X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Muszę się wygadać
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Muszę się wygadać
O mnie:
Czas starania się o dziecko: Staramy się z mężem od półtora roku o naszą dzidzię ze skutkiem jednego poronienia.
Moja historia: Pół roku po ślubie podjęliśmy decyzję o dziecku na zasadzie co ma być to będzie - nie analizowałam swoich dni płodnych, pełen luz. Zrezygnowaliśmy z prezerwatyw. Po pół roku takiego współżycia stwierdziliśmy że będziemy starali się współżyć w okresie najbardziej sprzyjającym poczęciu. Po pierwszej takie próbie - ciąża!!!! Test z moczu ledwo ją pokazał - ja sądziłam, że jej nie ma - mąż, że jest drugi pasek. Beta potwierdziła słowa męża 4 tydzień. Po tygodniu zaczęło się lekkie różowe plamienie po dwóch dniach więcej krwi. Wizyta w szpitalu na sor - na usg brak obrazu ciąży. Lekarz mnie wyśmiał "Czy ktoś w ogóle stwierdził tę ciążę?! Kto tu panią przysłał?!" Ja cała we łzach tłumacząca, że beta, że nawet nie zdążył nadejść termin wizyty u gin.... eh oceany łez...
Moje emocje: Miks wszystkiego - choć z przewagą tych trudnych....

27 marca 2016, 17:51

Mija już tyle czasu, który dla mnie jest wiecznością (11 miesięcy). Czytając różne wątki na forum nie wyobrażam sobie i przerażają mnie historie innych dziewczyn, które czas odmierzają latami. Przeszłam przez jedno poronienie bez łyżeczkowania... i to, co chyba jest najgorsze przy poronieniu to, że zabiera ona nie tylko dziecko, ale i spokój o następne ciąże w ogóle, zostawiając wielką dziurę leków, obaw... Moja ginekolog zrobiła mi usg zleciła morfologię, stwierdziła, że wszystko jest ok i "zobaczy się z nami po roku starań bez efektów"... ale my już pół roku się staramy! Jeszcze rok???!!! Teraz jest już dużo lepiej, chociaż zdarza mi się popłakiwać z tego powodu co jakiś czas - dlaczego, dlaczego, dlaczego... a może to, a może tamto... bardzo oskarżam siebie bo palę i się odchudzam. I to ja zabiłam swoje dziecko.

Każda miesiącza to kolejne łzy. Mamy żel concesive plus. Próbujemy na luzie ale jak można o tym nie myśleć i starać się jednocześnie?! Jak mam nie analizować dni płodnych kiedy staramy się o dziecko?! Próbowaliśmy się spiąć, próbowaliśmy się nie spinać, a tak, a siak i nic.

Temperatury mierzyłam przez pół roku po czym przestałam, bo za bardzo mnie stresują - nie widzę skoku bo wykresy wyglądają jak zęby rekina. Obserwacje śluzu - masakra nigdy nie mam pewności, czasami wydaje mi się, ze pojawia się płodny kilka razy w cyklu. Standardowo przed każdą miesiączką mam wymyślone objawy ciąży: zawsze mnie mdli plus coś nowego... potem potoki łez. Mąż czasami słucha nic nie mówi. Mam takie poczucie czasami, ze tylko mi zależy a on nawet nie wie w jiej jestem fazie cyklu. Współżyjemy mało - on nie może z dnia na dzień wiec przychodzą fale kolejnych frustracji i łez.

Dzisiaj okres spóźnia mi się trzy dni - ma prawo tydzień byłam chora, trzy egzaminy na prawko, duży wysiłek fizyczny. Jest Wielkanoc.... a ja przwalam się z kąta w kąt, chce mi się ryczeć, jestem zła i pełna nadziei jednocześnie. Męczy mnie ta dwufazowość życia - do owulacji mogę biegać, wypić winko itd. a po nawet głupiego fervexu na przeziębienie się boję.Tego nie mogę, to też lepiej odstawić no i z tym poczekać...

Nie umiem uwolnić swojej głowy od natrętu myśli zogniskowanych na tym jednym temacie. Nie chcę bliskim truć, sama siebie już wystarczająco truję. Zawsze myślałam, ze trudniej jest się ochronić przed niechcianą ciążą. A teraz... tak bardzo czekam i boję się jednocześnie.

27 marca 2016, 21:52

Dzięki za komentarz:) Tak mierzyłam bardzo skrupulatnie ale w ustach i odnotowywałam wszelkie czynniki zakłócające... termometr też mam właśnie taki. Spróbuję od nowego cyklu jeśli teraz się nie uda:) dzięki! A co do pana to... eh może miał gorszy dzień nieważne.

1 kwietnia 2016, 10:46

Kilka ostatnich dni to trudny czas dla nas. W dniu kiedy chciałam kupić test i testować dostałam plamienie, które rozkręciło się w @. Płakałam znowu, złościłam się... na domiar tego dnia mój mąż wylądował na pogotowiu ze złymi wynikami ekg. Wszystko dobrze się skończyło ale nerwów było pełno nie mówiąc już o godzinach spędzonych w poczekalni. Teraz ma zwolnienie i siedzi w domciu jupi:)

Przemyślałam od nowa temat ciąży i dziecka... chyba mam złe podejście - chcemy mieć dziecko i już tak ma być, a to przecież nie jest decyzja jak kupno zmywarki. Może jesteśmy (głównie ja) zbyt egoistyczni w tym podejściu, zbyt koncentrujemy się na sobie. Może stawiam sobie zbyt duże oczekiwania i biorę udział w jakimś nieformalnym wyścigu macić wśród rodziny (kuzynki, bratowe koleżanki etc.)

Nie mam stałej umowy o pracę i moja sytuacja jest niepewna a mamy dużo zobowiązań finansowych - może to też mnie blokuje... na szczęście zrobiłam już prawko więc jedna rzecz do przodu. Niby chcę mieć dzieci a nic nie jestem w stanie od siebie dać, nic poświęcić... dlatego... i tu pojawiają się te dobre rzeczy - rzucamy palenie i zaczynamy zdrowe, racjonalne odżywianie. Jeszcze dziś spróbuję się umówić na wizytę do polecanej ginekolog od niepłodności i zaczynamy badania:)
A poza tym mąż obiecał mi na urodzinki bilety na Openera:D na RED HOTÓW!!!!!!!!
Rozmawiając wczoraj ze znajomą, która wiele lat walczyła o swoje dzieci (a mieli minimalne szanse - dziś już 4 dzieci), powiedziała mi, że najgorsza jest bezczynność. Bo kiedy coś robisz w tym kierunku - badania, wizyty, telefon, cokolwiek!!!!!! masz dużo więcej luzu i spokoju:) Więc idę za jej przykładem.

Na tę chwilę bardzo się cieszę, że jesteśmy razem, mamy obecni dwa tygodnie luzu i dużo wolnego we dwoje. Możemy zalegać na kanapie całe popołudnie i bagatelizować większość obowiązków domowych bo dzieci JESZCZE nie mamy i cieszę się tym czasem!!!!! Wierzę, że przyjdzie taki moment, że będziemy zmęczeni i chętnie złapalibyśmy godzinkę oddechu, więc teraz wykorzystuję na maksa to, co mam!
I ładuję akumulatory na przyszłość:D Uwielbiam i bardzo pomagają mi w tym pozytywnym myśleniu żółte karteczki Pawlikowskiej! Więc dzisiaj mówię witajcie drzewka i chmurki:)

10 maja 2016, 22:15

Trochę zaczęło się dziać:) Pozytywnie i do przodu. Po rozmowie ze znajomą, trafiłam do ginekolog zajmującą się leczeniem niepłodności. Ta zleciła szereg badań, w większości hormony = masa kasy. USG -ok. Od niej trafiliśmy z mężem do Naprocentrum. Tu kolejne badania - chyba nie jest źle. Hormony nie są złe, mała dawka Eutyroxu na tarczycę. Od kilku tygodni nie wymiotuję, niestety dalej palę, ale wszystko po kolei:) Mam wreszcie poczucie, że idę a nie stoję w miejscu. Mam łykać witaminy, badać krew na okrągło (chyba zbankrutuję na tych badaniach), ale coś się dzieje. Jeszcze daleka droga przed nami -drożność jajowodów, badanie nasienia i hormony, hormony, hormony. Będzie dobrze...
Ćwiczę, mam wzorowe odżywianie, lepiej się czuję:) Dziś jest bardzo dobry dzień:)

17 maja 2016, 20:44

Zbliża się koniec cyklu i zaczynam łazić po ścianach. Gapię się w ten wykres jakbym miała tam zobaczyć pozytywny test ciążowy. Po Eutyroxie mam większy apetyt, a może to druga połowa cyklu i dlatego chce mi się jeść cały czas...? Wczoraj mąż powiedział coś co bardzo mnie zabolało ale i zrozumiałam jego punkt widzenia - powiedział, że nie chce żebym robiła za szybko testu ciążowego, "żeby nie było tak jak ostatnio, że to opóźniony okres, my się nastawimy a potem bedzie płacz" - nie wiem czy do niego nie dotarło, że jesteśmy rodzicami tygodniowego dziecka, które teraz jest Aniołikem w Niebie, czy tak bardzo to wyparł...? Fakt nigdy nie modli się za nie głośno to ja zawsze dodaję we wspólnej modlitwie. Za miesiąc będzie rocznica naszego Aniołka. Znowu ryczę jak tylko o tym wspominam...

Teraz wykres pokazuje wzrost tempki ale to dopiero 23 dc.... może to normalne a za kilka dni spadnie? Nie wiem ale teraz mielę temat w koło Macieju i nie mogę się od tego uwolnić. Siedzę na OVU całymi godzinami i czekam aż coś się stanie. Wykańcza mnie to!!!!!!! Co mam robić????!!!!

18 maja 2016, 21:05

Siedzę tu i się gapię, czytam pamiętniki i ryczę, analizuję wykresy i dalej się gapię. Chce mi się jeść niezdrowe żarcie i mieć wszystko w dupie. W sumie to już osiągnęłam stan "mam wszystko w dupie" - w domu brudna podłoga, z prasowania zaraz będzie lawina, na stole bajzel... ehhh piesy dostają kręćka a ja na długi spacer z nimi nie pójdę.

Nienawidzę tej części cyklu - czuję się jak kupa, zero mobilizacji do działania, dni uciekają a ja zalegam na kanapie. Od września powinnam zacząć awans zawody - 2 lata cięgiem bez urlopu m.Luby oblał hiperważny egzamin - on czuje się drugą kupą do pary a ja muszę teraz wspierać i dawać. Niestety pokłady mam zerowe...

Tematy ciążowe są wszędzie niezależnie ode mnie- w serialu, reklamach, fb, nawet w pracy babka opowiedziała historię pijaczki pod jej sklepem, która w wieku 40 lat urodziła zdrowewgo 5kg chłopczyka- ironia? No qrwa... Wole już szybko zrobić te badania i niech mi powiedzą co jest nie tak, że mam się pogodzić i już koniec ednofstory! Wtedy można się jakoś z tym uporać i WIEDZIEĆ NA CZYM SIĘ STOI. Jestem dziś okropna, niecirpliwość daje się we znaki. Oszaleję chyba z rozkminiania...

19 maja 2016, 21:47

Kolejny dzień skreślam w myślach ufff... jakoś się kończy. Dostaję kociokwiku, mam wszystkie możliwe objawy ciążowe poza samą ciążą. Nadaję się bardziej do wariatkowa niż na porodówkę. On cierpliwie słucha zabrania marudzić i myśleć negatywnie - Pan I Władca rozkazuje czekać cierpliwie qrwa mać!

Wzdęło mnie okropnie, na twarzy wywaliło peło syfów jak za gówniarza! Latami tak nie miałam! A na sobotę mam być piękna w obcisłej kiecy - super z bebzolem jak 6 mc tylko bez dzidzi.... bo tak to bym dumnie nosiła....

Tempka lekko spada więc pewnie i progesteron i w łazience mi nieco lżej:D jestem marudna i sama nie wiem czego chcę - nic mi się nie chce ale coś bym może zrobiła ale nie wiem co, nie wiem czy chce mi się jeść czy nie a jeśli tak to co, drugi dzień po większym eutyroxie mam większy apetyt i wcinam daktyle i banany i ciągle mi się chce coś a potem mnie mdli (tzn. pewnie mój chory mózg to generuje). On pyta czy bolą mnie piersi - qrwa ja nie mam piersi, nigdy mnie nie bolały to czemu nagle powinny?! Nie nie bolą ale rok temu też nie bolały.

Na naukach przedmałżeńskich myślałam - fajnie, ze jest taka metoda ale nam to nie będzie potrzebne a co, musimy się raczej pilnować, żeby za szybko nic nie zmalować bo chcemy się jeszcze sobą nacieszyć. Gadanie o mierzeniu temperatur a już w ogóle śluz - FUJKA!!!! Ja to nie, nie nigdy w życiu! No i proszę teraz sama jestem specem od wszelkich wydzielin pipowych. Hormony, wydzieliny, dane statystyczne - najbardziej świadoma pizdolożka. Zła jestem i smutna.

W naszej rodzinie w ogóle jest wyścig macic - 3 młode małżęństwa - 2 już z dezieciakami a my - dwa psy, kot i ryba. Powiedziałam, że nie biorę w tym udziału ale oczywiście, że biorę i czekam jak zaraz polecą następne ciąże - wtedy będę ryczeć już ryczę.

23 maja 2016, 13:52

Piątek - wieczorne wyjście z koleżankami: nie miałam ochoty, ale ostatecznie było świetnie! Naśmiałam się za wszystkie czasy i przestałam odliczać godziny do okresu. Wracam szczęśliwa w nocy do domu, On już śpi, idę do łazienki a tam zaczyna się! Noż jedna przyszła 2 dni wcześniej!Ale myślę - spoko KRWAWIENIE IMPLANTACYJE. A w dupie! Rano tempka oleciała na łeb na szyję. Znowu ryk. Nie pomogły tym razem witaminy i eutyrox hiper dieta i cuda na kiju.

Następnego wieczoru przyszli znajomi - winko grill wesoło:) W nocy konałam z bólu! Zanim ibuprom zaczął działać myślałam, że wyzionę ducha. Zimny pot, mdłości masakra. Okres bardzo skąpy. Co ja już naczytałam w goglach na ten temat - nadchodzi menopauza, ALE JA NAWET 30 LAT NIE MAM!!!!!!!!

Ryczę od 3 dni. Naszego 2 letniego chrześniaka widujemy co kilka dni. Każą mu mnie ptrzytulać i całować a ja nie chcę być teraz przez niego przytualana!!!!!!! To mnie boli.Za miesiąc rocznica naszego Aniołka (nie wiem co napisać - urodzin i śmierci?).


25 maja 2016, 22:35

Od kilku dni bardzo źle się czuję. Nie wiem - może to od leków na tarczycę? Dziś znowu badanie hormonów. Ciągle chce mi się spać, zero energii życiowej, ciągły głód i zgaga od tych ilości łykanych witamin. Dziś kolejna ciąża w naszym gronie. Cieszę się i życzę im wszystkiego co najlepsze ale jestem jednocześnie zazdrosna jak małe dziecko - zła i rozryczana. Mam ochotę coś rozwalić. Już sama ze sobą nie mogę. Nie chcę ale coraz bardziej fiksuję na tym punkcie. Psychoza.

13 czerwca 2016, 19:48

Zaczynamy rocznicę - dziś smutno i deszczowo:(
Jestem bardzo zła i jednocześnie smutna bo w lipcu mieliśmy mieć pierwszą wspólną wizytę u lekarza - miała zobaczyć mojego K. i zlecić badania. Ja miałam wykonać dwie serie badań, których przez mnogość meandrów życiowych nie udało mi się zrobić. Dwa cykle poszły na marne. Bez badań nie mam po co iść bo szkoda kasy. Więc znowu o kilka miesięcy odsunie się wizyta..... w sierpniu idę do szpitala na drożność jajowodów - czego bardzo się boję. Znowu muszę robić posiew, zero przytulańska przez półtora miecha więc kolejne dwa cykle do dupy...... a mieliśmy jechać na urlop i tam "odpcząć" co miało pomóc... eh. Na Openera też nie pójdziemy bo nie ma kasy.... qrwa!!!!!!! Czarna seria.
Ostatnio nawet ppojechałam na te badania, miał ze mną jechać K. ale dwa dni przed okazało się, że nie może. Pojechał mój tata (musi być 22-23 dc) zarejestrowałam się dwa tygodnie wcześniej na konretną h. Oczywiście zostałam sama, było już późno, ja bez śniadania, latałam i szukałam, nie znalazłam mojej umówionej godziny na monitorze a przede mną 30 osób. Nie było czasu tyle czekać więc wróciłam do domu rycząc na całe gardło. Dobrze, że mieszkamy na zadupiu to sobie mogę ryczeć na ulicy.
Nie ogarniam moich tempek, śluz pokazuje co innnego, eh.... szkoda gadać.
Teraz nici z cyklu bo było dużo zamieszania przy ovu i nawet nie wiem kiedy dokładnie była, a nawet jeśli to nie mieliśmy sochoty i siły na przytulania z K. Do dupy. Do dupy. Do dupy.....

19 czerwca 2016, 22:30

@ spóźniona 1 dzień = mega nadzieja, że to już!!!!!
A gówno!
Tak bardzo chciałam zajść w ciążę przed tymi badaniami.
Jestem zła, że muszę je robić, nie chcę ich robić.
Boję się tej cholernej drożności jajowodów. Naczytałam się, że boli i się boję.
Teraz cały miesiąc bez przytulania bo mam być przygotowana do badania i nie wolno.... więc urlop odpada, wyjazd odpada, i kolejny miesiąc na straty...
no nic, kolejne badania hormonów za mną, teraz za tygodnie kolejne i znowu posiew, wiyta u endokrynologa (zobaczymy co nam poleci robić) i drożność a potem planu brak.

13 sierpnia 2016, 21:32

Jesteśmy po wspólnych wakacjach:) niestety cały okrąglutki wyjazd miałam okres:( Po HSG trwał cały tydzień jak nigdy!!!!! Samo badanie przeszłam okropnie! Bolało strasznie, zemdlałam z bólu chciałam wymiotować ale nie miałam czym bo od rana byłam na głodniaka. Potem dopiero dostałam przeciwbólowe ale szarpało okropnie przez pół godziny. Oczywiście nie wpadłam na to żeby zapytać od razu lekarza jak wyszło badanie więc czekam już drugi tydzień bo w szpitalu byłam hmmm.... w ogóle nie byłam w stanie jakimkolwiek. Potem wszystko ok. wyszłam po 14.00 do domu ale byłam nieziemsko zmęczona. Przed samym badaniem dłużyło mi się okropnie dużo spałam (początkowo nie chciałam się w ogóle kłaść do łóżka). Potem przyszedł lekarz (oczywiście facet a ja zawsze tylko do kobiet chodzę bo się wstydzę) i jeszcze dwójka studentów - no i usg wszyscy patrzą mi na trzewia = super. Ale przeżyłam:) byłam dzielna. Ból badania był dla mnie nie do opisania. Bolało mnie tak 4x w życiu i każdy doskonbale pamiętam ale ten był królem pośród nich. Skórcz, normalnie wyrywanie wnętrzności, wymioty, zimny pot i odjazd. Wszyscy mi mówili że nie boli więc chiałam być twarda i po badaniu ni chciałam ptrzeciwbólowych ale szybko zmieniłam zdanie. Oczywiście już się naczytałam, że jak bolało to jest niedrożność.....a wyniki dopiero we wtorek..... spinam się, wchodzę w fazę "widzę dzieci i ryczę" masakra... rozmawiałam z przyjaciółką, która rzuciłam ogóle hasło macieżyństwa po ślubie i zaraz do mnie: "A co ty taka nerwowa jesteś? Co się tak spinasz?" Chyba mi już odwaliło...nie wiem co teraz...

16 sierpnia 2016, 20:02

Cierpienie nie poszło na marne:) Odebrałam dziś wyniki HSG - oba jajowody drożne:D

24 sierpnia 2016, 08:44

Byłam wczoraj na wizycie u mojej endokrynolog. Cieszyłam się, bo nie umawiałam jej a zwolnił się termin. Myślałam, że wyniki mam jak koń wyścigowy (wg parametrów podanych na wynikach) - a bzdura! Usłyszałam: "Ma pani bałagan w hormonach, krótkie cykle, zapalenie stawów (reumatyzm kuźwa w w.28!!!!). Przez najbliższe pół roku może pani zapomnieć o macierzyństwie." ... ryczałam cały dzień. Kolejny mega zestaw badań hiper drogich, monitoring cyklu (wszystko musi być prywatnie), luteina na wydłużenie cyklu i witaminki w cenie 150zł :( ... a i jeszcze krzywa cukrowa bo mam chyba insulinocośtam. qrwa. Czuję się pusta, jak wybrakowany towar, bo nie mogę normalnie. Wyłam mojej mamie, a na to ojciec: "A co zrobiłaś w tym kierunku, żeby to dziecko się pojawiło? Z czego zrezygnowałaś? No tak nie chcesz tego słuchać bo to jest dla Ciebie niewygodne!" Na to dostałam dzikich spazmów i uciekłam. Masakra. Potem wróciłam i przeprosiłam za swoje zachowanie. Jeszcze gorzej się z tym czuję, bo mama miała wczoraj urodziny (przyjechaliśmy, żeby złożyć życzenia etc.) a ja zrobiłam awanturę... cała egoistyczna ja. Normalnie pętla nienawiści do samej siebie, samobiczowanie. Wiem, że ojciec ma rację - ale w tamtym momencie nie chciałam rad tylko się wypłakać i wyżalić... K. wściekły bo uważa, że ciągną z nas kasę i naszego nieszczęścia... mogę być matką, ale jak będę hiperdoskonała - eco wege fit mama podcierająca dupe liściem babusa w pozycji kwiatu lotosu! Widocznie macierzyństwo nie jest mi pisane, jeste niestabilna emocjonalnie, depresyjna, paląca, odchudzająca się, leniwa i nieidealna. Zrobię te badania do końca ale mam już wylane!Kupię sobie maltańczyka do torebki o! ... a tak serio to jak mi minie to pewnie zbiorę dupsko w troki i będę się starać być perfekcyjną panią domu... Potrzebuję jakiś zajęć kiedyś chodziła na taniec i ceramikę i bardzo mi tego brakuje! Albo jakiś wolontariat, żeby czuć się potrzebną... tylko kasy brak... i to wiecznie...

16 września 2016, 21:34

Nie palę:) dieta pozostawia jeszcze dużo do życzenia ale jest jakiś progres:) Poza tym akurat teraz rozchorowałam się na czas owulki:/ K. tez i bierze antybiotyk ... super... nasze libido w ogóle jest słabe a teraz leży i kwiczy, życie seksualne zostało sprowadzone do zabiegów medycznych... K. jest mega kumplem ale nic więcej. Ryczę bo za każdym razem słyszę, że mam się ubrać w coś ekstra, żeby on chciał... super... normalnie mój mąż na mnie nie leci albo przestał albo nie wiem.... normalnie to chyba facet zawsze chce a kobieta nie, za to u nas jest odwrotnie. Czuję się jak kupa a nie kobieta, nie mam potrzeby zachwycać całego świata ale tego jedynego mogłabym prawda? Czy ja za dużo od życia chcę? Wiem, że teraz jest ten czas i trzeba pracować;) ale mi trudno tak na zawołanie a mój K. w środku tygodnia i wieczorem to już w ogóle! I jak to pogodzic...

4 października 2016, 21:57

4X2016 :) dwa pozytywne testy - z moczu i krwi teraz tylko spokój!
Boże otocz nas opieką!

4 października 2016, 21:57

Ciąża rozpoczęta 6 września 2016
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii