Wczoraj test negatywny. Ze złości na otaczający świat przemaszerowałam ponad 9km.
Dzisiaj rano kolejny test - znów negatyw - tzn najprawdopodobniej - tak wytężyłam oczy i wyobracałam test, że cośtam przyuważyłam, cień cienia cienia - ale nawet jak nie ześwirowałam i wszystko ze mną ok to z doświadczenia wiem że tyle dni po owulacji takie cienie cieni nic dobrego nie wróżą
No więc 100% nastawienia na małpę i przerażenie wizją kolejnych trzydziestu paru dni czekania ;/
1) można wyrzucić z siebie emocje i dzięki temu mniej rozmyślać o sprawie wiadomej?
2) człowiek nakręca się jeszcze bardziej, bo dokłada sobie kolejną czynność związaną z planowaniem ciąży?
Przypomniały mi się przepowiednie znajomej, która twierdzi, że w tym roku na pewno się uda bo 2015 ma brzuszek (5)
Zobaczymy, oby, oby.....
Szczególnie korci mnie TSH bo poprzedni wynik był na poziomie 2,19 - niby ok, ale też czytałam, że najlepiej jak jest w okolicach 1 (a mam uwarunkowania genetyczne do chorób tarczycy).
Moja lekarka twierdzi, że wynik dobry. Ale z tymi lekarzami to jest tak, że ja im ani trochę nie ufam.
Po krótce:
Lekarka nr 1 jakieś 2 m-ce po łyżeczkowaniu chciała zlecić drugie, bo stwierdziła, że mam za grube endometrium (sprawdzałam w necie - było jak najbardziej ok). Do tego upierała, że cyklonamina, którą zapisała mi na niekończące się plamienia to lek ziołowy i mogę go brać ile tylko chcę....
Lekarz nr 2 zapisał mi duphaston, ale w dawce 1 tabl. na dobę co podobno było bardzo małą dawką (czy nie przez to straciłam 2ga ciążę?) Dodam, że jak tylko zobaczyłam II kreski zrobiłam badania i progesteron wynosił zaledwie 7 jednostek z groszem.
Lekarka nr 3 do której poszłam po paru dniach (w trakcie poronienia już)nie zwróciła na to szczególnej uwagi, ani nawet na to, że endometrium miało 7mm. Po badaniach na zespół antyfosfolipidowy (ok) stwierdziła że obie straty to przypadek. Zapisała 2x1tabl. luteiny od 16dc - mimo iż kilka razy podkreśliłam, że owulację mam dopiero 19dc... (i tak biorę po skoku ).
A przykładów z życia rodziny i znajomych to mogłabym jeszcze z 10 przytoczyć.
To wszystko sprawiło, że NIE UFAM białym fartuchom, dlatego tez czuję się w tym wszystkim trochę zagubiona.
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 stycznia 2015, 09:49
"Nie wyobrażam sobie mężczyzny, który zniósłby dziesięciokilometrowy bieg w pełnym uzbrojeniu podczas okresu i nie zemdlał. Niektórzy mdleliby już na sam widok krwi. Jestem prawie pewny, że gdyby mężczyźni mieli „swoje dni”, byłyby to z pewnością dni wolne od pracy. Zagwarantowane odpowiednią ustawą lub najlepiej dekretem."
Janusz Leon Wiśniewski (uwielbiam) - Czy mężczyźni są światu potrzebni?
Ale za to niedziela, ale za to niedziela będzie dla mnieee
Dziś ju 8 dc - myślicie że coś pomoże jak zacznę brać od jutra (zakładam że przesyłka do jutra dojdzie...)??? Dodam, że owulację mam późną, bo dopiero ok 19dc...
Wczoraj po przyjściu do domu zastałam istną Sodomę i Gomorę Moja kochana młodsza kociczka postanowiła przegryźć kolejny kabel - tym razem załatwiła zasilacz od kociej fontanny... Ręce już mi czasem opadają - praktycznie codziennie jakieś zniszczenia - kable, obgryzione drzwi itp. Kocham ją bardzo, bo jak tu nie kochać takiego mruczusia, ale czasem doprowadza mnie do szału (wstęp do macierzyństwa...)
Na szczęście starsza to kot idealnie grzeczny, bo 2 takich mend bym nie zniosła
A oto moja rozrabiaka:
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2015, 11:15
Dzisiaj w pracy odwiedziła mnie koleżanka, jak zwykle się mocno wygłupiałyśmy więc czas zleciał szybciej.
Wieczorem wreszcie po kilku dniach wraca K. - niestety nie na długo, pewnie jutro pojedzie znów (niestety mąż ma taki system pracy). Ale co najważniejsze w przyszłym tygodniu mamy kilka dni urlopu - trochę na moje urodziny, trochę na sterylizację mojego łobuza a trochę na płodne hehehe (o tym oczywiście w pracy nie są uświadomieni ).
Boże, daj mi nalepszy prezent na urodziny jaki mogę sobie wymarzyć - Ty wiesz co
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 stycznia 2015, 15:00
Jeszcze godzina i weekend Szkoda tylko że bez K. Do tego wczoraj dopadło mnie przeziębienie i lekki ból gardła. Dostałam od brata cenną radę - wypić bardzo zimne piwo (lubię naturalne sposoby).
I o dziwo wszystkie objawy poza bólem gardła minęły Ale i z tym sobie poradzę
Koleżanka z pracy (od której wiem o of)jutro testuje - mocno trzymam kciuki (ktoś musi wypróbować reakcję szefa )A poza tym należy się jej jak nikomu - chyba nikt nie ma tyle cierpliwości do słuchania o moich wykresach, objawach i wszystkich obawach tego świata :*
A poza tym przecież niebawem ja też będę w ciąży prawda? ;-]
Zawsze tak lubiłam luty (imieniny, urodziny) - teraz sama nie wiem czy go lubić. Oby luty 2015 dał mi powód żeby go znów uwielbiać
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 lutego 2015, 09:56
Wczoraj wieczorem co na nią popatrzyłam to zaczynałam ryczeć, że jak ja jej to mogę robić (wiem - to dla jej dobra, wiem - jestem wariatką).
Mąż wreszcie wrócił a więc od dziś będziemy działać. I tu dodatkowy stres - bo jestem w 17dc, owulacje zawsze mam w 19 więc czas byłby idealny, ALE coś mnie dzisiaj pika w jajniku i mam nadzieję, że owulka nie przesunie się na dziś, bo wtedy szanse marne ;/ A ja już naprawdę nie mogę się doczekać. Czasem mam wrażenie, że jeszcze miesiąc i zwariuję ;/
Mam piękny kolor w salonie - "zimowy pejzaż" nie mogę się napatrzeć
Koteczka jakoś przeżyła sterylkę, ale do piątku nosi ubranko pooperacyjne, w związku z czym ma tzw. "depresję kubraczkową" - prawie się nie porusza - tylko do miski + kuweta, ewentualnie wdrapie się na mojego męża na pieszczotki (na mnie chyba obrażona...).
Od wczoraj biorę luteinę i tylko czekam, aż bimbałki zaczną boleć ;/ ale czego sie nie robi... mogłabym nawet jeść potrójną porcję - a wydaje mi się, że moja dawka jest mała (za mała?) bo tylko 2x1 tabletka luteiny 50mg. I ogólnie nie rozumiem, czemu dziewczynom te tabletki nie smakują? Są całkiem, całkiem
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lutego 2015, 12:20
Przede wszystkim chciałam dziś podziękować dziewczynom, które tu zaglądają. Miło wiedzieć, że ktoś to czyta i wspiera na każdym kroku. Jesteście złote
Czas po owulacji leci mi niespodziewanie szybko, pierwszy test w środę... Boję się na samą myśl.
Czeka mnie pracowity dzień, jeszcze nie wyszłam z pracy a potem muszę jeszcze posprzątać całe mieszkanie, poprać i ugotować obiad - dość pracochłonny i kaloryczny - ale K. wraca do domu no to ma obiad na życzenie hehe. A zażyczył sobie krupnik na wędzonych żeberkach oraz schabowy z zasmażaną kapustą. Bomba Potem się dziwić, że takie z nas pączki
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2015, 12:43
Jakichkolwiek objawów brak, a temperatury bardzo nisko - dzisiejsza 36.48...
Nie robię sobie już nadziei. Jutro test, ale to tylko formalność
Już nie mam siły... Półtora roku to zdecydowanie za długo
http://ovufriend.pl/forum/pytania-do-eksperta-diagnostyka-i-leczenie-nieplodnosci/puste-jajo-potem-ciaza-biochemiczna-czy-to-naprawde-moze-byc-przypadek,6449.html
Z góry dzięki
Na 05 marca umówiłam się do nowego lekarza, podobno bardzo dobry - no zobaczymy
Będę 5 dni przed owulacją - będzie już widać czy pęcherzyki są ok???
Idę dziś do dentystki i głupia boję się jak dziecko
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 lutego 2015, 11:51
Nie lubię tego czasu od @ do owulacji. Czas się wtedy tak dłuży. Straciłam trochę wenę do brania tych wszystkich wiesiołków, kwasów itd... I tak nic z tego nie wynika. Ale jeszcze jakoś się zmuszam.
2 pierwsze dni @ bolały mnie jajniki - zaś jakiś nowy dziwny objaw, bo nigdy tak nie miałam.
Zastanawiam się nad kupnem roweru (mam taki stary beznadziejny) i dojeżdżaniu na wiosnę do pracy (5km w 1 stronę), bo waga rośnie od tego nieruszania dupy. Jedyny problem w tym, że praktycznie cały czas musiałabym jechać ruchliwą ulicą, bo pracuję w centrum miasta. Ale już dziś obczajałam chodniki czy się nadają (wiem, że to wbrew przepisom ale cóż).
No i chyba się nadają - tylko czy rower miejski (bo taki chcę) da radę wjeżdżaniom na chodniki? Nie znam się Pewnie jak zwykle mój słomiany zapał wygaśnie szybciej niż się narodził
Ja żeby nie przeżywać paranoi "czy cień cienia jest czy go nie ma?" mam postanowienie, że pierwszy test zrobię 10 dni po terminie spodziewanej @. Dzięki temu dużo zaoszczędziłam na testach ;-) (wcześniej testowałam namiętnie!) Jeśli jesteś w ciąży, to jesteś, nawet jak test tego nie ujawni. No ale rozumiem frustrację i niecierpliwość. Wspieram
Wspieram, ale by człowiek był szczęśliwy gdyby tak były dwie kreseczki... ale przyjdzie na to czas :) wierzę w to :)
Zireael problem w tym, że ja biorę luteinę i muszę testować zaraz po odstawieniu więc już 12 dpo :(
dziękuję za wszelkie słowa otuchy, przydają się :*
A podobny, ale taki co nie toleruje zwierzęcej konkurencji. Atakuje zaciekle inne stworzenia i niestety drugi kociak u nas nie wchodzi w rachubę, chociaż ja bardzo bym chciała :)