Od rana poszłam na pobranie krwi aby zbadać poziom hormonów LH i FSH.
Po ostatnim bezowulacyjnym cyklu boje się wyników!
A jak coś będzie nie tak! A jak wszystko będzie nie tak! Nic nie będzie dobrze! Wszystko będzie nie tak... Aż trudno mi wyrazić jak bardzo się boje.
Pozostaje mi czekać do wieczora, aż będą wyniki.
Tym czasem, aby oderwać się od czarnych myśli, krążę myślami wokół odbioru sukni ślubnej
FSH na górnej granicy - 7,55 mlU/ml (norma 3,03 - 8,08 mlU/ml) ale w normie (tak się pocieszam)...
a LH na poziomie 20,42 mlU/ml (norma 2,39 - 6,60 mlU/ml), czyli ponad 3-krotnie przekroczony.
z wyczytanych wieści na mamaginekolog sugeruje to PCOS...
Jestem załamana. Nie wiem co teraz...
Mój M. niby pociesza, ale trochę bagatelizuje to mówiąc naiwnie, że dostane tabletki i będzie dobrze. Ale nie zdaje sobie sprawy że nie będą to dwie tabletki i po sprawie tylko może być to kilka lat
A przy tak wysoko przekroczonym LH obawiam się najgorszego czyli jakiś wad wrodzonych jajników czyli zerowe szanse na Baranka
i co teraz?
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 sierpnia 2018, 14:25
SHBG - Globuliny wiążące hormony płciowe
PRL - PROLAKTYNA
T - TESTOSTERON
E2 - ESTRADIOL
Wyniki po 15:00.
Mój M. mówi żebym poszła je odebrać dopiero przed wizytą u lekarza. Żeby się nie denerwować ewentualnie złymi wynikami.
Ma dużo racji i ciesze się że jest rozsądną stroną związku w tym momencie
Estradiol - 64.66 pg/mL (norma 12.40-233.00)
Prolaktyna - 11.34 ng/mL (norma 4.79-23.30)
Testosteron - 0.47 ng/mL (norma 0.06-0.82)
SHBG - 38.43 nmol/L (norma 26.10-110.00)
Więc tylko ten LH hormon bardzo podwyższony i na górnej granicy hormon FSH. Podniosło mnie to na duchu ale martwię się tym jednym podwyższonym.
W czwartek wizyta u lekarza więc dowiem się co to może oznaczać i jak szybko coś da się zrobić
"Dręczył" moje jajniki dobre 15-20min, żeby wszystko zobaczyć dokładnie.
Niestety, dla mnie, rezultat jest jeden. Brak owulacji! I prawdopodobnie PCO.
Po wyniku hormonu LH (20,42 mlU/ml) też to można podejrzewać. Ale najbardziej widać właśnie, że jest zaburzenie owulacji. Bo trzeci cykl nie pojawiła się owulacja.
Mimo 11 dnia cyklu, nie widać żadnego dominującego pęcherzyka w jajnikach, który miałby sobie dojrzeć. Było kilka małych, poniżej 1cm (największy 0,8cm). Na podstawie tego obrazu nie dało się stwierdzić czy to PCO bo nie było - jak to książkowo się określa - ponad 12 pęcherzyków prenatalnych o określonej wielkości. Po prostu żaden sobie nie dojrzewał
Ten cykl musimy znowu uznać za stracony.
W 5 dniu kolejnego cyklu mam brać CLOSTILBEGYT w dawce 0,05g na spowodowanie dojrzewania pęcherzyka i wystąpienie owulacji.
Zalecony monitoring w kolejnym cyklu, który bedzie robić moja przyjaciółka pracująca w Szpitalu - na szczęście bo bez tego czekałby mnie przeogromnie duży wydatek na monitoring czy pęcherzyk dojrzewa, czy endometrium się powiększa, czy była owulacji itp. Kilka wizyt u niego wykończyłoby skutecznie moją wypłatę.
ALE...
Jestem przerażona bo nie oznacza to sukcesu, że się uda. Wiem że nigdy, nikt nie może zagwarantować, ale chciałoby się ją mieć...
Może się uda (i tego staram się trzymać chociaż ciężko odgonić czarne myśli i perspektywe kilku miesięcy dalszych starań i liczenia, obserwacji, chodzenia z nadzieją że owulacja będzie lub była, że się może udało). Może przed nami jeszcze kilka miesięcy takiej udręki
A wczoraj, przed wizytą śnił mi się taki piękny sen, że Pan doktor zobaczył niespodziankę. Niestety był to tylko sen
W samej przychodni, z poczekalni słyszałam jak kobiecie przede mną - a właściwie jej dziecku - bije serduszko. Jak strasznie szybko, jak ptaszek w klatce. Co to był za piękny dźwięk!
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2018, 10:05
@ brak... ale i testy wychodzą negatywne... sama nie wiem co myśleć.
Wizyta u lekarza wcale nie pomogła bo powiedziała że chyba widać ślad po torbieli - ale wchłonęła się sama. Po wyglądzie endometrium mało prawdopodobne jest to że to ciąża.
I to też prawdopodobnie jest przyczyną tak wielkie opóźnienia.
Mam poczekać jeszcze tydzień. Wtedy zobaczymy co i jak. Jeśli @ nie przyjdzie, trzeba będzie ją wywołać.
Po konsultacji z dwoma lekarzami, obydwoje kazali mi w 5dniu "cyklu" zacząć brać CLO.
5 dni akurat plamiłam - nie była to miesiączka taka jak zazwyczaj ale trwała dokładnie tyle co miesiączka i na tej podstawie kazali zacząć brać CLO.
Zobaczymy co z tego urośnie. W piątek idę na usg monitoringu owulacji żeby zobaczyć czy coś udało się wyhodować.
A taka dziwna miesiączka mogła mieć swoją przyczynę w torbieli, która się wchłonęła.
— Adam Szustak
Taki cytat na dzisiaj!
Będę starać się tego trzymać! W końcu przecież musi się udać
Dzisiaj byłam na monitoringu u ginekologa bo stymulacji owulacji lekiem Clostilbegyt.
Dzisiaj jest 10 dzień cyklu.
Dzisiaj, chwilę przed wizytą była owulacja! Było widać płyn, miejsce po pęcherzyku a koło południa poczułam takie kłócie jakby kłócie szpilką w prawym jajniki. I z tego była właśnie owulacja!
Bardzo się cieszę że stymulacji podziałała.
Było przytulanki 3dni temu i dwa dni temu więc mam nadzieję że chłopaki przetrwały i czekały na jajeczko. Dzisiaj, zgodnie z przykazaniem Pana doktora, kolejne przytulanki
Teraz tylko życzyć sobie aby był porządny efekt *_*
I do tego ta odczuwana mdłość - nie na zapach czy widok czegoś - tak po prostu, ogólnie. Jak utkwiona w gardle gula.
Szyjka wysoko, lekko stwardniała względem okresu okołoowulacyjnego i co dziwne (nigdy tego nie zaobserwowałam) odgięta mocno do tyłu że aż nie mogłam sprawdzić otwartości
Weszłam dzisiaj rano do pokoju synka mojego męża (który bywa u nas na całe weekendy) żeby wywietrzyć... jak zobaczyłam puste łóżko też jakoś mnie taka nostalgia ogarnęła...
Nigdy tak nie miałam... kocham w jakiś sposób tego dzieciaka, zależy mi na jego losie, ale nie jest to taka miłość prawdziwa jak matki do dziecka - mam mniejszą cierpliwość do niego i mniej jestem w stanie mu przepuścić :p
coś się ze mną dzieje... ale nic nie wmawiam sobie... niczego nie oczekuje po tym cyklu... na jakiekolwiek objawy za wcześnie, dużo za wcześnie
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2018, 11:12
Test poranny nie pokazał nawet cienia cieniów, a użyłam takiego o czułości 10... więc jeśli 12dpo nic nie wychodzi nie ma co się łudzić... nie udało się.
Obecnie odczuwam dwa bóle...
ból podbrzusza - ciągły, nieustający, czasami kłójący. Już się do niego przyzwyczaiłam. Organizm zapewne pokazuje mi ze zaraz przybędzie szanowna Pani @
ból serca - że znowu się nie udało. Znowu poniosłam klęskę. Mimo stymulacji i początkowej radości ze udało się pięknie pęcherzyk wyhodować. Mimo uczucia że jest kompletnie inaczej w tym cyklu niż w innych... ta temperatura, bóle podbrzusza, zmęczenie, dreszcze, uderzenia gorąca... To wszystko było takie obiecujące
nie umiem sobie tego wytłumaczyć, że to ja muszę mieć problem w kolejnej ważnej dla mnie sprawie. Zawsze, ale to zawsze są problemy. Ze wszystkim. Zawsze pod górkę. Musze wydzierać od losu jakieś ochłapy szczęścia. Normalne starania nigdy nie pomagają.
Powoli bardzo mnie to męczy.
Nie umiem sobie wytłumaczyć tego, że większość znajomych bah bah bah i kolejne dziecko i kolejne... bez problemu... nawet marudzą że ciężko, że za szybko, że tak nie chciały... ja bym przyjęła każdą ilość tego ich nieszczęścia - bo dla mnie byłoby to największe szczęście...
Drażni mnie widok dzieci na zdjęciach na FB, w reklamach, kobiety w ciąży czekające na badania w laboratorium...
Po prostu tak bardzo sama chciałabym być na ich miejscu... Poczuć to cudowne uczucie
Dzisiaj zaczynam drugą stymulację owulacji Clo. Na piątek mam nadzieję umówić się do ginekologa prowadzącego na pierwszą w tym cyklu ocenę owulacji. Ostatnio nas wszystkich zaskoczyła, więc teraz niczym przyczajony kot, polujemy na nią, żeby się wstrzelić w optymalny moment
Wszystko wygląda lepiej... @ w końcu była normalna - musiało być piękne endometrium... @ trwała 5 dni... ból w podbrzuszu... nie przeszła po cichu jak to miało się ostatnimi czasy
Walczymy i staramy się!
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2018, 06:32
Ponownie gromadzenie wody w organiźmie.
Ponownie uczucie ciężkości w dolnych partiach brzucha.
Ponownie pełniejsze piersi (nie bolą ani nie swędzą, nie są wrażliwe), lekko je czuje jakby pulsowały.
Ponownie odczuwam pracę naprzemiennie lewego i prawego jajnika.
Kilka razy, w odstępie kilku minut o siebie przez około minutę - ostre kłucie w macicy, jakby szpilką mnie ktoś dźgał. Wieczorem jednorazowo również się to pojawiło.
Mam wątpliwości co do otwarcia szyjki - odgięta jakby do tyłu że nie mogłam dotrzeć do niej - jak raz mi się udało to wydawała mi się lekko otwarta więc zaznaczam mniej optymistyczną wersję.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2018, 06:31
Pojawił się dyskomfort piersi - a to mnie zapiecze, a tu mnie pociągnie, a tu poczułam wrażliwy sutek przy ubieraniu stanika z lekka ciężkością...
Mdłości??? uczucie guli w gardle jakby na wymioty ale lekko (nie czuje się normalnie) - po wypiciu kawy jakby kopnęło mnie w żołądek
Szyjka dzisiaj tak wysoko, że nie mogłam sprawdzić otwartości. Mam wrażenie że jest wygięta w stronę kręgosłupa. Ogólnie bardzo ciasno tam na dole.
Ale jestem pesymistyczna. Mimo wykresu, mimo objawów... jakoś nie ciągnie mnie to testowania boje się rozczarowania
Powiem Wam że u mnie słabo
byłam w środę w LuxMedzie i był pęcherzyk 17.1mm SUPER!
w piatek poszłam na konsultacje do mojego lekarza na prywatną wizytę i już pęchrzyka nie było (SUPER! czyli oznacza to że owulacja była, a i były) ale żeby nie było za dobrze endometrium cienkie (tylko 5mm a nigdy nie mialam problemu z tym, więc dostałam dupka). Miałam nadzieję że będzie okejeczka.
Następnego dnia temperatura pięknie skoczyła o ponad 0,4stopnia... więc miałam wielką nadzieję że będzie dobrze...
wczoraj miałam krwawienie żywą krwią dosłownie a dzisiaj temperatura spadła o 0.4stopnia więc szanse pogrzebane...
czuje że clo przestaje działać na mnie bo nie dosyć że tylko 1 pęcherzyk jest w stanie urosnąć, to zawsze z prawego jajnika i owulacja z cyklu na cykl jest coraz później...
mam taką załamkę jakiej jeszcze w życiu nigdy nie miałam...
Martwię się że nigdy mi się nie uda. Ogarnęła mnie żałość i smutek... Tak to przeżywam że śniło mi się że z tej niemocy - mimo że się staramy ,dbamy o siebie, biorę suple, jem zdrowo, uprawiam sport, nie pale nie pije - że wycięłam sobie wszystko żeby nie było problemu...
Nie potrafię powoli wchodzić do pustego pokoju który docelowo miałby być dla maluszka, wkurza mnie na każdym kroku syn mojego męża i jego była (on że nic nie szanuje, do mnie nie raz sie odzywa brzydko, do ojca swojego też, wieczne fochy, na każdym kroku kłamie i robi nam porutę przed ludźmi, a ona że nie docenia i nie dba o dziecko ktore ma a ja nie moge miec!-nie potrafi nawet kupić dla niego sznurówek),
nie mogę patrzyć na tych wszystkich ludzi wokół którzy bez problemu zachodzą w ciążę (przyjaciolka za 1 strzalem - raz sie kochali bez i już złoty strzał... kolega z pracy - mieli brać ślub bo niedawno się zaręczyli i bach! dziecko a dopiero skoczyli inzynirki czyli jakies 22lata mają) albo już mają szczęścia swoje, na te wszystkie reklamy... czuję pustkę której nic nie może wypełnić obojętnie co bym robiła
https://zapodaj.net/91921ec91da6a.png.html