wybacz- odważyłam się pokochać.
O mnie: Studenka prawa. W związku od 6 lat z jedynym i najwspanialszym! Pragnę tego najwspanielszego cudu na swiecie, tutaj na ziemi.
Czas starania się o dziecko: 12cykli + 3 cykle po stracie
Moja historia: Zaczeło sie już dawno temu , kiedy lekarz stwierdził ze zanik mojej miesiaczki wiaze sie z problemami, które pozniej moga utrudnic zajscie w ciąze. Po tym co usłyszałam zaczelismy sie strac, najpierw tak po prostu, pózniej niepokój, ze nic nie wychodzi. Chodziłam do lekarzy i robiłam badania ale żaden nie podejmował zadnych kroków. W koncu trafiłam do szpitala wykonano nadania w 1 i 2 fazie cyklu oraz biopsje macicy. wszło troche nieprawidłowosci ale lekarz najwieksza uwage skupił na progesteronie który w 2 fazie cyklu wynosił tylko 0,80ng/ml co uniemozliwiało zagniezdzenie i utrzymanie zarodka. Przepisał duphaston i dał zalecenia. Pierwszy cykl - nieudany, żal i płacz. Drugi cykl- poszlam zrobić beta hcg w swoje urodziny, wyniki odebralimy razem z Tomkiem wieczorem. Wynik - 5,7- Radośc niesamowita i wielkie łzy szczęscia. Tomek cieszył się jak dziecko, do samochodu zaniósł mnie na rękach. Dbał o mnie i pilnował bym jadła i odpowiednio duzo piła. Kolejne bety rosnaco 28,4, kolejna 381,8. Czułam ze jestem najszczesliwsza kobieta na swiecie. Pierwsze usg - jest pecherzy, jest zarodek , jest serduszko! Łzy szczęscia, Tomek wpatrzony w monitor i zeszkolne ze szczescia oczy. Moje serce fikało ze szczescia. Okazaosie ze obok maluszka był krwiak 2 razy wiekszy, lekarz kazał lezed. Nastepne usg- krwiak sie wchłonał, zagrozenie minelo, nowy problem- stwierdzono przegrode łącznotkankową w worku owodniowym, podejrzenie ciazy blizniaczej ale brak drugiego zarodka. Szpital i strach. Na szczescie okazało sie ze wszystko w najlepszym porzadku. Kolejne usg - prawdobodobnie chłopak, Tomka radosc nie do opisania, ja czułam ze bedzie dziewczynka , no ale cóż moze przeczucia mnie myliły. Wybralismy imię Kacper i zaczelismy powoli kupowac pojedyncze rzeczy. Umówilsimy się ze po cała wyprawke pojedziemy na poaczatku czerwca. Nastepne usg 7 kwietnia. Wszystko w najlepszym porzadku, maluch ułozył sie pleckami, waga 490g. termin przesunał sie o dzien wczesniej. Byłam taka pełna optymizmu, że mogłam góry spojrzeniem przenosić. Już wybierałam wózek i ciuszki. Tego samego dnia wieczorem zaczeło bolec podbrzusze.Pomyslalam macica sie rozciaga, maluch szaleje. wziełam nospy i połozyłam sie spać. O 3 w nocy obudziło mnie siusiu i straszny ból brzuch. Nie wiedziałam co sie dzieje, posiedziałam troche na łózku ale ból sie nasilał, obudziłam Tomka, i zaczełam płakac ze cos sie dziej. Ruszylismy do szpitala. Dojechalismy- wysiadajac z samochodu cos zaczeło leciec mi po nogach, włozyłam reke w spodnie i zobaczyłam krew. Zaczełam przerazliwie płakac i krzyczec. W szpitalu pierwszenstwo maja formalnosci jak zwykle!!! Pani doktor zbadała mnie i z miną przerazona powiedziała :" Ma Pani wypaczkowany pecherz w pochwie", potem usg- dziecko zyje , połozenie posladkowe, łozysko prawidłowe ,tetno 140. Zostaje pani na oddziale, pozycja Trendelenburga, 2 zastrzyki potem znow jakies leki. Skurze ustapiły na chwilę ale potem wróciły ze zdwojoną siłą, wyłam z bólu. tomek zawołał pielegniarke, powiedziała ze nic juz nie moe mi dac. Potrzebowałam do tolaety,ale mialam zakaz wstawania, przyszła połozna, powiedziała ze poród sie zaczął i ze musze byc silna , ze nic nie da sie juz zrobic. Krzyczałam ze to NIEPRAWDA ze mają ratować moje dziecko, prosiłam, błagałam, mówilam to nie moze byc prawda.Zabrali mnie na porodówkę , Tomek był ze mną. Płakal, płakał razem ze mną, trzymał mnie za ręke ale nie patrzył w oczy, widziałam tylko strużki łez na jego policzkach.Nie potrafiłam nic z siebie wydusic, nic mu powiedziec. Chciałam tylko zeby nasze dziecko żyło! o 8.30 odeszły wody. Potem niewiele pamietam, silny krwotok, duzo kroplówek, dużo ludzi, tlen, i jego ŁZY. Dziecko sie zaklinowało. Straszny ból. Pani anastezjolog a potem odpłynełam...Gdy sie obudziłam, zobaczyłam Tomka, jgo oczy czerwone , smutek i ból na jego twarzy. Przyszła połozna powiedziała że niestety, mimo reanimacji nie dało się małej uratować. "MAŁEJ?" potem zapytała czy chcemy JĄ? zobaczyc. "JĄ?" Tomek czekał na moja decyzje. Tak powiedziałam , chcę zobaczyc nasze dziecko, przeciez chciałam tego od momntu kiedy dowiedziałam się ze nosze pod sercem nasze dziecko. Położna przyniosła mąła w zielonym ręczniczku.Była sliczna. "Ma takie piekne długie nogi i mój nos" - powiedział Tomek i wybiegł z sali. Tak miała jego nos, moje usta i sliczne długie nogi. Czułam ze noszę pod sercem córkę, przeczucia jednak nie myliły.Wazyła 550g. Dalismy jej na imię JULIA. 8 kwietnia okazał sie najwspanialszym i najgorszym dnim w moim życiu. Urodziłam najwspanialszy cud na świecie i musiałam go oddac niebu... Tylko 23 tyg pozwoliłes nam się cieszyc - to tak długo a zrazem tak krótko. Pozwoliłes Boże nam ja pokochać a potem zabraes i został ból i rozdarte serce.Codziennie zdaje sobie pytanie" Dlaczego Bóg ja zabrał, czym ona zawiniła, czym my zawinilismy, czemu niewinne dziecko musiało umrzec? Była zdrowa, wszystkie badania prawidłowe , nic nie wskazywało ze cos sie dzieje. Czemu wiec doszło do przedwczesnego porodu? Dzis snuje domysły albo prawdopodobne teorie, bo przeciez prawdy się nie dowiem. Strata mojej kruszynki boli strasznie mocno. Codziennie proszę Boga by znów pozwolił mi poczuc tę radośc i tym razem zatrzymac te radośc na ziemi. Prosze jeszcze raz o cud. Ja Blagam o cud ! Pierwsza miesiaczke po porodzie dostałam bardzo szybko. W szpitalu powiedzieli że starac się mozna po 2 cyklach. Zaryzykowałam i na własna reke spróbowałam po pierwszym cyklu- nie udao sie. Drugi cykl - znów nic, żal i złość, przecież tak bardzo chcemy, tak bardzo prosimy, tak bardzo sie staramy. Pozwól Boże nam byc szczesliwymi. Nie prosze o wiecej.
Moje emocje: między nocą a dniem
prawie jak we śnie
ale sen nie przychodzi
jest tylko słodko-gorzki smak tęsknoty
płaczę razem z Tobą... ja moim cudem cieszyłam się tylko 11 tyg, ale również je pokochałam. Ale miłość matki powstaje z dniem poczęcia i nic nie jest w stanie jej ukoić. Uwierz, że przyjdą lepsze dni...na razie będzie ból, okropny ból i wielkie łzy, ale będą dni, kiedy spojrzysz w niebo i powiesz" Julciu kocham Cię. Do zobaczenia"...przytulam.
Brakuje mi słów, żeby Cię pocieszyć. Przytulam mocno <3
Wasz aniołek czuwa nad wami w niebie na pewno nie pozwoli abyście byli nieszczęśliwi i wyprosi u Boga cud dla was o byś szybko została mama po raz drugi trzymam kciuki za was
Tak doskonale cie rozumiem....tule mocno....
Nie mogę uwierzyć w to co czytam, tak bardzo mi przykro i z całego serca życzę Ci abyś juz niedługo mogla się cieszyć ciąż i żeby wszystko bylo jak najlepiej :* nawet nie wyobrażam sobie co musisz czuć, ja straciłam dziecko na samym poczatku i rozpaczałam. Ale wiem ze musimy być sile bo wszystko najlepsze jest przed nami a Twój skarb czuwa nad Wami :*
I ja placze czytajac wasza historie!!!!! Przytulam do serca
płacze z Tobą, współczuje....niestety przezyłam to 18 tyg. płód do 16 sie rozwijał, jestem z Tobą trzymaj się.
Popłakałam się ... Nie wiem co czujesz, ale mogę sobie tylko wyobrazić . Bądź silna :*
kochana przeczytałam Twoją historię -to straszne co Cię spotkało :( <3 tak mocno życzę Ci szcześcia mam nadzieję ze szybko do Was trafi <3 duzo siły kochana <3 wspieram z całego serca <3
Dzieki wielkie za te piękne słowa od Was<3 !!
Bardzo mi przykro. Wiem co czujesz. Nasza Kruszyna urodziła się w 30 tc i zmarła po 5 dniach. Byłam z Nią 15 minut a trzymałam w ramionach już po Jej śmierci. Kto tego nie przeżył nie może sobie wyobrazić tego co się dzieje w człowieku. Łączę się w bólu i wspieram z całych sił <3
Łzy same ciekną po policzkach... Bądz silna Kochana! Zostaniesz mama, na pewno, zasłużyłaś.
kochana zawsze jak czytam Twoja historię to płaczę :( mocno Cię wspieram słonko <3 oby w tym cyklu się udało <3