Na obiad planuję ziemniaczki z kurkami w sosie śmietanowym i kefirkiem do popicia. Pycha!!!
Jutro wracam do pracy po prawie 1,5 miesięcznej przerwie. Pierwsze dwa tygodnie byłam na L4, potem długi urlop... Trochę się denerwuję, ale prawdę mówiąc trochę też już tęsknie. Od kilku dni jestem nerwowa i jakaś taka nieobecna. Nie wiem czy to przez ten powrót, czy nerwy przed @, czy po prostu jestem zmęczona odpoczywaniem i potrzebuję jakiegoś zajęcia.
Wczorajszy ponad 3 godzinny spacer po lesie, a potem brzegiem morza poprawił mi humorek.
Dzisiaj obiecałam sobie, ze nie będę nic robić, ale muszę ogarnąć chałupkę i przygotować się na jutro do pracy. Zabrać wszystkie ciuchy, kawę, herbatę, cukier, jakiś prowiant jednym słowem przydały by się porządne zakupy ... to podobno odpręża i daje pełną satysfakcję i zadowolenie Muszę się tylko ogarnąć.
nie wiem tylko co się dzieje z moją temperaturą. Nie wiem jak kontrolować temp.o tej samej porze. Wstaję różnie. A teraz kiedy wrócę do pracy będą też zmiany nocne, a wiadomo, że po nieprzespanej nocy temp. będzie inna niż po 8 godzinach snu.
Wracając do cyklu i starań... jakiś czas temu mój ukochany powiedział mi, że rejestracja na tym forum jest mi niepotrzebna, bo jeszcze bardziej się dołuję, a przy okazji i jego. Usłyszałam też, że jeśli nie uda nam się przez rok, to nie chce więcej słyszeć o owulacjach itp.
Wczoraj wieczorem zupełnie mnie zaskoczył. Jak oznajmiłam, że pobolewa mnie brzuch to strasznie się zasmucił, zapytał czy i tym razem nam się nie udało? Powiedziałam, że jeśli tym razem nic, to trudno nie będziemy się tym stresować. A on na to, że bardzo chciałby mieć maleństwo.
Jak poszliśmy z naszą bestią na spacer (z naszą miłością-suczką kundelkiem), to powiedział, że jak tylko nam się uda, to kupi mi masażer do stóp, ciepły kocyk i fotel bujany, żebym broń Boże się nie przemęczała, ale była zrelaksowana. Trochę to wygląda na szantażyk, ale cóż... Też bardzo bym już chciała, ale widać pisane nam nie jest póki co.
Chociaż koleżanka, którą zmieniałam powiedziała, że właśnie się zdrzemnęła na 20 min i śniło jej się, że przyszłam i powiedziałam jej, że jestem w ciąży
Od razu zapytała jak moje badania i wyniki i czy wszystko jest w porządku.
Hmmmm może jej sen się spełni, a ja będę szczęśliwa ?!
Ciekawe...
Dzisiaj dzień wolny. W zasadzie, to bardzo zajęty. Ruszam do wydziału komunikacji po nowy dowód rejestracyjny, bo do 20 sierpnia miałam ważny przegląd i jeżdżę na zaświadczeniu. Co za wstyd mieć na to miesiąc czasu i robić to na ostatnią chwilę.
Mam cichą nadzieję, że do 10 uda mi się to załatwić, chociaż z drugiej strony jak wyjdę przed 15 to i tak będzie cud.
Potem zakupy, sprzątanie a po 18 goście. W sumie szwagierka ze swoim partnerem, ale to jej pierwszy prawdziwy związek więc strasznie się cieszę, że posiedzimy razem, napijemy się winka, zjemy pizzę zrobioną przez mojego kochanego mężusia.
Ostatnio pisałam, że mój M. nie był zadowolony z tego, że uczestniczę w forum. A tu nagle zdziwienie... powiedziałam mu jak działa, jak wygląda mój wykres, co chcę jeszcze zrobić, no i że zastanawiam się nad abonamentem. Powiedziałam, że na próbę może wykupię ten na miesiąc, na co mój M., że bez sensu, że mam wziąć od razu ten na 3 miesiące albo na 12. Szok !!!
Za to go kocham.
Dzisiaj mimo bardzo ważnego spotkania na 8 rano, wstał zrobił mi pysznego omleta na słodko z powidłami, które zrobiła moja teściowa (kochana kobieta-w zasadzie moja mamusia kochana), a kawkę podał do łóżka... Moje pierwsze największe szczęście!!! Poznaliśmy się w liceum. Od razu powiedziałam, że będzie mój. Fakt, chodziłam za nim przez 1,5 roku, ale zaczepianie, karteczki na lekcji, głupkowate teksty pomogły i udało się. Razem jesteśmy prawie 11 lat. Małżeństwem od ponad 6 lat.
Dzięki temu wiem, że marzenia się spełniają.
Może i to, o które walczymy razem też niedługo się spełni...
Nie wiem, czy to z nerwów, czy z winy @, ale boli mnie podbrzusze. Próbowałam sobie popłakać, ale wyschły mi wszystkie łzy. Nie mam już ani kropli. Nawet wkurzyć się na coś próbowałam, żeby tylko nie myśleć... ale też nic z tego.
Zakupy zrobione. Ekspres przyszedł kurierem. W końcu będzie pyszna kawka w domu. Oczywiście mam zakaz dźwigania. Nie przeniosę go na jego nowe miejsce. Ba nawet go nie rozpakuję...
Mieszkanko przygotowane na wieczór z gośćmi.
Kupiłam sobie nowego kwiatka. W doniczce. Moja azalia, znowu wypuszcza kolejne kwiaty. Stwierdziłam, że skoro on przeżyła, to może kolejny uda mi się wyhodować.
No dobrze to czas na spacerek z moją piesą...
Najpiękniejsza playlista na dzisiaj:
" Okłamali mnie z nadzieją że
Uwierzyłem i przestanę chcieć
Muszę leczyć się na ból i strach
Gdzie jest człowiek który...
Niczego nie będzie żal..."
Przy tym leci łezka... jednak ją mam
Wiem jedno... być może nigdy nie zostanę matką. Nie dopuszczałam do siebie takiej myśli, ale po 9 miesiącach starań, brania leków, zmiany diety na zdrowszą, ograniczenia alkoholu (piję piwo 0% od zawsze-Lech Free/Warka Radler, wódki wcale, wino ostatni raz piłam jakieś pół roku temu, poza dzisiejszą lampką białego wina do kolacji z gośćmi) wiem, że jest mi cholernie ciężko i przykro.
Papierosy?!
Paliłam dużo. W wieku 11 lat zapaliłam pierwszego papierosa, tylko po to, żeby pokazać kolegom, że jestem cool. Paliłam naprawdę dużo i długo. Dzisiaj nie tknęłabym tego świństwa. Razem z moim ukochanym przestaliśmy palić w listopadzie 2011 roku, prawie 3 lata za nami. I jakoś tak nas nie ciągnie to petów. Wręcz odrzuca na samą myśl, a przebywanie wśród palaczy ograniczamy praktycznie do 0.
Sprawdziłam datę ważności - marzec 2016 r. być może do tego czasu zdam ten cholerny egzamin z życia.
Przyszła @
Jestem zrozpaczona...
kolejny cykl, kolejne próby, kolejne badania...
Brzuch mnie o dziwo pobolewa, a nie napierdziela.
Pranie zrobione. Chałupka ogarnięta. Zastanawiam się, czy nie ugotować czegoś jeszcze. To straszne, kiedy wiem, że mam wolne i przez cały dzień będę sama z moją bestią. Żadnej perspektywy, żadnych planów. Jestem zmęczona siedzeniem przed TV i oglądaniem kolejnego serialu, filmu, youtube`a itp.
Marzę o ciągłych mdłościach i bólach, siedzeniu w toalecie lub z miską, żeby było bliżej.
Marzę o odrażających zapachach, które na co dzień były normalne.
Chciałabym, żeby moim największym problemem było golenia nóg... z brzuszkiem.
Chciałabym być niewyspana, z powodu ciągłego wstawania na karmienie i przewijanie.
Chętnie wyrzucałabym śmieci kilka razy dziennie z powodu "perfumowanych" pieluch.
Pragnę długich spacerów z wózkiem i moją kochaną suczką. Zabawy na kocyku w parku lub na polance w lesie są w moich najpiękniejszych snach.
Wiem, że pewnie bym narzekała, że ciężko, że już mam dosyć, że nie chce być sama, że mąż mi nie pomaga, że ciągle go nie ma, że robię 50 rzeczy na raz, sprzątam - karmie, gotuję - przewijam, piorę - usypiam, zmywam - karmię, prasuję - przewijam i tak w kółko to samo i tak samo.
Chciałabym, żeby ktoś mi powiedział: ooo ale duża ta twoja dzidzia, o jakie ładne ma ubranko, a jakie duże niebieskie oczka, ooo i jak się śmieje... niedługo ząbki wyjdą, ważne, żeby nie gorączkowało itp. itd. ...
Wykupiłam konto premium na 3 miesiące, bo zostały mi dwa dni w pakiecie startowym.
Będę obserwować swoje cykle. Będę z miesiąca na miesiąc silniejsza. Znajdę sobie jakieś zajęcia, żeby trochę się odblokować.
Włosy mi wypadają garściami. Potrzebuję jakiejś dobrej odżywki...
Jesień szybko zmieni się w zimę... mimo, że słońce jeszcze grzeje jak latem...
Wczoraj było fajne popołudnie. Wpadły dwie koleżanki. Jedna ze swoją małą. He he he były u mnie pierwszy raz, więc wzrok małej był wszędzie. Nie marudziła, nie płakała, była tylko ciekawa gdzie jest i z kim. Niestety mała urodziła się w marcu, a ja jej jeszcze nie miałam na rękach. Nie dlatego, że koleżanka mi jej nie daje, ja odmawiam. Nie chcę się przyzwyczaić, nie chcę się jeszcze bardziej zblokować. Nie wiem chyba się izoluję od świata matek z dziećmi w taki sposób. Nie przeszkadza mi, że one są zawsze razem i wszędzie, z tym nie mam problemu, ale jakbym ja miała trzymać na rękach, to nie wiem co by się ze mną stało. Raz czy dwa trzymałam wózek, żeby nie odjechał i żeby nikomu nie przeszkadzał, ale od razu zdałam sobie sprawę, że przecież to nie mój wózek i nie moje dziecko, a trzymałam go tak mocno... Szaleństwo...
Jakiś czas temu odwiedziłam koleżankę z czasów szkoły średniej... też urodziła córeczkę, tylko miesiąc wcześniej od tej co była wczoraj u mnie. Powiedziała: masz ciocia zajmij się moim dzieckiem, a ja pójdę nam kawkę zrobić... moja reakcja??? odsunęłam się jakby dziecko było gorące i jakbym miala się poparzyć... powiedziałam, że mój M. się zaopiekuję małą a ja jej pomogę...
Normalna to ja chyba nie jestem...
Czas zacząć brać do pracy kakao i mleko na rozgrzanie...
Zauważyłam na forum i w pamiętnikach, że większość z dziewczyn, po rozpoczęciu pisania pamiętnika, po wyrzuceniu z siebie całej złości na świat, na niesprawiedliwość, na całe swoje życie, jak to wszystko pisze to już jest zafasolkowana taka sytuacja... he he he
Ciekawe ...
W tym cyklu już postanowiliśmy, będzie jeden strzał do "pełna" jeśli mam się rozczarować, to i tak się rozczaruję, ale spróbujemy czegoś nowego. Mój M. obiecał, że wytrzyma
Witaminki, które bierze M. wspomagają jakość nasienia, to może jednak coś się nam uda w życiu osiągnąć. Zastanawiam się tylko nad konkretnym dniem, kiedy się przygotować na planowaną wpadkę skoro jest tyle młodych mam, które zupełnie przez przypadek zaszły w ciążę, bo raz gdzieś tam na imprezie poszły w tango, to chyba tak się to właśnie robi.
Może piszę bzdury. Może bredzę... Może już całkiem mi odbiło. Ale co mi pozostało. W styczniu kończę 29 lat!!! Nie chciałabym już dłużej czekać...choć i tak wiem, że jeśli się nie powiedzie do marca/kwietnia 2015 r., to czeka mnie mnóstwo badań, zabiegów, problemów, powikłań i być może nigdy się nie uda...
padłam ze śmiechu...
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2015, 17:01
Gdzieś na forum czytałam, że popcorn jest dobry na wszystko. Kupiłam dwa opakowania. Właśnie zamierzam go zrobić. Kupiłam ziarna bo lubię przypalać garnki i lubię jak strzela...