Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Moja walka z PCOS
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Moja walka z PCOS
O mnie: Uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona do życia studentka ostatniego roku pedagogiki ;)
Czas starania się o dziecko: Pierwszy nieudany cykl prawie za mną...
Moja historia: Moja historia jest długa i skomplikowana ;) PCOS + insulinooporność + otyłość (tylko) brzuszna + nawracający trądzik i zmienne nastroje :P
Moje emocje: Przeważnie wesoła i optymistyczna ale zdarzają się też gorsze dni, a wtedy jak przystało na rudowłosą potrafię zaleźć za skórę :P

4 maja 2015, 19:45

Na wstępie może się po prostu przedstawię i opowiem moją historię :) A więc nazywam się Magda i jestem od 9 miesięcy szczęśliwą żoną najwspanialszego pod słońcem mężczyzny. Za niecałe 2 miesiące kończę studia magisterskie na pedagogice i rozpocznę namiętne poszukiwania pracy - chociaż perspektyw na wymarzoną pracę w zawodzie niestety brak :/
Moja historia zaczęła się gdy w wieku 15 lat nadal nie miałam pierwszej miesiączki. Pojawiła się ona z wielkim hukiem (zwiedziłam sobie oddział ratunkowy ;)) dopiero w wieku 16 lat. Kolejna nie pojawiała się znów przez długi czas i wówczas wybrałam się w wieku 18 lat do ginekologa. Tam pani doktor na podstawie obrazu USG stwierdziła PCOS. Wyniki hormonalne w normie - stosunek LH do FSH wynosił 1,3, więc nie tak źle. Innych objawów poza bardzo rzadko występującą miesiączką i trądzikiem, który został uznany za młodzieńczy nie było. Ginekolog przepisała mi tabletki anty i kazała brać przez rok żeby sprawdzić czy jajniki "zaskoczą". Po roku jednak nie zaskoczyły i wtedy na własną rękę zaczęłam robić wszystkie możliwe badania i z wynikami udałam się do endokrynologa (nawiasem mówiąc anioł nie kobieta!), który stwierdził, że być może cierpię na insulinooporność, ponieważ na jednym badaniu insulina wynosiła po 2 godz lekko ponad 70 ale na drugim lekko ponad 110. Niby w normie ale podobno profesor, który się w tej dziedzinie specjalizuje stwierdziłby już u mnie insulinooporność tak jak u większości swoich pacjentek, których insulina po 2 godzinach wynosi ponad 100. Tak więc dostałam Glucophage i o dziwo po kilkunastu tabletkach pojawiła się miesiączka. Radości nie było końca :P Do tego dołożyłam dietę i po woli zaczęłam chudnąć i miesiączka się normowała. Co prawda nie była regularnie co 28 dni ale też nie co 90. W między czasie mój ukochany obecnie mąż, a wtedy chłopak oświadczył mi się i wyznaczyliśmy datę ślubu. I się zaczęło... :P jak to z przygotowaniami do ślubu bywa - jest ich mnóstwo. Im bliżej tego wymarzonego dnia tym mniej czasu na trzymanie diety i uprawianie sportu (a może to była tylko moja wymówka?), co spowodowało, że po powrocie z podróży poślubnej przybyło mi ze 3 kg i miesiączka zniknęła... Od stycznia tego roku postanowiłam się wziąć porządnie za siebie i udało mi się schudnąć 6,5 kg. Może ktoś powie, że w prawie 5 miesięcy to nie dużo ale ja nie zaczęłam stosować żadnych rygorystycznych diet ani przysparzających mnie o palpitację serca ćwiczeń. Zaczęłam po prostu zwracać uwagę na to co jem, jak jem i kiedy jem oraz więcej się ruszać. Oczywiście głównym wyznacznikiem jest u mnie indeks glikemiczny ale też bez przesady - jak od czasu do czasu zjem w zupie gotowaną marchewkę, która ma wysoki indeks to świat się nie zawali ;) Pani endokrynolog poleciła mi zmianę ginekologa, ponieważ wcześniejszy nie bardzo wiedział co ma ze mną zrobić. Następny, do którego się wybrałam wysłał mnie na badanie AMH (wynik 9,97), które wskazało u mnie znowu na PCOS. Po którejś z kolei wizycie ginekolog zapytał mnie czy planuję obecnie dzieci i kiedy powiedziałam mu, że jeszcze nie, bo... nie skończyłam studiów, nie mam jeszcze pracy i własnego mieszkania to powiedział, że tak myślał, bo obserwuje mnie i zauważył, że chcę mieć nad wszystkim kontrolę i wszystko musi być zaplanowane (o zgrozo! on ma rajcę :P ). Nie zaprzeczyłam, bo jak mogłam to zrobić mając podczas rozmowy na kolanach otwarty i wypełniony po brzegi kalendarz? ;) I wiecie co? On dał mi wtedy do myślenia mówiąc, że jak tak dalej będę wszystko planować to gdy dojdzie do tego dnia, w którym chciałabym już mieć dziecko to będzie mi jeszcze ciężej zajść w ciąże, bo do tego wszystkiego dojdzie moja psychika. Podobno miał mnóstwo takich pacjentek, którym leczenie nic nie pomagało, jeździły po klinikach leczenia niepłodności i nic to nie dało. Dopiero kiedy odpuściły sobie staranie się o dziecko było bum! i ni stąd ni zowąd dwie piękne kreseczki na teście :)
Poradził mi abym kupiła inofem i przestała się zabezpieczać, że pewnie nie uda mi się szybko zajść w ciążę z tak nieregularnymi miesiączkami a jak się uda to mam się tylko cieszyć. Wyszłam z gabinetu w wielkim szoku, bo w ogóle nie spodziewałam się takiej rozmowy i takiej porady... ale gdy ochłonęłam i oczywiście podzieliłam się wiadomościami z mężem i najbliższymi przyjaciółkami zrozumiałam, że on ma mnóstwo racji. Dlatego inofem zamówiony, jutro kurier ma dostarczyć ;) prezerwatywy poszły w kąt i działamy z mężem :) I tak się teraz zastanawiam, że nie wiem czy ja już fiksuję czy miałam 3 dni temu owulację, bo czułam taki charakterystyczny ból jajnika. Mam nadzieję, że to była ona i że miesiączka mi się unormuje albo i nie unormuje, bo może akurat na przekór temu, że "w pierwszym miesiącu i tak nie uda mi się zajść w ciąże" zobaczę dwie kreseczki :)
Już nie mogę się doczekać - tak wiem, jestem strasznie niecierpliwa i to chyba moja najgorsza cecha! Zaraz po tym, że potrafię być wredna :P
Jeśli któraś z Was chciałaby się ze mną podzielić swoją opinią na temat inofemu to chętnie poczytam :)
Wszystkim Wam życzę pojawienia się cudownej małej fasolki pod sercem!

5 maja 2015, 11:26

Dzisiejszy dzień rozpoczęłam od odebrania od kuriera paczki z inofemem i zapasem testów ;)
Od razu oczywiście wypiłam pierwszą saszetkę i powiem szczerze, że jak nie lubię żadnych rozpuszczalnych leków tak inofem nawet nie jest zły. Ma lekko cytrynowy smak dzięki czemu lepiej "wchodzi" ;) ale czego się nie robi dla spełnienia swoich największych marzeń? Będę starała się na bieżąco informować Was o tym jak działa na mnie inofem i czy przynosi jakieś rezultaty. Sama szukałam osoby, która opisywałaby swoje zmagania z inofemem bądź inofolikiem ale nie potrafiłam takiej znaleźć więc może moje zapiski się komuś przydadzą ;)

Co prawda ginekolog powiedział mi o inofoliku ale skoro w mojej ulubionej aptece internetowej inofolik kosztuje 27,49zł za 20 saszetek, a inofem 33.89zł za 30 saszetek, a przy zakupie 60 saszetek kosztuje 62,29zł to wybór był prosty ;) Skład obu suplementów jest jednakowy także wydaje mi się, że mają takie samo działanie.
Producent zaleca picie jednej saszetki dziennie ale mój ginekolog powiedział abym zaczęła pić dwie saszetki dziennie, więc tak mam zamiar zrobić.

16ly0ll.jpg

Miłego i słonecznego dnia Wam życzę :*

10 maja 2015, 22:03

Od jakiegoś czasu żyłam tym, że 1 maja czułam ból jajnika, więc uznałam, że to owulacja. Tym bardziej, że zawsze podczas brania progesteronu strasznie mnie wysypywało na linii żuchwy i tym razem mimo tego, że nie brałam progesteronu też mnie wysypało. Uznałam więc, że to musi być kolejny objaw owulacji. Wcześniej nigdy nie mierzyłam temperatury, dlatego nie wiem jak to u mnie dokładnie jest ale wyczytałam, że po owulacji powinna być faza temperatur wyższych, a u mnie same niskie temperatury... Czyli jak mniemam owulacji nie było :( a już miałam nadzieję, że dzięki temu, że schudłam 7 kg moja @ się unormuje... Eh...

12 maja 2015, 20:20

Przed chwilą zrobiłam testy owulacyjne i otrzymałam takie oto wyniki. Wszystkie robiłam jeden po drugim. Pierwszy był ten na samym dole. Niby kreski są takie same ale nie są zbyt jasne? W dwóch pozostałych są widoczne kreski jasne i ciemne. Do tego rano zaobserwowałam zwykły kremowy śluz natomiast teraz był taki jaki według mnie powinien być śluz płodny. Sama nie wiem co o tym sądzić?

2d55sl.jpg

16 maja 2015, 20:40

Oj ale ja miałam ciężkie (i to dosłownie! :D ) ostatnie dwa dni... Postanowiliśmy z mężem wyłożyć w wiatce kostkę brukową i dzięki pomocy znajomych udało się nam uzyskać taki efekt :)
2u3wcwj.jpg
Oczywiście jeszcze prace nie są zakończone ale już jest o wiele ładniej :) Bardzo jestem zadowolona z naszej pracy i jestem bardzo wdzięczna naszym przyjaciołom, którzy nam w tym pomogli :)

W związku z tym, że w przyszłą sobotę jedziemy na wesele postanowiłam sprawić sobie "drobną" przyjemność i chociaż trochę zrekompensować sobie ostatni kiepski humor ;)
I niech mi jeszcze ktoś powie, że zakupy nie poprawiają kobiecie humoru :P Wiem, że jestem sroką i wszystko co się świeci jest dla mnie piękne ale cóż... taka już jestem i dobrze mi z tym :)

Zakochałam się w nich od pierwszego wejrzenia! :D
2yocoaq.jpg

20 maja 2015, 10:25

JUHU! :D Dzisiaj jest dzień mojego ważenia i okazało się, że udało mi się zrealizować mój cel - schudnąć do wesela, na które jadę w sobotę 8 kg! :) Tak, wiem, wiem są osoby, które zrzuciły dużo, dużo więcej, a ja się chwalę 8 kg. Jednak uwierzcie mi, że to jest dla mnie Mount Everest! Nigdy nie ważyłam tyle co teraz :) To jest niesamowite uczucie, gdy ciągle ktoś zauważa i chwali moją przemianę, ale to jeszcze nie koniec ;) będzie lepiej. Co prawda BMI wynosi 22.2 więc jest ok ale jeszcze kilka kilogramów w dół nie zaszkodzi :)
To była dobra wiadomość, a zła jest taka, że chyba jakaś jelitówka mnie dopadła, bo mdli mnie strasznie...

21 maja 2015, 15:06

Nie umiem sobie dzisiaj znaleźć miejsca... Jutro wyjeżdżamy na wesele więc mam trochę pracy z tym związanej i myślałam, że nie będę przez to myśleć o tym, że jutro rano jadę na betę. Bardzo się boję, że wynik będzie negatywny... Ja jestem upierdliwą perfekcjonistką i zawsze muszę wszystko zrobić jak najlepiej, nigdy sobie nie odpuszczam, dlatego boję się, że jak się nie uda to ciężko to zniosę... Niby wiem, że mam jeszcze czas ale ja tak bardzo już bym chciała... A do tego wszystkiego będę musiała udawać na weselu, że wszystko jest ok. O ile wczoraj byłam pozytywnie nastawiona to dzisiaj od rana czuję, że nic z tego nie będzie...

27 maja 2015, 18:09

Niby wiem, że to pierwszy cykl starań i że zdrowe pary mają maksymalnie 30% szans na zajście w ciążę. Wiedziałam też, że dzisiejsza beta będzie negatywna ale mimo to gdy się zobaczyć wynik <0.100 to zaczyna coś strasznie boleć... Myślę, że dzieje się to, dlatego że wiem, że kobietom z PCOS nie jest łatwo zajść w ciążę i dużo lekarzy już mi o tym powiedziało (jeden nawet pokusił się o stwierdzenie, że nie mam szans na dzieci)... A ja od zawsze mówiłam, że dla mnie w życiu największa kara byłaby wtedy gdybym nie mogła mieć dzieci... Zawsze marzyłam o dużej rodzinie i byciu wspaniałą, kochającą matką, której tak mi przez całe życie brakuje...

Miałam nie pisać ale musiałam...

29 maja 2015, 19:17

Nowy cykl - nowa nadzieja

Postanowienia na ten cykl:
1. Mierzenie temperatury codziennie
2. Serduszkowanie co drugi dzień (się mąż ucieszy :P)
3. Aktywność fizyczna co drugi dzień (a minimum trzy razy w tygodniu)
4. Do 14 dpo nie zrobię żadnego testu ani żadnych badań
5. Postaram się trochę wyluzować chociaż nie będzie to łatwe

Mam nadzieję, że uda mi się zastosować do wszystkich moich postanowień ;) 9 czerwca idę do nowej pani ginekolog. Mam nadzieję, że ta będzie zainteresowana moim przypadkiem i będzie miała na mnie jakiś pomysł.

18 czerwca 2015, 18:36

fxy1cl.jpg

17 października 2015, 14:37

Tak się zapierałam, że nie będę robić testów tylko będę czekać na @... i co? Dzisiaj po krótkiej drzemce zerwałam się i poczułam w głębi serca, że muszę iść zrobić test. Nie umiem tego wytłumaczyć ale o prostu poczułam, że muszę to zrobić. Mówiłam sama do siebie, że przecież to nie będzie poranny mocz i że to nie ma sensu ale wewnętrzna potrzeba wygrała. Zrobiłam pierwszy i uznałam, że nic na nim nie ma ale po nie całej minucie zaczęłam dostrzegać na nim jakiś taki lekki cień, zrobiłam drugi test i też wyszedł leciutki cień cienia. Pomyślałam, że chyba sfiksowałam i pewnie nikt poza mną tych dwóch kresek nie będzie widział ale okazało się, że mąż też widzi... :) Tak bardzo boję się cieszyć. Nie umiem sobie znaleźć miejsca...
Jutro rano zrobię jeszcze jeden test i pojadę na betę. Panie Boże miej mnie w swojej opiece! <3
Jeżeli to jest prawda to chyba będę najszczęśliwszą osobą na całym świecie :) Nie mogę uwierzyć, że taki CUD mógłby mnie się przytrafić :)
Chodzę po domu i szukam sobie zajęcia ale ręce mi się trzęsą i nie umiem się na niczym skupić...
Oby wytrwać do jutra i usnąć chociaż na chwilkę :)

a5cj0y.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 października 2015, 14:39

18 października 2015, 13:00

Ciąża rozpoczęta 24 września 2015
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii