Po południu zrobiłam placuszki ziemniaczane na obiadzik. Po nim było długo wyczekiwane
Na wieczór zaplanowany był popcorn i mecz. W przerwie poszliśmy z bestyjką na siusiu. Wróciliśmy wlałam oliwę, żeby się rozgrzała, a tu nagle OGIEŃ!!!!! Żywy, prawdziwy, ogień na ok. 30 cm w górę!!!! Szok!!!!! W ten sposób wyrzuciłam garnek, który miał być w śmietniku dawno, dawno temu. Zaczęłam szukać nowych, konkretnych garnków. Wydatek ok. 250 zł czeka nas w następnym miesiącu. Będę miała w końcu porządne garnki!
A przed samym snem było piękne i namiętne
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października 2014, 18:31
Do biura przyszła moja gin. Zapytała jak sytuacja, więc powiedziałam, że będę u niej ok. 12, tak jak się umawiałyśmy - w 10 dc przyjdę sprawdzić czy jest pęcherzyk.
Okazało się, że dobrze odczuwam jajeczkowanie. Lewy jajnik jest aktywny i z niego mam 17 mm pęcherzyk jest ze wzgórkiem, czyli gotowy i odpowiedni do zapłodnienia. Endometrium też mam super. Nie zakodowałam ile ma mm, ale wg mojej gin. jest idealne
W piątek powtórne usg, zobaczę jak urósł pęcherzyk, jakie mam dokładnie endo i czy wszystko jest ok. Już nie mogę się doczekać. Ma też fotkę z usg, ale zostawiłam je w biurze, żeby nie zapomnieć go na następne usg.
Pytałam też czy codziennie czy lepiej co drugi dzień, powiedziała, że mamy się kochać codziennie. A przede wszystkim w weekend. Tak więc muszę zaplanować coś specjalnego.
Miałam dzisiaj krótki dyżur - 6 godzin i 25 minut - tak wyszło z grafiku. Dzisiaj pierwszy raz dawałam szefowej propozycje dyżurów w grudniu. Chodziło głównie o święta. Stwierdziłam, że jeśli ma jej to pomóc, to co mi zależy. Mam nadzieję, że trochę jej ułatwiłam pracę i już niedługo zobaczę grafik na grudzień. Jestem prawie pewna, że noc sylwestrowa przypadnie mnie. Tak naprawdę wiedziałam od dawna, że w Sylwestra będę w pracy. Mój M. już został o tym poinformowany jakieś dwa miesiące temu.
No, chyba, że będę zafasolkowana, a bardzo bym chciała.
Nie wiem, czy mam robić sobie nadzieję, ale warto ją mieć.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 lutego 2015, 17:29
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2014, 19:18
Wiadomo jak to w poniedziałek, mnóstwo roboty po weekendzie. Ledwo zdążyłam na monitoring. Moja gin powiedziała, że zastanawiała się dlaczego mnie jeszcze nie ma. Nie mogłam się wyrwać. Jak już się udało, to usłyszałam dobre wieści. Zapytałam, czy mam zrobić jakieś dodatkowe badania, ale powiedziała, że nie ma takiej potrzeby na razie. Mam tylko kontrolować TSH. Mam tyle do zrobienia dzisiaj, ale tak mi się chce jak mi się nie chce, więc zostaję w łóżku pod kołdrą na cały dzień.
Wieczorem humor mi się poprawił. Wchodzę po 22 do domu, a tam? Światła zgaszone, na podłodze przygotowane siedzisko z kołdry, koca i poduszek, a w miseczkach danie: wieprzowina po syczuańsku pycha !!! Nauczyliśmy się jeść pałeczkami niesamowite, ile człowiek rzeczy jeszcze nie próbował... najwyższy czas to zmienić.
Dzisiaj poszukam jakiegoś miejsca, w które możemy pojechać z psem na parę dni. Odpoczniemy sobie troszkę.
W poniedziałek chciałabym zrobić badania TSH, ale nie wiem czy mi się to uda, bo mam na 7 do pracy a od 7 laboratorium otwarte, więc chyba nocka na mnie nie poczeka. Może w tygodniu jakoś mi się uda zrobić kontrolę.
Czas na śniadanko, herbatkę i przegląd forum później zajmę się trochę pracą, potem przychodzi koleżanka, to zajmę się rozmową, znowu pracą, jedzeniem, rozmową i tak do 19
odliczam te dwie godziny, które mi zostały do końca dyżuru. Dzisiejszy dzień zakończę drzemką po powrocie co domu.
Moja "najlepsze koleżanka" zadzwoniła do mnie o godz. 0:31, bo miała noc i czegoś tam nie wiedziała. Po jaką cholerę dzwoni do mnie w środku nocy, wiedząc, że rano muszę ją zmienić. Co za tupet, co za bezczelność. Potem nie mogłam zasnąć, a jka już mi się udało, to zadzwonił budzik 5:25, pomiar temperatury, Euthyrox, kąpiel, szykowanie do pracy, kawa... ooooooooooo tak kawa mi się marzy...
Nie udało mi się zjeść śniadania w pracy o przyzwoitej porze, dopadły mnie mdłości, jakaś niby zgaga, bo paliło mnie w przełyku jak nie wiem co...
Przez cały dzień ziewam jak głupia. Wstyd mi przed ludźmi... pożeram wszystkich z butami he he he he he he
Na koniec trochę adrenaliny - wjechali z reanimacją. No cóż, takie miejsce, taka praca, takie życie... Uwielbiam to co robię, to z kim pracuję, to czego się ode mnie oczekuje, to jak czasem potrafię się wkurzyć i to jak chcę już to wszystko rzucić w jasną cholerę, to jak jedno wydarzenie mówi, żebym została i dalej robiła to, co potrafię najlepiej...
Dzisiaj jest dzień, kiedy zrozumiałam jak bardzo chcę być tu gdzie jestem.
Wrócę do domu i zrobię dużą michę popcornu. Obejrzę z M. TV i zasnę w jego ramionach tak jak wczoraj
Jest zupełnie inny. Taki ... delikatny. Ten poprzedni był ostry i burzliwy.
Cykl z 17 września:
http://ovufriend.pl/graph/169819542be79774653812d6e9873f67
http://ovufriend.pl/graph/169819542be79774653812d6e9873f67
Obecny:
http://ovufriend.pl/graph/330744eff92f420509a266377d0af1fd
http://ovufriend.pl/graph/330744eff92f420509a266377d0af1fd
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2014, 08:14
O 7 badanie TSH. Jestem ciekawa wyniku.
Po południu do gin pójdę się skonsultować
Martwi mnie to plamienie...
M. miał być w domu po 19, a będzie za 15 min. Razem jedziemy do szpitala odebrać betę. Wiem, że to za szybko, ale miałam sprawdzić. Nie liczę na nic. Chcę, aby te trzy dni nie były koszmarem ...
Nienawidzę jej.... tak bardzo jej nienawidzę!!!!!
Jestem słaba... ciągle ryczę. Jestem żałosna i słaba... Za każdym razem myślę, że jestem silna, że to obserwacja, a potem pękam jak bańka mydlana.
W środę idę się umówić na hsg i to będzie moje ostatnie badanie. Tak postanowiłam. Jestem pusta...
Dlaczego takie rzeczy się dzieją?! Kobieta miała być stworzona do rodzenia dzieci. Jakby było wszystko jedno kto, to przecież świat by był jeszcze bardziej porąbany.
Żałuję tych straconych lat na bezsensowne kłótnie i sprzeczki... Żałuję tego, że zamiast starać się o dziecko, wybrałam umowę o pracę. Żałuję moich 28 lat, które są bez wyrazu, są szare, nie ma w nich żadnych kolorów. Żałuję tego, że nic po mnie nie zostanie. Gdybym mogła cofnąć czas, albo urodzić się na nowo.
Jak długo jeszcze będę płacić za błędy? Ile można cierpieć? Jak długo ktoś się będzie znęcał nade mną???????????!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nikogo nie zabiłam, nikogo umyślnie nie skrzywdziłam, człowiek jest całe życie uczciwy, a teraz tak sobie myślę, że trzeba było kraść i nie patrzeć na innych, ranić wszystkich dookoła, nie mieć serca i nie patrzeć na to co będzie jutro. Trzeba było bzykać się od podstawówki i rodzić dzieci masowo !!! Kurwa !!! Za co to wszystko ???
Moja głowa płata mi figle. Do końca roku zwariuję. A następny rok będzie straszny.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 listopada 2014, 19:04
Po pracy zrobiłam zakupy. Byłam przekonana, że mam pierś zamrożoną, a tu dupa... nie ma... no nic zadowolę się kawałkiem sznycla na kolację.
Kupiłam ananasa w puszce x2, ananasa w mixie owoców tropikalnych i sok z ananasa... Człowiek to jednak głupi jest... Przeczytałam, że sok z ananasa pomaga na nasienie, bo wczoraj tak sobie gdybaliśmy znowu i doszliśmy do wniosku, że M. może mieć aglutynację nasienia, bo jest gęste i takie glutowate... spróbujemy z sokiem, jak nie pomoże to jest jeszcze pomysł z flegaminą, a jak to nie pomoże, to robimy badania, a jak się okaże, że nie ma żadnej szansy, to rzucamy wszystko i jeździmy po świecie, wszędzie gdzie się da. Jeśli nie będziemy mieli nikogo, kto zostanie po nas, to wolę już zwiedzać, żyć, bawić się, uprawiać sex w miejscach publicznych, robić miliony zdjęć, ganiać psa po plaży w Malibu lub na Bora Bora, podziwiać skałę Gibraltaru, patrzeć jak kwitnie wiśnia w Japonii, jeść przeróżne potrawy świata i mieć ogień w tyłku, po meksykańskim żarciu, zaparcie po chińszczyźnie, zgagę po węgierskim obiedzie...
Mam to gdzieś... jestem pusta, ale ciekawa świata...
Chciałabym Wam powiedzieć, że jesteście moim światełkiem w cholernie ciemnym i długim tunelu!
Nie wiem jak mogłam funkcjonować bez waszych porad, przepisów kulinarnych, relacji z każdego dnia, z każdej minuty w pracy, domu, szkole...
Właśnie poczułam, że moje jajeczko próbuje się wydostać z jajnika. Wiem, że ten cykl będzie też stracony, nie nastawiam się ani psychicznie, ani fizycznie.
Postanowiłam, że nie pojadę jutro na zajęcia. Spędzę cały weekend z M. i bestyjką. Mam w nosie jutrzejsze zajęcia. Czuję, że muszę być teraz z tymi których kocham najbardziej na świecie!
Polubiłam mierzenie tempki, sprawdzanie śluzu, szyjki i zaznaczania objawów na wykresie! Nie będę już bez tego funkcjonować. Z każdym nowym cyklem chcę siebie poznawać i odkrywać to czego nigdy nie obserwowałam.
Nadzieja zawsze będzie.
Pragnienie pozostanie.
Miłość jest wieczna.
Każda z nas zasługuje na szczęście.
Jeśli nie jest nam pisane być mamą i uczynić z naszych mężów najwspanialszych tatuśków, to nie załamujmy się, tylko dajmy im jeszcze więcej miłości, seksu, więcej jedzenia i czasu spędzonego razem... nawet jeśli ma to być czas przed TV, na filmie, który nas zupełnie nie interesuje albo na meczu, gdzie i tak za nic nie połapiemy się co to jest spalony do jasnej cholery!
Uwielbiam Was.
Dziękuję, że jesteście.
Dziękuję, że zawsze jak wejdę na forum, mam pewność, że mogę z Wami pogadać!
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2014, 16:11
Wiem!
Wiem to na pewno!
Wiem, co powoduje u mnie złe samopoczucie!
Wiem, co jest przyczyną mojej chandry!
Wiem, dlaczego czasami nie chce mi się żyć!
Wiem, czemu jest mi tak źle!
Moja nowa "koleżanka" w pracy! Jest czarownicą!
Wczoraj na samą myśl, że mam z nią dyżur, wylądowałam w kibelku... i wyjść nie mogłam! Jak przyjechałam do biura, to miałam wrażenie, że się czymś zatrułam! Było mi tak źle, że miałam ochotę wziąć UŻ! O dziwo jak poszła o 15 do domu, to wszystkie dolegliwości ustały!
I jeszcze te jej ciągłe pytanie: Jak się czujesz? Lepiej ci już? Może chcesz herbaty miętowej?
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Czarownica!!!!!!
Nigdy nie miałam problemów z ludźmi. Zawsze wszystkich lubiłam, jeśli komuś coś się we mnie nie podobało, to nie mówiłam, że go nie lubię, tylko, że lubię wszystkich, a niektórych nie darzę sympatią. Każdy jest dla mnie ważny. Ale jej zaczynam nie lubić! Chyba nawet mogę użyć słowa: nienawiść - po raz pierwszy w życiu...
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 listopada 2014, 11:29
W swojej diecie nie żałuj sobie takich produktów jak: cebula, czosnek, szalotka, szczypiorek i por. Zawierają one antyoksydanty, które pomagają w walce z wolnymi rodnikami. W tradycyjnej medycynie chińskiej są to również produkty, które uważane są za pokarmy „ciepłe”, zwiększające płodność.
Dzisiaj na obiad dużo czosnku i cebuli ... ha ha ha ha
Kochane moje Kobietki!!! Nie ma sensu się kłócić! Każda ma swoje problemy, każda myśli i czuje inaczej. Chyba nie musimy mieszać w to Boga, bo są tu dziewczyny, które Go potrzebują, ale też te, które nie muszą mieć Jego zgody i błogosławieństwa.
Moje życie wyglądało tak:
jak każda nastolatka miałam bujną wyobraźnie i dziwne pomysły. Na rozpoczęciu roku w liceum zobaczyłam chłopaka. Powiedziałam sobie i innym koleżankom, że będzie mój. Fakt, że 1,5 roku się o niego starałam, ale było warto. Jesteśmy małżeństwem od ponad 6 lat. Razem jesteśmy prawie 11 lat. Nasz pierwszy mały cud odszedł w 8 tc. Jeszcze kilka lat temu nie mogłam patrzeć na dzieci. Najchętniej "zrzuciłabym" każdego malucha ze schodów, tak mnie wkurzały. Dosłownie...
Teraz wiem, że byłam niedojrzała do macierzyństwa. Nie byłam gotowa, za to los pokazał mi jak może wyglądać moje życie. Przez 3 lata małżeństwa nie mogłam się dogadać z M. ciągle kłótnie, czepianie się o byle co, zarzucanie zdrady, flirtów itp., to była u nas norma. Nawet nie wiecie jak bardzo żałuję tych straconych lat. Nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jak bardzo boli mnie strata kilku lat naszej miłości. Jesteśmy chyba jedyną parą ze szkoły, która przetrwała. Jakiś czas temu koleżanka z klasy przedstawiła mnie swojemu mężowi. Zrobiła to w taki sposób, że nie wiedziałam co powiedzieć, zrobiło mi się tak miło, że prawie się popłakałam. Powiedziała do męża: pamiętasz opowiadałam Ci o parze, z którą chodziłam do klasy, to właśnie o nich mówiłam. To była nasza klasowa miłość. Wszyscy im kibicowali, a nawet zazdrościli im takiego szczęścia.
Dzisiaj jest 4 cs od uzyskania właściwego wyniku TSH, czyli poniżej 2. Nie możemy zajść.
Dlaczego chcę mieć dziecko?
Bo to owoc najpiękniejszej miłości. To część mojego wspaniałego męża. To cząstka mnie. Bo jeśli mnie zabraknie, to M. nie będzie sam. Ja będę w oczach naszego małego szczęścia. Będę w jego serduszku, paluszku, włosku, uśmiechu. Nie wyobrażam sobie utraty mojego M. dlatego teraz spieramy się tylko o to, że ja chciałabym synka, żeby widzieć w nim całego M., a on chce córcię, bo jak to powiedział, chcę małą mnie
Wiem, że część z Was pomyśli, że jestem egoistką. Może i jestem. Chciałabym zostawić coś po sobie... część siebie, część M. i przekazać dziecku to co w życiu jest najważniejsze - miłość do drugiego człowieka. Mam wrażenie, że w sercu mam tyle miłości, że mogłabym urodzić siedmioraczki i każde kochałabym tak samo
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2014, 12:05
Zorganizuj wieczór filmowy z popcornem. Amerykańscy naukowcy odkryli dobroczynny wpływ popcornu na zdrowie i okrzyknęli go jedzeniem pozytywnie wpływającym na płodność. Brzmi niewiarygodnie, ale popcorn posiada więcej skoncentrowanych antyutleniaczy od warzyw i owoców. Ważne jest jednak jego prawidłowe przyrządzenie. Najlepiej jest go piec na zdrowym oleju rzepakowym lub oliwie z oliwek oraz zrezygnować z soli lub ograniczyć ją do minimum.
słodziaczek :)
śliczności :) a jak ma na imię?
Tequila :D