X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Się dopchać o swoje miejsce w kolejce po dziecko nie mogę...
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4
WSTĘP
Się dopchać o swoje miejsce w kolejce po dziecko nie mogę...
O mnie: Ja jestem dzikus. I w życiu i w łóżku. Urodziłam się w 1981r ale przyznam z całą skromnością nie czuję się na swój wiek. Mówią mi też, że nie wyglądam. Cieszy mnie to. Ale jak słyszę, że się nieźle trzymam to już mnie raczej to wkurza. Wiele w życiu pomogła mi mama, a od czasów studiów na wszystko co mam zapracowałam sobie sama. Wiele przeszłam. Życie i świat zaczęłam rozumieć dopiero po 30tce. Czy za późno? Nie wiem. Może dlatego tak nieźle się jeszcze trzymam. Teraz wiem co mąż a znajomy, co koleżanka a przyjaciółka, wiem co to być dobrym dla kogoś a jak okazywać miłość... Miłość, czułość, wierność, zaufanie i najważniejsze...bezpieczeństwo w związku.
Czas starania się o dziecko: Nie zabezpieczamy sie od grudnia 2012, staralismy sie ucelować w dzien okolo owulacyjny ‚tylko’, ale bezskutecznie. Styczen i luty to kompletnie rozregulowane cykle wiec marzec i kwiecien na tabletkach anty zeby wrócić do normy. Maj 2012 powinnam uznać za początek starań. Maj i czerwiec - 2 bezowocne cykle. Sierpień 2013 to nasz 4ty cykl starań. Był. Teraz już mamy 2014 a po ciąży ani widu ani słychu. Były juz monitoringi, badania, stymulacje, została jeszcze drożność jajników i kilka innych rzeczy, ale przyznam że już mam dość. Co będzie to będzie.
Moja historia: Mama rozwiodła się z tatą jak byłam mała. Tata zwykły łajdak był. Brat, starszy, wyrósł na takiego samego łotra jak ojczulek, więc kontaktu nie mam z nim dobrego. Z różnych przyczyn, zwłaszcza rodzinnych, wyjechałam z kraju. Najpierw do UK, a stamtąd na wakacje na Cypr w maju 2010. Weszłam do jego restauracji na obiad i już mnie z oczu nie spuścił. I nie da. Za Chiny!!! Angielską wyspę zamieniłam na cieplejszą w kwietniu 2012, w sierpniu 2013 się oświadczył a ślub planujemy na 2014. Skromy ale bogaty. Z najbliższą rodziną. Bez taty (bo nigdy i tak się nie interesował), bez brata (bo był już na pierwszym weselu wystarczy), bez mamy (bo zmarła w zeszłym roku) i bez babci (już była na Cyprze, 4 miesiące, dała wszystkim popalić, co ją będę ciągać na siłę w wieku 91 lat. Moja rodzina to gaszek, jego 2 córki z 1go małżeństwa i moje psiapsiółki z Polski - Agnieszka i Ania (razem z mężami i dzieciami). gaszek ma dwie córki z poprzedniego małżeństwa (10,7), więc bardzo byśmy chcieli chłopaczka. Wyczytałam w internecie o możliwościach zajścia w ciaze z chlopcem i tak trenowalismy przez 2 cykle, bezskutecznie. W tym cyklu zmieniamy strategie. Bedziemy kombinowac na styl królików. Uwielbiamy seks. Wiec bedziemy sie starać mnie zapłodnić jak popadnie!!! UPDATE: Króliki nie wypaliły, sierpień miesiąc seksu co 2gi dzień. Na razie nam nie wychodzi...
Moje emocje: Zawsze pozytywnie nastawiona, biorę od życia wszystko jak przychodzi i znajduję w tym plusy. Nawet z minusów można skombinować jakiegoś krzywego plusa, więc uszy do góry!!!

25 czerwca 2013, 09:17

Postanowiłam że ten cykl będzie wyjątkowy. Nie zakładam, że zajdę w ciążę bo to nie tak działa. Ale zakładam już dzisiaj, że wszystko w tym cyklu będzie inne, lepsze, bardziej zorganizowane, urozmaicone. Czy to będzie praca, czy życie osobiste - wszystko zacznie mieć ręce i nogi. Z reguły jestem leniwym kombinatorem. Co tu robić żeby się nie narobić. W pracy na luzaka od poniedziałku do piątku, w sobotę imprezka a niedziela przed kompem albo TV. Po 30tce moje życie się bardzo rozleniwiło. Mam wiele pomysłów w głowie ale z realizacją już jest gorzej. Jestem uzdolniona artystycznie, ale w zasadzie to lubię tylko o tym gadać. Ciężko jest mi się zmotywować i w tym cyklu postanowiłam wszystko zmienić.

27 czerwca 2013, 09:42

Taaak, koniec czerwca to początek wakacji dla niektórych. Ja już dawno zapomniałam co to jest mieć kilka miesięcy wolnego. W sumie już nawet nie pamiętam co to znaczy jakiekolwiek wolne...

Zasypiam po 22giej, o 24 budzi mnie sms, moj gaszek wraca z pracy, biorę prysznic, suszę głowę, kładziemy się spać. Bóg wie która jest godzina jak mnie coś w rękę klapie. Otwieram oko - gaszek śpi plecami do mnie. Coś mi się musiało zdawać więc zamykam oko. Klap, klap, klap znowu w ramię. Ze zdziwieniem otwieram oczy i przewracam sie na drugi bok... 'I had a bad dream' starsza córka gaszka szepcze prawie ze łzami w oczach. Posunęłam się i staramy się zasnąć obie. Ciężko idzie bo co chwilę widzę jak na mnie łypie oczkami. Głaszcze ją po włosach, smyram po plecach, a po 15 min zmieniam taktyke. 'Come between us, you will feel safer here'. Zasypiamy. Bynajmniej ja na pewno... 6:30 budzik, mierzę tempkę i zasypiam. Klap, klap, klap w ramię. Młodsza gaszka zaprasza mnie do salonu oglądać z nią kanał disnejowski. Gaszek śpi, starsza śpi. Idę. Zasypiam przy kaczorze donaldzie. Klap klap - 'shall we play???', a tu w sumie mój czas do pracy... Odmawiam po raz pierwszy w tej nocnej przygodzie. Do biura jadę na autopilocie zastanawiając się czy ja na pewno chcę mieć własne dzieci... Taaaak, rzeczywiście ten cykl będzie zdecydowanie inny :D

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 czerwca 2013, 15:46

28 czerwca 2013, 13:26

Super piątek, kurcze jakie nowości... Dziś z rana dostałam telefon z ministerstwa na Cyprze, że mój unijny projekt został zaakceptowany i dostanę kasiurę!!! Ho, Ho, Ho. To zabłysnęłam... Ja - taki szaro-bury szczurek z Polski co na Cyprze ledwo ponad rok siedzi, a już rozstawia ministerstwa na wyspie!!! Ale się cieszę. Pani mnie w sumie obudziła tym telefonem i chyba nie umiałam przekazać jak bardzo się cieszę ale udało mi się wymamrotać 'I AM VERY HAPPY WITH THIS OUTCOME, THANK YOU'. Ucieszyła się, słyszałam w głosie, ale jakby widziała mnie teraz to by się dopiero śmiała i pewnie zwątpiła w moje ambicje. Bo cieszę się jak dziecko z 5tki w szkole!!! W poniedziałek jadę osobiście odebrać gratulacje od Pana Ministra Finansów. A dziś w MANGO nakupiłam sukienek takich wyjściowych. Tylko butów brak. Co założyć? Co założyć??

Teraz już nie będzie kombinatorstwa i lenistwa, trzeba się wziąć w garść i ruszyć z kopyta. Bo na interwju obiecałam, że jeśli się uda z projektem to będzie wszystko up and running do końca tego roku. Cholera to tylko 6 miesięcy. Mam się czym zająć i nie myśleć o bejbiku, ale jakby się udało i z tym.... to HO, HO, HO....

1 lipca 2013, 13:03

Padam na nos.
Właśnie wróciłam z Nikozji prosto do pracy i powietrze ze mnie ucieka jak ze skapciałego balona. Oczywiście wyjechaliśmy z domu na ostatni gwizdek, oczywiście przystanek po kawę i paliwo, oczywiście korki w stolicy. A gaszek mówi mi jeszcze 'nie idź tak szybko - mamy jeszcze 5 minut!' Myślałam, że go normalnie strzelę w ucho przed samym budynkiem ministerstwa... przy wszystkich. Ludzie ludźmi, ale tam i telewizja była i aparaty, jak u nas przed sejmem, więc wzięłam tylko głęboki wdech i fru przez suwane drzwi. Zestresowałam się strasznie zwłaszcza że szefo dzwonił co chwila z ważną sprawą. No nic. Odebrałam dofinansowanie. Dostaliśmy 76,59 punktów na 100. Dofinansowanie max 50% - więc szału za bardzo nie ma. Zawsze jest lepiej mieć coś na start, ale trzeba będzie jednak sporo do interesu dołożyć żeby przyniosło jakiś profit. Najbardziej się cieszę z aparatu fotograficznego, bo strasznie mi na nim zależało i nie będę unikać że poza biznesem będę go też używać dla własnej przyjemności. Broniłam go jak złota w tym całym projekcie i zaakceptowali. Juppi. Dziś symbolicznie kolacja i winko za nowy projekt, a od jutro ciężka praca żeby ten projekt jakoś ruszył. Boję się tylko że w tym stresie znowu nici z ciąży, ale to już zostawiam Bogu do rozstrzygnięcia. On wie najlepiej co dla nas dobre.
A dziś będę się szukać w wieczornych wiadomościach.

2 lipca 2013, 21:35

Porada
Nie otwierajcie butelki wina zanim nie skonczycie robic pieczeni rzymskiej... W sumie juz siedzi i sie piecze, ale teraz do mnie doszlo ze najtrzezwiejsza nie jestem. A mialam sie tylko scholodzic lampeczká, uuuuups :D

Albo inaczej.

Nie otwierajcie butelki wina dopoki czegos tam nie upichcicie. Najlpiej sie schlodzic lampeczka dopiero jak potrawa zostanie przyrzádzona!

4 lipca 2013, 23:00

Staram się nie myśleć za dużo, bo to mnie stresuje.

W ostatnich dniach tak dużo się działo, że musiałam rozładować napięcie i alkoholem i seksem. Dziś jest dzień kulminacyjny. Mogę się kochać na stojąco, na leżąco, biorąc prysznic, gotując i myjąc na kolanach podłogę. Alkohol poszedł w odstawkę po wtorku. Po chłodzących lampkach wina obudziłam się z karaluchem na brzuchu (wielkości mojego kciuka) i zrobiłam wielki popis krzyku budząc przy tym chyba wszystkich sąsiadów. W ciągu dnia złapałam moralnego kaca i trzymał mnie cały dzień, w pracy ostatnio jakaś lipa, a na domiar złego dostałam zdjęcie z Polski z mandatem na kwotę 400zl za przekroczenie prędkości. Chętnie bym tą kwotę zapłaciła osobiście gratulując stanu dróg w naszym kraju i wyrażając nadzieje że ta kwota zostanie wydana w sposób rozsądny, na załatanie kilku dziur w okolicy owego radaru.

Na chwilę obecna spędzam czas na refleksje nad przyszłością... walcząc z karaluchami, świerszczami świerczącymi w suficie nad kuchnią i co za tym idzie strasznym bólem głowy.

7 lipca 2013, 10:24

Dalczego? No dlaczego? Dziewczyny mojego gaszka budzą MNIE w środku nocy a nie jego??? Wczoraj była noc prawie z piekła rodem. Dostaliśmy jeszcze trzecią sztuke, kuzynkę, do spania. Zgodziłam się (mimo ze gaszek w pracy) bo ja uwielbiałam takie nocne przygody jak byłam mała. Wydawalo mi sie ze im tez sie strasznie podobalo, chociaz... po całodniowym natłoku wrażeń zamiast zasnąc jak susły, na zmiane przychodziły że nie mogą spać, że pić, że lód na głowe potrzebny bo młodsza się stuknęła o szafkę, że ciasno, że za gorąco, że to i tamto... Kładąc je spać po raz ostatni o 00:30 czułam, że to ja najbardziej z nich potrzebuję snu. Gaszek wrocil z pracy o 1 i wszystko bylo ok ale 3 godziny pozniej starsza przyszła do mnie że nie może spać i żeby się z nią położyć dopóki nie zaśnie.

I tak spałyśmy na dwóch złączonych materacach na podłodze. Ja, starsza córka gaszka, młodsza córka gaszka i kuzynka. Ciasno, gorąco, latające ręce i nogi dziecięce wszędzie.

A obok w sypialni gaszek. Na king size łóżku i z włączonym wiatrakiem na suficie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2013, 20:59

8 lipca 2013, 14:40

Sny.

Chyba już w czasach liceum zaczęłam przywiązywać wagę do snów. Głupoty senne szybko wylatywały mi z głowy po przebudzeniu, a te dziwniejsze zostawały nie dawając mi spokoju całymi dniami. Zaczęłam czytać senniki online. Niby tak z ciekawości, żeby zaspokoić wewnętrzne ja. Aż któregoś dnia okazało się, że zaczynają się sprawdzać. Nie to co się śni, ale to co oznaczają. Wyśniło mi się już wiele rzeczy, począwszy od kanara w autobusie, moich zaręczyn, a potem szybkiego rozwodu, listu z wynikami za egzamin, wypadku samochodowego, koleżanki z pracy która nakablowała na mnie, aż po śmierć mojej mamy.

Wczoraj śnił mi się rower. Mój rower, który miałam jeszcze w Anglii. Zostawiłam go na noc przy bramie, a na drugi dzień zorientowałam się że zapomniałam go zapiąć i że może zginąć. Wróciłam po niego szybko a tam... nie ma kierownicy, ani siodełka. Brakowało opon a łańcuch nie był na ząbkach. Ach, i koszyk też ukradli.

Ponoć to kłopoty, przeszkody, trudny okres w życiu, spory w rodzinie. Ale też ponoć rychłe małżeństwo. Ha ha. Zobaczymy. Jak na razie bardziej się skłania ku temu pierwszemu...

10 lipca 2013, 23:09

Strasznie gorąco. Juz bez klimy nie da się wytrzymać. Wracam z pracy a termometr pokazuje 36 stopni. Chłodniej już nie będzie conajmniej do października. Zakotwiczyłam na Cyprze już na dobre. Jeszcze rok temu było mi zimno z klimą i okrywałam się prześcieradłem jak naleśnik. Gaszek nie mógł nigdy znaleźć mojego ciałka. Teraz jest odwrotnie. I gdyby nie ten cholerny karaluch co siedział mi na brzuchu jak się obudziłam to pewnie do tej pory sypiałabym nagusieńka. O nie! Nikt inny w miejsca intymne zaglądać mi nie będzie! Od tygodnia męczę się w majtach.

Czekam na gaszka. Kończy prace koło 1:00. Dziś mi test pokazał owulkę. Choć padam na szyje będę na niego czekać. Pocę się jak szczur bo w kuchni klimy nie mamy, a nie chce mi się targać komputera do pokoju bo pewnie zasnę. Obiecałam wino, pachnące ciałko, bieliznę. Yyyyyy, zdawało mi się że dziewczyny zasną bez problemu. Miałam rację, tylko mi się zdawało. 'Scratch my back' 'Now my belly' 'Tickle scratch please' 'Can you do my feet' 'What time is daddy coming?' 'Do you remember last time when me and my cousin pretended to sleep but we didn't?' Pewnie że cholera pamiętam. Wczoraj i przedwczoraj odsypiałam po pracy, jak mogłabym zapomnieć.

Ide wziąć prysznic. Orzeźwię siebie i broszkę. Musimy być gotowe jak pańcio wróci...

Maaatko jak ja wstanę do pracy?

PS. A nasze karaluchy wyglądają tak:
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/78a63437e24be88f.html

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2013, 20:49

11 lipca 2013, 12:20

Do pracy zasypiam, jak prawie każdego dnia w tym tygodniu. A skoro zaspałam to pomęczę jeszcze gaszka na dokładkę.

Rach, ciach, ciach - łóżko skrzypi.
Rach, ciach, ciach - jakieś dziwne plaskanie, idziemy do łazienki.
Rach, ciach ciach....
- 'Daaaaaadddddyyyyyyyy.... where is Magda???' - to ta starsza...
- 'Yyyyyyy, I don't know...' - patrząc mi w oczy - 'In the kitchen??' - głupszej odpowiedzi nie słyszałam od dawna!

Tak jakbyśmy mieli ze 3 pietra conajmniej, i tak jakbym rzeczywiście mogła być gdzieś tam ale na pewno nie w łazience i nikt tego nie zdąży sprawdzić zanim się odnajdę. Ale nie, my mamy taki prosty parterowy domek z kilkoma pokojami i wiadomo od razu gdzie kto jest. Jakby tata nie mógł powiedzieć że jestem z nim w łazience bo coś mi do oka wpadło na przyklad i już wychodzimy... I się patrzy na mnie zmieszany co teraz powiedzieć jak wyjdzie a ja w łazience. To mówie sarkastycznie: 'weszłam oknem, w to na pewno uwierzy, zwłaszcza że mamy zabudowane siatką na komary!'

Faceci... Niby myślą strategicznie, ale w normalnych życiowych sytuacjach są do niczego. Rach, ciach, ciach mogę sobie ponucić pod nosem do wieczora teraz.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lipca 2013, 15:16

13 lipca 2013, 23:16

Szykuję się na wielkie cotygodniowe wyjście. Mój gaszek ma swój biznes w centrum turystycznym tu na Cyprze i co sobota wychodzimy na drinka. Biznesowe 'pokaż sie tu i tam a klienci w zamian przyjdą do ciebie', taka sytuacja. A że sam kończy pracę ok 1szej to moje szykowania przypadają dopiero koło północy. I tak właśnie się zawijam. Paszki mi trochę pachną 'facetem', bo skończyła mi się pianka do golenia i wzięłam 1szą lepszą, ha nie babską! Na włosach mam jakąś srebrną opaskę ze wzorkiem, którą zostawiła u nas młodsza córka gaszka, na sobie sukieneczkę bez ramiączek, buty na obcasie, usta czerwone. Jak zajdę w ciąże ukróci mi się to nocne szlajanie po pubach i picie, a jak mały się urodzi to skończy mi się zupełnie nocne życie. A jeszcze tak niedawno śmiałam się z koleżanki na fejsbuku, że wstała o 4 rano bo dzieci chciały bajke oglądać. Skomentowałam tylko, że niektórzy o 4 to się dopiero co kładli śpać. Chyba mnie już nie lubi!

PS. Lewy sutek mnie swędzi na potęgę od pół godziny... Na miłość? Na gości? Eeeee chyba na tequile!

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2013, 23:21

15 lipca 2013, 11:59

Siedzę nafoszona, zła, wkurzona, głodna, wszystko mnie swędzi, dymi mi się z uszu a brwi mi pionowo stają, taki mam dziś beznadziejny humor. Temperatura spadła strasznie, a to niby 4 dzień po owulacji. W zeszłym miesiącu też tak spadła więc jakoś mimo królikowania jak dzicy nie wydaje mi się żeby to był szczęśliwy cykl. Foch na termometr!

Owulacyjne testy wychodzą mi beznadziejnie pozytywnie i więcej już nie będę ich robić! Nawet w przyszłym miesiącu! Foch na testy!

Pogryzło mnie coś na brodawce chyba po spuchła i bardzo śwędzi a teraz to już nawet boli. Wyczytałam że to może być w najgorszym wypadku rak sutka. Foch na sutka!!!

Foch na mrówki, a jakże. Przecież średnica pola ugryzienia od soboty wzrosła do (gdzie moja linijka?) 6cm!!! Czemu nie? Dorzućmy to do poniedziałkowego humoru...

Szef wydzwania mi na skype, że umowa taka, że słownictwo takie, że skopiuj i wklej gdzie indziej. A do licha, zrób se sam jak wszystko mam poprawiać! Foch na szefa!

I w ogóle nie komentujcie bo zafosze na OvuFriend!!!

(mam sfochowaną poniedziałkową głupawke. kocham was wszystkie mimo tego! psia mać!!!)

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lipca 2013, 12:01

17 lipca 2013, 20:38

- A co to jest? - pyta starsza gaszka zainteresowana kolorowymi kwadracikami porozrzucanymi dookoła i do tego jeszcze na różowym tle!
- A to??? To jest taki wykres - odpowiadam trochę zmieszana.
- Z serduszkami???
- Tak - odpowiadam stanowczo - z serduszkami... kwadracikami... literkami... Do pracy mi potrzebne.
- Aha.

(Ufff)


29 lipca 2013, 11:30

DLA ZMĘCZONYCH - ODRADZAM CZYTAĆ - DRAŻLIWE WYPOWIEDZI, ZA DUŻO UŻALANIA SIĘ, MOŻNA PRZYSNĄĆ!

Ciężko mi dziś. Jakiś kamień mi na sercu wisi. I dynda tak od rana. Dziwno tak.

O 6.oo obudziły mnie mrauczące koty, a jak wychodziłam do pracy to 2 bezdomne psiórki zjadały jedzenie mojemu kociakowi. Oba jakieś chore bo na grzbiecie tylko skóra świtała. Obrzydlistwo ale nie umiałam pogonić. Kociak zniknął, a że lubi się chować w podwoziu mojego auta to spod domu ruszałam z duszą na ramieniu. Już raz przejechaliśmy kotka tak perfidnie, ale zupełnie przypadkowo, i znam ten chrupot łamanych kości. Cofając spod domu ucho mi rosło jak pinokio nos gdy kłamał. Cisza.

W drodze do pracy załapałam jakieś dołujące radio. Piosenki piękne, cypryjskie, zaczynam je lubieć coraz bardziej, ale takie wisielce. Mój gaszek mówi że cypryjskie piosenki są przepełnione żalem, bólem i tęsknotą za ziemią z której zostali wygnani przez Turków. Mój też jest emigrantem. Z północy na południe. Ciężko to znosił w dzieciństwie, choć jego rodzice jeszcze bardziej. Stracili wszystko. Ziemie, posesje, gospodarkę, dochód, wspomnienia. Nawet kota mojemu nie pozwolił Turek wziąć. Stał z karabinem i kazał się wynosić 'ze swojego' domu.

Brakuje mi dzisiaj czegoś. Chyba za czymś tęsknię. A może za kimś. Mam dużo na głowie po śmierci mamy. I ciężko to ogarnąć jak się nie jest na miejscu. Dziś mam ochotę pogadać z gaszkiem po polsku. Tak bezstresowo. Wyżalić się. Obejrzeć razem Misia. Albo wypić butelkę wódki. Idę zapalić.

30 lipca 2013, 15:16

PLUSY posiadania konta na OvuFriend????

Jestem rzadziej na Facebooku!!!!




...choc wciáz ten sam czas na kompie...035.gif

1 sierpnia 2013, 00:02

Lubié być mamá.

Ja wierze, ze Bog mnie sprawdza, podsuwa testy i cwiczenia. Ja wierze, ze mnie na Cypr wyslal, bo uwielbiam cieplo. Bo tu jest najdalej od moich problemow, tu jest mezczyzna mojego zycia i to kolejny etap w tworzeniu mojego perfekcyjnego zycia. Moje dzieciaczki ucza mnie czegos nowego kazdego dnia. Zblizenia, rozmowy, ufnosci i milosci. W inny sposob nie nauczylabym sie zyc w pokorze, w wierze i w szczesciu. Nie umialabym dostrzegac malych rzeczy, ani cieszyc sie nimi.

Moje dzieci mówią mi, ze jestem najlepsza macocha na świecie. Choć pewnie czasami mysla, ze jestem troche szalona, inna, nietradycyjna, moze sie mnie nawet czasami wstydza, bo tancze i spiewam do dezedorantu, ganiam sie z nimi na podworku, kápie z nimi kota, opowiadamy sobie o miesiączkach i stanikach. Pozwalam im na wiele. Ale to jest sposob, zeby wiedzialy, ze moga mi zaufac i mowic o wszystkim.

- Wskakujcie do auta musimy jeszcze skoczyc do sklepu, kot nie ma nic do jedzenia! - wołam ocierajác pot z czola.

Mialysmy ubaw po pachy na placu zabaw, bo bawilysmy sie w berka. Nawet jakas obca dziewczynka zapytala czy moze dolaczyc. Inne mamy tylko tak dziwnie na mnie patrzyly. Dwojka dzieci i taka figura??? Zobacz jak za nimi cieko!!! O matko husta sie na hustawce, ona sie nie zerwie??? Zmeczyly mnie...

Starsza siada z przodu, mlodsza probuje wgramolic sie w rolkach na tyl. Spojrzalam czy daje rade, a tam tyl samochodu jak ich pokoj. Posrod pluszakow i zelek widze pelno szyszek, galezi, lisci i kilka kamieni. To nie byl najlepszy pomysl parkowac miedzy drzewami.

- Test pasów! - krzycze jak zawsze, zeby sie upewnic czy wszyscy sa zapieci i zeby maluchy wiedzialy jak wazne jest o tym pamietac.
- Ooooooneeee! - drze sie najmlodsza dopiero po tym jak ma swoj zapiety.
- Two - to ta starsza
- Three! Let's go!

Starsza ma manie zmieniania mi biegów. Dzieki Bogu zawsze czeka na mój sygnal, ale nadal nas szarpnie od czasu do czasu jak zle jej jakis bieg wskoczy. Malá nic nie obchodzi. Ona ma swój swiat. Wsrod lisci, kamieni, szyszek i co najwaniejsze... w rolkach. Troche po cichu zacieram rece, bo w rolkach przeciez nie wejdzie do sklepu i nie namówi mnie na tysiac gum do zucia.

- Dobra dziewczyny. Ide tylko kupic cos dla kota i winko. Nic wiecej, wiec zostancie w aucie. 2 minuty, ok?
- Ja chce, ja chce, proooooszééééééé - mlodsza nigdy nie przepusci okazji
- Ale przeciez masz rolki na nogach. Daj spokój zajmie mi to tylko 2 minuty.

Zaplacilam 12 euro. Za butelke wina, sloik nutelli, gume do zucia hubba bubba, i gume do zucia taka skrecana, chyba 2 metrowá. Wychodzimy ze sklepu zadowolone. Ja mam wino, starasza wziela sobie hubbe bubbe, mlodsza - na boso - skusila sie na gume tasiemca. Nutella dla wszystkich, bo po zacieklych dyskusjach w sklepie, zdecydowalysmy ze na kolacje nalesniki z czekoladá. Mlodsza wskauje zwawo na tyl, starsza do przodu, test pasów, zabawa w zmiane biegow, podjezdzamy pod dom, a tam kot siedzi na ganku i miauczy.

O CHOLERA.

Lubie byc mama. Zrobilam super nalesniki z czekolada. Dziewuszki obejrzaly bajke, pomoglam im sie wykapac i polozyc spac. Chcialabym byc juz mamá. Musze by cierpliwa...

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 sierpnia 2013, 19:45

6 sierpnia 2013, 10:21

no dobra. łapię sie na tym, ze robiąc zakupy w supermarkecie i stojąc przy różnych pólkach, nie mogąc sié zdecydować co mi jest 'jeszcze' potrzebne, popycham wózek z zakupami od siebie i do siebie tak długo, aż w końcu zdaję sobie sprawę z tego co robię i wtedy (raczej speszona), patrze dookoła, czy ktoś sié na mnie dziwnie patrzy.

biologiczny odruch bezwarunkowy?

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 sierpnia 2013, 23:15

9 sierpnia 2013, 21:39

Poniedziałek: Gawaricie pa angielski pażałsta? Oh fantastic my Russian is not very good. We are interested in cooperation with you...

Wtorek: Dzien dobry. Wysłałam Panu maila. Tydzień temu. Do tej pory nie otrzymałam odpowiedzi i zastanawiam się czy na pewno doszedł. Tak... Tak...To ja. O... Więc doszedł... Chciałabym zarezerwować pokój w waszym hotelu na 10 dni w sierpniu i na cały wrzesień. Czy może mi pan zaoferować lepszą cenę niż ta na waszej stronie internetowej? Pan X jest waszym stałym klientem i może byłaby szansa na jakiś rabat... Jak to 100 dolarow za noc? Przecież na waszej stronie moge dokonać rezerwacji za 90 dolarów, to nie ma sensu. Nie może Pan? Aha. Wie Pan... Jeśli zabukuje ten sam pokój na stronie agencji pośrednictwa w Polsce będzie to nas kosztować 20 dolarów mniej niż na waszej stronie internetowej i 30 dolarów mniej niz Pana oferta. Przeciez to zupełna głupota?!... Czyli jeśli zabukuje przez agencje, która dodatkowo pobiera komisję od hotelu zamiast zapłacić chociażby tą samą cenę ale bozpośrednio do hotelu, to będzie dla mnie najlepsza opcja? Ale to nie o to chodzi. W dobie kryzysu wolałabym pomóc bezpośrednio wam, a nie... (...)

Środa: Oh, haj. Guten tag. Szprechen zi englisz bite? Oh thank you. My German is rather poor. We would be interested in cooperation with your company...

Czwartek: Dzień dobry. Czy to ambasada polska w Kairze? Witam. Chciałabym się dowiedzieć czy obywatel Polski może ubiegać się o wizę do Rosji ale w Egipcie, nie w Polsce... Dobrze, rozumiem, że wszystkie informacje sa dostępne na waszej stronie, jakbym miała czas szukać to bym poszukała, niestety nie mam więc dzwonię, a Pani odbiera telefon więc może mi Pani w 3 zdaniach wyjaśnić prawda? Ale niepotrzebnie się Pani unosi. No to ja nie rozumiem jaki jest sens odbierania telefonu skoro wszystkie informacje są dostępne na stronie. Czy przeszkadzam Pani w śniadaniu?

Piątek: Good morning. Immigration Office w Limassol tak? Potrzebuję waszej pomocy. Nasza firma..... Nie, nie. Jesteśmy spółką offshore. Muszę zadzwonić do IO w Nikozji? Próbuję sie do nich dodzwonić cały ranek i nikt nie odbiera, a skoro Pani też pracuje w IO może mi Pani udzieli porady? Ale ja jeszcze nawet nie zadałam pytania. Ja rozumiem, że Pani jest w Limassol, ale to nie ma znaczenia czy jest pani w Limasol, Nikozji, Pafos czy innym miescie na Cyprze – nadal pani pracuje w IO. Ale prosze mi chociaz pozwolić zadać pytanie, bo może jednak zna Pani odpowiedź. Jak to Pani nie mówi po angielsku? Pracuje pani w urzędzie imigracyjnym i nie mówi pani po angielsku??? Halo? Haaalo? Halllooooo? (Biiiiiip)

MÓJ DOKTÓR UWAŻA, ŻE JESTEM ZESTRESOWANA. TO MOZE BYC PROBLEM BRAKU CIÁZY...

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 sierpnia 2013, 20:30

12 sierpnia 2013, 19:16

Wdeeeeech, wyyyydech...

Wdeeeeeech, wyyydeeech...

Zachciało mi sie ciasta... wdeeeeeech... mąkę obsiadło mi tysiace małych robaczków, trzeba było wyrzucić. Wyyydech... O tej godzinie wszystkie sklepy są zamknięte na Cyprze, poza kioskami i piekarniami. Wdeeeeeech... Pojechalam wpierw do piekarni, toć tam pieką ciasta, bułeczki, rogaliki. Wyyyydech... I szukam... Miedzy jajkami kinder, gumami do żucia, coca-colą, kurczakiem z grila i faszerowaną papryką. Mijam lody, żółty ser, serdelki. Spoglądam na dwadzieścia różnych maseł, omijam kawę w puszkach, czekoladę na gorąco i płatki owsiane. Podchodzę do kasy i pytam:

- Do you sell flour? - wiedziałam ze nie zroumie, wiec staram się użyć podobieństw - Sugar? Zachari, flauer? – wdeeeeeeeech...
- Aaaaaaa, alewri (to mąka) nooooooołłłłłł - i spojrzała na mnie jakbym przyszła do piekarni kupić kilo gwoździ....... Wyyydech...

Jak moje dziecko zechce naleśnika, racuchy albo co innego z mąki po godznie 18tej do kiosku tez nie ma co jechać... Byłam w dwóch.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 września 2013, 21:56

15 sierpnia 2013, 23:26

Czasami zdarza się, że się nie rozumiemy. Czasami mam wrażenie, że gadam do niego jak do własnej babci. Co nie dosłyszy, to zmyśli. Ale czasami sytuacja sie odwraca i to mi każe iść myć uszy. Tym razem mydłem a nie tylko wodą....

On otwierając swój urodzinowy prezent od rodziny – „I hope it’s not an Icon!” /czyt. ajkon/

Ja – “You got an iPhone????”

On – “Eee?”

Cypryjczycy z reguły sa religijni. Niekoniecznie wierzący, religijni tak. Do kościoła chodzą, do ikon się modlą. Mają tyle świętych na ścianach kościoła, że zastanawiam się do którego z nich się modlą? Do jednego o chleb, do drugiego o pracé, do trzeciego o zdrowie? Zaskoczylam raz gaszka takim pytaniem. Wzruszył ramionami i przyznał mi rację. Jest jeden Bóg. W sercu a nie na obrazku. Modlimy sié do Boga a nie do ikon. W domu już nie mamy obrazków a modlimy się czasami razem, tak ogólnie, najczęściej jak leżymy w łóżku albo jedziemy samochodem. W kościele boję się odezwać, bo już raz dostałam opitol. Pani dosadnie mi zwrócila uwagę, że nóg w tym kościele się nie KRZYŻUJE (czyli nie zakłada jedna na drugą. Zakipiałam. Ludzie sa nieuprzejmi, każdy wzrokiem cię przeszywa na wylot, raz byłam świadkiem jak starsza pani została zrugana bo jej wózek (inwalidzki) stał w przejściu co utrudniało sprzedaż świec w kościele. Nie lubię tam chodzić - starsze panie wyłączają wiatraki bo im dmucha na fryzury, więc ostatnio wachlowałam gaszka takim damskim purpurowym wachlarzem ze sztucznymi brylantami bo ciekło z niego jak z gąbki! Od tatmej pory nazywam go Król Julian.

Król Julian chce, żebyśmy ochrzcili naszego gnojka w tym kościele. Ja nie chcę. Ja jestem wierząca. Do cyrku na chrzciny dziecka nie zabiorę. Dużo o tym gadaliśmy. Niby rozumie, ale pod tym względem jest chyba religijny. Zależy mu. Mam dylemat. Czasami zdarza się, że sie nie rozumiemy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 sierpnia 2013, 10:10

1 2 3 4