swoje "wydzieliny" i stwierdziłam, że nic takiego u mnie nie wystąpiło. Nawet w dniach płodnych! Oczywiście jak przystało na znawcę mojego pokroju, od razu postawiłam diagnozę, że po prostu nie produkuję płodnego śluzu... Mąż spojrzał na mnie z politowaniem i podsumował krótkim "Odbija Ci". No tak, rzeczywiście, moja skłonność do stawiania genialnych diagnoz i rozpoznawania na każdym kroku objawów ciąży może budzić zastrzeżenia. Ale pozostaję czujna! I tak oto doczekałam się czegoś co idealnie pasowało do opisu: rozciągliwe, podobne do białka kurzego. HA! A jednak! Niestety ów wytwór pojawił się w kilka dni po domniemanej (i potwierdzonej testami) owulacji. I bądź tu mądry człowieku! Mój organizm robi sobie ze mnie normalne jaja.
Od kilku dni strasznie bolą mnie piersi. No normalnie bolą jak nigdy. Najgorzej jest w nocy, bo wtedy robią się aż rozpalone. Moja rozsądna część natury mówi mi: zbliża się @, natomiast ta szalona wariatka mówi: ha jesteś w ciąży! Do tego ból prawego jajnika... ciąża jak ta lala! A czy ten spadek temperatury o 0.1 C w czwartym dniu po ovu nie jest idealnym oznakiem implantacji? Dzisiaj pognałam do apteki po test ciążowy. Pomimo wszelkich rozsądnych argumentów, że to przecież za wcześnie, że to przecież są też objawy zbliżającej się @, że przecież obiecałaś sobie, że nie zrobisz testu wcześniej niż dzień po terminie @ bla bla bla... Nie, nie, nie, siedząca we mnie wariatka wie lepiej... i co? i nico... NEGATYW!
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 stycznia 2017, 12:58
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 stycznia 2017, 13:02
Mam kolejną rozterkę... z moich obliczeń wynika, że gdybyśmy zaszli w ciążę w tym miesiącu, to termin porodu w przybliżeniu byłby na październik... czyli trafiłoby centralnie w ślub siostry męża... Zapytałam męża, czy się staramy w kolejnym cyklu, bo przecież jak szczęście dopisze to co ona zrobi? Mam jej ułożyć bukiet ślubny, bukiety na stoły, udekorować kościół, samochód... o matko! Musiałaby szukać innej florystki Mąż się oburzył na mnie i kategorycznie stwierdził, że nie będziemy się tym zamartwiać i jak Bóg da, to będziemy się cieszyć dzieckiem, a nie przejmować się ,że komuś psujemy plany! Mam mądrego męża!!! Więc nie odpuszczamy i kolejny cykl również należy do nas.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 stycznia 2017, 13:05
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2017, 11:26
Swoją drogą mówienie ludziom, że staramy się o bąbelka daje mi pewnego rodzaju wolność, ulgę? Nie wiem jak to określić. Ale jest mi jakoś lżej, kiedy ludzie, którzy nas otaczają, wiedzą, że się staramy. Może któryś z nich pomodli się za nas? Ja zawsze modlę się o tych, którzy starają się o dziecko.
Ostatnio doszła do mnie informacja, że znajoma para starająca się od wieeelu lat o dziecko, jest w 7 miesiącu ciąży! Co za radość! Strasznie się cieszę! Taka cudowna para, tak bardzo czekali na swoje szczęście! Mam nadzieję, że my też doczekamy się tej chwili.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2017, 11:11
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2017, 11:24
Zaczynam pić siemię lniane i olej z wiesiołka na poprawę mojego śluzu. Może w kolejnym cyklu zauważę już jakąś poprawę?
Jakiś dziwny ten cykl. Bóle owulacyjne odczuwam 14-15 dnia cyklu... więc o jakieś pięć dni wcześniej niż w poprzednim cyklu... wczorajszy test LH dał cień z cienia, ale taki test jest uważany za negatyw. Spróbuje dziś ponowić test. Jestem ciekawa, czy to rzeczywiście jest owulacja? Hmmm
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2017, 12:23
Boże, mam nadzieję, że te dwie kreski to nasz kochany bąbelek. Tyle się naczekałam. Dziś wieczorem będą wyniki Bety więc będzie czarno na białym. Ale ja już wiem, że to TO Tak się cieszę
W niedzielę miałam straszne nudności, wymioty. W poniedziałek poranny test wyszedł średnio, bo krecha jaśniuteńka. Mdłości mi cały czas towarzyszyły, ale już bez wymiotów. Wszystko stawało mi w gardle. Nawet ciacho z galaretką, truskawkami i mascarpone!!! Ale wieczorem powtórzyłam test i pojawiła się piękna krecha. Czy to jakieś żarty? Przecież wypiłam hektolitry wody w ciągu dnia, bo tak strasznie mnie suszyło! Przespałam pół dnia jak zabita... brzuch pobolewał mnie co jakiś czas. To jak na @, to jak na owulację. Jak się kładłam do łóżka to doszedł ból w piersiach. Klatkę piersiową pokryła jakaś drobna, czerwona wysypka....
We wtorek rano kolejny test i kolejna jasna kreska... o Boże o co kaman. Ale to dopiero 10DPO więc może dlatego tak kiepsko te krechy widać. Pobolewa mnie brzuch, czuję delikatne kłucia z prawej strony i bolą mnie piersi przy dotyku. Wysypka zbladła. Co będzie dalej???? Czekam na wyniki z wypiekami na twarzy!
Też nigdy nie zaobserwowałam u siebie płodnego śluzu, a nawet jeśli, to w ilości znikomej. Gdy już rozhulam się ze staraniami zainwestuję chyba w jakiś pro lubrykant.