Ogniska endometriozy na dwóch jajnikach. W jednym ognisku torbiel krwotoczna - to dobrze, znaczy,że z tego jajnika są owulacje.
Lekarz postawił sprawę jasno.
Albo zajmujemy się ogniskami, albo zostawiamy te ogniska i walczymy o ciążę.
Na ten moment dostałam jedynie duphaston. I mętlik w głowie i poczucie, że wróciliśmy do punktu wyjścia i znowu będzie ciężko...
❤️
Tak bardzo chciałabym uwierzyć, że podniosę się, strzepę z siebie pył...i będę taką mamą, taką którą zawsze chciałam być dla Ciebie... Teraz nie potrafię w nic uwierzyć... Przepraszam Cię.
Bunt dwulatka jest czymś okropnym. Na szczęście, odpukac, od grudnia zaczęło się wszystko stabilizować i moje dziecko zaczyna wracać.
Ja chyba też SOBIE odpuściłam i moze przestałam się katować swoim macierzyństwem?
Nie jestem idealna matką, nie jestem bez winy, nie jestem cierpliwa. Potrafię być zmęczona, przebodzcowana, potrzebująca odcięcia się od wszystkiego na jakiś czas. I... to jest ok.
Jestem mamą, która wygrała z niepłodnością i mam swoje upragnione dziecko, ale też jestem kobietą, człowiekiem, który czasem chciałby o sobie pomyśleć...i to jest ok.
Wiem, że wychowując Alę robię mnóstwo błędów, ale...to jest ok.
Jest po prostu ok.
Uczę się żyć z tymi błędami, ale też próbuję je poprawiać. Raz lepiej, raz gorzej...i to też jest ok.
Uczę się odpuszczać... sobie.
Walczymy.
Jedynie o czym marzę, aby nie popaść w nerwicę niepłodności. Podejść z luzem.
Bo przecież już mam moje jedno trofeum.
Torbiele, endometrioza na dwóch jajnikach. We wtorek kontrola w szpitalu czy doszło do owulacji.
Lekarz zadecydował konkretnie. Od maja wjeżdżamy ze stymulacja i od razu encorton i w ciul innych leków.
Obaw jest pełno, bo w planach jest / albo był/ w maju szpital na endokrynologii z powodu moich problemów z wagą i nie wiem co robić.
Walka o ciążę czy walka z nadwagą.
Czas ucieka.
Zaczynamy jazdę bez trzymanki.
Zastrzyk Ovitrelle.
Spokój.
Teraz wjeżdżają sterydy.
Dziś ogarnia się niepokój podskakujący do poziomu strachu.
Ala ostatnio mówi, że chce siostrzyczkę... Czy dam radę spełnić jej marzenie? I swoje?
Czuję taki żal do natury, że mój organizm nie akceptuje nasienia a ciążę traktuje jako wroga.
Dziś lecą pierwsze łzy po tylu latach przerwy... Łzy niesprawiedliwości i, tak, zazdrości.
,, Pani Skorek, ciąża wszystko leczy. Uda się naturalnie następnym razem " - słyszałam od dnia porodu. W moim przypadku niczego nie uleczyła. Przechodzę całą ścieżkę od początku...
Chciałabym czuć frajdę z seksu, a nie kojarzyć go jedynie z prokreacją. Chciałabym , aby był zabawą, przyjemnością, a nie traktować go zadaniowo.
Sterydy już pomału rozwalają mój organizm na nowo i może już też na psychikę?
Czuję, że muszę sobie pozwolić na łzy i rozżalenie, bo inaczej zostanę zjedzona od wewnątrz.
Czy podejmę nowa próbę teraz? Chyba nie.
Od dłuższego czasu funkcjonuję jak żywy trup. Nie mam siły, wszystko mnie boli, nie śpię, mam napady przerażającego zimna... A włosy, które miałam długie, ścięłam na krótko, bo nie wyrabiałam z ilością włosia w domu, na dziecku...
Wstępna diagnoza silna anemia ( podchodząca już lekko pod wizyta szpitalna) . W przyszłym tygodniu kolejne badania.
Nie wiem czy czuję się dobrze, że na razie odpuszczamy, ale też nie wiem czy to odpowiedzialne w moim obecnie starać się o ciążę...
Czasami wracam do dawnych lat i obecnie nie jestem w stanie pojąć jaka byłam zacięta, jaka byłam waleczna , ile byłam w stanie znieść... Teraz obecnie wizja takiego ,, szaleństwa " mnie emocjonalnie przygniata. Na samym myśl, o aplikowaniu np.dupka, robi mi się słabo. Czemu tak? Nie wiem.
Na razie próbuję sobie wmówić, że przez te dwa-trzy miesiące zadbam o siebie i wrócę do starań z podwójną mocą. Oby.
Dziś wzięłam pierwszy raz Encorton. Stara ścieżka jak przy Ali.
W głowie totalny rollercoaster...
Dzisiaj moja córeczka miała swój pierwszy występ na tańcach...
Nie potrafiłam powstrzymać łez.
Patrzyłam jak ten mój mały cud tańczy w pięknym ubranku. Jak łapie ze mną kontakt wzrokowy i szczerze się do mnie uśmiecha z myślą: Mamo, patrz 🥹
Mieliśmy ogromne burze, huragany czasem i tsunami emocjonalne... Nie potrafiłam reagować właściwie, nie potrafiłam dać ukojenia jej trudnym emocjom... Nie byłam super mamą. Byłam wymagającą...
I nagle ta ciemność która ogarnęła moje serce zaczęła mnie dusić jako matkę. Nie potrafiłam patrzeć na moje dziecko tak jak powinnam, tylko czułam gulę w gardle, że nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć.
Wywaliłam to wszystko z siebie. Wręcz krzyczałam na siebie patrząc w lustro: Co Ty do cholery wyprawiasz? Kim Ty jesteś? Pomóż jej i sobie. Możesz jeszcze wszystko naprawić.
Przepłakałam wiele tygodni i w końcu stanęłam na nogi i zaczęłam być... mamą.
Zaczęłam razem z nią dźwigać jej trudne emocje hamując moje, które nie były odpowiednie dla 3letniego dziecka.
I widzę, że zaczyna być... normalnie, lepiej.
Czuję, że ona czuje moją miłość. Mamy miłość.
Potrafi się skryć w moich ramionach i szukać w nich urojenia.
W końcu słyszę: Mamusiu, nie idź. Zostań z Alą.
/Mamusiu, jestem chora. Masz wolne w pracy? Zostań ze mną. /Mogę iść z Tobą, mamusiu?
I najważniejsze:
Moja słodka mamusia. Kocham Ciebie bardzo 🥹
Ty mnie obronisz.
❤️
I dzis kiedy patrzyłam jak tańczy przy tej piosence... dotarło do mnie, że raz zostałam mamą nosząc ją pod sercem, a drugi raz właśnie teraz, kiedy się nią staję emocjonalnie.
Nikt nie uczy tego jaką być mamą. Chciałam mieć idealne dziecko nauczycielskie. Które nie fika, nie gryzie, nie krzyczy. Ma słuchać i wykonywać to czego się od niego wymaga.
Zrozumiałam dlaczego się mówi, że dzieci nauczycieli są trudne, bo od nich się wymaga 3 razy więcej niż od typowego dziecka, a to tylko normalne dzieci...
Cieszę się, że dostałam obuchem i otworzyłam oczy . Ona jest moja. Idealna . Z tymi tajfunami emocjonalnymi. Moja. Piękna i cudowna. Jedyna w swoim rodzaju.
