X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Marzę o BąBeLkU,kochanym, meleńkim bąbeleczku :)
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Marzę o BąBeLkU,kochanym, meleńkim bąbeleczku :)
O mnie: Jestem mężatką od 2 lat (bedzie 28 lipca). Mamy synka, ktory w listopadzie skończy 7 lat - nie wiem kiedy to zleciało. Urodziłam go w Angli bo tam pracowaliśmy(poród przez 26 h zakończony kleszczami) Mąż ciagle tam pracuje i cieżko jest nam go namówić na powrót w te polskie realia :( W kwietniu 2011 zaszłam drugi raz w ciążę bez żadnych problemów termin porodu wyznaczony pod koniec grudnia-początek stycznia. Przez 5 miesięcy bolało mnie gardło i wątroba o swoich objawach informowałam naszego lekarza kazał brać tylko rutinoscorbin. Mimo to czułam sie dobrze, wyniki idealne i tak aż do dnia w ktorym przeżyliśmy koszmar. Na tej ostatniej masakrycznej wizycie u dr. G miałam dowiedzieć sie jaka bedzie płeć naszego maleństwa, ktore zaczęło juz dawać znaki kopiąc (najcudowniejsze uczucie na świecie) niestety juz ostatnie wyniki nie były tak idealne anemia i powiedziałam, ze czuje ciągniecie brzucha w dół. Lekarz kazał sie położyć i szukał tętna maluszka. Jego strach w oczach był jednoznaczny, choć szukał dalej (ta cisza była wstrętna) nie było słychać bicia serduszka. Pozniej zrobił USG ktore potwierdziło, ze nasz skarbek nie żyje. Krzyczałam przeraźliwie. Na tej wizycie byłam z moja mamą i synkiem, chciałam pokazać im dziedzie, synek uwielbiał zaglądać przez usg do swojego wymarzonego rodzeństwa. Dostałam skierowanie do szpitala, leżałam z kobietami, ktore czekały na poród. A ja czekałam na decyzje czy usunąć czy tez moze urodzić martwe dziecko. Dostałam leki przyspieszajace poród, ktore nie zadziałały jak powinny tzn. miałam skurcze a nie miałam rozwarcia. Wiec decyzja o usunięciu, wylyzeczkowaniu :( bałam sie, ze to pomyłka, ze moze jednak maleństwo żyje, ciagle płakałam i zastanawiałam sie dlaczego ja przecież jest tyle kobiet, ktore nie chcą miec dzieci, zabijają lub porzucają. Do tego nie miałam wsparcia męża przez to, ze pracuje w tej piprzonej angli. Synek trzymał mnie przy życiu, tylko on teraz jest dla mnie najważniejszy. On sam sobie wszystko wytłumaczył i teraz ciagle czeka aż siostrzyczka wyzdrowieje i wróci do brzucha mamy (bardzo marzy o siostrzyczce) wymyślił nawet imię, ktore na pewno nadam jesli doczekam sie córeczki. Patrzy w niebo i mówi, ze widział tam siostrzyczkę. Minęło juz tyle czasu a ja ciagle płacze i nie ma dnia, żebym nie przypomniała sobie i nie myślała o tym. Robiłam badania niby ok. Wyszło mi, ze mogłam przejść wirus cytomegalii. Chociaż to nie jest w 100% pewne. Teraz od ślubu staramy sie o kolejnego Bąbelka. Czasami bywa, ze cykl bez żadnych starań bo mąż w UK-Masakra buuuu... ALE JA CIAGLE ŻYJE NADZIEJĄ I WIARĄ, ŻE WRESZCIE SIĘ UDA nawet jesli bedzie trwało to długo, będe wytrawale czekała i nasz synek tez...
Czas starania się o dziecko: Od sierpnia 2012
Moja historia: Moją hisorię opisałam wcześniej
Moje emocje: Potrafię sie śmiać a za chwilkę rozpłakać sie jak dziecko odkąd straciłam Bąbelka zmieniłam się... Chcę krzyczeć do Świata i zrozumieć dlaczego???

5 maja 2014, 11:56

Postanowiłam pisać pamiętnik, chociaż długo sie nad tym zastanawiałam, gdyż nie chciałam aż tyle czasu spędzać na ovu , zeby nie myślec tak dużo o tym. Chciałabym sie poddać, bo moze to zablokowało moj organizm. Moim wyzwaniem na najbliższy czas jest pójście do G i zrobienie badań, ktore moze wskażą mi drogę do działania.... Moj lekarz uważa, ze wszystko jest ok tylko dlaczego tyle czasu nie mogę zaciążyć. Narazie zmieniam tylko ziółka, ale rezultaty są marne. Moze teraz z wiesiłkiem widzę różnice w ilości śluzu, chociaż do końca nie wiem czy to jest śluz płodny, czy tylko wiecej śluzu kremowego. Jakoś nie potrafię tego dobrze rozróżnić.
Poczułam ogromną potrzebę pisania. A moze to mi pomoże wylać złość i smutek kto to wie???
Wybieram sie wlasnie do mojego chrzesniaka , ktory wczoraj skończył Rok (impreza urodzinowa za tydzien) to jest syn mojej przyjaciółki z która planowałyśmy, zeby jednocześnie zajsc w ciążę jej sie udało za pierwszym razem a mnie niestety nie. Ona ma córkę w wieku naszego synka, razem chodzą do przedszkola. Kiedyś nawet byli parą :) ale moj syn stwierdził, ze to nie jest dziewczyna dla niego i teraz tylko sie przyjaźnią :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2014, 16:43

6 maja 2014, 23:30

Mąż chce nas ściągnąć na nowo do siebie. Nie widzi sensu powrotu do kraju. Ja nie chce, nigdy nie mogłam sie przyzwyczaić do mieszkania tam. Chociaż mieszkałam przez 6 lat. Nie czuje sie tam bezpiecznie, kilka razy zdążyło mi sie byc wyzwaną przez angielską patologiczna młodzież, zupełnie bez powodu. Poprostu dlatego, ze jestem Polką! Nie chce tam mieszkać ze względu na synka, zeby nie wychowywał sie wsród tych krzyczących dzieciaków, wsród tej okropnej patologii. Nie wiem dlaczego, ale tam większość to patole. A juz nie wspomnę o służbie zdrowia. W Polsce sie narzeka, ale tam jest jeszcze gorzej. Na wszystko podają pracetamol z czymkolwiek sie nie pójdzie do lekarza PARACETAMOL!!! Chociaż z drugiej strony ile możemy tak na odległość, te starania o dziecko tez tak w kratkę bo wiecznie w rozłące. Kontakt syna z tata tez jest nijaki. Sama nie wiem co mam robic!!?? Zapierac sie dalej, czy dla utrzymania rodziny w kupie spakować sie i polecieć tam, gdzie na pewo nie będe czuła sie dobrze. Nie wiem, nie wiem co mam robic MASAKRA!!! Najbardziej meczy mnie myśl, ze synek od września powinien pójść do szkoły. Tutaj do 1-szej klasy. On jest mądrym dzieckiem i nie chciałabym, zeby ta zmiana całego otoczenia go przygasila. On jest jak żywa bateria, która nigdy sie nie wyczerpuje. Może plusem jest to, ze szybko nawiązuje kontakt z ludźmi i całkiem możliwe, ze nie miałby problemu z zaaklimatyzowaniem sie.
Kiedyś mu napomknęłam, ze wyprowadzimy sie do taty. Skończyło sie panicznym płaczem, ze on chce tu zostać, bo tu bedzie chodził do nowej szkoły i ma wszystkich kolegów i koleżanki, ze ma babcie wszystkie i koniec i kropka. Rozumiem go doskonale bo tutaj dzieci maja zupełnie inne dzieciństwo. Niby komputery teraz zabierają dzieciom najwiecej wolnego czasu, ale moj syn woli podwórko. A tam nie wyobrażam sobie puścić go tak, jak tutaj do dzieci na podwórko. Bedzie skazany na mamę panikare. Buuuuu aż sie płakać chce...

7 maja 2014, 20:33

Dziesiejsza pogoda mnie dobija. Czuje wszystko w kościach, rwanie jakieś od pasa, aż po udach sie roznosi. O niczym dzisiaj nie marzę, jak tylko wziąść gorącą kąpiel i położyć sie do wyrka.


Kurde wlasnie wyczytałam, ze przyczyna obumarcia płodu moze byc konflikt krwi, ktory my posiadamy. Najbardziej narażona jest druga ciąża i to by sie zgadzało tymbardziej, ze ten dr.G do którego chodziłam w drugiej ciazy nie robił mi żadnych badań w tym kierunku, chociaż go uprzedzałam o konflikcie. Niby każda kolejna ciąża powinna byc szczególnie monitorowana. Kurde powierzasz lekarzom swoje zdrowie i życie, ufasz im. A oni maja cie za żywy towar. Liczą tylko kasę a każdy następny pacjent to tylko wiecej pieniążków. Jakoś nie moge trafić na lekarza z powołania. MASAKRA!!! Kurde robiłam tyle badania i dopiero teraz sama wpadłam na nowa możliwą przyczynę naszej tragedii. Tylko dlaczego teraz nie moge zajsc w ciążę ? Moze dlatego, ze ciagle o tym wszystkim myśle, ale no jak tu nie myślec, no nie da sie. Muszę tez sprawdzić drożność jajowodów, po lyzeczkowaniu mogły mi sie porobić zrosty. Tymbarzdiej, ze miałam po tym infekcję.
Myślałam, ze uda sie za którymś razem, ale to juz za długo. Musze zacząć od nowa robic te wszystkie badania.najpierw chciałam spróbować naturalnymi sposobami, agnus castus, pozniej siemię lniane, teraz wiesiołek. Lecz zioła nie dają rady, no chyba, ze mi brakuje cierpliwości i za krótko je zajadam. W sumie to juz dwa lata jadę na tych ziołach, nie wiem moze za krótko.

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2014, 00:02

9 maja 2014, 00:30

Dzisiaj musiałam zrobic prace na konkurs do przedszkola z moim synem. Temat z trzech możliwych wybrałam ,,z czym. Ci kojarzy sie UE?". Cały tydzien myślałam nad tym jak to wykonać, az wreszcie przyszedł mi pomysł w sumie z życia wzięty. Bo przecież ja z mężem zaraz po otwarciu granic wybyliśmy do uk. Wiec chodzi o mózliwosc podróżowania i oczywiście zdobycia pracy. Sama nie wiem czy to jest dobry system bo ja żałuje, ze w ogole wyjechałam. Wczesniej nikt nie wyjeżdżał i jakoś sie wszystkim żyło. Przyznam, ze za granica jest dużo łatwiej zarobić pieniążki, ale przecież w życiu nie chodzi tylko o to...

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 maja 2014, 11:54

15 maja 2014, 16:44

Byłam dzisiaj u dr. G w szpitalnym gabinecie NFZ moje wrażenia hmmm... Narazie zapisał mi tabletki antykoncepcyjne na dwa miesiące, zeby jajniki zmusić do pracy ( tak powiedział dr. G ) pobrał cytologię i 26.06 umówił mnie na usg i zobaczymy co dalej. Zbyt dużo nie mówił, zaczął od działania bez żadnych badań tarczycy, hormonów itp. Zobaczymy jakoś poczułam do niego zaufanie, chociaż cieżko było od niego cokolwiek wydusic, bo przecież miałam tyle pytań, tyle wykresów do pokazania i nie chciał nic słyszeć. Wiec stwierdziłam, ze muszę w końcu jakiemuś lekarzowi poprostu zaufać. A jesli On nie pomoże to juz wtedy zapisze sie do poleconego mi lekarza, ktory poprostu cenowo teraz mi nie odpowiada. Jest drogi, ale niby bardzo dobry w tym co robi.

15 maja 2014, 20:12

Poczułam, ze jakoś dziwnie zimno mi sie zrobiło, dreszcze jakieś i zmierzylam temp. a tam 37,5 nie wiem od czego bo nie mam żadnych innych objawów :/

11 sierpnia 2014, 10:12

Oj jak dawno mnie tutaj nie było, ale przez dwa miesiące nie było nawet o czym pisać. I na moje nieszczęście znalazłam sie w Anglii, ale najważniejsze, ze jestesmy razem. Julek juz zapisany do nowej szkoły w obcym kraju i w obcym języku, wiec troche stresu jest. Boje sie jak to bedzie i żyje jeszcze nadzieja, ze wrócimy do Polski, do naszego domku szybciej niż planowaliśmy.
Moj mąż kilka lat temu ściągnął sobie tutaj swoich braci, pracują, poznali dziewczyny. Jeden ma Łotyszke a drugi Węgierkę. Ten z Łotyszką ma dziecko 1,5 roczne i wpadli teraz z drugim. Chociaż nie chcieli jeszcze bo za wcześnie. I w sumie to im bardzo zazdroszczę. Oni nie maja czasu dla jednego, oboje pracują w restauracji po kilkanaście h a mały oddawany z ręki do ręki po znajomych bo mama robi karierę jako manager kelnerów. Ogólnie długa historia. Ona jak to na wschodzie lubi sobie wypić napoje alkoholizowane i podejrzewala juz, ze jest w ciazy, ale nikomu nic nie mówiła i upijała sie tak , ze ja wprowadzali do auta. A pozniej jak przyszło do badań to sie martwiła. I tak samo było z tym pierwszym dzieckiem. U nas na weselu i wczesniej dwa całe tygodnie piła i to spore ilości bo ma urlop. Jak mi pijana w cztery dupy na ucho powiedziała ze jej sie okres spóźnia juz kilka dni, ale test zrobi po naszym weselu to ja oczy szeroko otworzyła mi wytrzezwialam na momencie a ona pineske przybila na stole. Naszczescie synka maja zdrowego i dobrze sie rozwija i mam nadzie, ze to sie nie zmieni i ze temu drugiemu tez nic nie bedzie. A ona chyba ma zasadę, ze dopóki nie zrobi testu i nie wie na 100 % ze jest w ciazy to pije do upadłego bo przez resztę ciazy juz nie ruszy MASAKRA oczywiście na jej temat mam jeszcze dużo historyjek, ale nie chce mi sie pisać. Miejsca by nie starczyło.

12 sierpnia 2014, 11:07

Przebudzilam sie dzisiaj w nocy i nie mogłam juz zasnąć. Myślami byłam juz w ciazy i zastanawiałam sie czy wszystko bedzie dobrze. Po takich doświadczeniach boje sie zajsc w ciaze, chociaż marzę o tym najbardziej na świecie. Boje sie tez angielskich wizyt kontrolnych bo oni kiepsko sie do tego przykładają. Ciaza dla nich zaczyna sie od 12 tygodnia. W 16 tygodniu pierwsze usg i pozniej tylko w 20 i to wszystko i porody tez tutaj są straszne. A wiem o tym bo Julka tutaj urodziłam w męczarniach. Troszeczkę wspomnę o tym, chociaż nie lubię. Zawsze sie trzęsę jak o tym myśle. A wiec wyglądało to tak: Wzięło mnie z zaskoczenia bo termin miałam na koniec listopada, poczatek grudnia. A zaczęło sie 15 listopada juz o 5 rano zanim moj narzeczony wstawał pierwszy dzien do nowej pracy. Zaczęłam krwawic, Zadzwonił na pogotowie i oznajmił, ze sie zaczęło a oni zapytali o skurcze a ja takowych nie miałam. Wiec on spokojnie pojechał do pracy a ja czekałam na dalsze objawy, bo byc moze to tylko jakiś fałszywy alarm. Niby mogło sie ciało dopiero przygotowywać, ze w sumie ja mam jeszcze czas. Wiec poszłam spać dalej... Około 9.oo obudziły mnie wody płodowego, jakby z wiadra sie ze mnie wylały. Dzwonilam do męża on w strachu po godzinie dotarł do domu i dzwoni znowu do szpitala, ze to juz, ze mnie przywozi to oni znowu o skurcze pytali a ja nic, ciagle nic tylko te wody ze mnie ciekły. I powiedzieli, ze i tak mi ńic nie zrobią ze mam w domu czekac az dostanę skurcze co 5 min. Wiec czekamy i czekamy i tak az do godziny 15 i wreszcie przyszły jakieś liche skurcze lecz niezbyt częste, ale my w auto i jedziemy do szpitala. A tam niespodzianka zbadali mnie zmierzyli rozwarcie, nie było żadnego, skurcze słabe co kilkanaście minut proszę jechać do domu i czekac na skurcze... Masakra jakaś . No, ale nie będe sie kłócili z lekarzami chyba wiedza co maja robic. Wiec pojechaliśmy do domu i czekamy... I około 17 zaczęły sie częstsze skurcze co 10 pozniej co 5 min. Wiec sie zebraliśmy i pojechaliśmy... I znowu zbadali rozwarcie a ja słabe na 3 palce tylko. Wiec kazali czekac na poczekalni az znajda dla mnie sale. A mnie w tym czasie złapały parte skurcze bez pełnego rozwarcia. Było po 18 jak wzięli mnie na sale porodową i męczyłam sie na sucho przez cała noc. Na moje nieszczęście nie chciałam znieczulenia dali mi tylko takie miejscowe w uda. I męczyli mnie do 7 rano i zdecydowali, ze trzeba pomoc wyjść dziecku kleszczowo bo sie zatrzymało w kanale i dalej nie chce juz wyjść. Trwało to do 8.oo o tej godzinie urodził sie Julek :) byłam szczęśliwa, ze juz go mam w swoich ramionach... Cudowne uczucie i dla mnie był najpiękniejszy i najcudowniejsze na świecie i do dzisiaj jest ;) . A jeszcze zapomniałam napisać, ze tutaj poród przyjmuje położna a lekarz dopiero przychodzi jak idzie cos nie tak. Podobnie jak w pl chyba. Lecz ona sobie wychodziła co chwilke i ja zostawałem z mężem sama i to on odbierał mi poród chwilami ( moj bohater) krzyczał dziubek...dziubek dawaj główkę juz widać dawaj maleńka... I taka jest moja historia porodu w angli naszczescie skończyło sie dobrze... Mam nadzieje, ze nikogo nie zrazilam do bycia mama :) jestem mała zaledwie 155 cm i waga 40 kg a oni kazali mi rodzic naturalnie moim zdaniem powinnam byc chociaż przygotowana do cesarki a nie jak juz za późno to na sile wyciąganie. Przecież to zraża, odechciewa sie juz dzieci. Ale nie mnie ja zawsze chciałam miec gromadkę najmniej 2. Z drugim zaszłam bez problemu, ale niestety stało sie najgorsze z najgorszego i staranie na następne nie moga sie udać juz tyle czasu. Załamka na maxa jak tu wszyscy obok z brzuchem chodzą i czuja sie swietnie. Ja nawet moge wymiotować całą ciążę, oby tylko moc w nia zajsc... Chociaż teraz czekam z nadzieje na 39 dzien cyklu, chociaż nigdy nie miałam takich długich, ale mogło sie cos przestawić po dwoch miesiącach łykania antykoncepcji ( naraya plus) i inofolicu... Nie poddam sie, będe walczyć póki nie będe za stara... Póki zdrowie pozwoli... Amen....

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 sierpnia 2014, 06:43

14 sierpnia 2014, 18:05

Ciąża rozpoczęta 16 lipca 2014
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii