Siostra urodziła zdrowego synka. Ja wróciłam do pracy. Okazało się że dwie najbliższe koleżanki są w ciąży. Meega ciężko słuchać o ich wynikach, unikam tego, wychodzę z pokoju...
I tak od 3 miesięcy żyję z myślą dlaczego los, dlaczego Bóg nie dał szansy mojej córeczce (??)
Cykl październikowy jest pierwszym po poronieniu kiedy zaczynamy starania.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 grudnia 2016, 20:24
Chyba nici z tego cylku, @ się chyba pojawia buuuu...
Tak to jest jak człowiek chce już i teraz i potem dostaje kubeł zimnej wody na łeb.
Chyba się dziś upiję z rozpaczy... (żartuje jestem alergikiem i mam uczulenie na wódkę)
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 grudnia 2016, 20:25
Mam dziś ogromną migrenę, prawa skroń pulsuje jak oszalała, hmm na wczorajszych chrzcinach nie wypiłam ani kropelki a tu takie samopoczucie robię z siostrą ciasto na jutro do pracy - to taki nasz zwyczaj że każdy przynosi coś słodkiego
dziś 7 dc za jakieś 5 dni zaczynam przytulanki, dobrze się składa bo akurat mąż ma urodziny 10 listopada to będzie jeszcze większa okazja
Lekarz pożegnał mnie słowami "Pani Anetko do zobaczenia następnym razem już w odmiennym stanie"
Niech jego słowa się spełnią
20 listopad 2016
to dziś...
świeci słońce jest ciepło, mogłabym opowiadać Martynce jaka piękna była pogoda w dniu jej narodzin.
Od 10 lipca BAŁAM SIĘ TEJ DZISIEJSZEJ DATY,
wiedziałam że będzie ciężko i nie myliłam się.
Łzy kapią jak krople grochu, muszę się ogarnąć, za ścianą odpoczywa mąż (pamięta o dacie ale nic nie mówi, wie że mnie to boli, jego pewnie też)
Na dole są rodzice z siostrą, opiekują się małym Tośkiem raczej nieświadomi że dziś na świat miała przyjść ich wnuczka.
Popłaczę jeszcze trochę w swoim kąciku w kuchni, potem poprawię makijaż i wrócę do rzeczywistości jak gdyby nigdy nic.
To mi wychodzi najlepiej, zakładanie odpowiedniej maski, pomimo że serce mam w kawałkach...
Wieczorem pojadę na cmentarz, tam mogę płakać do woli
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2016, 12:53
Chce mi się wyć...
Kusi mnie otworzyć ulubione wino musujące ale z tyłu głowy słyszę głosik "jak to zrobisz to znaczy że nie masz już nadziei"
Koleżanka w pracy ta "zaciążona" strasznie dziś narzekała a że to ją boli a że tamto...
pyta mnie "Słuchasz mnie w ogóle"
a ja "chcesz się zamienić?"
Może chociaż jutro mi daruje opowieści ciężarnych
To strasznie samolubne ale wkurwia mnie ta znieczulica, wiem, że całe życie nie będę wymagała aby każdy obchodził się ze mną jak z jajkiem ale minęły dopiero 4 miesiące. Długie, bolesne, przepłakane w poduszkę 4 miesiące...
I nie mam ochoty słuchać ciekawostek "ciężarówek"
A co tam wolno mi tak myśleć...
@ nie przychodź........................
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2016, 18:41
no i dupa. A miało być tak super, przecież wszystko wskazywało na ciąże, temperatura, objawy (teraz wiem że urojone)
Kolejne testowania wypada mi na 23.12 może Bożonarodzeniowy prezent... może to a może tamto, męczy mnie trochę to inicjowanie przytulanek w dni płodne, czuję się wtedy winna że robię z mojego M jakiegoś ogiera rozpłodowego. On nie kuma że to ten czas, dla faceta sex to sex. Mało o tym rozmawiamy, oboje jesteśmy skorpionami a skorpiony chowają swoje uczucia i myśli głęboko w sobie, wiem że to źle ale boję się że usłyszę od niego: odpuść, kiedyś jak przyjdzie odpowiednia pora to nam się uda. Ale odpowiednia pora już minęła, powinnam być już mamą od conajmniej tygodnia...
Kiedy jak nie teraz? Czemu w każdym cyklu nie może się udać. Gdzieś czytałam że jest ok 11% szans (albo sobie znowu to uroiłam) czemu nie chociaż 70%...
Podczas kolejnej miesiączki po mojej (naszej) stracie myślę o moim dziecku. Hmm czy kiedyś przestanę o tym myśleć, raczej nie, dziś przyszło mi do głowy że może Bóg miał dla mnie taki plan że nie jest mi dane zostać mamą tu na ziemi, tylko dał mi odczuć jak to jest być w ciąży, jak to jest mieć mdłości, zachcianki i najpiękniejsze uczucie, jak to jest czuć w sobie nowe życie, które kochasz od dnia zrobienia testu.
Pamiętam jak zadzwoniła do męża po ujrzeniu dwóch kreseczek, był wtedy za granicą, pamiętam sms jakiego wysłał mi po naszej zakończonej rozmowie "Kocham Was" ta miłość również w nim pojawiła się od razu.
Wypiłam lampkę wina, idealne na mój nastrój.
Tak bardzo chciałabym żeby Martynka urodziła się cała i zdrowa...
Tęsknię za Tobą córeczko
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2016, 21:55
Wyszłam o 12 z pracy bo przez te zawieje i zamiecie nie było prądu. Włączył mi się tryb sprzątania i tak oto odmrażam lodówkę i zamrażarkę... gdzieś w tle tam leci "Last Christmas" na rmf (o zgrozo to już? przecież dziś 02.12!!!)
Tak nucę sobie tę melodię i łzy same napływają. Hmm... bardzo lubię Święta ale wiem że te będą inne, w tym roku na prawdę będzie mi kogoś brakowało przy Wigilijnym stole, mojej córeczki... Czy kiedyś przestanę dopasowywać każdą sytuację myśląc jak to byłoby z nią?
Smutno...
Jak tak to będzie lipa bo po owulacji
Owulacja była raczej wczoraj w nocy, wieczorem dość dokładny cień drugiej kreski, dziś już znacznie jaśniejsza kreska. Strasznie wcześnie w tym cyklu.
Dziś koleżanka która poroniła w maju pochwaliła się że wyszedł jej pozytywny test. Naprawdę szczerze się ucieszyłam bo wiem że bardzo przeżyła pierwszą stratę i teraz po 4 cyklu się im udało.
Dziś nie byłam w kościele ale z racji święta postanowiłam odmówić litanię Niepokalanego Poczęcia, czytając tekst litanii, łzy kapały mi po policzkach. Będę się modlić do św. Dominika Savio
Mówią że jak trwoga to do Boga, ale któż ma na wszystko największy wpływ jak nie ON!
Tak mi jest przykro. Dlaczego życie daje mi tak w kość.
Nie chcę tych Świąt nie chcę choinki opłatków i gości
Chcę tylko cofnąć czas, cofnąć go do lipca 2016...
Tęsknię tak bardzo
czuje radość gdy jest zdrowe.
Gdy odchodzi, traci wiarę,
że radości przyjdą nowe.
Niepojęte są wyroki,
niepojęte drogi Pana.
Chciałam dziecko mieć przy sobie,
teraz jestem całkiem sama.
Sama w żalu tak ogromnym,
nie rozumie nikt co czuję.
Trudno iść przez życie całe,
kiedy serce się buntuje.
Czy nadejdzie kiedyś pokój,
kiedy spojrzę w przód bez strachu?
Zawsze już tak będzie chyba,
aż miękkiego zaznam piachu.
Obok mego spocznę dziecka,
duszą będę już daleko.
Tam gdzie szczęście, radość wielka,
tam gdzie czeka moje dziecko...
Płakałam czytając
Pocieszający
list Aniołka Dla Mamy
" ” Kochana Mamo”
Wiem że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć…ale ja jestem..istnieje.. w Twoim życiu, snach Twoich, Twoim sercu… Istnieje. Kiedy byłem tam na dole,w twoim cieplym brzuchu godzinami zastanawialem sie jak to będzie kiedy będę już przy Tobie,w tym miejscu o ktorym opowiadałaś mi gładząć sie po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś spać. Ja wsłuchany w twoje opowiesci i kojacy twoj głos chłonąłem każde słowo, każdą informacje a potem cichutko zeby cie nie obudzić kiedy wreszczie usypiałaś marzyłem. Wyobrażałem sobie to cudowne miejsce i ciebie jak wyglądasz. Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu było dziesięć palcówi i zastanawiałem sie czy jestem do ciebie podobny… Chyba nie-myslalem-bo ty pewnie jestes piekna a ja taki dziwny, pomarszczony…no i po co mi dziesiec palcow -myślałem? A potem nagle wszystko sie jednego dnia zmieniło. Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i juz nie było opowieści. To nie może być prawda-mówiłaś-godzinami . Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz, prosisz i błagasz. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego? Chciałem Cie bardzo pocieszyc więc wywracałem fikolki żebyś poczuła że ja tu jestem i cię kocham, ale wtedy ty plakałaś jescze bardziej. A potem nadszedl ten straszny dzień. Zobaczyłem ze ktoś świeci mi po oczach, straszne światlo wpadalo w głąb ciebie, nie wiem skąd a ty powtarzałaś, ze będzie dobrze, musi być. Ale płakałaś -słyszałem. Kiedy nagle wszystko zrobiło się czarne a mnie wciągnęło coś i pchało mocno zrobiło się cicho. Ktoś już trzymał mnie na rękach ale to nie byłaś ty. A potem usnąłem i kiedy otworzylem oczy, wszystko wkoło mnie zalewał błekit w każdych odcieniach. Byłem ten sam-mały, pomarszczony i z dziesięcioma palcami u rąk. Ale ciebie nigdzie nie było. Obok mnie siedział rudy chłopczyk i uśmiechnął sie do mnie.Witaj-powiedział. Gdzie moja mama-zapytałem? I wtedy on opwiedział mi wszystko. Ze nie kazde dziecko trafia do swoich rodzicow, i ze nie ma zwiazku jak bardzo oni kochali i chcieli, ze teraz tu jest moje miejsce, posrod innych malych Aniolkow. Ze bedzie mi ciebie mamo brakowalo ale musimy oboje nauczyc sie zyc bez siebie. I musialem nauczyc sie tak zyc. Nie, nie bylo mi łatwo, plakałem tak jak ty wtedy i cierpialem tak jak ty wtedy. Ale jest mi tu naprawde dobrze. Mam wielu przyjaciol, wiele zabawy, wiele radosci. Ale nie szalejemy calymi dniami na łace, mamo. Pomagamy starszym ludziom przeprowadzic ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich rodziny, mężow, żony, dzieci żeby mogli się z nimi spotkać. Możesz być ze mnie dumna, mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No..czasem tylko robimy sobie psikusy i troszkę narozrabiamy kiedy skrzydełkami zahaczamy o klomby kwiatów, ale wiesz… jak się bawimy w berka to czasem nas ponosi…Kiedy tu się znalazłem mój przyjaciel wytłumaczył mi też że nie moge kontaktować sie z toba osobiście… czasem tylko pojawic sie w twoich snach ale nic więcej. Ostatnio jednak zaczęłem robić sie powoli przezroczysty i skrzydełka mi nie działają jak kiedyś. Przyjaciel popatrzył, pokiwał smutno głową i zabrał mnie na ziemię. Usiedliśmu na białym krzyżu i naglę CIĘ zobaczyłem. Wiedziałem że to ty, poznałem twoj głos. Stałaś tam i płakałaś powtarzając że tak bardzo cierpisz, że tak bardzo tęsknisz, ze nie chcesz już żyć…. Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i powiedział że musimy coś zrobić, żeby Ci pomoc. Bo nie możesz tak dalej cierpieć, musisz żyć bo wobec ciebie jest jeszcze wiele planów które musisz zrobić, że są gdzieś dzieci którym musisz pomoc przejść przez zycie i otoczyć je miłością tak wielką jak tą która teraz powoduje twoj wielki ból. Więc piszę do ciebie mamo ten list, pierwszy i ostatni. Musisz wziąść się w garść, musisz się uśmiechać, zyć, dzielić się radościa z innymi. Ja cie bardzo mocno kocham i wiem ze to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można.. Każda twoja kolejna łza powoduje że moje skrzydełka znikają. Kiedy ty sie poddasz ja tez zniknę, Tu na górze istnieje dzieki tobie i twoim myslom o mnie. Ale tylko tym dobrym myślą. Bo kiedy bedziesz cały czas tak strasznie rozpaczać to żał zaleje twoje srece, smutek przesłoni ci świat i bedziesz tylko myslała o tym co straciłas. Zapomnisz o mnie. Nie, nie zaperzeczaj ze nigdy nie zapomnisz. Pamięć to zachowanie w sobie tych radosnych chwil a ciebie pogrąża smutek – on nie jest dobry. Każdy twoj usmiech to dla mnie radosna chwila. Dzięki tobie mogę zrobić jeszcze tyle dobrego. Zebys widziala tą radosć kiedy znajduję najbliższych ludziom którzy tu trafili… Z twojego szczescia czerpie swoja sile. Prosze mamo żyj dalej i zachowaj mnie w sercu i myslach. Bo nie długo poza smutkiem nie będzie już tam miejsca dla mnie… Kocham cie mamo.. I nie jesteś sama – pamiętaj. I nie mów że mnie już nie ma! JESTEM . Zobaczysz mnie w oczach swoich dzieci, usłyszysz w radosnym ich śmiechu, poczujesz kiedy przytulać je bedziesz i kołysać do snu. Ja tam zawsze będę, zawsze przy tobie. Zawsze.
Tylko proszę żyj mamo bo smutek powoduje że znikam…
a wtedy nic już nie będzie..
mnie już nie będzie.
Kocham Cię"
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 stycznia 2017, 19:46
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 stycznia 2017, 19:46
6 cykl po porodzie
To już 6 miesięcy, już trochę mniej płaczę czasem zastanawiam się dlaczego? Myśl o Martynce nadal boli, zwłaszcza patrząc na synka siostry od którego moja córeczka byłaby młodsza o 2 miesiące. Zastanawiam się jakby wyglądała. Widzę w głowie Wielka miłość jaką otaczała by ją od R.
Moja mama wczoraj stwierdziła że R będzie idealnym tatą coś wtedy we mnie pękło, płakałam mówiąc że już nie wierzę że kiedyś to nastąpi, Bóg odebrał i już nie odda...
Już powoli zapominam jak to było być w ciąży ale gdzieś tam głęboko pamiętam ruchy Martynki w brzuchu, uczucie inne niż jakiekolwiek inne, niespotykane i nie do opisania, cudowne szczęśliwe chwile...
Mam łzy w oczach po przeczytaniu tego ;( Jesteś silną kobietą, niedługo znów będziesz nosić pod serduszkiem nowy skarb i na pewno zostanie już z Tobą. Trzymam kciuki kochana, nie poddawaj się <3
Scisnelo mnie w gardle, jak przeczytalam Twoja historie, bo poczulam sie jakbym czytala o sobie. Pozdrawiam goraco i mam nadzieje, ze niedlugo obie bedziemy znowu dzczesliwego.
To straszne, co przeszłaś. Nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić :( Trzymam kciuki, aby teraz Ci się udało :* Tobie i mężowi :*
Przytulam Cię do serca ;* Boże jak ciężko czyta się historie innych kobiet, kiedy widzisz w nich swoją własną. Lekarz na IP kiedy pojechałam ze skurczami uraczył mnie IDENTYCZNYMI słowami.