Póki co mam 8 dzień cyklu, co jakiś czas czuje któryś jajnik, ale ogólnie dają mi spokojnie żyć. Z lepszych rzeczy to zajebiście cieszę się, że dziś piątek ))
Obserwuję dziwne rzeczy, od kilku dobrych dni robię codziennie rano i wieczorem testy owulacyjne. Od dwóch dni widać jaśniuteńką drugą kreskę, ale ona nic a nic nie ciemnieje. A wczoraj będąc w pracy złapał mnie taki ból jajników, że pomyślałam że już po owulacji, tylko jakim cudem, gdy LH wg testu nie jest wystarczające? Temperatura od dwóch dni pnie się w górę, no nic.. pożyjemy zobaczymy. Z takich odczuwalnych innych niż dotychczas występujących objawów działania ziółek O. Sroki na plus jest oczywiście śluz płodny, który mi towarzyszy od 4 dni, a którego prawie nigdy nie miałam, czuję w końcu, że jajniki pracują no i że wykres się zrobił jakiś taki ładniejszy, a najlepsze jeszcze w tym wszystkim jest to, że przestałam mieć wieczny PMS. Ten cholerny PMS towarzyszył mi przez 30 dni w miesiącu, nie było u mnie podziału na fazy, a teraz zamiast się złościć to się śmieję może to jakieś placebo i sobie wmawiam, ale nawet jeśli, to dobrze mi z tym Mam nadzieję, że w końcu się uda bo ileż można przeżywać co miesiąc to samo
Zrobimy teraz przerwę po tym cyklu tak jak zalecają po 3 cyklach, ale po kolejnym cyklu wrócę do nich, bo świetnie się po nich czuję, dobrze mi się śpi i polubiłam te ziółka
Dużo czytałam na ich temat, czytałam właściwości każdego ziółka z osobna i doszłam do wniosku, że one mają za zadanie oczyścić nasz organizm, bo większość działa odkażająco, przeciwbakteryjnie, łagodząco stany zapalne. Testy owulacyjne w dalszym ciągu wychodzą negatywne.
W międzyczasie co raz bardziej zaczęła mnie wkurzać afta na języku, która regularnie kiedyś raz w miesiącu, później co dwa tygodnie (mniej więcej w okolicach owulacji i okresu) wyskakiwała. Bolała i wkurzała i tak na zmianę. Przeczytałam, że takie coś może wyskakiwać od niedoboru witamin lub obecności grzybów w organizmie. Jako że już wcześniej słyszałam o dobrodziejstwach aparatu MORA postanowiłam pójść do kliniki i zrobić sobie test na niedobory witamin i obecność grzybów. Test niedoboru witamin wykazał niedobór chromu, selenu, magnezu, witaminy b6 i folianów, natomiast test na obecność grzybów wykazał w moim organizmie obecność Candida Albicans powyżej dopuszczalnej normy. Trochę mnie zdziwił niedobór magnezu, b6 i folianów bo cały czas suplementuję w postaci najbardziej przyswajalnej, ale jeśli chodzi o magnez to wynik potwierdziłam też badaniem krwi i się zgadza.. Pani, która wykonywała mi testy powiedziała, że candida albicans rozwija się głównie w układzie pokarmowym i gdy jest go za dużo wtedy organizm ma problem z przyswajaniem witamin z pokarmu, bo żywią się nim grzyby. Po tej diagnozie i przekopaniu internetu postanowiłam rozpocząć terapię aparatem MORA dwa razy w tygodniu, suplementować niedobory i zmienić trochę dietę czyli przestałam słodzić herbatę i jem bardzo mało węglowodanów. Póki co odpukać od 2 tygodni afta nie wyskoczyła.
W internecie doszukałam się również informacji, że komórki Candidy albicans oszukują przysadkę mózgową i następuje nadmierna produkcja prolaktyny, to by tłumaczyło czemu mimo brania Bromergonu dalej mam cykle bezowulacyjne. W sumie to pęcherzyki rosną elegancko, temperatura też tam jakoś skacze, ale moim zdaniem pęcherzyk nie pęka.
Dziś mam wizytę u endokrynologa dlatego rano poszłam zbadać TSH, FT3, FT4, prolaktynę, insulinę i glukozę - ciekawe co wyjdzie.
Z takich innych newsów to zachęcona cudownymi komentarzami na temat chlorelli zaczęłam sobie ją w tym miesiącu łykać, no i czekam na efekty.
Edycja
Wyniki badań:
TSH 1,76 (0,27-4,2)
FT3 2,94 (2,04-4,4)
TT4 1,43 (0,93-1,71)
Glukoza 4,87 (3,9-5,5)
Insulina 6,0 (2,6-24,9)
Prolaktyna 14,40 (4,79-23,3)
Pani endokrynolog powiedziała, że mam książkowe wyniki nie tylko te dzisiejsze ale też hormony, które robiłam w ciągu roku. Obaliła również teorię o tym, że niby Candida powoduje nadprodukcje prolaktyny, mówi że spotkała się z Candidą niejednokrotnie i żeby zwrócić się z tym do ginekologa, bo często bywa że Candida choć nie daje objawów zmienia strukturę śluzu czym powoduje że plemniki w nim giną...
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 stycznia 2017, 18:59
Zrobiłam dziś badanie progesteronu w 20 dniu cyklu 4,42ng/ml czyli owulacji raczej nie było.
Tak czułam bo boli mnie podbrzusze, pewnie pęcherzyk rośnie do gigantycznych rozmiarów i znowu będzie się wchłaniać. LUF jak malowany.. Po tym cyklu pójdę do gina i ostatnią deską ratunku przed in vitro będzie Clo+Pregnyl bo tego jeszcze nie próbowałam, a serio mam już dość tych rozczarowań... Jak nie endometrioza to niepękające pęcherzyki, skąd się biorą te wszystkie problemy jak wyniki badań mam ponoć książkowe?
Dokładnie 4 dni temu zrobiłam badanie progesteronu i bardzo się zdołowałam.
Wynik jaki otrzymałam to 4,42ng/ml przy normie 1,83 - 23,9 ng/ml.
Ale ponoć wynik progesteronu osiąga maksimum po 7 dniach od owulacji, a ja ją chyba miałam chwilę przed badaniem o ile w ogóle. Od tego dnia bardzo bolą mnie piersi a mnie nigdy przed okresem piersi nie bolą. Mam masę białego śluzu i pobolewa mnie podbrzusze. Kiedyś sobie powiedziałam, że ciążę poznam po bolących piersiach, bo przecież nigdy mnie nie bolą i nie bolały ale teraz o tylu niepowodzeniach wcale w to nie wierzę. Mam dość tego czekaniaaaa
16 dzień cyklu i ćwierć sukcesu!
Test owulacyjny pierwszy raz od hohoho wyszedł pozytywny to CLO? Chlorella? Spirulina? Czy może dong quai pomógł? Albo połączenie wszystkiego... nie wiem ale bardzo się cieszę! Jutro mam monitoring u gina i mam nadzieję, że wszystko będzie super, że pęcherzyki nie będą przerośnięte, że endometrium będzie rewelacyjne, to na prawdę dałoby mi kopa.
Już się nie mogę doczekać, chciałabym wiedzieć tylko że wszystko jest w porządku.
W tej chwili czuję się tak jakbym od dwóch lat grała w taką bardzo, bardzo nudną grę, zawiesiła się na którymś etapie, nie mając pojęcia ile jeszcze przede mną. A jedyne co mnie skłania by w tę grę grać jest nagroda, o której marzę...
PS: dziękuję ślicznie za kciuki i wsparcie
Dopisek: Pregnyl zadziałał, jestem w ciąży! Tu kontynuacja mojego pamiętnika już po fioletowej stronie https://bellybestfriend.pl/pamietnik/z-endometrioza-za-pan-brat-cud-sie-stal,2691.html
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 kwietnia 2017, 17:26
To mój 5 cykl starań i narazie 5 zmarnowany.
Od 26 grudnia biorę bromergon ze względu na hiperprolaktynemię czynnościową. W 12 dniu cyklu byłam u ginekologa, nie było żadnego pęcherzyka dominuącego, największy miał niecałe 7mm. Biorąc pod uwagę moje cykle 26 dniowe nie ma szans na owulację. Kolejny cykl niestety też będzie bez stymulacji, ginekolog póki co chce sprawdzić jak reaguję na bromergon i uniknąc ewentualnego przestymulowania. Dziś 16 dc a temperatura 36,12 - co za porażka..
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lutego 2020, 09:05
Przeczytam Twoją historię jednym tchem.... również mam endometriozę, jestem po zabiegu (3 lata temu) a za tydzień czeka mnie kolejna laparoskopia z drożnością jajowodów i znów usunięciem cysty czekoladowej. Nie wiem co mam myśleć..... Twój wpis, dodał mi otuchy :) ! dziękuję.
Myśl pozytywnie, będzie dobrze! ;) Nie wiem, czy po ostatnim zabiegu byłaś profilaktycznie na jakiś lekach, które miałyby "wyciszyć" endometriozę, ale mój Gin twierdzi, że bardzo dobrze tutaj się sprawdza duphaston. Ja od 2012 roku przyjmuję go w każdym cyklu od (19-25 dnia) i przez te 4 lata żadna torbiel czekoladowa mi się nie odnowiła. Życzę powodzenia i samych dobrych wieści po zabiegu!
Po ostatniej laparoskopii 3 lata temu przez 8 miesięcy przyjmowałam "visanne", który miał wyciszyć ...wyregulować organizm aby żadna cysta się nie odnowiła :) na kolejnej wizycie powiem lekarzowi o leku, który przyjmujesz...zobaczymy jak skomentuje. Boje się pozytywnie nastawiać, aby nie spotkać się z kolejnym rozczarowaniem.