Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Ku dwóm kreskom
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Ku dwóm kreskom
O mnie: Ktoś mógłby powiedzieć, ze karierowiczka bo o dziecku zaczęłam myśleć dopiero po 30. Ale życie tak się poukładało, że dopiero teraz wiem, że osoba, z którą jestem - Mój Kochany K - jest tym odpowiednim aby z nim dzielić radości i smutki przyszłego wspólnego życia we dwójkę, trójkę ........
Czas starania się o dziecko: Od lutego 2017
Moja historia: A miało być tak pięknie.... Listopad 2016 - Mój jeszcze wtedy narzeczony oświadczył sie po 7 miesiącach znajomości, jednak nie miałam żadnych watpliwości żeby powiedzieć TAK. Przygotowania do ślubu i wesela ruszyły pełną parą od powrotu z wyczekiwanego urlopu w Wietnamie. Wszystko się udało i 30 kwietnia 2017 wzieliśmy ślub :) Już od lutego przestaliśmy się zabezpieczać choć intensywne to starania nie były. Nie monitorowałam owulacji choć kochaliśmy się w dniach, w których ona powinna wystąpić. Miesiączki miesiąc za miesiącem się jednak pojawiały. Zrobiłam szereg badań i wszystko było ok. W lipcu, za radą mojego ginekologa, namówiłam Mojego K na badania nasienia.... Wyniki............. Masakra.... Mała liczba, małą ruchliwość, morfologia 1%........ Wizyta u androloga, suplementacja. Kolejne badanie za miesiąc!!!! Jeszcze gorzej.....Zmienieliśmy androloga. Znów suplementy, coś na poprawę mikrokrążenia i po 3 miesiącach znów badania. Tym razem poprawa, znaczna poprawa ruchliwości i morfologii do 4%. I zaczął się grudzień. K bierze Tamoksifen a ja trzeci miesiąc razem z ovufriend monitoruję cykle.
Moje emocje: Już teraz uspokojona, ale czas po pierwszych wynikach K był pelen negatywnych odczuć.

30 grudnia 2017, 18:18

Dziś w końcu 3 dzień z rzędu podwyższona temperatura :) Znak, że progesteron rośnie i owulacja najprawdopodobniej była.

9 lutego 2018, 10:59

Nie zaglądałam do pamietnika ponad miesiąc bo sama gryzłam się z emocjami czy warto tracić czas na zapisywnie tego co gdzieś tam mi się po głowie kołacze i w serduchu siedzi. Uznałam, ze jednak warto - choćby dla samej siebie. NIestety poprzezdni cykl zielony nie był :(. Teraz ten wygląda znów obiecująco. Piękny skok temperatury był i utrzymuje się cały czas na wyższym poziomie. Z przytulankami też się wstrzeliliśmy w odpowiedni czas i teraz tylko pytanie czy jeden z żółnierzy mojego K był na tyle silny i zdeterminowany aby podołać z misją. Obydwoje z niecierpliwością czekamy a ovufriend dolicza kolejne punkty za objawy.
Dziś miałam koszmarną noc. Mój żołądek postawił na produkcję kwasu w ilości, w której wcześniej mu się nie zdarzało. Stąd o równiutkiej północy obudziłam się z niemal wypalonym gardłem. Łyknęłam dwie rozpuszczone tabletki SaltVichy i pomogło jakoś. Ale sen nie był już dobrej jakośći.
Zostałam w domu. Nawet to lepiej, bo w domowym zaciszu więcej rzeczy ogarnę niż w tym całym pracowym młynie, szczególnie jeśli ma się do ogarnięcia ponad 10-osobową grupę.
Tak sobie siedzę, przygotowuję kolejne dokumenty przetargowe i w między czasie postanowiłam coś skrobnąc w pamiętniku. Ot taka potrzeba :)

11 lutego 2018, 20:46

No weekend się zakończył. Spędziliśmy go u moich rodziców, u których chwilowo mieszka moja siostra ze swoją miesięczną Zosią. Jak fajnie trzymać takiego malucha na rękach. Nawet mój K się odważył :) Dumna jestem z niego.

Tyle sie naczytałam, że dziewczyny, które długo czekają na swoje Bobaski mają uczucie smutku kiedy na takie czyjeś Maluchy spogladają i łza gdzieś tam w oku z żalu się kręci. A u mnie nic z tych rzeczy. Staramy sie równo rok, obydwoje już 35-tka na karku, leczymy mojego K, wiemy, że łatwo nie będzie..... A patrząc na Zofijkę potrafię się tylko cieszyć. Chyba to dobrze. Na pewno !!!

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lutego 2018, 21:01

12 lutego 2018, 21:09

Dziś kolejny męczący dzień w pracy. Ale Mój K zaprosił mnie z okazji Walentynek na kolację do tajskiej restauracji :) On wie jak poprawić nastrój swojej Pszczółce :) Z racji tego, że denerwuje go ta cała kiczowata otoczka piórek i serduszek w dniu 14 lutego, na kolację przewrotnie idziemy jutro.
A na wykresie temp. taka jak wczoraj. Lekko różowy śluz się pojawił z rana. Brzuch zaczął boleć tak miesiączkowo, więc pewnie @ już się zbliża. I znów nie ten cykl :( Ale może następny....

I jeszcze ovufriend mnie zdenerwował, najpierw przez długi czas nie dodawał mojego komentarza i wyświetlał błąd, a jak tylko "wysmarowałam" powtórkowy z poprawkami to zamieścił obydwa i już teraz jednego usunąć się nie da!!! Cóż za upór....

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lutego 2018, 21:29

16 lutego 2018, 09:12

@ przyszła we wtorek. Pierwszy raz bolało tak bardzo, że nie mogłam wysiedzieć w pracy i po 13 wzięłam taksówkę i wróciłam do domu. Resztę dnia spędziłam w łóżku. I oczywiście zaczęłam szukać w necie skąd mogą wywodzić się tak silne bóle miesiączkowe. I co.... dr google zawsze wszystko wie - diagnoza odrastające polipy albo mięśniaki!!! I oczywiście zaczęłam się nakręcać, ponieważ w październiku miałam usuwany polip szyjkowy. Na szczęście ból minął a wraz z nim moje szaleństwo. Ale i tak wybieram się tuż po @ do lekarza.
Muszę dopytać o badania drożności jajowodów. Metodzie klasycznej nie chcę się poddać. To jednak jest promieniowanie X, którym naświetla się narządy rodne. Niestety lub stety, jako chemik z wykształcenia, wiem jakie skutki dla zdrowia niosą X-rays. Metoda USG z solą fizjologiczną nie daje podobno 100% wyników. Jest jeszcze HyFoSy - czyli USG + pianka kontrastująca (ale bez kontrastu jodowego) i pewnie temu badaniu się poddam.
Myślimy z moim K o inseminacji, jednak za zaleceniami mojego lekarza mamy wykonać jak najwięcej badań zanim zgłosimy się do kliniki.
Teraz doceniam bardzo posiadanie prywatnej opieki medycznej w pracy. Na wizytę czekam nie dłużej niż dwa - trzy dni, nie ma problemu, że na każdej wizycie jest USG. Dzięki temu wiem, ze owulacje u mnie występują :)
Z dobrych wieści to w końcu po 6 tyg z antybiotykiem u mojego K nie wykryto bakterii w moczu :)Miejmy nadzieję, że to te bakcyle tak osłabiały żołnierzy mojego K. A teraz wybite!!!
I lecę na Tajwan w marcu :) Wyprawa na tydzień, dwa dni negocjacji i trzy dni na zwiedzanie :) Tylko mój K zostanie samiuśki w domu. Ale na szczęście wyjazd już będzie po ovu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2018, 20:37

19 lutego 2018, 10:36

I kolejny weekend za nami. Sobotę spędziliśmy bardzo pracowicie, a mianowicie najpierw zakupy jedzeniowe na cały tydzień, potem sprzątanie i gotowanie. Natchnieni wizytą w tajskiej knajpce uznaliśmy, że czas aby trochę Azji wprowadzić i do naszej kuchni. Zagnało nas w związku z tym aż na Marywilską do sklepu z produktami wietnamskimi. Składniki "przyprawowe" i makaron na zupę pho zakupione. Jeszcze tylko dobra wołowinka i pewnie w przyszłym tygodniu zaszalejemy ;).
W niedzielę byliśmy u Teściów na obiedzie. Oprócz nas był brat mojego K z żoną w ciąży i córeczką. Zobaczyłam jak mój K bardzo, ale to bardzo chce być TATĄ. Był na każde zawołanie małej Zuzanny.
Mimo tego, że rozmawiamy o tym, że nasze problemy z posiadaniem dziecka są WSPÓLNE to mimo wszystko mam wrażenie, że on siebie obwinia. Zapytał wczoraj czy zdecydowałabym się na dawcę nasienia. Zaskoczyło mnie to pytanie bo jeszcze ani razu nie próbowaliśmy inseminacji, jeszcze nie zrobiliśmy badań nasienia po kuracji antybiotykowej i tamoksifemem, żaden z lekarzy nie powiedział, że sytuacja jest beznadziejna. Martwię się o niego, widzę, że się stresuje a przecież stres wpływa negatywnie na wszystko. I kółeczko się zamyka.
Mam nadzieję na odstresowanie w przyszły weekend. Jedziemy w okolice Nałęczowa do "domków na drzewie". Pooddychamy trochę czystym powietrzem. Będziemy mieli też czas tylko dla siebie z dala od pracy, zasmogowanej Warszawy...
Dziewczyny, czytałam trochę Waszych pamiętników i przeraziłam się z jaką niekompetencją wśród lekarzy się spotkałyście. Zastanawiamy się jaką klinikę wybrać aby kontynuować nasze leczenie i zgłupiałam już kompletnie. Tyle problemów, które Was spotkała przez ludzi, którzy mają nam pomagać. Mam wrażenie, że to wszystko jeden wielki biznes i tylko $$$ się liczą.
Podpytam mojego lekarza. On należy do tych, którzy jeszcze mają ideały i poczucie misji :) To w końcu on na jednej z wizyt powiedział, żebyśmy nie dali się namówić na inseminację bez badania drożności jajowodów, a podobno zdarzają się skierowania bez wcześniejszej diagnostyki. Chodzę do niego prywatnie i kiedy planowaliśmy monitoring cyklu sam zaproponował przeniesienie mnie na te badania na jego oddział w szpitalu. Może w przypadku kliniki też pokieruje nas na dobrego specjalistę.

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lutego 2018, 10:39

28 lutego 2018, 11:28

Weekend miał być cudowny w domkach na drzewach. Samo miejsce urocze ale wiadomość z jaką mój K przyszedł w piątek do domu wgniotła mnie w podłogę :(. Dostał wymówienie z pracy...Tak po prostu... "potrzebujemy kogoś o innym profilu"...WTF zatrudniając go znali jego CV, przeszedł test merytoryczny i zadaniowy. Sami go wybrali .... i nagle buuuum.....
I ani ja ani K nie mogliśmy w pełni cieszyć się tym weekendem... I nie chodzi tu o kwestię finansową bo damy radę ale to kolejna przytłaczająca wiadomość, kolejny stres... patrzyłam na mojego K i widziałam jak gaśnie w nim optymizm, jak wszystko zaczyna być cholernie trudne. Kolejne kłody pod nogi...
Próbuję szukać jakichś pozytywów.... i ciężko, bardzo ciężko...

28 lutego 2018, 18:44

Byłam dziś u mojego lekarza z całą masą pytań o badanie drożności jajowodów. On zasugerował, że lepiej zrobić HSG od razu i nie próbować najpierw HyCoSy czy HyFoSy. HSG daje możliwość udrożnienia jajowodów (gdyby się okazało, że jest coś nie tak) ponieważ kontrast wtłaczany jest pod większym ciśnieniem.
I bądź tu mądra... Ja już się przygotowałam raczej na opcję badania drożności za pomocą USG a tu jednak chyba trzeba będzie się z Roentgenem przeprosić. Dziewczyny Staraczki czy macie jakieś doświadczenia w tej kwestii??
A co do mojego cyklu to na USG nie widać było pęcherzyka dominującego :( Już od ponad roku praktycznie każdy cykl jest monitorowany i ten jest pierwszy gdzie się nic wielkością nie wyróżnia. Czyżby zapowiadał się bezowulacyjny :( czy może jednak jeszcze jakieś "jajko" uzna, że wypada czasem dojrzeć...

10 kwietnia 2018, 13:23

Długo tu nie zaglądałam.... hmmm, powód - totalny brak czasu. W pracy urwanie głowy... Jak ja mam żyć bez stresu?! Chyba jedyne wyjście to rzucić wszystko i wynieść się na jakąś piękną wyspę :)
Ale tam pewnie bym się stresowała, ze nić nie robię..... Oj, kobito opanuj się !!!!
Choć długo mnie nie było to wiele fajnych rzeczy sie wydarzyło zarówno u mnie, jak i u mojego K. U niego przede wszystkim nowa praca :) i mega poprawa wyników.... Wszystkie parametry w normie!!! Test z hialuronianem super, fragmentacja DNA też w normie... Skaczemy z radości. Dr Dziadecki z Fertmedici jest wspaniały.
Ja w między czasie zdążyłam zaliczyć wyprawę na Tajwan. Było super :) Stąd mój pomysł żeby wyprowadzić się na jakąś wyspę ;)Dużo stresu w pracy. Kuracja antybiotykowa przed badaniem drożności, teraz leczenie candidozy poantybiotykowej. I niestety kolejny cykl zapowiada sie bezowulacyjny bo w sobotnim usg nie było widać dominującego pęcherzyka.
TSH też wysokie bo 2.6 i lekko podwyższone antyTpo (norma 35 a ja mam 43), ale dziś idę do endokrynologa i zobaczymy co z tym robić. Zarówno mój gin jak i dr Dziadecki mówią, ze króciutka kuracja tarczycy powinna zbić TSH do pożądanego poziomu 1 a lekko podwyższone antyTPO może być zwyczajnie efektem stresu i przemęczenia (tu akurat czas był fatalny bo nawet w Wielką Sobotę pracowałam do 23).

ALe.... mamy plan działania. Dr Dziadecki wypuścił mojego K z gabinetu z całą listą skierowań. Robimy badania, potem drożność, a potem inseminacja i czekamy na efekty :) Być może w jednym cyklu wspomaganym da się zrobić i drożnośc i inseminację. Och jaka ta wiosna cudowna :)

16 kwietnia 2018, 14:10

Od ostatniej wizyty w "pamiętniku" zdążyłam odwiedzić endokrynologa. Wyniki okazały się, być zupełnie w normie i kolejne potwierdzenie, że antyTPO lekko podwyższone mogło być efektem stresu i zmęczenia. Dowiedziałam się również, że wysoki poziom TSH jest problematyczny nie ze względu na problemy z zajściem w ciąże ale ze względu na negatywny wpływ na rozwój układu nerwowego u płodu. Będziemy zatem zbijać te ponad TSH=2.6 Euthyroxem z myślą o Przyszłym Dzidziusiu. Poza tym zlecone badanie USG. Udało się w ciągu 3 dni dostać termin :)Tarczyca zbadana. W obrazie usg wyszło jakieś niemal prehistoryczne (z okresu dojrzewania) zwalczone zapalenie. Lekarz badający powiedział, że wygląda ona lepiej niż średnia dla mojego wieku w Polsce więc jest się z czego cieszyć.
Zaczęłam już łykać Euthyrox, zrobiło się ciepło, rower wyjechał z ukrycia piwnicznego :) i więcej energii we mnie wstąpiło.
W sobotę przekopaliśmy działkę, wystrzygliśmy tuje i iglaki, a w niedzielę prawie 30 km na rowerach. Dużo we mnie optymizmu :) i mam nadzieje, ze to nie minie.

20 maja 2018, 20:25

Dawno mnie nie było... Ale pogoda tak wiosenna, ze staram się jak najmniej czasu po pracy spędzać z laptopem. Teraz na zmianę: działka nasza, dom i działka (całkiem spora) moich rodziców i nasz balkon, a w międzyczasie rowery. Tych przejechanych kilometrów zrobiło się już całkiem sporo.
Jednym słowem wiosenny optymizm i podciąganie kondycji:)
W sprawach staraniowych też jest lepiej. Wszystkie zlecone przez Dr Dziadeckiego badania wyszły w porządku. TSH spada. Owulacja przyszła sama bez wspomagania farmakologicznego. Tylko prolaktyna ciut za wysoka. Mam nadzieję, że to kwestia stresu, którego całkiem sporo mam w pracy.
11 czerwca idziemy z wynikami do Fertimedici i umawiamy się na badanie drożności i potem inseminację.

14 czerwca 2018, 11:29

I jesteśmy już po wizycie u Dr Dziadeckiego. Potwierdzam to co powiedział wcześniej mój K. Lekarz z powołaniem :) Nasza wizyta trwała ponad godzinę. Doktor przejrzał wszystkie moje wyniki, wszystkie zapiski z ovufriend ;), wypytał dokładnie o historię rodziną i ewentualnych problemów z płodnością. Potem zrobił usg. I w końcu zabrał się za mojego K. :)
Ustaliliśmy plan działania. Jeśli w tym cyklu nam się nie uda (a owulacja lada moment nastąpi, w usg był widoczny piękny pęcherzyk w którym zaczął się już proces zapadania ścianek - więc jajeczko wkrótce się uwolni) to w lipcu robimy badani krwi w pierwszej fazie cyklu, potem drożność i inseminacja i trzymamy kciuki. Jestem pełna optymizmu :) pomimo tego, ze mój K wkurzył mnie strasznie podczas tej wizyty. W trakcie mojego usg wyciągnął telefon bo już mu się "dłużyło"...
PS Chyba bardziej dłużył mu się później wieczór kiedy nie miałam ochoty z nim rozmawiać ;)

9 lipca 2018, 16:18

Od ostatniego mojego wpisu minęło już trochę czasu. Niestety w czerwcowym cyklu nie udało nam się przejść na fioletową stroną, choć wykres temperatury wyglądał bardzo obiecująco.
Zrobiłam więc badania hormonów I fazy cyklu i wszystko jest w jak najlepszym porządku, tylko TSH bardzo powoli reaguje na Euthyrox. Dr Dziadecki zalecił łykanie 50mg każdego ranka. Zrobiłam też badanie drożności jajowodów metodą HyFoSy. Widziałam jak kontrastowa pianka pięknie przepływa przez obydwa jajowody. Nie ma żadnych zrostów ani załamań. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie aby jajeczko i plemniki mogły się spotkać. HyFoSy było w zeszły czwartek. Wtedy jeszcze, największy widoczny pęcherzyk miał 9 mm więc zbyt mało żeby nazwać go dominującym. Dziś już urósł. 13 mm :)
W czwartek się okaże jak szybko on rośnie i kiedy podejdziemy do inseminacji.

13 lipca 2018, 11:40

Czwartkowa kontrola wykazała pęcherzyk o średnicy 18 mm. Dzielny pęcherzyk :) rośnie tak jak literatura "nakazuje". Poza tym pojawił się już rozciągliwy płodny śluz. Termin kolejnej kontroli i prawdopodobnie inseminacji wyznaczony na sobotę. Oj będzie weekend pełen wrażeń :)

17 lipca 2018, 16:17

Sobotnia wizyta, pęcherzyk 24 mm, pregnyl na dojrzewanie pęcherzyka i inseminacja się odbyła. Teraz 2 tygodnie czekania.
Temperatura bardzo ładnie podskoczyła i mam nadzieję, ze tym razem utrzyma się na takim poziomie dłużej niż 14 dni.

Spora dawka pregnylu daje znać o sobie. Ciągle jestem śpiąca i niestety ciągle zirytowana. Biedny mój K, bo to na nim skupia się moje poirytowanie. W pracy staram się wytrzymać i panować nad sobą.


26 lipca 2018, 10:19

Czekamy.... czekamy aż do soboty na test.

Dziś trochę zaczął mnie pobolewać brzuch tak jakby miesiączkowo ale trochę inaczej. Nawet sama nie wiem jak to opisać. Z samego rana straciłam cały dobry humor jak tylko ból się pojawił.

10 sierpnia 2018, 20:51

Ostatnie IUI nie przyniosło pozytywnego testu. Nie było wymarzonego prezentu dla K.
A teraz kolejne przygotowania do iui. Dziś pęcherzyk dominujący się objawił w lewym jajniku. Ma 13 mm więc pewnie we wtorek w przyszłym tygodniu będziemy wspomagać naturę.

28 listopada 2018, 10:50

Minęło tyle czasu od ostatniego wpisu. Był to czas "odwyku" od starań... wyluzowania i zaprzestanie wiecznego myślenia czy ten cykl będzie szczęśliwy, itp....
W sierpniu nie podeszliśmy do IUI ponieważ owulacja wystąpiła akurat wtedy kiedy byłam na delegacji. Poza tym podjęliśmy z lekarzem decyzję, że jednak najpierw usuwamy polip szyjkowy. W międzyczasie był 2-tygodniowy urlop na Bałkanach i potem plan na zabieg wycięcia polipa. Na początku października poleciałam na delegację do Madrytu. W trakcie wyjazdu prowadziłam z lekarzem wymianę smsów na temat planów zabiegu. Wszystko uzgodniliśmy i miałam zgłosić się do szpitala 19 października - tydzień po spodziewanej miesiączce, która miała przyjść 12 października... ale nie przyszła. Wytłumaczyłam sobie to oczywiście wyjazdem,lotem, zmianą otoczenia itd. Przecież żadnych objawów nie miałam. No może, jak teraz na to wszystko popatrzę, to łyk hiszpańskiego wina spowodował takie rumieńce na twarzy jakich jeszcze nie miałam. Ale to też sobie wytłumaczyłam ciepłą pogodą.
Do domu wracałam 13 wieczorem z przygodami. Najpierw nie mogli odczytać kodu paskowego na karcie pokładowej, potem jeden z pasażerów się awanturował i zawrócili nas z pasa startowego do bramki. Efekt: 2 godzinne opóźnienie i moja wściekłość.
Miesiączki nadal nie było, a ja się martwiłam, że się opóźnia i nie zdąży się zakończyć przed zabiegiem. Tylko Mo K wierzył, że ona prędko się nie pojawi i test będzie pozytywny.
I miał rację... o 23 wieczorem zrobiłam test i ... dwie kreski. K biegał do całodobowej apteki po drugi test bo ten pierwszy od pół roku leżał w lodówce.
Drugi test - dwie tłuste, piękne krechy :)
Udało się!!!!!!!
Udało się w cyklu, w którym zupełnie odpuściliśmy. Jednak psychika ma ogromne znaczenie!!!
Wyruszyliśmy na fioletową stronę mocy 13 października, w 10 cyklu monitorowanym na ovu :)
Bardzo, bardzo szczęśliwi!!!!

28 listopada 2018, 10:50

Ciąża rozpoczęta 11 września 2018
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii