Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Przygotowania do IVF z PCOS, AMH>20 i niedrożnymi jajowodami
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Przygotowania do IVF z PCOS, AMH>20 i niedrożnymi jajowodami
O mnie: Mam na imię Agnieszka i mam 24 lata
Czas starania się o dziecko: Jeszcze nie mamy dzieci, ale coraz częściej doskwiera nam brak jeszcze jednej osóbki w naszej rodzinie.
Moja historia: Oboje jesteśmy gotowi na Maleństwo- niestety wykryto u mnie zespół policystycznych jajników co troszeczkę zmniejsza nasze szanse na zajście w ciążę. Kolejna przeszkoda to niedrożność jajowodów.... Już po laparoskopii, ale nie udało się udrożnić:(
Moje emocje: jak na razie to mega pesymizm w tym temacie. Nie sądziłam, że będzie tak ciężko... Myślałam, że problem nieplodności mnie nie dotyczy:( Przygotowujemy się do IVF. Jestem pełna nadziei!

10 maja 2014, 10:13

Nareszcie przyszła @!!! Jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam, gdy dostałam okres:P A wszystko dlatego, że poprzedni mój cykl był bezowulacyjny. Już pomijając fakt, że był bardzo dziwny. @ dostałam 7ego marca. Po 20 dniach pojawiło się dziwne plamienie. Brunatno brązowe, ciągnące się z grudkami... Przestraszyłam się więc poszłam do ginekologa. Za wizytę zapłaciłam 100zł i dowiedziałam się tylko, że to może być plamienie implantacyjne lub owulacyjne. Pan doktor zalecił za dwa tygodnie zrobić test ciążowy lub czekać na miesiączkę. Po tych dwóch tygodniach test wyszedł negatywny a @ nadal nie było. 18ego kwietnia poszłam do innego Ginekologa tym razem do pani doktor. Wizyta również była prywatna i kosztowała 100zł, ale przynajmniej miałam zrobione USG i badanie ginekologiczne. Dowiedziałam się, jajniki są powiększone i otoczone drobniutkimi cystami. Wcale mnie to nie zdziwiło, bo to typowe dla zespołu policystycznych jajników. Dodatkowo pani doktor powiedziała, że owulacji jeszcze nie było i może w ogóle nie być, bo pęcherzyk miał wtedy 19mm a endometrium było już grube. Pani zleciła mi badania hormonalne (ostatnie miałam 4 lata temu) i przepisała Duphaston na wywołanie @. Oczywiście zanim wykupiłam ten hormon trochę czasu minęło, bo kiedyś jak go brałam spuchłam i wyglądałam na swojej studniowce jak dorodna świnka:) To mnie powstrzymywało. W końcu poczytałam na necie, że dziewczyny nie mają takich efektów ubocznych jak ja wtedy, więc stwierdziłam, że może ulepszyli recepturę:D hehe.. Kupiłam, brałam dwa razy dziennie przez 5 dni. Skończyłam w niedzielę, a @ nadal nie ma chociaż wszystkie objawy @ trwały już od dwóch tygodni. W KOŃCU W ŚRODĘ PRZYSZŁA. Stąd moja radość:)) Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam tak obszernym postem:) następne na pewno nie będą aż tak obszerne.

Pozdrawiam wszystkie kobietki starające się o Fasolki!:*

10 maja 2014, 10:23

Dzisiaj czwarty dzień cyklu. Sobota.... 10 rano, a ja nie mogę się zwlec z łóżka... Jak do tej pory wstawałam o 6:30, a teraz mogę spać do 9:P Podbrzusze jeszcze pobolewa, @ nadal dużo, a jutro rocznica ślubu:)) Chyba nie będzie "prezentu" dla mężusia:P
Dzisiaj 12 urodzinki mojej najmłodszej siostrzyczki Julci. Idziemy na 17:00 do niej. Wczoraj miałam ogromny problem z zakupem prezentu dla niej- w końcu kupiłam jej śliczne buciczki. Pudrowo-różowe sandałki z kokardką:) Jakoś dziwnie na mnie działają takie rzeczy:)) Oby jej się spodobały.

11 maja 2014, 18:09

Dzisiaj I rocznica ślubu... Msza wspaniała, kolacja z mężem romantyczna- bardzo się postarał:)
O 13 zrobiłam badania FSH i LH bo ginekolożka kazała 5dc. Na szczęście przy szpitalu mają laboratorium czynne 7dni w tygodniu całodobowo wiec nie było problemu:)o 17 wyniki odebrane i... wszystko jest super:)) FSH: 5,20 mlU/ml, LH: 6,84 mlU/ml co daje nam współczynnik LH do FSH 1,3:)) Z tego co wyczytałam jak jest poniżej 1 to jest niewydolność przysadki, a powyżej 1,5 może wskazywać na PCOS. Mój mieści się w normie:) Niech ta @ sie już skończy to zaczniemy działać dalej.

NOWY MIESIĄC, NOWY CYKL= NOWA SZANSA :)

To moje motto na miesiąc maj<3

12 maja 2014, 21:56

Od dzisiaj zaczynam mierzyć temperaturę i obserwować samą siebie. Muszę być czujna na owulację:)) Jestem jakaś taka szczęśliwa i przepełniona dobrą energią!

Przesyłam Wam dziewczynki same dobre emocje i pozytywne myślenie :D :D :D

15 maja 2014, 09:49

Dzisiaj 9y dzie cyklu. Objawów owulacji nadal brak. Już dwa razy robiłam test owulacyjny i druga kreska jest jaśniutka. Postanowiłam z moim G., że będziemy próbować co drugi dzień. A tu patrzę dzisiaj na poradę OVUFRIEND i piszą:

"Jeśli chcecie zwiększyć ilość i jakość spermy, dobrym pomysłem może być rezygnacja ze współżycia na jeden, dwa dni. Jednak dłuższe przerwy w kochaniu się (więcej niż 3-6 dni) mogą spowodować odwrotny skutek i pozostawić w spermie za dużo starszych, mniej ruchliwych plemników."

To mnie jeszcze bardziej upewniło w tym że to dobry pomysł:)
27ego maja idę na badania progesteronu, prolaktyny i androgenów. Wtedy będę miała klarowniejszy obraz moich kochanych hormonów i od razu skontaktuję się z moją panią ginekolog (która jest w 9 miesiącu ciąży i zaraz mnie przekaże swojej koleżance:/...) Muszę też ją zapytać o ten Metformax, bo myślę, że to może być dobry lek dla mnie:)

17 maja 2014, 08:00

Jestem załamana... Albo wszędzie widzę kobietki w ciąży, albo się dowiaduje, że moje koleżanki właśnie zaszły...
Wczoraj przyszłam do pracy, a tu koleżanka woła z takim trochę przerażeniem w głosie, ze musi nam coś powiedzieć: " Dziewczyny będę pracować tylko do końca czerwca- jestem w ciąży". Strasznie sie ucieszyłam, bo starałyśmy się w tym samym czasie, razem zamawiałyśmy testy owulacyjne...Ona jest już w 5 tyg. Ta myśl nie opuszcza mnie do tej pory- tak bardzo jej zazdroszczę. Mam ogromy żal do Tego z góry, że to ja nie jestem w tym stanie:( Ryczałam cały wieczór... tak, żeby mąż nie widział, bo on tego po prostu nie rozumie. Tłumacze sobie to wszystko tym, że ona jest w lepszej sytuacji niz ja: ma umowe na czas nieokreślony- ja na zastepstwo, ona jest zdrowa i szczupła- ja z zespołem PCO i z nadwagą... To wszystko na pewno ma jakis wpływ...


Tak bardzo chce miec dzidziusia, ale boje sie, ze w tej sytuacji to nawet nie dostalabym macierzyńskiego:/ Taki głupi ten kraj... grrrr

28 maja 2014, 10:20

Koleżanka z pracy jest w drugim miesiącu ciąży. Przedwczoraj dzwoniła, że jest w szpitalu z powodu krwawienia:( na szczęście dzidziuś żyje i już jest wszystko w porządku. Mówiła mi, że wszystkie kobiety z jej sali po krwawieniu poroniły! To jest coś strasznego:( Za to nasza szefowa świruje, bo nie umie zrozumieć, że ktoś może być w szpitalu a nie w pracy- idiotka! Co prawda jeszcze nie wie o jej ciąży, ale zachowuje się tak jakby praca (za tysiąc zł) była ważniejsza niż zdrowie. Ten świat upadł na głowę:/

Z innej beczki... Wczoraj mieliśmy gości z Anglii. Przyjechali z 6-miesięcznym Marcelkiem:) Zakochałam się w tym dzieciątku! Miałam go na kolankach, mój mąż też go nosił na rękach (to cud, bo mówił, że nigdy takiego małego dziecka nie dotknie:P) i chociaż przez chwilę poczułam jak wspaniale byłoby tworzyć taką "pełną" rodzinę. Ehhhh.....

Dzisiaj byłam na badaniach. Zrobiłam progesteron, prolaktynę, testosteron, morfologię i lipidogram(cholesterol HDL, LDL i trójglicerydy) - zapłaciłam 96zł!!!! No, ale jak mam się prosić o skierowania to już wolę zapłacić :P

Nie wiem co z moją owulacją... Wykres do dupy. Jak się okaże, że znowu mam cykl bezowulacyjny to się chyba załamię. Powiedziałam wczoraj mężowi, że ide na badania krwi, a on zapytał i co potem. Ja powiedziałam, że po miesiączce umówię się do mojej pani ginekolog żeby działać dalej, a on: JAK TO PO MIESIĄCZCE??? TO BĘDZIE MIESIĄCZKA? Ja zgłupiałam.... Nie wiedziałam o co mu chodzi, potem jednak zorientowałam się, że on myśli, że skoro co drugi dzień się kochamy to na pewno się uda... Jak bardzo bym chciała mieć takie przekonania jak on:) Oczywiście nadzieję nadal mam, ale dla niego to było takie oczywiste :D Faceci...:)

Niedługo napiszę o wynikach badań, a tymczasem życzę wszystkim miłego dnia :) <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 maja 2014, 10:20

3 czerwca 2014, 10:50

Dzisiaj wizyta u ginekologa- endokrynologa z moimi wynikami badań. Ciekawa jestem co powie, a jednocześnie się boję... Od kilku dni mam brązowe plamienia ze skrzepami- nie wiem o co chodzi:/ Może to dlatego, że zaczęłam brać duphaston? Do tego wszystkiego, przy śniadaniu, jedząc zdrowy, żytni chlebek na naturalnym zakwasie ZŁAMAŁ MI SIE ZĄB! Kurde... Wszystko na raz:P


Już po wizycie:) Nareszcie trafiłam na znakomitego lekarza!!! Powiedział co mam jeść, żeby zbić wagę, potwierdził PCO i skierował na badania w kierunku niedoczynności tarczycy. Jestem bardzo zadowolona. Kolejna wizyta pod koniec lipca bo jedzie na urlop. I jakby coś się działo to na wszelki wypadek wypisał mi skierowanie do szpitala (kliniki niepłodności). Chciał dać Metformax, ale po zastanowieniu stwierdził, że jak to będzie niedoczynność tarczycy (a dużo na to wskazuje) to nie bedzie dobrze działać. Dostałam też ulotkę jak przygotować się do ciąży:) Jestem baaardzo pozytywnie nastawiona po tej wizycie :D A i na koniec powiedział, że nie takie przypadki zachodziły u niego w ciążę:)

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 czerwca 2014, 19:47

9 czerwca 2014, 16:52

TSH 2,660 (0,270-4,200)
Ft4 1,01 (0,93- 1,70)
Glukoza 96,10 (70,00-99,00)

Niby w normie, ale podwyższone. Ponoć jak TSH powyżej 2 to ciężej jest utrzymać ciążę. Zobaczymy co gin powie :)

27 czerwca 2014, 07:42

Mam jakiś kryzys... Kolejny cykl bez owulacji. Powoli przestaję się czuć jak kobieta, jestem bezużyteczna:( Od rana ryczę i nie mam komu o tym wszystkim powiedzieć... Po urlopie chce wreszcie coś z tym wszystkim zrobić, bo mam wrażenie, że stoję w miejscu.

Tak bardzo chciałabym mieć mojego dzidziusia, moje dziecko, moje największe szczęście którego już nie mogę się doczekać. A sama jestem powodem tego, że go nadal nie ma ;( ;( ;(

4 lipca 2014, 07:27

Dzisiaj wolne:) teoretyczne bo mam dużo pracy w domu i przygotowania do wyjazdu! :D Po raz pierwszy jedziemy z mężem razem na tydzień!:) Nigdy nie dostawał urlopu w poprzedniej pracy, a teraz pracuje u mojego taty, a tam od poniedziałku wszyscy maja urlop.
Nie będą to wakacje na plaży, ale u znajomych w Anglii też odpoczniemy:) Już sama zmiana miejsca mi wystarczy żeby się zregenerować.

Co do mojego wykresu to go nie rozumiem... Widoczne są wyraźne zaburzenia hormonalne - chyba chodzi o progesteron. Ten cyk to dla mnie totalny luzik- co ma byc to będzie- tym bardziej, że nawet serduszek nie było za dużo...

30 lipca 2014, 07:19

Wczoraj byłam w szpitalu na HSG. Szczerze? Bardziej się stresowałam wyników badań nasienia mojego męża, które były dzień wcześniej... Okazało się, że u niego jest idealnie. To problem jest we mnie!

Po 5h czekania na korytarzu na HSG (nie było nawet wolnego łóżka dla mnie) poszłam na ten okropny zabieg. Jest do przeżycia- naprawdę. Bolało mnie tylko zakładanie wziernika i cewki. Samo wstrzyknięcie kontrastu było nie wyczuwalne. Spokojnie bym mogła powtórzyć jeśli za każdym razem okazywałoby się, że jest wszystko w porządku.

Ale nie jest... Okazało się, że mam wodniaki na obydwu jajowodach. Mam dwie opcje- albo zajdę w ciążę pozamaciczną, co będzie dodatkowym problemem, albo usunę obydwa i zostaje mi tylko in vitro. Jestem załamana... :( ryczę od wczoraj non stop...

Czeka mnie jeszcze laparoskopia, ale muszę się nad tym wszystkim jeszcze zastanowić, bo ciężko się pogodzić z dnia na dzień z faktem, że jest się nie płodnym... Szczególnie ciężko mi jest teraz patrzeć prosto w oczy mojemu mężowi...

26 września 2014, 10:29

Tytuł: LAPAROSKOPIA

Wróciłam...
Przeżyłam...
Dokładnie dzisiaj mijają dwa tygodnie od zabiegu.

Do szpitala kazano mi przyjść dzień przed zabiegiem z samego rana. Zarejestrowałam się, dostałam łóżko, pobrano mi krew do badań (aż 6 fiolek!), zrobiono USG, badanie gineologiczne x2, EKG i na wieczór lewatywka. Przez cały dzień zjadłam bułkę i troszkę szpitalnej zupy- więcej już nie można było. Następnego dnia przed godziną 9 pielęgniarka dała mi małą tabletkę (chyba głupi jaś), przebrałam się w piżamkę szpitalną i zawieźli mnie z całym łóżkiem na salę operacyjną. Podłączyli kroplówkę, kazali usiąść na fotelu ginekologicznym. Tabletka zaczęła działać, bo od tej pory zaczęłam już mało kontaktować. W pomieszczeniu było pełno ludzi, coś mówili, lekarz bardzo niedelikatnie założył mi wziernik dopochwowo i się zaczęło... dostałam jeszcze jakiś zastrzyk do wenflonu, potem trzy wdechy w jakąś maskę i już spałam:)
Jak się przebudziłam to zwymiotowałam i poszłam dalej spać... Obudziłam się już na sali pooperacyjnej na oddziale ginekologicznym. Wszystko bolało i ciągnęło, wszędzie jakieś sznury (kroplówka, dren i jakiś pikający aparat podłączony do palca). Podano mi ketonal i kazali leżeć, nic nie pić, nie podnosić głowy- czyli masakra. Cały dzień leżenia na wznak- kręgosłup przyrastał mi już do łóżka, ale wytrzymałam:)
Następnego dnia zdjęto mi dren, pobrali krew i pozwolili już wstać i chodzić. Było ciężko, bo szwy bolały i ciągnęły, ale byłam z siebie dumna, że dałam radę i nie muszę już leżeć.
Śniadania jeszcze nie jadłam, bo nie pozwolili- za to dostałam w nagrodę dwie litrowe butelki potasu w kroplówce, który schodził 6h:/ Na obiadek zjadłam kleik- pierwszy raz w życiu jadłam tak bezpłciowe danie:P Odwiedziła mnie też teściowa i przyniosła mi jeszcze ciepłą szarlotkę, której nie mogłam nawet spróbować:( Ale mam kochaną teściową:)
Aha, zapomniałam powiedzieć, że przez cały czas lekarze trzymali mnie w niepewności i nic mi nie mówili- czy zabieg się udał, czy nie. Po prostu NIC! Ta cholerna niewiedza była dobijająca,bo przecież poszłam tam, żeby się udało przepchać te jajowody i żebym mogła wreszcie zajść w ciążę! A tam po prostu podchodzili do człowieka jak do idioty...
Wyszłam w niedzielę, gdy się okazało, że potas jest już w normie. Dostałam receptę na 10 zastrzyków przeciwzakrzepowych w brzuch i pojechałam z mężem do domu. Od razu było mi lepiej:)

Minęły dwa tygodnie a ja nadal stoję w tym samym miejscu. Moja lekarka nic mi nie powiedziała. Czy mam się jeszcze łudzić czy zastanowić się nad in vitro... Dzisiaj do nej idę na zdjęcie szwów i oby mi coś powiedziała... jak nie to zmieniam lekarza!

Napiszę jutro co "szanowna" pani doktor wymyśliła...

12 lutego 2015, 08:28

Hmmm od września wszystko się zmieniło...

Przede wszystkim moje podejście i nastawienie.

Zaczynamy procedurę in vitro z programu rządowego. Po drodze było kilka przeciwności np. wyregulowanie hormonów, polip na macicy, wiecznie spóźniający się okres pomimo brania luteiny.
Ale w końcu zaczęliśmy stymulację :) Dzisiaj jestem już po czwartym zastrzyku. Na początek Gonal F 125 jednostek a od piątku 50j Gonalu i 75j Menopuru.- Protokół łagodny.

W sumie mamy trzy wizyty stymulacyjne. Najgorsze jest to jeżdzenie do kliniki 200km w jedną stronę, ale czego się nie robi dla przyszłej Fasolki:)

27 lutego 2015, 08:37

Na wizytach wszystko przebiegało zgodnie z planem, chociaż pęcherzyków było sporo na obu jajnikach. Potem punkcja, która również przebiegła bezproblemowo. Pobrano mi 13 komóreczek z czego tylko 6 możnazapłodnić w programie MZ. Metoda zapłodnienia to klasyczne IVF, bo mężuś ma bardzo dobre nasienie. Następnego dnia dostałam telefon z labolatorium, że z 6u komórek zapłodniły się tylko dwie:( Pomyślałam, ze może i lepiej, a teraz muszę przesyłać im pozytywne fluidy, żeby się dobrze dzieliły:)

Potem dzwoniłam w piątek i też było wszystko w porządku. W poniedziałek pojechaliśmy na transfer i już nie było tak wesoło. To była 5 doba od punkcji. Żaden z moich dwóch zarodków nie osiągnął stadium blastocysty ;( DLatego pani dr zaproponowała mi podanie obydwóch :)

Dzisiaj jest 5 dzień po transferze, a do tesowania jeszcze tak długo... Nie mam żadnych objawów, nic nie czuję- może dlatego moja intuicja podpowiada mi, że nic z tego. Z kolei na tym etapie nie powinnam nic odczuwać. Ehhhh....

Oby wytrzymać do środy, może wtorku i robię test i betkę :)

2 marca 2015, 10:54

Dzisiaj 7dpt, a ja poleciałam na betę....

I wcale nie jestem odważna- jestem poprostu niecierpliwa:P Już jest mi wszystko jedno. To dopiero nasze pierwsze podejście i wiem, że mało kiedy się udaje... Jak coś wyjdzie to idę w środę na powtórkę betki, a jak nie wyjdzie to obiecuję się nie załamywać i też pójdę na betkę:)

NADZIEJA ZAWSZE UMIERA OSTATNIA...........

2 marca 2015, 12:54

Beta HCG 0,10 ;( powtorka w czwartek (10dpt)....

5 marca 2015, 10:09

Dzisiaj 10dpt. Godzina 10:09

Oddałam już krew do badania... Beta HCG i progesteron. Nie mam jakiś wielkich nadziei ale mała iskierka jeszcze pozostała. Za kilka godzin wyniki... -nie udało się

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 października 2015, 13:55

5 października 2015, 14:00

Odpuściłam totanie... od ostatniej porażki z in vitro nie wchodziłam na OF. Poprostu potrzebowałam się od tego wszystkiego odciąć. Oprócz tego zmieniłam pracę, pojechałam na tydzień na wakacje do Chorwacji z mężem- WYLUZOWAŁAM :)

Wrzesień- druga procedura ivf. Trafiliśmy do szefa kliniki od "trudnych przypadków". Cała stymulacja zleciała mi bardzo szybko. 04.09 miałam punkcję, gdzie pobrano mi 5 komórek. Następnego dnia dostałam telefon z kliniki, że WSZYSTKIE się zapłodniły :D To była wspaniała wiadomość!!!

Transfer odbył się w 3 dobie 07.09. Podano do macicy jeden zarodek ośmiokomórkowy. Pięknie się podzielił:) Teraz czakamy do testowania :)

5 października 2015, 14:00

Ciąża rozpoczęta 21 sierpnia 2015
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2