Wiadomość wyedytowana przez autora 7 października 2019, 12:08
Jakoś w 6-7 tyg. A może wcześniej? Najpierw był okres. Obfity, ale od czasu pierwszej ciąży takie mam. Potem kilka dni zwykle i nagle wieczorem plamienie. Nie wiem po co robiłam test. Wahałam się wyciągając go z szafki ale ostatecznie wzruszyłam ramionami będąc przekonana że wyjdzie negatywny.
Test pozytywny.
Zaczęłam liczyć miesiące zastanawiać się co teraz.
Krwawienie się nasilało.
Mąż w pracy 24h. Położyłam synka spać.
Rano odprowadzilam go do przedszkola i poszłam do lokalnej przychodni zapytać czy gin przyjemnie mnie bez terminu.
Już nic nie było.
Nie wiem czy poroniłam wtedy czy w trakcie okresu.
Poszłam do pracy.
Najpierw stwierdziłam że może to i lepiej tak od razu. Nie przyzwyczaiłam się do tej myśli no i może natura wie co robi. Może coś było nie tak....
Ale im więcej czasu mija. Im bardziej czuje nadchodzacy kolejny okres tym bardziej mi smutno.
Jeszcze tylko kilka miesięcy i odpuszczam temat drugiego dziecka. Trzeba spojrzeć w pesel i jakoś z tym żyć.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lipca 2023, 14:54
- dosłownie kilka dni po kuzyn męża z zachwytem prosił o opiecie luźnej sukienki aby zobaczyć brzuszek i pogratulować- brzuch powiększał mi się jeszcze chwilę po
- w tym samym czasie kuzynka powiedziała że jest w drugiej ciąży.
- żona kolegi pokazała na insta zdjęcie bokiem - duży brzuch. Przodem przez te miesiące nie było nic widać. Czwarte dziecko.
- dyrektorka ogłosiła że jest w 4miesiacu i z racji że jest 40+ a to pierwsza ciąża idzie na zwolnienie
- koleżanka w pracy w tym samym czasie zgłosiła czwarta ciążę
- sąsiadka z piętra urodziła dziewczynkę. Drugie dziecko.
- sąsiadka z dołu jest w zaawansowanej ciąży a trzecie dziecko dopiero niedawno miało roczek. Dwa pierwsze - blizniaki- to już dzieci szkolne.
- u sąsiadki z góry zauważyłam brzuch ~7 miesięcy. To będzie trzecie dziecko a ona jest dopiero po 30 i więc obstawiam że szybko będzie czwarte.
Latami było spokojnie w temacie ciąż w otoczeniu to nagle nastąpiła kumulacja....
Jasne po co pracować... No dobra zazdrosc i żal przeze mnie przemawiają. Mam wrażenie że podjęłam w życiu pasmo samych złych decyzji w najgorszym możliwym terminie. I mam na myśli też wklsztacenie, miejsce zamieszkania, przyjaciół a nie tylko kwestie dzieci.
Swoją drogą jak oni żyją z 4 dzieci na 44m i dwóch pokojach to jest dla mnie zagadka
Zawodowo też kiepsko. Moja firma może paść. Zima odszedł największy klient przez co teraz były co miesiąc zwolnienia grupowe.
Jeśli drugi największy klient zachce odmiany po 15 latach serwisu to będzie koniec. A kontrakt kończy się wkrótce...
Mogłam przejść do konkurencji ale no właśnie.... Byłam w ciąży. Teraz już oferta nieaktualna.
2023 to nie mój rok
Byliśmy na wczasach w Bułgarii i nawet tam trafiliśmy na front i zimna burzowa pogodę w środku sierpnia....
Trochę ciepła też było na szczęście, no ale za mało jak na południowe kraje.
A teraz miałam być w górach to synek się rozchorował eh.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 września 2023, 20:44
Najpierw się ucieszyłam a potem przerazilam że moje życie znów wywróci się do góry nogami.
Bałam się co z planami, pracą. Najbardziej bałam się o zdrowie dziecka a potem o swoje i męża. O syna, bo już jest tak duży, chłonie świat, można z nim robić wszystko: wycieczki, wędrówki... A ja z powodu malucha zamknę siebie i jego w domu na kilka lat (po doświadczeniach z pierwszym dzieckiem nikt mnie nie przekona że z niemowlakiem wszystko można. Oj nie nie , pierwsze 3 lata to był łańcuch na szyi). A z drugiej strony chce aby miał rodzeństwo.
Bałam się bardzo.
A potem zaczęłam krwawić. Tym razem maz był w domu więc mogłam wyjść. Poszłam pod gabinet prywatny jedynego gina który wiedziałam że jeszcze przyjmuje. Pielęgniarka kręciła nosem bo już 20:00 i powinnam na izbę położnicza jechać - najbliższa 40-50km, bo nie jestem jego pacjentka itd. To jest wogole najlepszy specjalista w województwie od trudnych ciąż zwlasza wad serca. Może myślała że chce się wbić w kolejke bez długiego oczekiwania na wizytę w normalnym trybie. Nie wiem.
Mimo wszystko zapytała lekarza i mnie przyjął. Dostałam duphaston, pęcherzyk był, serce jeszcze (?) nie biło.
Wzięłam dwa dni na żądanie i leżałam ile się dało. Rano młodego odstawiłam do przedszkola, szłam kupić gotowiec na obiad i do domu leżeć. W piatek po południu już tylko lekko budziło.
Jutro mam wizytę na NFZ w lokalnej przychodni.
Boje się. Nie czuję nic. Na tym etapie w pierwszej ciąży miałam już mdłości. Poza tym kupowałam pierwsze rzeczy, naiwnie chwaliłam się i cieszyłam.
Tym razem - jeszcze przed krwawieniem - chciałam się ukryć i nikomu nic nie mówić .
Boje się
Przecież na dłuższą metę leżeć nie będę w stanie. Mam dziecko w domu i chłopa na poligonie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 października 2023, 21:54
Beta wygląda nienajgorzej. Tarczyca do zbicia. Wyniki miałam niestety po 15 a wizytę koło południa.
Lekarz dał jeszcze trochę czasu i mam się pokazać za niedługo zobaczyć czy coś z tego będzie. Może coś się poprzesuwało i ciaza jest młodsza. Choć sama nie wiem... Robiłam przecież testy owu.
Poza tym nie spodobała mi się jakoś wizyta . Byłam u niego z poronieniem i było ok a dziś jakoś nie bardzo.
Tak czy siak jeśli będzie ok to przepisuje się jednak do prywatnej przychodni przyszpitalnej. Za dużo tu problemów od początku. Trudno będę brać wolne i jeździć te 40-50km zamiast cichaczem wyskakiwac z home office na wizytę w trakcie lunchu. Duphaston mi przedłużył - chociaż tyle pożytku z wizyty.
Jest krwiak i to tuż obok ciąży, zwiększyła mi duphaston, mam nic nie robić. Nie muszę leżeć ale nie wykonywać żadnych prac. Póki co pozycja półleżaca przed kompem w domu jest ok ale możliwe że po kolejnej wizycie już wypisze zwolnienie. Zależy co będzie się dalej działo. Narazie szanse są 50/50. Mam mieć przy pupie krew kartę i w razie najmniejszego plamienia gnać do szpitala. "Nastepna wizyta za 2 tyg. Może uda nam się zobaczyć". Wiem że lekarz nie moze dawać złudnej nadziei ale trochę inaczej mogła dobrać słowa 😅
Tak czy siak ona jest na tyle kompetentna że jej wybaczę
Umówiłam prenatalne w wyznaczonym przez nią terminie i u konkretnego lekarza. Najlepszy w województwie. W tym przypadku nie chce widzieć badań robionych przez nikogo innego jak to ujęła 😅
8+costam tak wogóle
Jestem na zwolnieniu choć nie bardzo chciałam. Nie jest to dla mnie zbyt korzystne ale gin nie pozwoliła dłużej pracować, nawet z HO.
Poprawa jest mała, za mała. Mam leżeć jak najwięcej. Łatwo powiedzieć przy przedszkolaku. Nikt inny go do pkola nie odprowadzi a przy tych opadach śniegu wyjechanie spod bloku też wymaga wysiłku. Mąż stara mi się rano odkopać auto ale od 5 do 7.30 rano znowu nasypie. Zostawienie starszaka w domu również uniemożliwi leżakowanie.
Są też inne sprawy z których mnie nikt nie zwolni.
Apetytu brak. Jem bo czuję głód, Le często jem byle co. Wiem że powinnam gotowac, jeść zdrowo itp ale na myśl o jakimkolwiek jedzeniu mam odruch "ble". Dlatego wrzucam na talerz cokolwiek byle jak najszybciej przygotowac i zjeść
Nikomu o ciąży nie mówiłam. No w pracy wiedza bo kod b, jedna koleżanka sie domyśliła jak odwołałam spotkanie. I tyle. W rodzinie nikt nie wie.
Pasuje najpierw powiedzieć synkowi. Głupio by było gdyby dowiedział się przypadkiem podsłuchując rozmowy przy stole 😅
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2023, 22:47
Czas goni, nawet nie wiem kiedy mijają kolejne tygodnie.
Ta ciąża tyra mną mocno. Najpierw krwawienia, krwiak, potem covid potem rsv a obecnie bóle kręgosłupa i rwa.
Chłop oczywiście wyjechał na miesiąc i trzeba sobie radzić. Starszak daje w kość. Jeszcze miesiąc temu napisałabym że to złote dziecko ale od pewnego czasu ma jakiś okropny złośliwy okres. Każdy dzień kończymy krzykiem i awanturą. Jeszcze nie wie o rodzeństwie powiemy pewnie jak mąż wróci.
Dopiero teraz lekarze powiedzieli że coś może jednak będzie z tej ciąży choć cały czas jest spore zagrożenie hipotrofia.
Jeszcze nic z wyprawki nie kupiłam. W pierwszej ciąży w połowie miałam już masę rzeczy a teraz to jakoś starałam się wcale o tym nie myślec.
Apetyt nadal słabo. Nic nie gotuję bo odrzuca mnie od rzeczy które przygotuje sama. Jak teściowa podrzuci coś domowego to zjem a tak to głównie gotowe sosy z makaronem i chleb. Na mięso nawet nie mogę spojrzeć.
Ogólnie to jakiś weltschmerz mam aktualnie. Byle do wiosny! Z większą ilością słoneczka powinno być lepiej!
Powiedzielibyśmy starszakowi o rodzeństwie. Na początku powiedział tylko "aha", ale jak przetrawił to zaczął się bardzo interesować tematem i cieszyć. Powiedział już chyba wszystkim łącznie z kolegami i paniami w przedszkolu (pod kurtka jeszcze mogę brzuch schować więc nie wiedziały) . Najbardziej się cieszy że będzie chłopak bo "dziewczyny są głupie "😅 wiadomo 😂 .
Ja dalej jestem ostrożna, choć kupiłam pierwsze kilka drobiazgów do wyprawki.
O tak dorzuciłam do koszyka przy wyprzedażach. Ale tak na poważnie jeszcze nie myślę o wyprawce.
Chyba dopiero po 35tc przestanę się bać i kupię potrzebne rzeczy haha
Póki co czekam na kolejną wizytę żeby sprawdzić przyrost wagi dziecka bo niestety dość drobny się wydaje.
Jedzenie nadal do pupy, choć przynajmniej już mnie nie mdli i tak nie odrzuca od wszystkiego. Ostatnio nawet twarożek z rzodkiewka zjadłam. A to odmiana po tostach i spaghetti niemal codziennie od kilku miesięcy 😅
Dziecko wagowo wygląda na ok, waży teraz trochę ponad kg. Cały czas przyjmuje leki polepszające przepływy.
Po świętach mam 3 prenatalne.
A poza tym nic nowego. Wszystkie dni są podobne. Przedszkole-dom i tak to leci.
Szybko mija mi ta ciaza. Już w zasadzie kwiecień, tyle czasu na zwolnieniu a mam wrażenie że jeszcze tydzień temu byłam w pracy. Z planów które poczyniłam na okres zwolnienia nie wykonałam nawet połowy a zostało mi przecież raptem kilka tygodni.
Po świętach pora już będzie zająć się wyprawka bo nadal jestem totalnie w proszku. Mam tylko pojedyncze potrzebne rzeczy i nic nie przyniosłam jeszcze z piwnicy.
Dopiero teraz poooowwoooli wraca mi apetyt i jem coś poza monotonnym standardem. Od początku ciąży Mam +7 kg z czego 4 tylko w tym miesiącu. Szok!
Starszy uczy się właśnie czytania. Całkiem nienajgorzej mu idzie. Najtrudniejsze są z jakiegoś powodu wyrazy trzyliterowe 🤷🏻♀️
usg 3 trym w porzadku. Waga i wymiary dziecka przecietne. Porod blizej jak dalej. Kiedy to minelo....
Ubranka wyciagniete z piwnicy i przeprane. Okazalo sie ze choc rozdawalam je w miedzyczasie i tak mam akurat wystarczajaco. Dokupilam tylko kilka pizamek i krótkich spodenek.
Ostatnio musze bardzo kontrolowac coisnienie bo niestety wzrastalo do niepokojacych poziomow. Tak niepokojacych ze lekarka kazala mi sie spakowac i przyjechac na oddzial. Ostatecznie na szczescie nie zostalam ale musze w takim razie dopakowac rzeczy do walizki i byc juz gotowa. Myslalam ze jeszcze z 2-3 tyg mam czasu na pakowanie ale widac trzrba juz byc gotowym na rozne scenariusze.
A powod wzrostu cisnienia? byc moze jest to zwiazne z ciaza a moze niekoniecznie.
Wizyta za 2 dni i wtedy lek. zleci dokładniejsze badania.
Kilka dni wczeniej dowiedzielismy sie w pracy ze firma zostala sprzedana i zostanie przejeta przez konkurencje.
Nikt w ciazy nie chce slyszec takich wiadomości. Moze sie okazac sie zostane zwolniona pomimo ciazy / macierzynskiego i zostane z dzieckiem na lodzie . Obie firmy to wielkie korpo wiec proces bedzie trwal dluzszy czas ale skutek dla mnie jest raczej nieuchronny. prawie na pewno juz tam nie wroce. Nawet jesli przejma nas wszystkich zamiast zwolnic to prawdopodobnie dostaniemy taka propozycje warunków ze sami odejdziemy. Tylko dokąd na tych wsiach ściany wschodniej...
Nie ma spokoju w życiu eh...
Matko jak ten czas leci... Naprawdę ostatni raz napisałam coś po trzecim USG??
Synek już jest na świecie. Poród wywołany wcześniej ze względu na nadciśnienie. Było bardzo trudno, dużo, dużo ciężej niż przy pierwszym. Udało się SN ale niestety z komplikacjami dla mnie.
Dziecko oczywiście jest jeszcze bardzo malutkie ale już widzę że zdecydowanie inne od brata. Zapowiada się na bardzo spokojnego grzecznego chłopca który tylko je i śpi. Tym razem wszystko przychodzi jak jakoś łatwo naturalnie, nawet karmienie piersią się udało.
Pamiętam że przy pierwszym miałam przytłaczające uczucie ubezwłasnowolnienia i smutku. Tym razem nic takiego mnie nie spotkało.
Maz jeszcze jest parę dni na opiece w domu a potem ma dwa tygodnie urlopu wakacyjnego. Jeśli chodzi o malucha to w zasadzie wcale nie potrzebuję jego pomocy. Ale fajnie że może zająć się z starszakiem. Pogoda jest piękna i byłoby mi bardzo przykro gdyby starszy musiał siedzieć w domu ze względu na nas. W dodatku chyba by się zanudził na śmierć.
Wiadomo póki co nie pójdziemy z nim ani na rower ani tym bardziej na lokalne festyny, dmuchańce czy na pizzę. Do sierpnia może się trochę ogarniemy nie chciałabym żeby spędzil wakacje w czterech ścianach. Póki co mąż zapewnia starszemu atrakcje na większość dnia a my sobie siedzimy w domku.
Dni lecą mi bardzo szybko. Nawet się nie obejrzałam a już minęło 2 i pół miesiąca. Młodszy nadal jest grzecznym spkojnym niemowlakiem a starszy nadal tajfunem nas którym trudno zapanować.
Az czasem sama czasem nie moge uwierzyć jak rozne moze byc doświadczenie opieki nad niemowlakiem. Tym razem zero czarnych myśli, poczucia uwiązania, walki. Wszystko toczy się spokojnie naturalnym rytmem. Nawet w te gorsze dni ogrniam siebie i dom. Ze starszakiem nawet w dobre dni nie byłam w stanie tyle zrobic. Nawet robie niemal codziennie obiady na świeżo! Jak pomyślę ze przy starszaku nie gotowałam w ciągu dnia przed ponad dwa lata a nawet odgrzanie bylo nierzadko wyzwaniem to az mnie wzdryga.
Czasem boje sie co będzie za kilka miesięcy kiedy nie bede mogła go ot tak odlozyc na mate i miec pewnisc ze sobie polezy dłuższą chwilę w miejscu. Pewnie wtedy "sie zacznie".
Czyli znow na odwrót jak ze starszakiem kiedy nie moglam sie doczekać az przestanie byc dzidziusiem.
Kp bez problemu ale bede sie chciala wycofac zanim wyrosną pierwsze zabki. Mysle ze jeszcze miesiac i pożegnamy powoli piers. Musze poczytac jak to zrobic zeby nie zafundować sobie zapalenia piersi. Poki co po 6-7h przerwy w nocy mam wrażenie ze eksploduje.
Starszak caly czas zakochany w bracie. Jsk narazie uniknelismy zazdrości choc budzi mi go x drzemek non stop. Jeszcze dwa tygodnie i pójdzie do przedszkola na szczęście to soe to dziecko chociaz trochę wyspi.
Maz pewnie znowu wyjedzie na delegacje na jakies 3 -5tyg. Staramy sie utrafić w taki termin zeby byl na chrzcinach i zeby nie przejroczyc moze tych 3 tyg skoro krocej juz nie można.
A mojej pracy juz praktycznie nie ma, nie wiem co z tym dalej będzie ale poki co mam to tylko z tylu glowy. Bede sie martwic po nowym roku co dalej
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 sierpnia, 17:21