W 2015 zeszłam w ciążę. Niestety po 8 tygodniach, we wrześniu, straciłam ją. Dlaczego sama sobie winna? Bo czuję się winna i nic tego nie zmieni. Mój były mąż robił mi takie jazdy (łącznie z nasyłaniem policji), że nie umiałam opanować emocji: wściekłości, strachu, bezsilności, zwykłego ludzkiego wqrwienia, oraz całego wachlarza brzydkich epitetów.. Wszystko to sprawiło, że ciąża przestała się rozwijać, a siódmego dnia z ósmego tygodnia stało się to, co się stało. Nigdy tego nie zapomnę.. Boli tak naprawdę najbardziej fakt, że moje dziecko (tak, wiem, to jeszcze nie dziecko a zarodek, zlepek komórek, płód - nie próbujcie tłumaczyć tego matce..)... Że moje dziecko zakończyło swój króciutki pobyt na tym padole w toalecie.. Dostałam krwotoku.. Prosiłam lekarza o wypełnienie karty martwego urodzenia, wtedy dostałabym 8 tyg skróconego urlopu macierzyńskiego. Nie wypełnił mi, bo jakiś matoł w rządzie odnowił formularz i teraz trzeba wpisać płeć.. JAK??! Można wysłać "resztki" do specjalnej analizy genetycznej by określono "co by to było, gdyby się urodziło".. Dla mnie totalna porażka.. Zapytałam, czy miałam wyłowić z sedesu to co ze mnie wypadło i trzymać w lodówce na wszelki wypadek.. Więcej tego lekarza nie odwiedziłam i już nie odwiedzę.. Skończyłam na zwolnieniu od psychiatry (bo gin stwierdził, że tydzień po mogę wrócić do pracy, głupi ch#@!)...
Jutro 20 marca.. Równo pół roku minie
Jutro 6 maja.. Miałam leżeć na porodówce, a nie iść do pracy..! ;(
7 czerwca wracam do pracy.. Nie udało się w tym cyklu, znowu.. Syn w kółko chodzi i pyta dlaczego wszyscy mają brata a on jeszcze nie.. We wrześniu idzie do pierwszej klasy. Zupełnie nie takie marzenia miałam.. Jak byłam nastolatką czytałam typowe gazetki typu Bravo Girl. Były w nich listy typu "moi rodzice się rozwodzą, ratunku co robić". Myślałam wtedy "jak dobrze, że mnie to nie dotyczy". Kiedy byłam starsza, czytałam już pisma kobiece. Tam też były listy "rozwodzę się, ratunku co robić" i pomyślałam sobie dokładnie to samo (bo przecież miałam 23 lata i super męża).. Kiedy już przeżyłam i jedno i drugie, czyli rozwód rodziców, potem swój ślub i kilka lat później swój rozwód, poznałam obecnego męża. Zeszłam w ciążę. Przeczytałam w internecie artykuł o poronieniach, jak trudno z tym sobie poradzić.. Zgadnijcie, co wtedy pomyślałam? I niestety po paru tygodniach też mnie to spotkało.. Już nigdy w życiu nie powiem, że coś mnie nie dotyczy... Myślałam, że skoro 7 lat temu zaszłam za pierwszym podejściem, i teraz też za pierwszym, to po poronieniu również nie będzie problemów. Tym bardziej mnie to złości i frustruje, że już 7 cykl zaczynamy bez powodzenia!
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2016, 09:25
26.08.2015 - "Będziesz tatą"..
Ciąża rozpoczęta 1 listopada 2016
Kochana dużo przeżyłas. Przeżyj żałobę ciutke ulży. Masz syna uśmiechaj się dla niego
Aż nie wiem co powiedzieć... Współczuję tego co Cię spotkało:(
Tak mi przykro... mam nadzieję że taki dramat już Cię nie spotka..:* ja wolałabym nigdy nie zajść w ciążę niż poronić ją..nie potrafię sobie tego wyobrazić .. :( Trzymaj się Kochana! :) i walcz(-ymy) o zdrowego, pięknego maluszka :)
Właśnie walczymy. Wcześniej nie musiałam walczyć, nie miałam żadnego problemu, dwa razy zeszłam w ciążę za pierwszym podejściem. Po tym poronieniu podejrzewam są takie problemy... Plus nadal moje mega nerwy, których nie potrafię opanować.
Mamy podobnie- też mam synka z 2009 roku i również w zeszłym roku poroniłam. W połowie sierpnia w 9 tygodniu. Nam nigdy nie udało się zajść w ciążę za pierwszym razem. Ale też nie czekalismy jakoś bardzo długo. Po poronieniu też usłyszałam że nawet zwolnienie mi się nie należy, dali mi w pracy 2 tygodnie urlopu. Miałam chociaż trochę czasu na to, żeby się wypłakać. Najgorsza rzecz jaka mi się przytrafiła- w szpitalu jak poszłam do toalety, ( nie umiem nawet tego nazwać) zobaczyłam na podpasce swoje przyszłe 9-cio tygodniowe dziecko... Nie potrafię opisać nawet jak się wtedy czułam.. Był taki maleńki, czarne kropeczki z których miały być oczka.. Nie potrafię k....a więcej napisać. Trzymam kciuki żeby Ci się udało i żeby wszystko było jak najlepiej. Musi być dobrze. <3