Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
O mnie: "Mam 36 lat" teraz pora to zmienić, minął już ponad rok od początku starań, teraz to już 37. Przeszłam badania hormonalne, hsg, teraz czekam na laparoskopię, ostatni rzut na taśmę. Mój lekarz zapowiada konieczność in vitro.
Czas starania się o dziecko: 12 miesięcy, tyle było kiedy zaczęłam pisać - czyli w sierpniu 2013. Ale tak naprawdę moja droga rozpoczęła się w październiku 2011. Przynajmniej tak wynika z dokumentacji medycznej :-)
Moja historia: Mam 36 lat. Przez długi czas w moim życiu nie spotkałam nikogo z kim byłoby mi po drodze. W końcu zupełnie niespodziewanie spotkałam jego, po 6 miesiącach mieszkaliśmy już razem, po roku się pobraliśmy. Miałam wtedy 32 lata. Od razu zapadła decyzja o dziecku. Wiedziałam,że czas nie gra na naszą korzyść. Z początku to nie było nic poważnego. Ale od 11 mcy to już prawdziwa walka. Mąż stara się nadal zachować "luz" i podchodzić "bez stresu". Ja nawet nie zauważam jaka jest pora roku, bo stale wpatruję się w wykresy, termometr i wyniki badań. Nasze wyniki są super! Owulacja właściwie co miesiąc, nasienie normospermia. Mój lekarz mówi, że to "dusza", bo ciało nie ma żadnych przeciwwskazań. A to było właśnie około roku temu, teraz wiem, że miałam niedrożne jajowody, w hsg udrożnił się lewy. Ponadto miałam ognisko endometriozy w pępku, który wycięto. PO hsg nadal się nie udaje, więc laparoskopia, mam nadzieję, że w lutym 2014. Potem ostatnia szansa czyli in vitro.
Moje emocje: Moje emocje oscylują pomiędzy niezłomną nadzieją a rozpaczą w zależności jaka to faza cyklu.
Moje koleżanki wszystkie mają już ukochane dzieciątka. Nie są młodsze, ani zdrowsze, ale im się udało. Ostatnio dowiedziałam się o kolejnej ciąży wokół mnie. Co jest ze mną nie tak? Dlaczego nie ja? Czytam te cholerne artykuły o porzuconych, wyrzuconych, bitych i zabijanych dzieciach i myślę sobie "Boże, czemu mnie go nie dajesz?"
Jeśli ginekolog mówi o blokadzie w psychice, to moze warto podjac prace z psychologiem nastawionym na niepłodnośc, mam wrażenie że właśnie on nam pomógł, po pół roku zgrzytania zebami i płaczu że znowu nic z tego, a przeciez badania sa ok, stwierdziłam - dobra, albo pomoże nam sie to odblokowac albo pogodzic z losem i byc szczesliwym bez dziecka i ciazy. No i udało sie, w momencie gdy uspokoiłam sie, zmieniłam nastawienie, teraz jestem w 21 tc, do psychloga dalej chodze bo pomaga mi sie przygotowac do porodu, i to była i jest najlepsza inwestycja.:) Trzymam mocno kciuki!
Dziękuję Michaela, nie pomyślałam o tym. Jestem tak mocno zafiksowana na wykresach, wynikach badań i comiesięcznym oczekiwaniu na cud, że szukanie pomocy w innym kierunku jeszcze do mnie nie dotarło. Twój przykład daje wiele nowej nadziei! Pozdrawiam Cię serdecznie i gratuluję z całego serca.
Śledzę swoje ciało. Tak jak pisze wiele kobiet tutaj, każdy symptom interpretuję na swoją korzyść. A jednocześnie gdzieś tam głęboko wiem, że to znowu ta sama sinusoida. Teraz trzepocze się we mnie nadzieja, a za kilka dni znowu podłe rozczarowanie i udawanie przed samą sobą, że to nic, że to jeszcze nie koniec, że mamy czas.
Weekend bardzo pracowity, sobota przebiegana po zakupach. Potem trochę odpoczynku, bo P pojechał na mecz i bardzo późno wracał. Niedzielę spędziliśmy całą w domu, właściwie nigdzie się nie ruszając. W sobotę jeszcze bardzo bolały mnie piersi, ale w niedzielę już nie.
Byłam dziś na hsg, bolało jak diabli, ale gra warta świeczki. Nic nie wiem jaki wynik, ale nie za dobrze to wyglądało. Pan doktor po zabiegu natychmiast wyszedł i nic mi nie powiedział. A wcześniej był rozmowny i dowcipkował.
Dziś mam chyba przypływ energii, znowu od rana zabrałam się do roboty. Umyłam okna, chociaż to P miał to zrobić. Znowu zatruwałam sobie głowę myśleniem o Ance, mieszkaniu i moim pierdole. Muszę zacząć nad tym panować, bo to droga donikąd, a tylko mnie nerwy zżerają. Temperatura poszła dziś mocno w górę.Niewątpliwie miał na to wpływ odstawiony wczoraj antybiotyk. Jutro idę do lekarza, dopiero na 18.45. Dowiem się w końcu co się do cholery dzieje z moimi jajnikami.Dziś nawet dużo o tym nie myślałam.
No i w końcu wszystko wiadomo. Miałam kompletnie niedrożne jajowody. Dzięki hsg udało się udrożnić lewy, ale o prawym p. Doktor kazał mi zapomnieć. Nadal mamy szansę. Teraz nareszcie mamy szansę. Mojemu P powiedziałam,że mamy tylko 50% szans, a on na to, że to o połowę więcej niż dotychczas. Naprawdę podziwiam ten optymizm. Po usg p. Doktor powiedział, że w następnym cyklu owulacja powinna być z tego działającego jajowodu. Boże dziękuję za szansę
Wczoraj niespodziewanka - przytulanki, myślałam, że poza dniami płodnymi to już nie dla nas. Muszę się zabrać za siebie. Ważę 76kg, to zgroza przy moim wzroście. Wg BMI mam I stopień otyłości. Rozmawiałam dziś z Anką i poradziła dietę jaką zastosowali z jej Piotrkiem. W sumie bardzo prosta, gdyby nie to, że mój P jest zupełnym przeciwieństwem diet wszelakich czy jakiejkolwiek formy zdrowego jedzenia. Ale muszę się zdecydować z medycznego i estetycznego punktu widzenia. Zmienić swój stosunek do siebie, przestać się godzić z tym jak jest.
Wczoraj niespodziewanka - przytulanki, myślałam, że poza dniami płodnymi to już nie dla nas. Muszę się zabrać za siebie. Ważę 76kg, to zgroza przy moim wzroście. Wg BMI mam I stopień otyłości. Rozmawiałam dziś z Anką i poradziła dietę jaką zastosowali z jej Piotrkiem. W sumie bardzo prosta, gdyby nie to, że mój P jest zupełnym przeciwieństwem diet wszelakich czy jakiejkolwiek formy zdrowego jedzenia. Ale muszę się zdecydować z medycznego i estetycznego punktu widzenia. Zmienić swój stosunek do siebie, przestać się godzić z tym jak jest.
Wczoraj niespodziewanka - przytulanki, myślałam, że poza dniami płodnymi to już nie dla nas. Muszę się zabrać za siebie. Ważę 76kg, to zgroza przy moim wzroście. Wg BMI mam I stopień otyłości. Rozmawiałam dziś z Anką i poradziła dietę jaką zastosowali z jej Piotrkiem. W sumie bardzo prosta, gdyby nie to, że mój P jest zupełnym przeciwieństwem diet wszelakich czy jakiejkolwiek formy zdrowego jedzenia. Ale muszę się zdecydować z medycznego i estetycznego punktu widzenia. Zmienić swój stosunek do siebie, przestać się godzić z tym jak jest.
Jestem po HSG. Miałam niedrożne obydwa jajowody. Teraz biorę Clostilbegyst czy jakoś tak. Przez 4 mce czyli do lutego. W lutym czeka mnie laparoskopia. We wrześniu zmarł mój tata, dla ułatwienia 9/09 chyba żebym nie zapomniała i w pieprzonym roku 2013, gdyby jednak mi umknęło. Poza tym również we wrześniu wycięli mi pępek z ogniskiem endometriozy (prawdopodobnym źródłem mojej bezpłodności)Mój lekarz jest bardzo ciepłym człowiekiem, polecam p. R ze szpitala Bielańskiego, nie wiem czy to kryptoreklama. Niestety mój niezwykle natchniony i optymistycznie nastawiony lekarz uważa, że należy przygotować się do in vitro, nie traci nadziei, ale mimo to zacząć zbierać siły i dokumentację na całą procedurę. Ja mam wrażenie, że ostatnie kilka miesięcy najpierw wyprało mnie z emocji, a potem wepchnęło w stan ni to odrętwienia ni depresji. Codziennie rano wstaję, idę do pracy. Jestem nauczycielem i lektorem, więc przez cały dzień gram przed ludźmi kogoś kim wewnątrz nie jestem - pogodną, uśmiechniętą panią, której problemy dnia codziennego nie dotykają. Pełen profesjonalizm. Potem wracam do domu, mam wrażenie, że moja twarz kiedy jadę samochodem jest z kamienia. Wchodzę do domu, a tu mąż. Przed nim też udaję, że wszystko jest w porządku. A tymczasem nie mogę niczego ogarnąć. Mam cały czas poczucie, że śmierć taty rozsypała mi wszystko w kawałeczki, a ja nie mogę ich teraz pozbierać. Bezradnie gmeram i gmeram, a nic się nie skleja.
Bardzo mi przykro, że tyle przeżyłaś ostatnio rozterek. Wiem, że masz za sobą bardzo trudny okres w życiu. Jednak nie można tracić nadziei i brnąć dalej do przodu wierząc, że jeszcze chwila i będzie dobrze. Życzę Ci aby fasolka zamieszkała u Ciebie na 9 miesiecy a korzystając z okazji składam serdeczne życzenia na Święta Bożego Narodzenia dużo ciepła, miłości, życzliwości i wielu łask bożych na przyszły rok. Pozdrawiam.
Miałam dzisiaj cudowny sen, nie wiem czy to święta tak na mnie wpłynęły, czy może to moja podświadomość wyciągnęła rękę i postanowiła podnieść mnie na duchu. Śniło mi się, że byłam mamą bliźniąt, dwóch maleńkich chłopców i byłam taka szczęśliwa w tym śnie. Mieli takie maleńkie rączki i nóżki, a ja nie mogłam oderwać od nich oczu, wpatrywałam się w nich jak w największy cud na świecie. Nigdy wcześniej nie miałam takich snów. Ciągle jeszcze czuję ślad tego poczucia pełni szczęścia ze snu i jest mi jakoś lepiej.
Kolejny raz nadzieja prysła. Nowy cykl. 3 dzień. Mam przed sobą jeszcze 2 cykle z clo i dopiero potem laparoskopia. Wkurza mnie to strasznie. Nie rozumiem na co właściwie czekamy? Dlaczego nie robić od razu laparoskopii i wiedzieć wreszcie co jest ze mną nie tak? Po HSG udrożniony został jeden jajowód. Na moje pytania czy istnieje szansa, że on się znowu jakoś zasklepi, lekarz nie udzielił mi żadnej konkretnej odpowiedzi. Miałam ognisko endometriozy w pępku, żadne inne badania nie wykazały endometriozy w innych miejscach, pępek usunięto. Teraz lekarz mówi, że endometrioza często powoduje powstawanie torbieli lub zrostów na jajowodach. Skoro tak, to po cholerę biorę teraz 4 miesiące jakieś leki, które mi przecież jajowodów nie udrożnią? A laparoskopia może to zrobić! Zegar tyka. Wcześniej na przestrzeni 8 miesięcy lekarz zlecał różne badania, wszystko było ok. Aż dopiero po 8 miesiącach HSG wykazało, że 8 miesięcy starań poszło na marne, bo żaden jajowód nie był drożny. Teraz uważam, że kolejne 4 miesiące są marnowane. Dam sobie i mężowi jeszcze ten jeden cykl i lecę cisnąć lekarza. Jeśli nie mogę mieć dzieci to chcę wiedzieć DLACZEGO?
Podobał mi się wpis jednej z nas - o tym, że kiedy coś nie działa w naszym samochodzie to targamy go do warsztatu i dopóty ktoś w nim grzebie dopóki nie dowie się w czym tkwi problem. Ludzkie ciało to bardziej skomplikowany mechanizm, ale nie należy unikać diagnostyki kiedy coś szwankuje i zdawać się na los. Bardzo mi to pomogło. Nakręciło do działania kiedy miałam ochotę się poddać na zasadzie "taka była wola nieba..."
Moje Drogie, mam fajnego, ludzkiego lekarza, ale gdybym sama nie naciskała, nie szperała w internecie i nie poganiała mojego lekarza to naprawdę nie wiem na jakim etapie diagnostyki bym teraz była. Być może nadal słuchałabym o konieczności spokoju i wyciszenia duszy.
Jestem chyba w fatalnym stanie psychicznym. Czytam pamiętniki innych dziewczyn, to pomaga. Nigdy nie wierzyłam,że blogi czy inne tego typu serwisy mogą wnieść coś pozytywnego, ale jednak się myliłam. Podziwiam te z nas, które starają się pomimo wielu przeszkód, niejednokrotnie znacznie poważniejszych niż moje. Trochę boli kiedy nagle przekierowuje mnie na pamiętnik ciążowy, ale potem jest ulga, że jedna po drugiej przechodzą na tę "niebieską stronę", bo myślę wtedy, że jest cień szansy i dla mnie.
Nie martw się kochana :* . Musisz być dobrej myśli. Łapienie doła w niczym nie pomoże, a może nawet pogorszyć sytuację. Trzeba myśleć pozytywnie i mieć nadzieję do końca :). Głowa do góry.
No i jest! Nowy Rok 2014. Bez 13stki może będzie łatwiej kto to wie? Usłyszałam takie fajne zdanie i chciałam się z Wami nim podzielić, może komuś pomoże - "Nic co jest warte zachodu nie przychodzi łatwo" Zatem pierś do przodu i do dzieła, w Nowy Rok, nowy cykl i z nową nadzieją!
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2014, 17:58
Kochana ja również życzę Ci wszystkiego najlepszego w Nowym Roku aby spełniły się Ci się wszystkie marzenia i postanowienia noworoczne aby uśmiech i radośc nigdy nie zniknęła z Twojej twarzy aby ten rok pełny ogromnej miłości do małego człowieczka pozdrawiam.
Tak, tak - to będzie nasz rok :) Po trudnych i "pustych" (Wy tutaj doskonale wiecie, o jaki rodzaj pustki chodzi...) świętach styczeń nastraja mnie jakoś bardziej bojowo i optymistycznie. Zatem owocnego 2014!
Dziękuję Wszystkim za noworoczne życzenia, trzymam kciuki, żeby nam wszystkim się spełniły. Za Waszą rada mam już kontakt do poleconej p. ginekolog-endokrynolog, co dwie głowy to nie jedna Jestem znowu trochę podłamana, bo owu chyba znowu się przesunęła na później. Przed zastosowaniem clo była w 13-15 dc a teraz 17-18, w tym miesiącu chyba nawet później. Po luteinie od 16dc temperatura powinna rosnąć, a u mnie nawet spada o 0,02* Na dalsze przytulanki już nie mam siły, a nawet nie chcę myśleć co przeżywa mój Mąż, to on biedny ma dużo poważniejsze zadanie do wykonania. Więc chodzę podenerwowana, a dodatkowo dobija mnie, że czuję ból z prawego jajnika, tego niedrożnego, lewy chyba znowu nic, więc pewnie i w tym cyklu jak i w wielu poprzednich nic z tego nie będzie. Do tego już dwa tygodnie czekam na wydanie mojej dokumentacji medycznej ze szpitala, a pani najpierw prosi o telefon konkretnego dnia a potem mnie strofuje, że za wcześnie dzwonię, bo oni mają 14 dni na wydanie papierów. To z kolei burzy moje plany wizyty u nowej p. gin. Kiedy w końcu dostanę te badania do ręki, akurat wypadnie @ i znowu trzeba będzie odłożyć wizytę. Strasznie mnie stresuje ten upływający czas, tak miesiąc za miesiącem i nie posuwam się do przodu ani o krok.
Witaj GabiK, dziekuje za wpis w moim pamietniku. Nie wiem na ile pomocne beda moje wpisy, poniewaz ja (tak jak napisalam) jestem juz na ostatniej prostej i czeka mnie juz tylko wlasciwa procedura.
Jestem wlasnie w programie rzadowym i czekalam na swoja kolej od lipca do teraz (a tak wlasciwe do lutego).
Twoj gin ma racje, w programie sa placowki prywatne. Wszystkie informacje mozesz znalezc na oficjalnej stronie http://invitro.gov.pl/. Tam masz wykaz placowek, ktore to robia i regulamin, ktory dokladnie sobie przeczytaj. Mam wrazenie, po tym co przeczytalam u Ciebie, ze lapiecie sie na rzadowke (bo macie dokumentacje) tylko problemem w tej chwili moze byc znalezienei wolnego miejsca. Niektore kliniki nie przyjmuja juz nowych par do konca 2014 roku. Wiec musialabys zasiegnac jezyka bezposrednio u tych co Ci najlepiej pasuja (np odlegloscia od domu, czy mozliwoscia zatrzymania sie u kogos na kilka dni), bo to zestawienie na stronie ministerstwa o liczbie oczwkujacych jest niestety kompletnym bublem (ale to szczegol).
Jesli mialabys jeszcze jakies pytania to mozesz odezwac sie do mnie prywatnie [email protected]. Pozdrawiam Cie serdecznie i trzymam kciuki za laparo (ja nie mialam, nie bylo ku temu podstaw, bo hsg bylo ok).
Kochana dziekuje za ciepłe miłe słowa <3
wiesz czytałam Twój pamietnik i widze,ze juz dosć długo sie zmagacie ze staraniami. My jak wiesz mamy cały czas problem ale widze po sobie,ze jednak chociaż troche luzu daje nam bardzo dużo. Zycze Wam aby sie jak najszybciej udało i to naturalnie mimo wszystkim przeciwnoscią. Wiara w cuda duzo pomaga oprócz wiary w ludzi,wiem,że czasami jest trudno uwierzyć lekarzom ale czasami warto tylko tzreba znaleść dobrego lekarza. Zycze sił,wytrwałosci, nadziei i wiesz Radosci i wiele wiele miłosci :) <3
NO i udało się w końcu wydobyć dokumenty ze szpitala. Jednak na nic się raczej nie zdadzą, ponieważ z samego badania i rozmowy z moim ginem wiem, że prawy jajowód jest niedrożny. Tymczasem,na opisie jaki otrzymałam ze szpitala, oczywiście bez zdjęć, bo i po cóż mnie laikowi takie rzeczy pokazywać, jakaś pani doktor radiolog radośnie napisała "zwraca uwagę bardzo wąska szyjka macicy (to pamiętam z badania), po podaniu płynu cieniującego płyn rozlał się do otrzewnej uwidaczniając obydwa jajowody drożne" no i jeszcze o gładkościennej macicy bez zmian organicznych. NIE WIEM CO TERAZ MAM MYŚLEĆ? Czy pani dr, która opisywała zdjęcia jest idiotką i pisze co jej ślina na język przynosi czy mój lekarz nie wie co zrobił? Doskonale pamiętam obraz na monitorze i płyn nie rozlał się z obydwu stron, więc skąd taki opis??? Nie powinno mnie to w sumie dziwić, bo mojej BFF przez kilka lat opisywano na badaniach dwa jajowody, kiedy jak się okazało miała od urodzenia jeden! Dodatkowo w szpitalu zgubili jedno z moich badan jakie im dostarczyłam. Już go nie odzyskam, muszę iść zrobić jeszcze raz. Jezu co za burdel! Ze swoim lekarzem widzę się dopiero po @ czyli 3/02. Bardzo jestem ciekawa jego komentarza do opisu badania!
No to masz niezle przeboje, serdecznie wspolczuje. Ja po hsg dostalam płytke ze zdjeciami, ale najsmieszniejsze, ze na moim kompie nijak nie moge ich zobaczyc. Ciekawe jak w takim razie jakis inny lekarz skądinont sprawdzilby co tam wyszlo. Smieszne. Na szczescie bylo wszystko ok. Nie mniej jednak na ktoryms tam USG obserwacyjnym, lekarz zasugerowal ze mam "cos" w macicy i skierowl mnie na wziernikowanie do macicy (zapomnialam jak to sie nazywa) i okazalo sie ze mialam polipka. Podobno polipy utrudniaja zajscie w ciaze (i niestety maja tendencje do odnawiania). Ale niestety u mnie dwa cykle po zabiegu bezowocne, wiec to chyba nie byl problem. Teraz czekam na koniec trzeciego i jak dobrze pojdzie zaczynam stymulacje. A Ty kiedy masz to laparo?
Nareszcie coś się dzieje. Byłam dziś na wizycie u mojego gina. Dostałam płytkę ze zdjęciem hsg. Rzeczywiście obydwa jajowody drożne, tylko ten prawy jakiś pokręcony. W tym miesiącu owu z właściwego, dobrze ułożonego jajnika. Umówiona wizyta na obserwację jajeczka połączona z wymazem potrzebnym do laparo, a to z kolei 4/03. Nareszcie czuję, że coś robimy i nie stoimy w miejscu. Rozmawialiśmy z mężem, że obydwojgu nam zależy bardzo na odpowiedzi na "co jest nie tak?". Uznaliśmy też, że starania muszą przynieść sukces lub porażkę w tym roku. Zbliżamy się do 40stki i to jest granica, której nie chcemy przekroczyć. Mam w swoim mężczyźnie ogromne wsparcie. Podziwiam go, że nie obwinia mnie i że dla niego nasz świat się nie skończy w momencie kiedy okaże się, że jesteśmy tylko my. Nie wiem czy będąc na jego miejscu stać by mnie było na takie podejście.
Ja natomiast podziwiam twoją wiare Twoj optymizm...
Trafilas na dobrego lekarza z tego co widze nie kazdy chce zlecac takie badania przewaznie faszeruja hormonami co źle na nas kobietki wpływa.,, nie wiem dlaczego ale wydaje mi sie ze z twoim optymizmem dojdziecie z mezem do celu czy naturalnie czy przez inv badz przez adopcje ... bede czesto zagladac i trzymac kciuki
Ja natomiast podziwiam twoją wiare Twoj optymizm...
Trafilas na dobrego lekarza z tego co widze nie kazdy chce zlecac takie badania przewaznie faszeruja hormonami co źle na nas kobietki wpływa.,, nie wiem dlaczego ale wydaje mi sie ze z twoim optymizmem dojdziecie z mezem do celu czy naturalnie czy przez inv badz przez adopcje ... bede czesto zagladac i trzymac kciuki
Dziś niestety gorszy dzień. Myślałam, że skoro mam tyle lat ile mam to jakoś poradzę sobie z emocjami na wieści o ciążach naokoło. Ale niestety nie udało się. Drętwieję na każdą taką informację. Mam wrażenie, że czyhają na mnie po kątach, żeby wyskoczyć i ukąsić kiedy się najmniej tego spodziewam. Kiedy słyszę "chajtają się, bo wpadli" mam drewno w sercu. To niby tylko taka chwila, bo potem zaraz rozum mówi "spokojnie, to dobra wiadomość, dobrze, że ludzie mają dzieci" i po chwili udaje mi się dojść do siebie. Jest chyba serio źle, bo mąż wczoraj spytał mnie jaki mamy dzień cyklu, czy to nie pora rozpocząć starania itd. A ja miałam dość, tego cholernego planowania. Nie obchodziło mnie już jaki to dzień. Czekam na laparo, ale nie wierzę że uda się naturalnie. Szczerze mówiąc, chcę spróbować IVF, ale w głębi duszy nie wierzę że się uda. Podejście mam beznadziejne. Nie bez znaczenia jest tu też fakt, że od dłuższego czasu żyję ze świadomością, że zwolnią mnie z pracy. I wiecie dlaczego? Uśmiejecie się. Bo nie mam dzieci. Pracuję w szkole. Jest niż. Bez fałszywej skromności powiem, że jestem dobra w tym co robię. Ale wraca koleżanka z macierzyńskiego, klasyczny olewacz i leser, ale ma dziecko! Ja nie, więc wylecę, żeby zrobić dla niej miejsce. I mam dość. Zwłaszcza po komentarzu mojej pani dyrektor "najlepiej by było żebyś zaszła w ciążę".
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lutego 2014, 23:16
GabiK, az trudno uwierzyc w to co czytam (o Twojej pracy), ale jak widac "mozna", a ludzka glupota i znieczulica nie zna granic.
W zaden sposob nie pomaga to nam w naszych staraniach i tylko doluje jeszcze bardziej. Jednak powiem Ci jedno, na przekor wszystkiemu i wszystkim musisz byc dzielna i zdeterminowana. Oczywiscie glowny "cel" to dziecko. Ale taki cel, sam z siebie, moze przytlaczac, wiec trzeba podzielic go na mniejsze kroki. Rob wszystko jak najlepiej potrafisz, czekaj na laparo. Jesli po zabiegu znowu nic nie wyjdzie, to kolejna decyzja o IFV bedzie chyba wlasciwa. Nie wiem jak stoisz z finansami, ale moze sprobuj zainteresowac siw programem rzadowym juz teraz. Sprawdz w najblizszym Ciebie punkcie czy sie lapiecie, a jezeli bedzie brakowalo jakichs papierkow, to bedziesz miala kolejny cel, zeby je zdobyc. I tak na marginesie - gdyby chcieli Cie naciagac na 6 zabiegow inseminacji (jako jeden z wymogow) to poszukaj innego operatora, bo to bzdura (a gdzies czytalam, ze dziewczyny tak pisaly).
No, a tym czasem glowa do gory i do roboty :)
Trochę wzięłam się w garść, 6 marca laparoskopia, dowiem się może w końcu co w trawie piszczy. Umówiłam nas też na wizytę w Invimedzie na 20/02. Pierwszy krok do in vitro. Nie wiem jakie są kryteria przy programie rządowym i czy uda nam się zakwalifikować. Lekarz mówi,że nie powinno być przeciwwskazań, ale kto wie co nas czeka? Byłam cała w emocjach kiedy dzwoniłam do jednego po drugim. Najpierw Novum - nie ma miejsc, potem szpital na Lindleya - nawet nie udało się połączyć z nikim, w końcu Invimed i tu prawie podskoczyłam na info, że mogę się umówić choćby na jutro. Na stronach Novum podają informację, że czas oczekiwania na wizytę może być nawet 2 miesiące. Nie wiem czy Invimed to najlepsza opcja, ale na razie innej nie mamy. Nie wyszukałam jeszcze opinii o nich. Z drugiej strony jest pewnie tyle samo zadowolonych jak i niezadowolonych. Dzięki Calineczka za poradę co do inseminacji. Skrupulatnie zapoznam się z regulaminem ze strony ministerstwa i pewnie od nich też otrzymam jakoweś. Jestem strasznie podekscytowana. Nabrałam nowej energii i chęci do działania.
To super tak trzymaj :) tylko badz "ostrozna" w wymogach jakie beda sobie zyczyli. Nie wiem czemu, ale haslo invimed nie kojarze zbyt dobrze, podobno lubia naciagac na kase. Moze sie myle, ale lepiej przemyslec wszystko 2 razy. Dobrze, ze masz juz umowione laparo, wiec to odpada, ale jest mnostwo innych, kosztownych badan hormonalnych. U mnie lekarz zrobil wszystkie podstwowe (na chlamydie i cytomegalie tez), kilka cykli obserwowanch, kilka z clo, potem hsg, potem mialam jeszcze histero (znalezli jakiegos polipka). Acha, po hsg mialam inseminacje (tylko jedna). Potem dokladnie zbadalam tarczyce, lacznie z punkcja jakiegos malutkiego guzka, ale wszystko jest ok. Moj M mial trzy razy badane nasienie (wszsytko ok). No i to wsytarczylo zeby sie zakwalifikowac jako nieplodnosc idiopatyczna. Oczywiscie wszystkie badania zajely wymagany rok czasu, bo szybciej w sumie sie nie dalo. No i teraz czekam na najwazniejsza informacje o zarodkach, po prawie 8 miesiacach czekania i calej procedurze (na krotkim protokole).
Takze pytaj, pytaj, nie daj zrobic sie w konia, bo rownie dobrze moze sie okazac, ze i tak teraz nie zaczniesz tylko wstawia Cie do kolejki a wszystkie badania i wizyty przed zakwalifikowaniem do programu sa platne. Duzo osrodkow ma juz ful oblozenie, czasem zdarzy sie wyjatek (ja wiem o Policach, ale nie wiem jak Ci tam podrodze). Nie meniej jednak oni wszyscy maja podpisane kotrakty tylko do lipca, a potem beda znowu konkursy, wiec to jest jakis problem (oczywiscie dla nas pacjentow). Bo np. kolejne, pelne proceduryw Poznaniu beda dopiero pod koniec roku, a w naszym wieku to robi roznice. Ech, oby nie byla potrzebna. Dobra, bo sie rozpisalam. Wiesz jak masz jakies pytania, lub chcesz pogadac bardziej szczegolowo to odezwij sie do mnie na maila [email protected]
Dzięki Bogu, że są ludzie tacy jak Calineczka, życzliwi i zawsze chętni coś doradzić i podpowiedzieć mimo całej masy swoich spraw. Dziękuję Ci raz jeszcze. Jutro BIG DAY w klinice. Denerwuję się. Wyczytałam w formularzu jaki trzeba wydrukować z ich strony, że zalecają 4 zabiegi inseminacji. Mój gin miał mi przygotować historię mojego leczenia. Dostałam od niego jedną kartkę z datami wizyt i co się na takiej wizycie zadziało - pełno skrótów typu MO. Nie wiem czy jasno z tego wynika, że od ponad roku nic nie wskazuje na to, żeby były fizyczne przeszkody, a mimo to się nie udaje. Przeraża mnie ilość badań jakie może mi zlecić lekarz, a z drugiej strony przeraża mnie, że powie, że się nie kwalifikujemy.
A w głębi serca tli się nadzieja, że może gdzieś w trakcie pojawią się dwie kreseczki.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lutego 2014, 23:48
Alez dostalam kolorow, nie spodziewalam sie i rewanzuje sie podziekowaniem za cieply kontakt i doping z Twojej strony. W tym calym zagmatwanym procesie, pocieszajace jest to, ze moje wlasne doswiadczenia i wiedza tez komus pomogly.
Ja sama nigdy w zyciu nie spodziewalam sie, ze bede korzystac z ivf. Slyszalam o tym, czasem jakis reportaz, ale tylko jako "cos" co "dotknelo" innych. W sumie to dziekuje opatrznosci, ze nie mialam jakich radykalnych pogladow (szczegolnie przeciwko), bo to dopiero byloby ironiczne zrzadzenie losu.
A wracajac na moment do "wymogow", te 4 inseminacje to zalecenie a nie koniecznosc. Wiec nie maja prawa ich d Ciebie zadac. Oczywiscie mozna je miec (kazdy sie chwyta wszystkiego, co uwaza dla siebie za sluszne). Ale w naszym wieku kazdy miesiac straty to bardzo duzo. No i jesli robi sie je prywatnie to takze i koszty (min.500 zl kazda, nie liczac wizyt i lekow).
Napisz koniecznie jak tam Wam poszlo. Powodzenia :)
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Jeśli ginekolog mówi o blokadzie w psychice, to moze warto podjac prace z psychologiem nastawionym na niepłodnośc, mam wrażenie że właśnie on nam pomógł, po pół roku zgrzytania zebami i płaczu że znowu nic z tego, a przeciez badania sa ok, stwierdziłam - dobra, albo pomoże nam sie to odblokowac albo pogodzic z losem i byc szczesliwym bez dziecka i ciazy. No i udało sie, w momencie gdy uspokoiłam sie, zmieniłam nastawienie, teraz jestem w 21 tc, do psychloga dalej chodze bo pomaga mi sie przygotowac do porodu, i to była i jest najlepsza inwestycja.:) Trzymam mocno kciuki!
Dziękuję Michaela, nie pomyślałam o tym. Jestem tak mocno zafiksowana na wykresach, wynikach badań i comiesięcznym oczekiwaniu na cud, że szukanie pomocy w innym kierunku jeszcze do mnie nie dotarło. Twój przykład daje wiele nowej nadziei! Pozdrawiam Cię serdecznie i gratuluję z całego serca.