Starania są przecież przyjemne
Dzisiaj mam bardzo dobry humor, tak po prostu. Może dlatego, że słońce świeci. W pracy też dobrze, jeszcze 3 h i do domku. Postanowiłam nie mówić nic K o moich objawach, obawach i czy testuję. Jak coś będzie niespodzianka a jak nie to żyjemy dalej i działamy chociaż nie wiem czy następnego cyklu nie odpuszczę.
Dzisiaj dzień makijaży w pracy. Zleci szybko jak każda sobota. Nie mogę doczekać się pierwszej wolnej soboty, a to dopiero 15.10. Strasznie tego potrzebuję, wolnego weekendu. No ale.. Bardzo bolą mnie piersi, wczoraj delikatnie brzuch i na tym moje objawy się kończą, ale wierzę, że się udalo. Mam dzisiaj 9 dpo, więc pewnie moja wiara się skończy za jakiś tydzień, ale to nic
Wczoraj zdenerwował mnie mój K. bo wypil trochę z moim tatą, a później jakies fochy stroił. Ehh..czy to nie ja powinnam mieć humorków?
W dalszym ciagu mam ciężkie podbrzusze, takie no wiecie, czasem jakby pobolewało, ale ciągle takie pełne. Chyba chrzanie głupoty. Ale piersi..Boże jak okropnie bolą, swędzą, nawet pachy mnie swędzą.
Stwierdziłam, że boję się robić testu, bo boję się rozczarowania. Niby nie mogę się doczekać, ale wolałabym (jeśli nie jestem w ciąży) dostać okres przed testowaniem, niż zobaczyć jedną kreskę.
Mój plan na dzisiaj to: łóżeczko i tulenie się z moim K
Jest bardzo wcześnie rano i zamiast się wyspać to męczę się, jak przez większość tej nocy z moją wyrastającą ósemką Chwilę odpuści i znowu boli..
Wczoraj podczas przytulania z moim K dostałam bardzo silnego bólu miesiączkowego. Taki ból zazwyczaj mam w pierwszy dzień okresu. Byłam pewna, że @ przyszła. Zgięta z bólu w pół pobiegłam do łazienki, patrzę a tam nic. Ból trwał z dobrych kilka minut, tak bolało, że aż zrobiło mi się nie dobrze. Nie mam pojęcia od czego wziął się ten ból, ale gdy przyszłam z powrotem się położyć, ból powoli zaczął puszczać.
Poza tym piersi nadal jak kamienie, bolące i swędzące. Teoretycznie mogła bym już zrobić test, ale póki go nie kupiłam to nie korci mnie żeby go zrobić.
Cierpliwie czekam
Zrobiłam.
Czekam.
Patrze się w niego jak sroka w gnat.
Jedna kreska......a dalej wielka pustka. Zaklinam go jeszcze, proszę w myślach żebym miała jeszcze chociaż cień nadziei i nic. Żadnego cienia cieni, pod światło..
I mówię sobie: głupia jesteś Patrycha.
Nie zamierzam sobie wmawiać, że może za wcześnie, że wieczorem. Bo prawda jest taka, że gdyby coś było to by było. Po prostu zajść w ciążę to jak trafić 6 w totka. Cholera, moja koleżanka zaszła w ciążę podczas 1 cyklu, a nawet się za bardzo nie przykładali. Ja owulke miałam wymonitorowaną, kochaliśmy się w punkt, a moje dziecko i tak nie chce się zagnieździć.
Biorę tablete na bolącego zęba i czekam na kochany okres.
Wytrzyj nochal, nie becz, bo ci się rzęsy skleją, a wizytę masz dopiero w swoje urodziny 10.
Daj se spokój. Życie przecież toczy się dalej.
Może zacznę ćwiczyć?
Chyba za dużo mnie to wszystko kosztuje.
Jestem w pracy. Wstałam z o wiele lepszym humorem. Wiem, że w tym cyklu się nie udało, więc czekam cierpliwie na okres. Nie wsłuchuję się już w swoje ciało. Dzisiejszy stosunek do tego tematu mam bardzo olewczy.
I wiecie co?
Dobrze mi z tym.
Może po pracy wybiorę się na grzyby?
Wczoraj wieczorem upiłam się lampką pinacolady. Uwielbiam ją. Miałam ochotę na przytulanie z moim lubym, ale niestety usnęłam. Obudziłam się nie wiedzieć czemu z bolącą głową (po jednej lampce? ). Niestety chyba też dopadło mnie jakieś choróbsko. Nos mi zaraz urwie z kataru, do tego gardło mnie boli.
W pracy mam dzisiaj drugą zmianę. Nie lubię drugich zmian, bo dzień jest wtedy taki rozwalony i nic nie można zrobić. Miałam dzisiaj zacząć ćwiczyć, ale niestety przez moje przeziębienie chyba sobie odpuszczę.
Przez te moje huśtawki cyklowe, raz co 27 dni, raz co 31, sama nie wiem kiedy dostanę okres. Swoją drogą mógłby już przyjść. Chciałabym żeby moje cykle były tak regularne jak kiedyś.
Fak, a są takie fajne duże
No i jest. Przyszedł. Czerwono mi.
Chociaż w sumie nie mogę w to uwierzyć.
Jak mogło się nie udać?
Jakoś w tym cyklu podeszłam do tego na luzie. Niby było przytulanie wtedy kiedy niby być powinno, ale mam wrażenie, że jakos nie trafiliśmy. Co najdziwniejsze nie wmawiam sobie żadnych objawów, nie czytam żadnego z forum i nie obserwuję się wnikliwie. Po prostu wrzuciłam na luz.
Dobrze mi z tym.