Anemia, hemoglobina 9 i ogólnie całą morfologia mocno rozjechana, każdy parametr poniżej, coś tam powyżej ale ogólnie raczej wszędzie braki.
Anuśla takie są wytyczne refundacji i finansowania, że nie można korzystać z tego rodzaju dodatków.
Dziś ministerstwo zdrowia ponoć pozytywnie wypowiedziało się w kwestii komercyjnego badania zarodków z procedur refundowanych. Dobrej pory stanowisko było takie,że nie można.
Podejrzewam, że to wszystko jest jeszcze płynne. Na tą chwilę kliniki też się boją i po prostu trzymają się protokołów rękami i nogami, a to zakłada że nie można nic dołożyć i koniec.
Mnie np bardziej martwi że do tej pory że względu na nasienie korzystaliśmy z metody zapłodnienia IMSI, a ona nie jest refundowana i pozostaje nam ICSI.
Może z czasem same kliniki zaczną jakoś współpracować między sobą albo coś wymyślą ale na ten moment wszystko jest zablokowane.
Udało mi się ogarnąć wlew domaciczny z acofilu. A to dla mnie taka podstawa.
Do tego transferu podeszłam z całkowicie pustym pęcherzem. Wyszłam z WC i poprosili na fotel. Zawsze czekałam aż mi oczy moczem zachodziły to tym razem chciałam być mądrzejsza 🤷 i wyszło jak zwykle.
Ale maluch do brzucha trafił, doktor sobie poradził.
Wyniki. Powtórzyłam dziś morfologię, żelazo, ferrytyne, tsh i wątrobowe, kwas foliowy. Wyniki do dupy.
Morfologia to niestety nie pomyłka. Jest anemia i to spora.
Tsh 2,8 szybko poszło w górę od estrogenów, 4 dni temu miałam 1,4 także muszę zwiększyć dawkę.
Kwas foliowy 39 norma do 26 ale lekarz mówił,że to ok skoro ciągle suplementuje..biorę methylofolian i complex B też methyle.
Żelazo 21 norma 33-193
Ferrytyna 16 norma 13-150
Kiepsko kiepsko kiepsko
Mam nadzieję, że zarodek to wytrzyma i wspólnie odbudujemy niedobory. Biorę surbifer durules czyli 200 mg żelaza, to sporo. Mam nadzieję, że zaraz wyniki się podniosą.
Mój crio transger nie jest liczony jako cala procedura także drzwi jak coś stoją otworem. Chic mam nadzieję, naprawdę mam nadzieję,że tym razem się uda.
Frytki z maka właśnie wjeżdżają do brzucha.
Później przyszła słodka gorzka myśl, że jednak większość zarodków tracimy w 4 dobie życia i znowu sobie czegoś odmawiam a nawet nie wiem czy coś jest na rzeczy. Więc sobie nie odmówiłam. Wywijałam.z mężem jak zawsze. Cudownie było wyjść i bawić się do rana. Ja oczywiście na trzeźwo, nie miało co znieczulić bólu stóp ale i tak dobrze trafiłam z butami.
W dniu transferu progesteron jaki przyjmowałam to
Utrogestan 2x2
Besins 3x1
Duphaston 3x1
Ale w uniki wyszło mi 13 to dołożyłam dopochwowo lutinus 2 tabl w południe.
Słabo. Dziś 3 doby i progesteron tylko 10 😐co ja nie przyswajam tego czy co?
No takie dawki i taki gówniany wynik.
Wzięłam prolutex ale mam tylko kilka fiolek, data ważności wyszła w maju ale chyba przejdą.
Ratuje się tym co mam.
Porażka... Kolejna...
Jak żyć?
Dostałam już okres i zaczęłam nowy cykl.
Serce krwawi tak samo jak cipka piętro niżej.
Ten miesiąc zostawiam na koksowanie żelazem mojej anemii.
Cudownie spędzam czas z córką i o dziwo nawet ta porażkę wytuliłam wieczorem w jej ciepłe plecki, a w dzień wyturlałam w trawie na piknikach.
Wiem, że pustkę w sercu po straconej ciąży może zagoić tylko nowe życie ale cudownie jest być mamą i nie chce żeby widziała mój smutek. Chce jej dać całą siebie, szczęśliwą siebie.
W końcu to wszystko dla niej ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 lipca, 20:01
Mam plan żeby po ostatni zarodek iść na cyklu naturalnym. Spróbuję, ale wizytę mam tak, że na podkręcenie owulacji będzie już za późno więc trzeba liczyć, że naturalnie mój organizm zadziała jak trzeba.
Póki co próbuje chłonąć życie takim jakie jest.
Córka rośnie jak na drożdżach. Mówi tyle pięknych słów, że codziennie zakochuje się w niej od nowa.
Często nie mam czasu na nic ale i tak wieczorem znajduje czas na to żeby po prostu sienna nią pogapić jak śpi.
Wczoraj przy zasypianiu kiedy z moich ust padło pięćdziesiąte "no śpij kochanie, zamykaj oczka" i wydech bezsilności bo jest 21, a kolacja, a kąpiel, a burdel, a śniadanie do pracy, a budzik na 5 i czasu coraz mniej.
Nagle usłyszałam:
-mamo wiesz co? Jesteś taka mięciutka ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lipca, 14:55
Szłam cyklem naturalnym.
Najpierw wizyta w 9 DC i Endo było ładne 9 mm ale pęcherzyk tylko 12mm. Później kontrola 13 DC i pęcherzyk 18 mm, endo 10,5 mm.
Przyjełam ovitrell i od 14 dc zaczęłam brać proga.
Także w 2 fazie cyklu mam wspomaganie.
Nie wiem czy pęcherzyk pękł bo nie miałam dziś USG. Ale mam nadzieję, że tak bo to zawsze dodatkowy progesteron, a ja mam z nim problem.
Doktor zamiast wlewu zaproponował 2 pełne zastrzyki z acofilu. Nie wiem czy to kwestia tego że MZ nie zaleca takich działań czy naprawdę nie chciał grzebać w macicy.
Także przyjęłam cały zastrzyk 13 DC i dzisiaj 17 DC w dniu transferu.
Progesteron besins i cały acofil i ledwo na nogach stoję. Łeb pęka, stawy mi z bólu wykręca.
Byle do jutra bo wiem, że już powinno być lepiej.
Nie wie..kiedy pójdę na betę.
Tym razem chyba zrobię testy i betę dla kliniki 10 dpt lub później jeśli wyjdzie kreseczka.
Teraz po weekendzie idę zbadać proga to zrobię jeszcze TSH i morfologię.
Narazie ferrytyny i pozostałych żelazowych badań nie zrobiłam bo po morfologii widać, że się poprawia. Reszta parametrów może potrzebować więcej czasu.
I tak póki co odstawiłam suplementację duzymi dawkami żelaza żeby nie miało negatywnego wpływu na implantację.
Wspomagam.sie sokiem z buraka i dużą ilością mięska.
Progesteron po transferze dobry. Albo cyclogest lepiej się wchłania niż utrogestan albo dołożył się mój naturalny progesteron i to jakiś działa.
Tsh 1,5.
Nic nie zmieniam, czekam 🙏
Siniaki po helarynie robią mi się duże jak zawsze.
Dziś niby wbiłam się łatwo ale po wyciągnięciu igły jak zawsze pokazała się krew.
W ciągu 3h wyszła śliwa i gula pod skórą wielkości mandarynki. Narazie na 5 zastrzyków tylko jeden mam z ładną kropeczka, reszta to siniaki wielkości 5 zł i dzisiaj ta śliwka.
Ogólnie takie śliwki nie zeszły mi jeszcze od transferu sprzed 2 miesięcy. Gdzieś pod skórą są takie krwiaki że wciąż widać wielki cień, gulę i tam nawet się nie wbijam.
Nie wiem kiedy to zejdzie.
Ale ciągle biorę acard to powinno jakoś rozpuścić a to chyba się nie wchłania.
Ostatnia szansa przepadła 😔
Niby życie toczy się dalej ale ciągle mi źle i smutno.
Byłam w klinice. Ustaliłam, że spróbuję zrobić konsultacje immuno, może jakaś modyfikacja leków coś pomoże. Ale to chyba dla mojego spokoju ducha.
Później spróbujemy jeszcze raz ale lekkiej stymulacji.
Może krótki protokół. Nie zależy mi na 30 komórkach i 5 zarodkach, zależy mi na tym jednym, który da mi upragnione, zdrowe dziecko.
No właśnie... Zdrowe.
Boje się chorób. Przekraczam właśnie 35 lat i włączył mi się strach jakiego wcześniej nie znałam.
No jak już nie ma mnie do dobić to zawsze coś się znajdzie.
Do nowego roku już niedużo czasu, mam nadzieję, że wtedy ruszymy z kopyta.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października, 16:07
Dostałam zalecenia od immunologa na stosowanie acofilu.
Trochę pozmieniała dawki zgodnie z moimi sugestiami, kazała wrócić do hydroxychlorochiny (odstawiłam we wrześniu ale wszystko zaczęłomnie boleć) i jeszcze zwiększyła dawkę.
Badania wskażą czy dorzuci coś jeszcze ale nie zalecała żadnych wlewów bo nie mam komórek NK czy stanów zapalnych.
Na wyniki poczekam kilka tygodni.
Z plusów to dorzuciłam żelazo i weszłam już w normę 50-150, mój wynik 65 więc ogólnie jestem zadowolona.
Serce wciąż walczy, głowa krzyczy "odpuść", a ja po prostu czekam.
Czekanie jest do dupy...
Dziękuję, że część z Was wciąż tu ze mną jest. To lata budowania tej historii. Wszystkie moje wzloty i upadki, radości i smutki.
Są takie momenty w życiu, że to wszystko do mnie wraca. Czasem się zastanawiam jaka bym była gdyby nie to wszystko.
Czy konto zryło psychikę. Tak
Czy dzięki temu jestem bardziej cierpliwa, tolerancyjna, obiektywna, empatyczna itd itp. Tak
I tych pozytywnych cech możnaby wymieniać naprawdę wiele. To cało szambo ma jakieś małe plusy świecące jak gwiazdki w ciemnościach 🙂
Cytokiny dobre, co się ponoć rzadko zdarza.
Homocysteina za wysoko patrząc na to, że ciągle jem methylofolian i metylowany komplex b. Wyszła mi 10,5 - do zbicia. Zamówiłam modulator.
No i najgorszy wynik cross match 54% pozamiatane. Jak to doktor określiła: wybitnie wysoki.
Przy hydroxychlorochine nie ma za bardzo czym to zbić. Sterydy, a te brałam od roku ciągiem i dupa. Antybiotyki brałam ale też kwoila.ze one nie pomogą bo mam dobre CD i NK
Pozostaje silna immunosupresja. Bardzo silna.
Ale muszę odstawić hydroxychlorochine i będę jej królikiem doświadczalnym.
Plan jest taki: pilne szczepienie na grypę i unikanie chorób.
4 Procedura i mrozimy zarodki.
Cyklosporyna w dużej dawce na 25 dni i powrót do hydroxychlorochiny.pkus sterydy.
Transfer lub ponowne badania gdyby był np tylko jeden zarodek.
Do boju!
Jutro pierwszy podgląd jajników.
Dość szybko ale chcemy sprawdzić czy jajniki w ogóle podjęły pracę.
Dostałam okres jak jechałam do kliniki więc na długi protokół było już za późno.
Próbuje krótkiego. Miałam raz, za 1 razem i poszło słabo. Zobaczymy co teraz z tego wyniknie.
Napewno krótszy to mniejsze obciążenie dla organizmu fizycznie i psychicznie.
Na długim jednak to się ciągnie miesiąc czy dwa i ciągle się jest w procedurze, a tu pyk 2 tygodnie i po temacie.
Także działam. Nie zwalniam.
Wiadomość wyedytowana przez autora Dzisiaj, 06:10
Nie można nic dołożyć nawet jeśli się z własnej kieszeni chce dopłacić?
no własnie? Nie da się dopłacic? Tak, jak poczatkowo było z badaniem zarodków, że nie wchodzi to w gre programu, a dzis juz mozna na własna reke badac...
no własnie? Nie da się dopłacic? Tak, jak poczatkowo było z badaniem zarodków, że nie wchodzi to w gre programu, a dzis juz mozna na własna reke badac...