Na początku nie planowałam pisać pamiętnika.
Po wczorajszej stracie jakoś jeszcze nie mogę się ogarnąć, a wiem, ze są tu dziewczyny, które mnie rozumieją i chyba piszać teraz jest mi jakoś trochę lżej.
Byłam w 5tc...
Jest mi ciężko, bo tak długo na to czekaliśmy...
Jesteśmy teraz pełni nadziei, że się następnym razem uda.
Obecnie jestem na zwolnieniu lekarskim od rodzinnego, mam ciężką pracę i bardzo stresującą, nie mam ochoty póki co tam wracać.
Eh.. mój tato ma dzis urodziny, a planowaliśmy mu dziś powiedziec, że być moze w końcu zostanie dziadkiem, nie zdązylismy...
Jak dobrze, że mamy siebie. Mój P. jest taki kochany, tak mnie wyściskał i wycałował wczoraj... najukochańszy.
Wczorajsze krwawienie mam traktowac jak pierwszy dzień okresu, wiec pierwszy dzień nowego cyklu.
Mam nadzieję, że wszystko jest kwestią czasu.
W poniedziałek mam kontrole u lekarza, ma sprawdzić czy wszystko samo ładnie się oczyściło.
A teraz idę trochę mamie pomóc.
Jeszcze moja praca mnie dobija, we wtorek prawdopodobnie wracam do tego obozu...
Co raz częściej myślę o zmianie pracy, na troche lżejszą fizycznie, ale głównie psychicznie... by nie pracować pod taką presją.
Plan był idealny... wytrzymać w tym wariatkowie do umowy na stałe, zajść w ciąże, potem l4, macierzyńskie itd...
Prawie się udało... prawie.
Nie wiem czy wytrzymam tam do kolejnej ciąży...
moze też przez to mam takie problemy z zajściem.
Wytrzymałam tam dwa lata i chyba już mam dość
Eh... je.ana biedronka ;/
Ogólnie prace byłabym w stanie polubić, ale ta firma jest powalona...
Dam sobie jeszcze trochę czasu, może się uda, mam w końcu umowe na stałe, później mogę załować.
Boziu... sama nie wiem co robić.
Martwię się, że jak się zwolnie i zajdę w ciąże, tak bardzą upragnioną to zostane praktycznie z niczym, tylko z wypłatą męża, która cała praktcznie wkładana jest w naszą budowę...
Nie wiem, nic nie wiem...
To byłoby zbyt piękne by ułożyło się po naszej myśli.
Tak sobie siedze i podczytuje pamiętniki innych dziewczyn, które były na Ovu i poprzechodziły na fioletową strone..
Jestem pełna nadziei, na prawdę.
Teraz tylko czekać na poniedziałkową wizytę u gina.
Prawdopodobnie od wtorku wracam do pracy, coż... coś robić trzeba.
Nie ma sensu dłuższe siedzenie w domu.
Przed miałam takiego stresa jakbym pierwszy raz w życiu szła.
Ogólnie jest wszystko o, bo skoro po roku starań w końcu zaszłam to widać, że antybiotyk i leki, które w maju braliśmy z mężem pomogły, bo praktycznie od razu zaciążyliśmy.
Mam odpoczywać i się nie stresować w związku z tym dostałam jeszcze zwolnienie na dwa tyg i po nim mam przyjść na kontrole, aby... jak to powiedziała Pani doktor 'ustawić mnie tak, by jak najszybciej znów się udało'
Wszystko ładnie się oczyściło, tzn coś tam zostało, ale nie mam się tym przejmować bo samo zejdzie i na szczęście obeszło się bez zabiegu.
Czuje się ogólnie dobrze, ale są sytuacje, w których nie moge powiedzieć słowa i po prostu rycze.
Np po lekarzu poszłam do pracy zanieść zwolnienie, kładę kierownikowi na biurku i mówię, że póki co na dwa tyg, a on: 'To co? w końcu ciąża czy nie?' a ja, że no JUŻ nie... i poprosiłam by o nic nie pytał, popłakałam się i wyszłam. To samo z koleżankami, no ale cóż... przebrnęłam i teraz jak wiedzą już to będzie mi łatwiej tam wrócić.
Hmm... mężulek wraca dopiero po 19 z pracy, będzie najedzony, bo dostaje obiadek w pracy, ale ja to chyba na poprawę humoru zrobię sobie frytasy
Buziaki dziewczyny i dziękuję
P.S. Dziś rano miałam gości, Martusia ze swoją córeczką Martynką, ta wizyta też mi trochę pomogła
P.S2. Mam najlepszą teściową na świecie :*
Zapraszam, może któraś z Was też ma konto na pbl
Chyba sobie dzieci pozycze na jakiś dzien od męża sióstr. W sumie jak w kazde moje dłuższe wolne od pracy
Ovu nie wyznaczył mi jeszcze owulacji, eh..
Ogólnie jest dobrze, zaczyna być... normalnie
Dziś grillujemy z rodzinką moją i męża.
Za godzinę wpada teściowa, chyba najpierw wypijemy kawkę a potem pójdziemy zerknąć na festyn strażacki jak radzą sobie nasi mężowie. Jeszcze po drodze zgarniemy moich rodziców.
Jeszcze 5 dni i wizyta u lekarza and powrót do pracy ;/
Kurczę, rano było tak pięknie, a teraz spoglądam w okno i robi się szaro
W głowie miałam ułożoną sporą notkę, a teraz nie wiem co pisać...
Aaaa i niecierpie tych starszych pań, które co niedziele od ponad roku gapią mi się na brzuch i próbują się czegoś doszukać ;/ Tym bardziej teraz mnie to drażni. No bo przecież jak to możliwe? Hajtała się mając 21 lat i nie była w ciązy... teraz rok po ślubie nadal nie jest... coś nie gra! ;/
no ale co zrobić, moze za jakiś czas znajdą sobie kogoś innego do obserwacji.
Będę kończyć, jeszcze trochę mam do ogarnięcia w mieszkanku i do przzygotwania.
Buziaki, miłej niedzieli ;**
___________________________________________________________________________________________________
http://www.photoblog.pl/xunacancionx
Od wczoraj ponoć mamy dni płodne więc działamy i modlimy się o owocny cykl.
Co ma być to będzie. Jakoś tak w miarę na luzie do tego podchodzę tym razem.
Dziś byłam na kawie u przyjaciółki i odebrałam film i zdjęcia ze ślubu, na którym byliśmy w czerwcu.
Będziemy oglądać z mężusiem jak wróci
Fotki tak szybko przejrzałam, doszłam do wniosku, ze niezłe z nas mapety i skończyłam oglądanie
Niedzielny gril jak najbardziej udany. Co prawda trochę skład nam się zmienił.
Mieliśmy być z moimi i męża rodzicami, potem mieli być moi dwaj mali bracia i dziadek później dojechał, no ale, ze na festynie spotkaliśmy najpierw jedną siostrę męza ze swoją czteroosobową rodzinkę, potem drugą siostrę z pięcioosobową rodzinką tak im powiedziałam by wpadli przy okazji i była nas pełna chata
Było wesoło, wszyscy się najedli najważniejsze, ogólnie super mimo pochmurnej i deszczowej pogody niedziela udana.
Miłego dnia kochane :*
OF dalej nie wyznaczył mi owulacji (tylko przewidywany termin) a pani doktor mówi, że raczej jajeczkowanie już było.
Od jutra mam brać Duphaston i gdyby @ się pojawiła to po niej jeszcze raz na kontrole.
Kurde no...
Jakaś skołowana jestem.
Miałam wolne więc spędziliśmy ją w rodzinnym gronie.
Do południa jeszcze razem z pielgrzymami idącymi na z Helu na Jasną Górę.
Co roku ryczę, gdy zatrzymują się u nas i pytają kiedy z nimi znów pójdę.
Byłam w 2008 i w 2009 roku i jeszcze kiedyś pójdę, na całą.
19 męczących ale za to jak pięknych dni... znów mi się ryczeć chce jak o tym piszę.
Tak tęsknie.
Tak słuchałam wczoraj wspomnień teściów z czasów, gdy jeszcze nie mieli dzieci (Nie mieli ich przez 3 lata od ślubu) i w sumie wykorzystali ten czas miło się słuchało, nam też mówią ze nie mamy się stresować. Oni też się trochę martwili tym, ze dzieci nie było, ale jak zaczęły się Sroczki wykluwać to wszystkie po kolei. Mój mąż ma piątkę rodzeństwa
Kochającego się rodzeństwa.
Lubię na nich patrzeć, widać, że mimo iż każdy ma już własne życie, własne rodziny ciągle martwią się i myślą o siostrze czy bracie.
Ja mam trzech młodszych braci, jednego rok młodszego, potem 8 lat młodszy i 13 lat młodszy. Ten ostatni to bardziej jak mój synek niż brat ;P
Ze wszystkimi też żyję raczej dobrze, mimo różnicy wieku potrafimy się dogadać
Mój mężuś prawdopodobnie od przyszłego tyg będzie kończył pracę o 15, znów będziemy mogli spędzić trochę czasu razem i jeździć wspólnie do pracy. Obym nie miała za dużo drugich zmian, bo będziemy się mijac, co po kilku dniach robi się męczące.
Za tydzień prawdopodobnie będę testować i zobaczymy czy brać luteinę czy grzecznie czekać na @.
Bylam dwa dni w pracy do 23, dziś i jutro wolne. W niedziele znowu do pracy.
Po tych dwóch dniach już nie bardzo mi się chce
Chociaż druga połowa sierpnia będzie gorsza, także trzeba się cieszyć, że póki co jest luz w miarę.
Jestem 6dpo, odpuścilam sobie mierzenie tem na parę dni, ponieważ biorę duphaston i stwierdziłam, że nie ma sensu nakręcać się rosnącą temperaturą, więc wróce do termometru jak skończe brak dupka, by sprawdzić czy @ się zbliża.
Objawów za bardzo też nie zaznaczam na wykresie, po co robić sobie nadzieje rosnącymi punktami...
Pogoda paskudna, ale mimo to jest dobrze Mam kochanego mężulka i jestem szczęśliwa.
Za chwilę idę robić mu obiad, teściowi też, bo do nas wpada zaraz po pracy
Czy tylko ja tak lubie swoich teściów i tak często się z nimi widuję?? ;P
We wtorek zamówiłam testy z allegro, dziś mamy piątek i ich jeszcze nie ma
No nic, mam nadzieje, że w poniedzialek przyjdą.
Jak wspominałam prędzej-dopóki biorę Duphaston to nie będę mierzyć temperatury, dobrze mi z tym, ale przyznam, że kusi
Dziś miałam lekkie kłucie w podbrzuszu, takie dziwne, ale spokojnie Ela... spokojnie.
Tak to chyba już jest, że te starające kobitki reagują na każdy jakkolwiek inny objaw niż zwykle.
Męczące to trochę, staram się nie świrować.
Jutro niedziela, na szczęście mam pierwszą zmianę, do 14,30.
Mój kochany dziadek dzwonił i uświadomil mi, że jutro ma być piękna pogoda.
Pewnie wieczorkiem z mężem zajedziemy do Pucka na koncert.
Miałam dziś pracowity dzień i jestem trochę zmęczona.
Czekam na Pawła, zrobimy sobie kawusie, mam jeszcze trochę ciasta cytrynowego, które robiłam szybciej z mamą ;P wtulę się grzecznie w niego i włączymy sobie jakiś film. :*
Pozdrawiam czytające
Dwa dni temu przyszły testy z allegro, od razy zrobiłam jeden późnym popołudniem-negatywny.
Dziś rano zrobiłam kolejny-również negatywny.
Trzy dni temu wzięłam ostatnią tabletkę duphastonu, więc @ powinna przyjść niebawem.
W raz z negatywnymi testami jakoś mi minęły 'ciążowe' objawy. Chyba przestałam sobie wkręcać.
Także czekamy na rozpoczęcie kolejnego cyklu.
Dziś mam wolne, pogoda piękna więc jak Pablo wróci z pracy to moze pojedziemy na plażę.
Tylko jeszcze się zastanawiam gdzie, do Pucka nad zatokę, czy do Władysławowa nad morze.
Ewentualnie pojedziemy posiedzieć nad jezioro.
Nie wiem czy mi się będzie chciało, nie lubie siedzieć na plaży ;/
Wczoraj po pracy ogarnęłam pranie, pewnie dziś wieczorkiem wezme się za prasowanie i bedzie spokój na kilka dni
Wstałam w miarę wcześnie i u siebie już ogarnęłam, za chwilę pójdę zajrzeć co u Mamci się dzieje, trochę jej pomogę a potem wrócę robić obiadek mężulkowi.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 sierpnia 2015, 11:03
Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią ze lada chwila będzie małpiszon.
Taaki brzydki spadek temp od dwoch dni ; ( i dzisiejszy ból brzucha odkąd wstalam.
Wczoraj wróciłam z pracy po 22 i czekał na mnie mężus z bukiecikiem rozyczek.
Tak mi poprawił tym humor, bo wrocilam padnięta. Ciezki dzień byl.
Dzis tez sie lekko nie zapowiada, a to z tego wzgledu, ze będziemy na zmanie z krzyczaca i klnącą na okrągło kierowniczką. Az głowa czasem boli.
Jestem zawiedziona tym bezowocnym cyklem, jeszcze bardziej mi smutno, gdy widzę jak Paweł się tym zaczyna martwic.
Eh... znów czeka mnie wizyta u lekarza.
Ide dalej sprzatac, potem do pracy. A pogoda taka piękna. Oby jutro taka była.
Jestem tak bardzo zła, smutna, zawiedziona...
na pogorszenie humoru cały tydzień na 14 do pracy w tym dwa dni do 24 ;/
Aż do niedzieli, tzn z niedzielą włącznie. Bleee
A ja ta kocham wolne niedziele, ewentualnie te na pierwszą zmianę.
Wczorajsza była taka piękna. Ah.
Ograniczyłam trochę przesiadywanie na Ovu, mam dość... Po prostu.
Rycze w pracy, rycze w domu...
Biedronka to nie firma, to stan umysłu.. bez kitu.
Pod wieczór zabieram się za pisanie nowego CV i jutro przed pracą trochę rozniosę.
Nie dam rady już dłużej.
Miała być umowa na stałe, potem ciąża i co? i umowe mam, ale dalej się tam męczę.
Głownie psychicznie...
banda popaprańców.
Wolne, wolne, wolne... cały tydzień, jeeee !
CV napisane i jakiegoś dnia się wybiorę na roznoszenie, bo w piątek nie dałam rady.
Wczoraj przed pracą jeszcze byliśmy chwile na plaży z męża siostrą, jej mężem i trójką dzieciaczków.
Moje kochane słodziaki :*
Dziś dzień przeznaczony na ogarnięcie mieszkania, pranie, prasowanie, mycie okien itd.
Pozdrawiam czytające. :*
Mój śluz dzisiaj jest jakiś przynajmniej dziwny.
Raz myślałam, ze lepki, potem kremowy... później jakby wodnisty (?) a teraz pojawiło się jakieś plamienie. W związku z tym nie zaznaczam nic na wykresie... Ogólnie poza temperaturą i kwasem foliowym to w tym cyklu nic na wykresie nie zaznaczam, mam juz to gdzieś.
Właśnie skończyłam wypisywać nasz wnioski o wydanie paszportu. Bedą potrzebne do naszego październikowego wyjazdu, który mam nadzieje dojdzie do skutku
Mój kochany mąż wczoraj postanowił mi pomóc i umył okno w kuchni, co prawda musiałam trochę poprawić ale i tak się cieszę, że mogę liczyć na niego w domowych porządkach (poza zmywaniem).
Ogólnie jest taki kochany, ze czasem płakać mi się chce ze szczęścia, że tai skarb mi się trafił.
Co prawda czasem mnie wkurza, a ja jego ale i tak jest pięknie i z tego się cieszę.
Miałam zamiar iść dziś do ogródka trochę popielić, ale mam dziś lenia i chyba sobie daruję, ewentualnie całkiem pod wieczór coś w nim porobię.
Jutro po południu idę do lekarza, chyba się trochę denerwuje... nie wiem czemu.
Później jeszcze skoczę na szybką kawkę do koleżanki.
W czwartek Pablo kończy szybciej, by mogliśmy złożyć te wnioski paszportowe, potem jedziemy do jego siostry i naszych dzieciaczków ;**
Wczoraj byłam u lekarza i dostałam znów górę leków
Clistilbegyt, na wywołanie owulacji, ponieważ Pani doktor nie zauważyłam nic co by zwiastowało owulkę w tym cyklu.
Globułki dopochowowe by plemniczki mogły sobie żyć w przyjaznym dla siebie otoczeniu i grzecznie czekać na jajeczko.
Od 30 sierpnia mam brać luteine, bleee ;(
A jutro rano mam się zgłosić do szpitala i pytać tam o moją Panią Doktor i będziemy badać hormony.
Ogólnie powiedziała, że nie ma na co czekać i trzeba brać się ostro do roboty.
Mówiła jeszcze coś o badaniu drożności jajowodów, ale zobaczymy.
Poczułam teraz bardziej, że coś się dzieje... a czas pokaże.
Dziś z mężulkiem i rodzinką jego siostry jedziemy nad jeziorko
Po drugie owulacje przeważnie mialam w 16-18 dniu.
Żeby było jeszcze bardziej pokręcone to czternastego dnia cyklu robiłam badania tarczycy, wyniki odebrałam tego samego dnia po południu i mieściłabym się w normach tam podanych, gdybym była w fazie owulacyjnej... a jak było?? cholera wie...
Nie mówiąc o tym, ze od początku cyklu kilka dni po okresie miałam co chwile jakies dziwne plamienia, od paru dniu mam straszne zaparcia i kłucia raz w jednym, raz w drugim jajniku i w podbrzuszu, a cycki mnie NIE BOLĄ wcale, ani trochę i to jest największym zaskoczeniem, bo z reguły to juz od połowy cyklu mi dokuczają...
Czuje się tak strasznie mega rozregulowana, że szkoda gadać... sama nie wiem, na co czekać.
Tyle się dzieje ostatnio, szok... nie chce mi się nawet tego opisywać...
Wiem, że jest ci ciężko, ale nie poddawajcie się! Bądźcie z mężem blisko siebie, dbajcie o swoje relacje, rozmawiajcie. Uda się na pewno!
Jesteśmy w tej samej sytuacji, ja też po stracie niestety tylko troszkę późniejszej. Szczerze to trochę dziwi mnie, że lekarz powiedział, żebyś traktowała to jako 1 dzień miesiączki.