Musiałam dojść do siebie po ostatnim cyklu chwile dobra to trwało zanim się pozbierałam.
Ten cykl był wyjątkowo krótki bo tylko 21 dniowy, co nigdy takich nie miałam a zaczęło się plamieniem i krwawieniem w 20dc. Na początku myślała że to plamienie implantacyjne czytałam o tym trochę na necie ale potem rozkręciło się na dobre. Całą niedziele prze ryczałam z paczką chusteczek. Jednak teraz zmieniałam diametralnie podejście do sprawy.
Nie robię już żadnych testów owu, nie ma wykresu nie mierze tempki może wtedy się uda.
Dajemy sobie czas z mężem do sierpnia następnego roku jak do tego czasu się dziecko nie pojawi to wtedy pomyślimy o adopcji. Może pod tym kątem los będzie dla nas bardziej łaskawy.
się pozbierałam a od tego cyklu a jest to nasz 3 cykl starań wrzuciłam na luz.
Przestałam mierzyć temperaturę, to ona powodowała że za każdym razem się załamywałam kiedy
spadała w dół, raz mnie temperatura też zmyliła. Jednak w tym cyklu się nie nastawiam.
Za jakiś tydz z hakiem powinnam dostać @. Wiadomo, ze nie jest łatwo bo myśli jest tysiąc, ale staram sobie wmawiać że to nie ciąża. Jak się nie uda to może w następnym cyklu.
Człowiek żyje ta nadzieją i czeka na coś co się pewnie nie wydarzy. Czasami mam wrażenie że szczęście się ode mnie odwróciło. Wydaje mi się , że Boga nie ma i mnie opuścił.
Nawet już nie prowadzę pomiarów temp lepiej czekać na @ i być niczego nie świadomym.
Zresztą nie wiem czy dałabym rade i przetrzymała to widząc, że nie trafiło się w ten dzień albo jak tempka spada i zapowiada rychło @. Lepiej niech będzie tak jak jest.
hmm dziwne a zarazem fajne uczucie. Poczułam się jak kobieta która nosi pod swoim sercem życie a ono czując przy sobie obecność tatusia zaczyna dawać znaki że istnieje i naprawdę jest.Pierwszy raz przeżyłam coś takiego. Dobrze, że przynajmniej spółdzielnią, którą zakładam z takimi paniami ma duże szanse na powodzenie. dzisiaj idę składać papiery i może za niedługo ruszą szkolenia. Potem otworzymy naszą spółdzielnią planujemy założyć świetlice pod osoby starsze Pomysł fajny i wszystkie wierzymy że się przyjmie.
Wraz z nadejściem tego roku miałam dwa takie duże postanowienia. Jedno już się pomału spełnia. Pomału małymi krokami zawiązuje się spółdzielnia a drugie mamy z mężęm nadzieje, że też się niebawem spełni. Oboje z mężem nie możemy doczekac się momentu kiedy mała kruszynka wkroczy w nasze życie. Wtedy będe mogła powiedziec MAM JUŻ W ŻYCIU WSZYSTKO
Na razie mamy tablice tymczasowe, papiery tymczasowe ale jeździć już num możemy
Ale dzisiaj miałam sen. Śniło mi się że robiła test ciążowy. To nie był zwykły test ciążowy, śmieszny był bo wyglądem przypominał tabliczkę czekolady wyglądem, ale widziałam na nim II piękne kreseczki dolna była jaśniejsza od górnej ale była tam. Maż się pyta czy jestem w ciąży a ja mówię cicho że tak i się przytulam do niego. Potem on bierze ten test patrzy na niego i mówi do mnie ale ty nie jesteś w żadnej ciąży po czym się obudziłam.
To wszystko jest zbyt trudne i zbyt bolesne aby można to było do końca opisać słowami.
Ta przerażająca pustka i tęsknota za czymś czego nie ma. Za płaczem, za śmiechem dziecka.
Hmmm... śmieszne i zarazem zabawne że jak się miało te naście lat to się tylko bało aby nie zajść w ciąże i modliło się o to po kątach o to aby test ciążowy nie wyszedł pozytywny.
Teraz jak się tego dziecka pragnie całym sercem to go nie ma.
Życie jest naprawdę śmieszne i przewrotne. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Dzisiaj idę na rozmowę do pani psycholog. Trochę się obawiam, bo nie jest łatwo obcej babce mówić o tym co mnie dręczy i boli, ale nie widzę innego wyjścia. Wiem, że sama sobie z tym wszystkim nie poradzę. Postanowiliśmy się z S. w tym miesiącu zdystansować do tych starań.
Ja muszę dojść do siebie psychicznie a męża muszę wysłać na badania aby się przebadał.
dzwoniłam do swojej pani gin ostatnio to z badań zaleciła mi jedynie toxoplazmoze do wykonania.Pójdę na badania jak tylko ta @ mi się skończy.
A w lutym może mały wypad gdzies na weekend sobie zrobimy z mężem. Przyda nam się zmiana klimatu, obojgu nam to dobrze zrobi.
Ostatnio wydarzyło się dużo i nic. Chciałam założyć z takimi paniami spółdzielnie, bo wiadomo trzeba coś w tym swoim życiu robić. wszystko szło fajnie byliśmy jedyna grupą która chciała jakąś spółdzielnie pod osoby starsze utworzyć a tutaj w ostatnim dniu ni z gruszki ni z pietruszki znalazła się konkurencja. Jakaś grupa która miała projekt a jak byliśmy na rozmowie to szanowna pani prezes i pan kierownik dali nam do zrozumienia że mamy marne szanse. A tak sie nastawiałam na tą spółdzielnie, Przepłakałam chyba pół czwartku. Może to śmiesznie zabrzmi ale wiązałam z tą spółdzielnią nadzieje i przyszłość a tutaj d**a
z dzieckiem czekamy w dalszym ciągu, pomału oduczam się aby się nie nastawiać.
Staram się mimo wszystko wrzucić na luz. Będzie dobrze, ja wiem że tak będzie.
Musze wierzyć w to że kiedyś tą mamą zostanę.
Wczoraj mama pytała się mnie dlaczego nie chodzimy z mężem do kościoła?
A co ją to kurde obchodzi? Każdy ma swoje życie i robi to co uważa za stosowne.
Moja mama wierzy w Boga to niech sobie do kościoła chodzi ja jej powiedziałam co o tym wszystkim myślę. Skoro moja mama uważa że Bóg istnieje, wyznaje go i chodzi do kościoła to ok jej sprawa, ja już przestałam wierzyć w cokolwiek.
najgorsze jest to że jak się czegoś oczekuje całym sercem, modli prosi o to a tego nie ma człowiek zaczyna mieć wątpliwości czy ktoś taki jak Bóg w ogóle istnieje i czy w ogóle wysłuchuje naszych próśb. Bo ja ostatnio zaczynam mieć wątpliwości. Może ja jestem jak ten Tomasz potrzebuje coś zobaczyć, poczuć namacalnie aby uwierzyć?
dzisiaj mnie naszły takie refleksje od samego rana. Momentami mam myśli że chyba się nie nadaję na matkę, może nie byłabym dobrą matką. Przyrównuje się ciągle do moich koleżanek, którym udało się za pierwszym razem i wciąż na usta ciśnie się to samo pytanie DLACZEGO?
jednak coś mi się wydaje że odp na to pytanie na poznam.
Może kiedyś los się odmieni i przyjdzie jakaś dobra karta. Gdyby można się było zrealizować na przynajmniej jednym polu albo zawodowym albo macierzyńskim, a tutaj ani jedno ani drugie resztkami sił ale wierze w to, że kiedyś dane mi będzie zostać mamą. jak nie drogą naturalną to się zaadoptuje.
Wraz z dniem dzisiejszym podjełam postanowienie. Koniec z mierzeniem temperatury, prowadzeniem wykresów, tym razem to juz na poważnie. Miałam tak zrobić wczesniej ale nie wytrzymałam. W sumie na forum na pogaduszkach podsuneły mi pomysł dziewczyny aby oddać męzowi wszystkie termometry do pomiaru temperatury.
Tak też zrobie oddam mężowi wszystkie termometry co do jednego:) od teraz nie ma mierzenia temperatury.
Przyszły w końcu zioła o. sroki dzisiaj przyniósł listonosz jupi!!!! zacznę w końcu je pić.
Do tego modlitwa i myśle że powinno się udać. Dzisiaj jest 29 dzien jak odmawiam nowenne pompejską.
KOleżanka mi ja poleciła, bo dzięki niem wymodliła sobie pracę, a ja stwierdziłam że pomodle się nią w intencji naszego przyszłego dzidziusia. Minus jest taki że nie można opuścić nawet dnia na modlitwie.
Jak się opuści chociaż dzień nowenna jest wtedy nie ważna. Hmmm przynajmniej uczy systematyczności.
Wierze w to, że te zioła i nowenna zdziałaja cuda, wierze że tak będzie. Chociaż czasami nachodzą mnie rówżne dołki i wtedy mam takie myśli, że nic mi już nie pomoże. Ostatnio mialam takiego doła 2 dni temu.
Dobrze, że od jutra staż. Skończy sie siedzenie w domu i ciągłe rozmyślanie. W końcu coś się zaczyna zmieniac na lepsze. teraz czekam tylko z niecierpliwością dnia, kiedy na teście ujrze II kreski.
Może to jest jakiś sposób. Nie mierzyć tempertury, żeby nie wiedzieć za duzo aż tutaj nagle niespodzianka. Może akurat na dzień kobiet się uda prezent, a jak nie to poprosze na moje urodziny.
KOncem kwietnia to już musi sie udać. Innego prezentu na 26 urodziny sobie nie wyobrażam
cieszę sie że istnieje coś takiego jak pamiętnik bo można przelać swoje myśli, to co sie czuje a ciężkie jest to wszystko do opisania, to co czuje wiedzą też najlepiej kobiety, które staraja się o dziecko o to upragnione szczęście. Zagadka którą nigdy sie nie pojmie jak to jest i od czego to tak naprawdę zależy że jednym parom udaje się od razu a inne muszą tyle czekać. czuje że moje zycie jest takie puste i czuje się taka wypalona wewnętrznie
Niby mam ten staz, ale to nie jest to, brakuje mi mojego małego szczęścia.
Kolejny cykl się nie udał. Wczorajn zaczełam plamić a dzisiaj @ na dobre się rozkręciła.
Wczoraj myślałam że się na tym stażu popłacze. Dobrze że siedze blisko okna odwróciłam głowę szybko otarłam łzy i starałam się jakoś zebrać w garść ale było cięzko.
Pustka i ból nie do opisania. Nikt nie wie co tak naprawdę czułam. Nawet zioła o. sroki jak na razie nie pomogły tracę już wiare i nadzieje na to że kiedykolwiek zajdę w ciążę.
Mąż wybiera się we wt z wynikami do lekarza, zobaczymy co lekarz powie. W najgorszym wypadku trzeba będzie podjąc leczenie a to też na pewno potrwa.
Niesłychane ile kobieta musi znieść i przecierpieć aby doczekac się tych dwóch kresek na teście. Myślałam że będzie prezent na 26 urodziny ale mogę zapomnieć. Niestety los nie jest dla mnie aż tak łaskawy. Wszystko się nałożyło i skomplikowało.
Wegetuje z dnia na dzień, moje życie jest puste i takie bez sensu.
Gdybym wiedziała co mnie będzie czekac inaczej wtedy pokierowałabym swoim życiem.
Inaczej pewnie rzeczy, ułożyła io rozplanowała.
Niestety już jest za późno. Kiedy doczekam, cudu i czy w ogóle doczekam, to się dopiero okaże. Tracę już wiarę i nadzieje na wszystko
Jutro idę na bete. Mam pewne wątpliwości co do tego czy nie jestem w ciąży, troche się boję że zobacze wynik negatywny ale muszę zaryzykować. Mam pewne obawy zauważyłam ostatnio u siebie brzuch który dziwnym trafem powiększa się od dołu, rosnące bolące piersi. Wynik dam męzowi stwierdziłam że nie chce patrzeć na tą katkę lepiej żeby wiadomość o tym czy jestem w ciąży czy nie przekazał mi mąż. Tak bym chciała aby maj okazał się w końcu dla mnie łaskawy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2013, 18:53
Kiedy los się do mnie uśmiechnie. We wt wizyta u gina. Dzień po naszej rocznicy ślubu. Boje się trochę tej wizyty i tego co mi powie lekarz. Mam nadzieje, że wieści nie będą złe. Pokasowałam z fejsa wszystkich znajomych co mają dzieci. Nie mogłam patrzeć jak każda z osobna chwaliła się swoim swoim dzieckiem na fejsie. Serce się kraja i łzy stają w oczach