Podoba mi się jego zdroworozsądkowe podejście do tematu, przekonuje mnie taka ludzka rozmowa i jego argumenty. Ale nie chce zaszkodzić mojemu nawet teoretycznemu dziecku. Wiem, że szanse są małe... ale lekarz mówił, żebyśmy nawet nie czekali z takimi działaniami jak inseminacja. Mówił, że w moim przypadku najpierw ciąża, później leczenie.
Może to dlatego, że ja tak ładnie się czuję?? Nie wiem co teraz, co począć... Dzisiaj mój 16dc, wydaje mi się, że owu była (o ile była) w 13 dniu więc chyba pojadę na krawędzi i bzyknę się bez gumki.
Każdy mi do tej pory mówił, że mam un9kać ciąży jak ognia i zabezpieczać się na wszelkie sposoby. Że ciąża to zło.... a ten mi mowie "Działajcie".
Mąż mi nie odpuścił, słyszał co mówił lekarz.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 października 2018, 14:03
Teraz już może być tylko lepiej!
Niech żyje wolność, wolność i swoboda.
Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda!
Brzuch przestał mnie boleć jak tylko stamtąd wyszłam, czuje jakbym zdjęła z siebie 100 kg ciężar.
Edit. dzis mój 24 dc, patrząc na moje ostatnie cykle to jedną nogą już jestem w @. Ból pleców od dwóch godzin zapowiada rychłe nadejście okresu, a ja nie wiem czy siedzieć, czy leżeć czy zwisać na kanapie. Boliiiiii!
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 listopada 2018, 17:59
Byłam na grzybach i nazbierałam całe wiadro teraz czeka mnie najgorsza robota czyli czyszczenie tych moich grzybków
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 listopada 2018, 11:46
Przez ostatnie dni znowu odczuwam poddenerwowanie, drżenie rąk i puls już 80-90.
Coś jest nie tak... myślałam, że jak tak zaczęłam tyć (do mojej wagi już należy dołożyć +6kg) to wchodzę w niedoczynność, zresztą to sugerował endo zmniejszając mi dawkę metizolu. A teraz? boje się, że mam jakiś nawrót nadczynności. Czuje, że często kłuje mnie serce. Wróciły biegunki.
Do tego zaczęły piec i swędzieć mnie oczy. Jak patrze w lustro przed siebie to białko widać na dole oka. Powieka nie sięga do tęczówki, białko widać i to dość szeroko, coś koło 2mm.
Reszty objawów chyba nie mam... sucha skóra jest zarówno w nad jak i niedoczynności więc to mi nic nie mówi. Raz mi gorąco i zalewa mnie fala potu ale później leżę pod kocem bo zmarzły mi stopy ciężko coś określić.
Co do tarczycy... wczoraj zrobiłam badania. Oczywiście miałam tego nie robić, miesiąc temu endo kazał wrócić do siebie dopiero w styczniu. Ale coś czułam, raz miałam lepszy dzień, raz gorszy... męczyło mnie tylko przeczucie, które już dobrze znam, że coś jest ku*wa nie tak.
No i oczywiście się nie myliłam:
FT3 3,6 [2,5-4,3] od ostatnich wyników 4 tygodnie temu trochę wzrosło ale dalej ładnie w normie
FT4 0,63 [0,65-1,48] też ładnie wzrosło bo takie było zamierzenie, zbliżam się do normy
No i ostatnie... TSH 12,61 [0,38-5] nie wiem jakim cudem tak wystrzeliło w kosmos, ostatanio było jeszcze 0,2, a to było raptem 4 tyg temu. TSH ponoć reaguje wolniej niż ft3 i ft4 i ponoć normuje się dopiero jak pozostałe hormony są już ładnie w normie. A moje tsh nic sobie nie zrobiło z normy, ominęło ją szerokim łukiem i od razu poszło na drugą stronę mocy czyli niedoczynność.
No i od wczoraj zastanawiałam się co to ze mną dalej będzie... czytałam o przypadkach kiedy ludzie brali thyrozol czy metizol, a do tego euthyrox ale zazwyczaj było to w przypadkach kiedy leczyli się na niedoczynność i wpadali w nadczynność polekową. Czy w drugą stronę też to tak działa? Nie wiem...
Nie chcąc zwariować i się niepotrzebnie zamartwiać dziś zrobiłam użytek z otrzymanego od endokrynologa nr telefonu komórkowego i zadzwoniłam z zapytaniem.
No i skutek tej rozmowy jest taki, iż mam się stawić na wizytę przed świętami z nowymi wynikami, a do tego czasu całkowicie odstawić metizol.
Szok. Odstawić??? Ale jak to?? Już czuję, jak mi wraca nadczynność. No przecież leczenie nie mogło trwać tylko 4 miesiące... ale lekarz pytał od kiedy mam wdrożone leczenie i ja mówiłam, że od sierpnia. Zapytałam raz jeszcze czy odstawić całkowicie? Potwierdził. No i cóż... kusi mnie żeby brać po pól tabletki czy coś bo wiem, że szybkie odstawienie leku może skutkować natychmiastowym nawrotem nadczynności. Z drugiej strony ja lekarzem nie jestem i powinnam komuś zaufać. Tylko czy po moich przejściach z lekarzami potrafię? Czy chcę?
Ogólnie te moje przeczucia... babki powinny do mnie przychodzić na kawę, a ja mówiłabym im czy mam przeczucie, że mąż je zdradza... może mogłabym zarabiać w ten sposób hehehe
Myślicie, że moje cudowne zachorowanie przemieni się w cudowne ozdrowienie? Cały czas tli się we mnie nadzieja, że jak szybko znalazłam to choróbsko to może szybko też się tego pozbędę bo moje "ja" tak pragnie dziecka, że choroba przyszła i poszła? No tak bardzo bym chciała aby tu znalazło się szczęśliwe zakończenie tej zbyt długiej i pewnie nudzącej Was historii...
Tsh 0,15
Ft3 3,86
Ft4 0,93
Tak wiec znowu nadczynnosc ale pozostałe wyniki ładnie w normie. Jutro wizyta wiec pewnie wrócę do leków ale chyba w jakiejś mini dawce... No nie wiem i jakoś wole się nad tym nie zastanawiać. Co ma być to będzie
Poza tym dziś mój 17 dzień cyklu i chyba dopiero mam owulacje. Od poniedziałku czuje mocny ból z prawej strony, do tego stopnia, że cieżko mi się chodzi. Ostatnio cykle takie krótkie i wydawało mi się, że owu mam w pobliżu 12 dnia. Jeśli teraz jest to dziś kub było wczoraj to zapowiada się dłuższy cykl. Pewnie znowu się wydłużył ze względu na psychikę bo seksu nam nie brakuje i tli się nadzieja, No i jestem bez leków na tarczyce co tez może mieć wpływ przez ten rollercoster hormonalny.
Z dobrych wieści to z nowym rokiem zaczynam nową prace póki co na zastępstwo, za mniejsze pieniądze ale z możliwością rozwoju i już wiem, że z lepsza atmosfera i z zachowaniem jakichkolwiek zasad, nie to co wcześniej
Aha, a wracając do tego co wcześniej to ta pipa co zajęła moje miejsce i pogoniła mnie ze stanowiska tak obrabiając mi tyłek razem ze swoją koleżanka kadrowa, długo nie wytrzymała i już złożyła wypowiedzenie. Tak wiec szukają kogoś na moje miejsce. Karma?
W tym roku przeszłam strasznie dużo stresu w byłej pracy związanego na początku z ogromnym kontaktem a co za tym idzie zapierniczem i nerwówką. Skończyło się jeszcze większym stresem zwiazanym z niesłusznymi oskarżeniami, potraktowaniem mnie jak psa, zgnojeniem i zwolnieniem. Zostałam bez środków do życia z dnia na dzień. Zaczęłam intensywniejsze szukanie przyczyny naszej bezdzietności, a kazda wizyta kończyła się płaczem i bezradnością. Przeszłam przez ból i cierpienie. Zachorowałam na gravesa, a moja tarczyca nie współpracuje. Cieszę się, że ten rok już się kończy. Po tym wszystkim wciąż licze, że wyjdzie słońce i wszystko się ułoży. Mimo małych tragedi wiem, że czeka mnie lepszy czas.
Nowa praca- nowy początek już jest tzn zaraz będzie pozostaje modlić się o wyzdrowienie i dziecko
Powiem Wam coś jeszcze... nigdy nie ruszały mnie dziecięce ciuszki, zabawki itd. Ogólnie unikam takich rzeczy lub udaje, że nie widzę. Nigdy nie czułam się ckliwie patrząc na body i buciki. Ale dziś... w auchanie była promka na świąteczne pierdoly i oczywiście na poczet nowej wypłaty dokupilam pare pierdol. Bo przecież co roku trzeba coś dołożyć! I wśród tych setek bombek dojrzałam jedną, jedyną, która przykuła moje spojrzenie i sprawiła, że popatrzyłam na nią oczami kota ze shreka... była to bombka w kształcie niebieskich bucików. W ułamku sekundy przewinęło mi się przez myśl marzenie, że wieszam ją na choince i każe mężowi znaleźć nową ozdobę na naszym na niebiesko przystrojonym drzewku. Wzięłam do ręki i myśle kupić? Czy nie kupić? Może to głupie ale uznałam, że nie chce zapeszać, nie chce żeby w przypadku niepowodzenia leżała i sprawiła mi ból i nie kupiłam. Może nikt jej nie kupi? Była jedna. Może się gdzieś zakopie i na mnie poczeka. Ale liczę na to, że zatestuje w wigilie, w moje imieniny i będę miała prezent dla męża głupie co... ale w tym roku postanowiliśmy nie robić sobie prezentow wcale bo oboje czekamy tylko na jedno.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 grudnia 2018, 19:28
Pytanie odę mnie: czy to normalne, że mam uczucie kłucia w szyi? Odp.: Tak
Pytanie ode mnie 2: czy to, że garsciami wypadają mi włosy to tez normalne? Odp.: tak, odrosną jak skończy się huśtawka hormonalna.
No i tyle. W sumie nie wiem czego się spodziewałam ale wyszłam jakaś taka zmieszana, jakbym nic nie wyniosła z tej wizyty. Jakby się mnie chociaż zapytał czy mam jakieś objawy, czy może dał mi nadzieje, że idę w dobrym kierunku... a tu nic mówię mu w między czasie, że mąż bierze witaminy i działamy ale dalej nic. A on do mnie: A Pani chce zajsc w ciaze? No mówię: tak. I nic... nie pociągnął tematu. Nie pamiętał, że dopiero co dał mi zielone światło i kazał robić dziecko.
Moze to ten przedświąteczny pośpiech. Tyle, że mnie to sporo kosztuje, a lekarze to myślą, że pacjenci to chyba pracują tylko po to żeby mieć na wizyty u nich. Bo ktoś musi dwa dni zasuwać żeby w minutę oddać jakoś mi przykro
Lekarz kazał przyjść za 3 miesiące i wcześniej się nie wybieram. Oczywiście zrobię badania ale jakby coś (mam nadzieje, że nic) to będę do Noego dzwonic. No sorry ale nie stać mnie żeby tak latać do niego po informacje, której sama sobie mogę udzielić po spojrzeniu na moje wyniki. Myśle, że wyniki powtórzę za 3 tygodnie i zobaczymy cóż tego będzie
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 grudnia 2018, 21:13
Życzę nam staraczkom abyśmy w przyszłe świeta były mamami, a wszystkim mamom pociechy ze swoich maluszków i oczywiście wszystkim życzę pięknych, rodzinnych i spokojnych świąt!
Czekam na okres. Nie ukrywam... psychicznie nastawiłam się w tym miesiącu na wigilijny, imieninowy, noworoczny prezent i już organizm zwariował. Ostatnio cykle króciutkie, a tu 28 dzień, testy oczywiście białe jak śnieg, którego u mnie nie ma i wciąż czekam na @.
Święta zleciały fajnie. Życzenia dziecka oczywiście usłyszałam od teściowej ale zrobiłam tak wymuszony uśmiech, że mam nadzieje, iż zauważyła, że te same życzenia co urodziny, imieniny, święta, noworoczne itd są już po prostu nuuuuudne
Niech ten 2019 już się zacznie nowy rok, nowa praca, nowe nadzieje
Macie jakieś postanowienie noworoczne? Ja NIGDY żadnego nie robiłam... tzn chciałam rzucić palenie ale nigdy nie robilam z tego postanowienia. Z racji tego, że ten nałóg już dawno za mną to postanawiam dwie rzeczy:
1. Porządne ograniczenie jedzenia czipsów. Jestem od nich uzależniona gorzej niż od papierosów.
2. Więcej konstruktywnego spędzania czasu z mężem w ruchu, a co za tym idzie ograniczenie oglądania telewizora
Trwa wywoływanie okresu. Wczorajszy seks nie pomógł, drink tez nie...
Dziś pierwszy raz w życiu zrobiłam badanie bety hcg. Jeśli się uda to wynik będzie jeszcze dziś. Dziwnie się czuje, normalnie mnie to stresuje...
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 grudnia 2018, 11:04
Tsh 3,2 przy metizolu 2,5 mg przez 10 dni. Tak wiec znowu szybko poszło w górę. W końcu jest w normie ale w takim tempie za tydzień będzie już poza nią. Lekarz już nie wchodzi w grę, nie jestem w stanie latać do niego co tydzień. Dawka jest już mała, że z nią nie będę kombinować ale zaczynam brać co drugi dzień i zobaczymy
TSH 2,17 [0,38-5,33]
FT4 0,86 [0,65-1,48]
AST 20 [3-37]
ALAT 12 [3-34]
morfologia OK
Tak więc FT4 było lepsze ale jest pięknie w normie i to tsh w końcu na akceptowalnym poziomie Yeaaaah!!! To mój mały sukces
Aktualnie wciąż biorę ta dawkę leku. Badanie chce powtórzyć po 2 tyg od poprzedniego, max po 20 dniach. Wtedy zobaczę czy znalazłam już swoją dawkę czy jeszcze coś muszę manewrować. Jestem ogólnie dobrej myśli jeśli chodzi o moją tarczycę.
W pracy jako tako. Rewelacji nie ma... traktuję to jako pracę lepszą niż nic, a jak wiadomo w takiej nie zostaje się na dłużej. Dostałam 1 wypłatę i o mało się nie popłakałam. Jest zapierdol, z uwagi, że jestem nowa wciskają mi wszyscy wszystko, zarbki do doooopy i stanowisko też.... tak więc same wiecie szału nie ma.
Starania... ach... chyba znowu mam kryzys. W pokoju do którego trafiłam same matki, jedna właśnie się dowiedziała, że jest w ciąży. Także tylko jeden temat. Ona udaje, że nie chciała... ja cierpię....
Boli mnie to, przyznaję otwarcie i bez bicia, że udaję, że mnie to nie rusza, a nie czuje nic oprócz bólu. Nie wiem co z tym zrobić, wiem tylko, że cierpię i nie umiem znaleźć sposobu żeby to jakoś zaleczyć. Wiem, że pomogłoby mi tylko jedno... ciąża... pragnę zostać matką, a nie mogę
Jak już zostajemy w pesymistycznym tonie to jeszcze ponarzekam na moją wielkie dupsko. Kiedy zachorowałam na tego gravesika to niestety nic nie schudłam, a na lekach tylko przytyłam. Niestety jest zima, chodzę w szerokich swetrach i nie mam motywacji aby coś ze sobą zrobić. Podziwiam koleżankę, która pięknie radzi sobie z dietką, kilogramy lecą w dół, chciałabym też tak umieć. Nie mam motywacji, że jak schudnę to zajdę. Nie mam sposobu co może mi pomóc zajść... Zmiana męża?? Tak! Zdarza mi się mieć nawet takie pojebane myśli choć męża nie mam zamiaru wymieniać na nowszy model.
Włosy... wypadły mi już 2/3 włosów. Jestem prawie łysa. Jutro idę ściąć moje włosy do pasa, a raczej te kilka pasm, które z nich zostało. Znowu zaboli. Nie wiem czy to dobry pomysł, nie chce patrzeć w lustro i widzieć choroby. Wolę udawać, że jestem zdrowa jak koń. Ale wyglądam źle... Chyba mnie tak kłopoty z sercem nie martwiły jak te włosy... jednak dużą uwagę jako kobieta przykuwam do tego co w sobie lubię, a oprócz cycków są (BYŁY) to właśnie włosy...
Kupiłam biotebal, ale trzeba go odstawić tydzień przed badaniem tarczycy bo zmienia wynik. Póki co za często robię badania aby w ogóle był sens łykania tych pigułek.
Za to dzisiaj chyba mam owulacje, jest 14 dc, a że się ostatnio znowu wydłużyły to wątpię żebym już była po owu. Jajnik trochę zakłuł, wczoraj było , dzisiaj poprawimy i pewnie jutro tez a pózniej pauza bo na sobotę mamy zaplanowane badanie nasienia. Mąż rzucił palenie i liczę na nienajgorsze wyniki
Za to podzielę się konkretami... z prywaty to raczej smuteczki w rodzinie kolejne ciężarne, ochy i achy z każdej strony, w pracy same ciężarne... wszyscy szaleją bo 500+ ma być też na 1 dziecko, a ja wkurzam się, że na nie swoje dzieci zapieprzam...
Nakręcam się na wykup wakacji za granicą i niech się dzieje wola nieba! Chcę opalać dupkę w słońcu, na którym nie wolno mi przebywać, nad morzem z jodem, którego mam unikać i pić drinki z alkoholem, którego kategorycznie nie wolno mi spożywać!
Dupa mi urosła do rozmiaru.... nie przyznam się... urosła o dwa rozmiary.... tak więc nawet rozciągnięte dżinsy są za ciasne. Ostatnie dni laby i od marca ruszam z dietą "żryj mniej".
Zbadałam ferrytynę (w końcu), wynik 15,9... tak więc wiem czemu włosy lecą mi garściami... zaczynam suplementację żelaza.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 lutego 2019, 17:03
Liczba plemników w 1 ml: 19,7, (norma >15) Jest OK
Fragmentacja DNA plemników: 18 (norma 0-15 nasienie prawidłowe, >15 obniżona płodność)
Tak więc jest troszkę obniżona ale tak tyci tyci i moim zdaniem nie jest źle, spodziewałam się gorszych wyników.
Potencjał oksydacyjno-redukcyjny sORP: 2,66 (norma <1,42). Tutaj mamy gorszy wynik powyżej normy.
"Przeprowadzenie badania potencjału oksydacyjno-redukcyjnego pozwala ocenić równowagę pomiędzy tworzeniem reaktywnych form tlenu a ich usuwaniem z organizmu. Zachwianie równowagi reakcji utleniania ma negatywny wpływ na plemniki.
Podwyższona oksydacja prowadzi do uszkodzenia DNA i białek plemnika, negatywnie wpływa na działanie enzymów w komórce, jak również morfologię i ruchliwość plemników.
Wykonanie badania potencjału oksydacyjno-redukcyjnego zalecane jest zwłaszcza w przypadku występowania niepłodności idiopadycznej, czyli o niewyjaśnionym podłożu, żylaków powrózka nasiennego, zakażeń, stanów zapalnych, nieprawidłowych parametrów nasienia, nawracającej uraty ciąży, jak również nieudanych prób zapłodnienia pozaustrojowego. Wysokie poziomy stresu oksydacyjnego mogą być także obserwowane u mężczyzn z prawidłowymi wynikami badania nasienia i tym samym utrudniać im starania o dziecko.
Przyczyny? "Wśród przyczyn stresu oksydacyjnego wymienia się stany zapalne (podwyższoną liczbę leukocytów)", to u mojego by się zgadzało, a także picie, palenie i niezdrowy tryb życia...
chlamydia trachomatis - detekcja DNA nasienie: nie stwierdzono
mycoplasma/ureaplasma: ujemny
No i u mnie nie jest kolorowo, oprócz kiepskiego wyniku żelaza mam jeszcze kilka innych.
Inhibina B: 18 (wartość referencyjna >20)
"Gdy poziom inhibiny B u kobiet spada poniżej normy, jest to oznaką obniżenia rezerwy jajnikowej. W przypadku kobiet w wieku rozrodczym niski poziom inhibiny B może świadczyć o:
-przedwczesnym wygasaniu czynności jajników,
-występowaniu zespołu Savage (czyli tzw. zespołu opornych jajników) ,
-zaburzeniach czynności podwzgórza.
Niskie stężenia inhibiny B u kobiet często wiążą się także z niepowodzeniami in vitro i ryzykiem samoistnych poronień."
No i jak tu się nie martwić???? Czy jestem bezpłodna? Bliska menopauzy??? Przecież tylko takie myśli mam teraz w głowie
DHEA-SO4: 209 (norma 25-34 lat 98,8-340) No to chyba w punkt
Przeciwciała Różyczka IgG >500 tak więc na 100% byłam szczepiona na różyczkę i mam przeciwciała
SHBG 58 (norma 32,4 -128)
"U kobiet, które wkroczyły już w okres menopauzalny, obserwuje się obniżenie stężenia zarówno testosteronu, jak i ilości białka wiążącego hormony płciowe"
Testosteron 42,62 (norma 6-82)
Homocysteina 11,57 (norma z suplementacją folianami <12), a ja od 3,5 roku kwas foliowy łykam. Mutacja genu MTHFR podnosi poziom homocysteiny.
Tak więc spodziewam się, że czeka mnie jeszcze badanie genetyczne MTHFR i możliwe, że przyjmowanie metylowanego, specjalnego kwasu foliowego. Choć! Wyczytałam, że zaburzenia tarczycy również podnoszą wynik homocysteiny... Nie wiem jak odniesie się do tego lekarz...
Tak czy siak, ten wynik inhibiny + shbg spędzają mi sen z powiek... Na samą myśl, chce mi się płakać... co to dużo mówić...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 lutego 2019, 18:56
Badania męża za 1500 zł, moje za prawie 1000 zł i lekarz nawet na nie nie spojrzał!
Zerknął na moje pozwolenie od endokrynologa na ciążę (tak, kazał mi dostarczyć taki papier choć sam jest endokrynologiem-ginekologiem), nawet nie zapytał o mój aktualny wynik tsh, czy jaką dawkę leku biorę.... no NIC!! Dopiero na zaświadczeniu od mojego endo doczytał, że mam gravesa i zero pytań w tej kwestii. Zapytałam co z tą inhibiną to usłyszałam taką odpowiedź.
Lekarz: Wie Pani czasem tak jest, że jak ktoś ma niskie amh to ma też niską inhibinę.
Ja: Ale moje AMH wynosi ponad 3
L: Aha, no to czasem też tak bywa, że amh jest dobre, a inhibina niska
Ja: To mam się czym martwić?
L: Hmmmm.... no raczej nieeee...
Ja: To w takim razie....
L: (nie dał mi dokończyć) Wie Pani, ja mam te badanie na wytycznych i są w standardach kliniki więc musi to Pani zbadać i tyle, a ja patrze na amh.
Super... tak to właśnie wygląda.... doją, doją i doją bo tak mają w standardach!!
Tyle, że moja rzeczywistość wygląda tak, że zarabiam 1800 zł więc wydaje więcej na te zasrane badania niż jestem w stanie zarobić! Byłam smutna, a po wizycie jestem zła, zawiedziona, niedoinformowana, zostawiona sama sobie.
Dostaliśmy kolejne skierowania na badania za kolejny tysiąc dla mnie i 500 zł dla męża i kazano nam wrócić jak je zrobimy. Tyle. Lekarz wstał i ręką delikatnie wskazał nam drzwi. Nie udzielił nam żadnej informacji co dalej, jak to wygląda, co możemy zrobić... no nic
Kurwa! Już mam ochotę zmienić klinikę ale skoro tam wydałam już tyle kasy to chciałabym to dociągnąć do chociażby jakiejś inseminacji czy coś... Mąż mówi, że najpierw nas muszą wydoić żeby raczyć nam pomóc, ale czy pomogą? Czy w końcu ten lekarz wykaże jakieś zainteresowanie jak już będziemy mieli komplet badań? Zobaczymy...
Wczoraj byłam na pilatesie. Jeśli ktoś powie, że to łatwe ćwiczenia to ubiję. Dziś wszystko mnie boli... uświadomili mnie jak bardzo jestem zardzewiała, mało elastycznie, nie rozciągnięta i że mój kręgosłup potrzebuje pomocy. W czwartek zajęcia na zdrowy kręgosłup, piątek chillout bo dzień kobiet, a w niedzielę basen Taki plan na ten tydzień
Za to dzisiaj trochę kultury i zaraz robię coś dobrego do jedzenia i odpalam Romę, w końcu trzeba sprawdzić kto nam te oskary spod nosa zawinął
W połowie marca powtórzyłam wyniki tarczycowe:
TSH 1,04 [norma 0,38-5,3]
FT4 0,69 [norma 0,65-1,45]
Tak więc tsh utrzymuje się na dobrym poziomie lecz ft4 wpada w niedoczynność...
Endokrynolog uznał, że do dobrze. Pytałam jak to w końcu jest... ponoć ft4 takie ważne dla ewentualnej ciąży. Powiedział, że ja przy gravesie nie mam co na to patrzeć, że dla mnie lepiej jak będziemy mnie utrzymywać w lekkiej niedoczynności niż jakby mi miała wrócić nadczynność. Podsumował, że wyniki są super, dawka leku zostaje ta sama. Ponoć moglibyśmy zaryzykować próbę odstawienia leku ale ze względu na moje wysokie traby, leki które biorę osłonią dziecko przed ich szkodliwym działaniem. Kolejna wizyta w lipcu lub jeśli zajdę w ciąże to wcześniej kazał działać i zachodzić
No i ten temat mógłby być zamknięty gdyby od dwóch dni co godzinę nie zalewała mnie fala gorąca i nie oblewałabym się potem, w nocy wybudzam się cała mokra... nie miałam tak nawet przy tsh 0,00009. Od dwóch dni moje myśli krążą tylko wokół tego czy nie wróciła mi nadczynność...
Jak mi to wróciło, jak okaże się, że to wszystko na marne to chyba się załamię... oby nie, oby w końcu było dobrze.
Co dalej? Zrobiliśmy wszelkie wyznaczone badanie z kliniki, przywaliliśmy bankruta ale mamy komplet. Wszystko szło gładko, miałam umówionego lekarza na 22.03 na elektroniczny nadzór lekarski tychże badań ale widziałam, że wszystkie wyszły dobrze. Później wizyta 27.03 i ruszamy z koksem.... tak miało być... ALE, właśnie zawsze musi być jakieś ale! Moja miesiączka nie współpracuje, przyszła o 4 dni za wcześnie i wszystko szlag trafił. Jak na złość jeszcze wypadł weekend i nijak nie dało się zgrać ze wszystkim. A teraz wyjaśniam...
W czwartek dostałam @, o 4 dni za wcześnie, napisałam maila do kliniki z prośbą o poinformowanie lekarza. W piątek doktor usiadł do naszych wyników i dostał mojego maila. Dzwoni... rozmawiamy... Lekarz chciał nas widzieć w klinice pomiędzy 2-4 dc, ponieważ chciał sprawdzić czy nie mam torbieli z poprzedniego cyklu oraz wdrożyć mi stymulację clostibegytem. Niestety nasza zaplanowana wizyta nie wypadała już w 3 dzień tylko w 7 co jest o wiele za późno.
I teraz pozostały mi 2 opcje:
1. IUI na cyklu naturalnym. Choćbym nie wiem jak ufała moim jajorom to w przypadku iui wolę alby było tam więcej niż jeden pęcherzyk.
2. Załatwię wizytę i receptę we własnym zakresie w piątek po godzinie 17-stej.
No i po wielu przebojach, milionie telefonów, bieganinie po mieście... udało się! Jajniki czyściutkie. Mam receptę, od soboty 23.03 jestem na CLO i stymuluję się do IUI (1 tabletka x 5 dni począwszy od 3 dnia cyklu). Nawet nie wiem kiedy to się tak szybko potoczyło
Wizytę mamy 30.03 w 10 dc na monitoring, a że u mnie owulka naturalnie 11-13 dzień to myślę, że już za tydzień może podejdę do mojej pierwszej IUI. Hurrra!
Póki co nie czytam żadnych wątków, nie chce się nakręcać, nie chce czytać negatywnych historii, nie chce czytać stópek innych użytkowniczek. Może tuż przed wizytą zasięgnę jakiejś opinii, na co zwracać uwagę, co mnie czeka... ale póki co, olewam! Ale tutaj jeśli macie jakieś dobre rady to oczywiście proszę się wypowiadać O IUI nie mam pojęcia, oprócz tego, że wyobrażam sobie jak to może wyglądać. Niestety negatywnie kojarzy mi się to z HSG, które bardzo źle odebrałam i nie mam zbyt miłych doświadczeń. Boje się, że zacznę się trząść jak będę musiała leżeć z gołą dupą na wierzchu.
A może te uderzenia gorąca to też przez ten clostibegyt? Oczywiście na ulotce jest jak wół napisane, że nie można stosować przy zaburzeniach tarczycy ale taka informacja jest prawie na wszystkich lekach.
Jejku żebym tylko to zniosła i zaszła w upragnioną ciążę... błagam...
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 marca 2019, 13:26
Te uderzenia gorąca to najprawdopodobniej właśnie te tabletki. Pytałam lekarki i potwierdziła. Zresztą gdy teraz już ich nie biorę to problem jakby zaczynał ustawać.
Następna wizyta w 12dc czyli dzisiaj popołudniu i już dowiemy się kiedy mamy termin IUI.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 kwietnia 2019, 13:14
A teraz konkrety. Na prawym jajniku 2 pecherzyki 19 i 15mm i na lewym jeden 19mm. Także dwa ładne, nadające się do zapłodnienia endometrium urosło na 7,8mm opłacało się chlać to wińsko chociaż i tak chyba wypiłam za dużo :-p bardziej na rozluźnienie myśli niż na endo.
Jutro zastrzyk ovitrelle, a pojutrze nasza pierwsza IUI!!
Podpowiedzcie coś o tym zastrzyku. Wiem, że mam go trzymać w lodowce, póki co wiozę w bagażniku bo mam 2h jazdy do domu. Jutro chyba to zawine w jakiś papier i schowam do lodówki w robicie. Lekarka mówiła, że w brzuch mam sobie to podać. W jakieś konkretne miejsce? Macie jakieś doświadczenia żeby mniej bolało? Dam radę zrobić to sobie w kiblu w pracy? W sumie nie mam wyboru dobra... dwa wdechy bo zaczynam panikować :-p raz... dwa...
Jak jechałam do kliniki to widziałam w gnieździe dwa bociany. Mówię do męża: patrz, to na bliźniaki! Zobaczysz, że moje jaja idą w stronę bliźniaków
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 kwietnia 2019, 18:53
Ale to co? Wykorzystali w pracy, że byłaś długo na zwolnieniu i dlatego chcą się Ciebie pozbyć? Co za świństwo. Człowiek jest chory, leczy się a jak chce wrócić do życia to tak go traktują? Ohyda.
Przykre ale prawdziwe.