Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Odliczanie przed IVF i chyba się doczekałam :-)
Dodaj do ulubionych
1 2

20 lutego 2014, 23:05

No i po pierwszym kroku w kierunku in vitro. Kiedy dzwoniłam nas zarejestrować Pani mówiła o wizycie kwalifikacyjnej, ale tak naprawdę właściwa wizyta kwalifikacyjna odbędzie się dopiero po wykonaniu zleconych badań: kariotyp, AMH, FSH, TSH, Prolaktyna, Toxo IgG, Toxo IgM, Rubella IgG, CMV IgG, CMV IgM, cytologia, usg piersi, morfologia, APTT, NA, K u mnie, ok 1200zł. Ponowne badanie nasienia rozszerzone u męża i kariotyp - ok 550zł. To by było tyle jeśli chodzi o refundację in vitro. Bardzo miła Pani położna podpisała z nami masę dokumentów. Doradziła, żeby przed ustaleniem wizyty dobrze to sobie wszystko "czasowo" przemyśleć...myślę, że bardziej miała na myśli - finansowo. Mąż jest tylko rozczarowany, że ponosimy takie koszty, a nie wiemy nawet czy się zakwalifikujemy. Poza tym na wynik kariotypu podobno czeka się od 4 do 6tyg. Założywszy, że uda się umówić na pobranie krwi jednorazowo do wszystkich badań (FSH w 2-3 dniu cyklu-szczęśliwie u mnie to powinno być już w następnym tygodniu) to i tak wynik będzie w pierwszym lub drugim tygodniu kwietnia!!! Jezusie ile to czekania! Na forach wyczytałam, że te najdroższe badania genetyczne można zrobić na nfz, ale podobno kolejki są niebotyczne. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że zaglądając do szafy czy patrząc na buty jakoś nie przeliczałam tak grosza jak teraz :-) Zatem nie ma co się oglądać na koszty, bo nie ma przecież większej wartości niż dzieciątko!

22 lutego 2014, 11:32

Mamy termin wizyty kwalifikacyjnej 15/04 o 15.00. Odległy, ale wyniki badań genetycznych są gotowe po 4-6 tyg, więc termin jak najbardziej sensowny. W tym dniu otrzymamy odpowiedź czy się kwalifikujemy czy nie. Jeśli lekarz zdecyduje , że tak to kolejnym krokiem będzie wybór lekarza prowadzącego. Miałam wrażenie,że znowu chodzę metr nad ziemią kiedy w końcu dostałam ten telefon z kliniki, a przecież na zdrowy rozum - to nic nie znaczy. To właściwie tylko pół kroku naprzód. To co było absolutnie cudowne to reakcja przyjaciół i rodziny. Przyjaciółki te z bobasami i bez, chcąc jakkolwiek konkretnie pomóc, zaoferowały jak jeden mąż jedna po drugiej wsparcie finansowe. Strasznie to było wzruszające, bo nie prosiłam o to, ale wiem, że mają poczucie bezsilności, a taka propozycja daje im poczucie,że wymiernie pomagają. Nawet nie zdają sobie sprawy, jak samo to, że są i tak bardzo się emocjonalnie angażują, pozwala mi mocno stać na nogach i się nie poddawać. To wspaniałe,że gdybym nie miała siły iść dalej, są takie osoby, które mnie wesprą i popchną do przodu.

10 marca 2014, 22:30

No i po laparoskopii,przygodach z badaniami,odrobinie nadziei,ze cuda sie zdarzaja. Zgodnie z porada od Calineczki wyszukalam labolatorium,ktore zrobi badanja taniej niz Invimed. Udalo sie zaoszczedzic 300zl. Niezly wynik. Co prawda nie bez przygod,ale co tam warto bylo oddac krew z wewnetrznej strony nadgarstka,po uprzednim 3krotnym wkluciu w przedramiona i dlonie :-) Pani z lab zapomniala zaznaczyc wszystkie krateczki i na dzien przed przyjeciem do szpitala musialam na cito "dorobic" badania. Po wszystkim Pani powiedziala,ze pierwszy raz pobierala krew z takiego miejsca. Po tym jak wbila sie 3 razy obok zyl w innych miejscach, no coz, domyslilam sie! Sam pobyt w szpitalu o dziwo super! Genialni ludzie, swietne warunki. Szpital Bielanski w Wwie BTW. Sale dwuosobowe, calonocne zasmiewania z nowo poznanymi kolezankamk. W sumie czulam sie tam jak na koloniach,bo nawet na sali pooperacyjnej lezalysmy z dziewczyna,z ktora od razu gadalysmy jak stare przyjaciolki. Zal bylo wychodzic. Moj lekarz okazal sie niezwykle troskliwy, o kazdy element pobytu, lacznie w wypisem itd. Musze powiedziec,ze do tego jest znakomity i pozadany jako lekarz przez wiele pacjentek. Bylam nieklamanym obiektem zazdrosci wielu Pan. A dodam,ze nie zaplacilam mojemu ginekologowi ani zlamanego grosza lapowki czy czegokolwiek w tym stylu. Poprzednim razem rowniez dziekowalam jedynie kwiatami i czekoladkami. Taka postawa lekarza to nie lada rzadkosc. I mam to szczescie. Ale przyszedl dzien po operacji i niestety wiesci zle. Na hsg w sierpniu aparat RTG dopatrzyl sie droznych obydwu jajowodow. Yupi! Ani ja ani lekarz tego nie widzielismy, tylko lewy wydawal sie OK. Teraz laparoskopia obnazyla smutna prawde,ze prawy jest jednak kompletnie niedrozny. Lewy OK. Niestety obserwacje chocby ostatnich 7 mcy potwierdzaja,ze owuluje wlasciwie stale z prawego. Mielismy z mezem ogromne nadzieje,ze moze jednak uda sie "naturalnie",ale teraz juz wiemy ze IVF to nasza ostatnia szansa. A to taka dluga droga. Rozumiem Cie Calineczka tak jakby mnie samej to dotyczylo. Nie stac mnie na cierpliwosc,ktora teraz jest jedyna rzecza jakiej nam potrzeba. W kwietniu 15 mamy wizyte kwalifikujaca. Oprocz kariotypu i AMH mamy wyniki wszystkich zleconych badan. Tak sie pospieszylismy. I znowu wszystko jest jak najbardziej w normie. Nie dopuszczam do siebie mysli,ze mogliby nas nie zakwalifikowac. Nie pogodze sie z tym. Moi znajomi czesto mowia mi,ze moim problemem jest niezrozumienie slowa NIE. Do tej pory mi to nie przeszkadzalo w zyciu,ale teraz odczuwam to bardzo bolesnie.

12 lipca 2014, 23:49

Dawno mnie tu nie było :-) Zatem aktualizacja. Wizyta kwalifikacyjna do IVF poszła super. Mieliśmy wszystkie badania. Dodatkowo okazało się,że wszystko z nami OK. Lekarz zaproponował tryb przyspieszony. Co oznacza, że nie będziemy przechodzić prób inseminacji. Dzięki Bogu, bo w umowie była mowa o kilku. Niestety bad news było takie, że musimy czekać do czerwca na tel z kliniki, w którym umówią nas na wizytę w październiku!!! wtedy rozpoczniemy stymulację i bardzo możliwe, że pod koniec roku będzie możliwy pierwszy transfer :-( Najpierw te odległe terminy mnie załamały, ale potem wpadłam w wir pracy, dodatkowo ważyły się moje losy, czy wręczą mi wypowiedzenie czy nie. Wszystko się tak nawarstwiło, że nawet się nie zorientowałam jak był koniec roku szkolnego. Jestem nauczycielem :-) a razem z tym nadszedł termin ustalania wizyty październikowej. Pracę zatrzymałam. Hurra! Co więcej, kiedy myślałam,że jednak nie starałam się znaleźć coś innego i udało mi się. Więc jak osiołek stanęłam w końcu przed wyborem między dwoma szkołami. Ale od przybytku głowa nie boli :-) Ponieważ spodziewałam się, że moja walka o dziecko rozpocznie się w październiku, postanowiłam być na tę okazję w świetnej formie i poszłam po pomoc do dietetyka. Dostałam plan diety i treningów. Bardzo tego potrzebowałam, bo strasznie się zapuściłam. Było doskonale wszystko jedno jak wyglądam i co kto na ten temat myśli. Potrzebowałam prawie roku, żeby dojść do siebie po stracie taty, operacjach, diagnozach o bezpłodności. Ostatnie 10mcy były straszne. I dopiero teraz spojrzałam na siebie inaczej. Przypomniałam sobie jaka byłam wcześniej i że to wszystko nie może mnie przecież zniszczyć. Bo to nie koniec świata! I nie mogę się po prostu położyć i umrzeć. Minął czerwiec, a telefonu z kliniki nie było. A ta sprawa jest dla mnie jak jądro ziemi, sedno spraw wszelkich, więc muszę przyznać, że kosztowało mnie cholernie dużo, żeby zadzwonić do nich i zapytać co się dzieje. Miałam wszelkie powody do niepokoju, ponieważ po wizycie kwalifikacyjnej, pani położna powinna wprowadzić nas do krajowego rejestru par IVF programu refundowanego, ale akurat zepsuł jej się komputer, i obiecała, że zrobi to później!!! Potem brak kontaktu od nich i pomyślałam, że cholera zapomniała i pewnie nawet nas w tym programie teraz nie ma! I kto wie czy tak właśnie nie było? Ponieważ, po moim telefonie z prośbą o kontakt Pani oddzwoniła następnego dnia i zapytała mnie o dzień cyklu. A następnie umówiła mnie na wizytę już 21/07. ZACZYNAM STYMULACJĘ!!!Jeśli wszystko będzie ok to pierwszy transfer ma szansę się odbyć już w SIERPNIU!!!Chodzę po ścianach, wczoraj po badaniu na fotelu, zeszłam w tym gustownym zielonym wdzianku i poszłam do drzwi wyjściowych. Zatrzymał mnie głos położnej, że zostawiłam torebkę. Biedna pewnie zaniemówiła widząc co robię i nie wiedziała jak zareagować :-) Na szczęście gabinet miał jeszcze przedsionek, więc miałam szansę się tam opamiętać zanim pokazałabym się reszcie pacjentów kliniki :-) Kolejny good news to, że od 1/07 refundują również leki stymulujące. Nie wiem tylko w jakim stopniu? Jeśli ktoś już wie to będę wdzięczna za informację. Jestem mocno oszołomiona. Zdaję sobie sprawę, że pierwsza próba może się nie powieść, ba, wszystkie mogą nie przynieść spodziewanych efektów, ale nigdy w życiu nie byłam tak blisko możliwości spełnienia życzeń. I ta bliskość zapiera mi dech w piersiach.

15 lipca 2014, 15:18

Dzięki za słowa wsparcia, to strasznie ważne :-) Jak mam doła to wchodzę tutaj i od razu mi się robi lepiej. Strasznie się nakręciłam pozytywnie po komentarzach i pogadance na forum IVF. Chyba aż za bardzo, bo dziś mierząc za dużą bluzkę w sklepie pomyślałam,że dobra będzie, na ciążę w sam raz. Nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, żeby taka myśl mi przez głowę przeszła! Dziewczyny na forum mówią, że trzeba być ZEN, ja do tego czuję niesamowitego powera!!!

15 lipca 2014, 15:18

Dzięki za słowa wsparcia, to strasznie ważne :-) Jak mam doła to wchodzę tutaj i od razu mi się robi lepiej. Strasznie się nakręciłam pozytywnie po komentarzach i pogadance na forum IVF. Chyba aż za bardzo, bo dziś mierząc za dużą bluzkę w sklepie pomyślałam,że dobra będzie, na ciążę w sam raz. Nigdy w życiu mi się nie zdarzyło, żeby taka myśl mi przez głowę przeszła! Dziewczyny na forum mówią, że trzeba być ZEN, ja do tego czuję niesamowitego powera!!!

29 lipca 2014, 11:50

Dziś pierwszy zastrzyk gonalu. Dobrze w sumie, że taki upał, bo nie będzie widać jak się pocę z nerwów :-) W piątek 1/08 pierwszy monitoring i badanie estradiolu. Myślałam,że wszystko rozpocznie się raczej w sierpniu, w sensie gonal itd. Ale zdarzyła się dziwna rzecz. W minioną sobotę 26/07 podawałam do chrztu dziecko przyjaciółki. W ten dzień odbył się również chrzest dziecka jej siostry. Ta siostra ma cudownego synka, a moja koleżanka córeczkę. I nie wiem dlaczego, ale wolę chłopaczków. Zaobserwowałam to sama u siebie, że kiedy dziecko jest chłopcem o wiele łatwiej mi się nim zająć, a dziewczynki jakoś mnie chyba nie lubią :-) Chłopcy są odważniejsi, chętniej przyjdą na rączki i bawią się z obcą ciocią (nie widujemy się często)a dziewczynki są bardziej nieufne. No tak czy siak, zajmowałam się bardziej chłopcem. Podbił mnie bez reszty. I jego mama przyszła ze mną pogadać, mówiła mi, żebym przebywała ile się da w towarzystwie ciężarnych dziewczyn i jeśli nie mają nic przeciwko dotykała ich brzuchów. Nigdy tego nie robiłam, bo uważam to za naruszenie cudzej prywatności i że pewnie są zmęczone ciągłym poklepywaniem po brzuchu. Moje przyjaciółki i tak podkasywały bluzki i siedziałyśmy z rękoma na ich brzuchu,żeby wyczuwać ruchy dziecka, czy tego chciałam czy nie i czy to było w zaciszu domowym czy w kawiarni :-))Krępowało mnie to, ale kobiecie w ciąży niczego się nie odmawia :-) I okazało się, że Iza miała rację. Zwykle w tym okresie upałów, mój cykl się przedłuża nawet do 34 dni, i nie spodziewałam się @ wcześniej niż pod koniec tygodnia, a tu już następnego dnia po chrzcie zaczęłam plamić i w poniedziałek jest @!! Dzięki temu wyczekiwana stymulacja, a co za tym idzie transfer będzie wcześniej o cały tydzień!!! Nie mogę się doczekać, WSPANIAŁA SPRAWA!

5 sierpnia 2014, 15:37

Jutro lekarz zdecyduje czy zrobimy pick-up w piątek czy może w sobotę. Wtedy transfer byłby w poniedziałek lub wtorek. Chciałabym,żeby czas przyspieszył i żebym już miała w sobie zarodki. Najprawdopodobniej decyzja będzie na transfer dwóch kuleczek z uwagi na mój wiek :-) Stresuję się też czy będzie wystarczająco dużo zapłodnionych jajeczek gotowych do transferu. Strasznie się boję odebrać telefon od lekarza i usłyszeć, że niestety zapłodnienie się nie powiodło i maluchy nie przetrwały do drugiej doby. To koszmar. Nie wiem czy każda z Was, które to przechodziły też miała takie myśli i też Was aż ściskało w gardle do momentu upragnionego transferu. Wiążę też takie wielkie nadzieje z tą pierwszą próbą. Chociaż staram się trzymać emocje na wodzy i tłumaczyć sama sobie, że pierwsza próba nie musi od razu być udana. Tyle się tu naczytałam o tym jak przeżywałyście nie rokujące wyniki po pierwszym podejściu, ale serce nie bardzo chce być rozsądne i nagle siedzę przed kompem i oglądam wózki dla bliźniaków, a siedząc w pokoju teraz multimedialnym myślę i w głowie mierzę gdzie wstawić łóżeczka i zastanawiam się gdzie powynosić całą kolekcję dvd. Nie mówię nic o tym mężowi, bo zdaję sobie sprawę jak to szaleńczo brzmi, takie plany a przecież to jeszcze wszystko palcem po wodzie pisane.

6 sierpnia 2014, 15:44

No i juz wiadomo. Biopsja w piatek o 11. Transfer w poniedzialek,ale nie wiadomo jeszcze o ktorej. Dzis o 23 zastrzyk domiesniowo z Pregnylu. Ochoczo zdeklarowalam,ze zrobie sama bez problemu,a potem zobaczylam jak wygladaja te ampulki i ze to nie jest "gotowiec". Skora mi scierpla jak zobaczylam te cholerna igle. Grube toto! Moj P taki byl odwazny dotad,ale jak ja zobaczyl to zwatpil, stwierdzil,ze jak bedzie widzial,ze mnie boli to mu sie beda rece trzesly. Wlasnie zadzwonila moja szwagierka, jedziemy do niej i mojego brata na kolacje i SURPRISE moj wlasny osobisty brat cioteczny potrafi robic zastrzyki domiesniowe! Nie pozostaje nic innego jak sciagac gacie barchanowe przed bratem:-)) We czworo damy rade jednemu zastrzykowi :-)
Acha, Calineczko, przy pierwszym badaniu estradiol byl na poziomie 1500 przy normie dla fazy owulacyjnej nieco powyzej 1800, przy drugim badaniu troszke ponad 4500 , a dzis bylo trzecie. Nie wiem za bardzo co to znaczy,ale nie mam hiperstymulacji, zadnych torbieli, wszystko ok, lekarz po kazdym wyniku dzwonil do mnie,wiec jestem spokojna.Chociaz dziwnie wyglada tak duzy wynik przy wartosci referencyjnej ponad 2 razy mniejszej.

11 sierpnia 2014, 21:25

I już są ze mną moje maleńkie, cudowne, wspaniałe zarodeczki. W piątek był pick-up. Lekarz uprzedził o ewentualnym krwawieniu, ale nic takiego się nie stało. Po powrocie do domu przespałam parę godzin i było OK. Czekałam na telefon od lekarza i wiadomość jak poszło, ale nie doczekałam się. Weekend. Widocznie lekarz już o niczym innym nie myślał, albo nie dostał informacji z labolatorium. Nie wiem. W każdym razie dziś przed transferem oglądałam zdjęcia swoich maluszków, cudne winogronka. Udało się stworzyć 10 zarodków, z czego 6 sklasyfikowanych na grupę I a 4 na I/II. Ponieważ to inna klasyfikacja niż literowa np. AA, AB zapytałam co to oznacza. No i oznacza, że jest super. Sam transfer nie był bezbolesny jak zapowiadali. Moja szyjka była trochę oporna i lekarz ją musiał "poszczypać", przeprosił, ze to jego wina i może się pojawić plamienie, ale jak dotąd się nie pojawiło, więc chyba już nic się nie stanie. Oczywiście aplikuję Lutinus 3x1. Brzuch trochę pobolewał jak przed @, ale to też chyba normalne. Teraz cierpliwość, relaks, oszczędny tryb życia :-) Test 22/08. Mam nadzieję, że dni nie będą się ciągnąć w nieskończoność. Marzę o wyniku pozytywnym, tyle już razy przeżywaliśmy rozczarowanie na koniec cyklu, że może nasza pula już się wyczerpała :-)

21 sierpnia 2014, 10:43

Ciąża rozpoczęta 2 listopada 2013
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii
1 2