X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Walka o cud rodzicielstwa ❤️.. dużo za nami, a więcej przed..
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Walka o cud rodzicielstwa ❤️.. dużo za nami, a więcej przed..
O mnie: Pozytywnie nastawiona do życia 27-latka pokonująca każdą przeszkodę rzucaną pod nogi.. Tak sobie żyjemy z mym cudownym mężem razem już od wielu lat.. i walczymy o cud rodzicielstwa, o nasze największe marzenie.. wierząc, że się spełni, chyba ta wiara trzyma nas w tym wszystkim.
Czas starania się o dziecko: 3 lata
Moja historia: Informacja o tym, że IVF to dla nas jedyna nadzieja zabolała nas niemiłosiernie, jednak szybko przeszliśmy do czynów. Początkowo chyba braliśmy to rozwiązanie za pewnik - na pewno się uda.. Jak bardzo zaskoczyło nas życie pokazując, że może być inaczej. Za nami 3 nieudane transfery, 4 dobrze rokujące zarodki, 1 cb (przy ostatnim transferze). on: bardzo słabe parametry nasienia ona: hiperprolaktynemia, niedoczynność tarczycy, PCO dalszy plan: druga procedura - start na przełomie listopada/grudnia - wcześniej pogłębienie immuno/doc. Paśnik.
Moje emocje: Strach, a z drugiej strony olbrzymia nadzieja i wiara w to, że spotka nas upragnione szczęście..

3 października 2019, 19:37

Co tutaj robię? Pomyślałam, że fajnie będzie przelać swoje myśli na... pamiętnik, a po jakimś czasie do nich wrócić. Wiadomo, że czas sprawia, że zapominamy o wielu sprawach, emocjach.. Niektóre łagodnieją, inne pozostają wymazane z pamięci. Przynajmniej ja mam taką tendencję - szybko przestaję myśleć o smutnych przeżyciach przekształcając towarzyszące emocje w działania. Oczywiście w sercu ból pozostaje, ale.. wola walki jest większa.

Tak samo jest i tym razem. Sporo przeszliśmy z mężem w temacie starania o potomstwo. Tak naprawdę to jesteśmy razem od 6 lat i nigdy się nie zabezpieczaliśmy - dlaczego? Po pierwsze miałam hiperprolaktynemię spowodowaną gruczolakiem, która przez wytwarzanie wysokiego hormonu prolaktyna skutecznie uniemożliwiała zajście w ciążę.. Później, bo wyrównaniu jej poziomu, byliśmy gotowi na dziecko, na wspólne budowanie rodziny... Niestety do tego momentu nie było nam to dane.

Gdy usłyszeliśmy, że jedyną opcją dla nas jest IVF bardzo to przeżyliśmy. Z drugiej strony jednak chyba jakoś czuliśmy to wewnętrznie.. "Podśmiechujemy się", że gdybyśmy byli zdrowi, mielibyśmy już conajmniej trójkę dzieci. I bylibyśmy szczęśliwi.

Za nami pełna procedura IVF i 3 nieudane transfery. Zarodki ewidentnie nie chciały ze mną zostać - jak skomentował doktor prowadzący. Lub był z nimi problem - jednak 3 z nich uhodowaliśmy do blastocysty i 1 do moruli więc nie mogły być wszystkie tak słabe...?

Pod koniec sierpnia przeżyliśmy cb. 7dpt wartość bety wynosiła 17... 9dpt było to 15, a 11dpt już tylko 3 :(... Pamiętam doskonale nasze łzy szczęścia po pierwszym badaniu - pierwszy raz w życiu pozytywna beta! oraz łzy smutku i rozżalenia po następnych..

Kolejny krok to wizyta u immunologa i pogłębienie badań. Łódź i doc. Paśnik czekają. Tak naprawdę chyba w jego diagnozie pokładam całe nadzieje.. Musi być coś nie tak! W dodatku mam chorobę autoimmunologiczną - wg mojego prowadzącego nie ma to wpływu, ale czy na pewno? Immunologia to taka skomplikowana dziedzina medycyny.. Tak dużo jeszcze nie wiemy, tak dużo badamy. Moja choroba - łuszczyca dopiero od całkiem niedawna została uznawana za chorobę autoimmuno - więc o czym tu mowa? Wizytę mamy na koniec października - już w tym miesiącu. Do tego czasu muszę wykonać kilka podstawowych badań, jak ANA, ASA, ocena cytokin i współczynnika Th1/Th2... Mam już KIRy, subpopulacje limfocytów, panel chorób genetycznych, poziom pierwiastków z krwi.

Czekamy...

Wierzę, że nasze marzenie się spełni... A wtedy może mój pamiętnik komuś pomoże? Tak samo, jak mi pomogły Wasze pamiętniki tutaj i wpisy par po przejściach, którym się udało❤️.

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 października 2019, 21:04

6 października 2019, 13:02

Siła rozmowy...

No właśnie, dla mnie to niesamowite ile szczera rozmowa może zmienić w postrzeganiu wielu rzeczy, jak potrafi diametralnie zmienić nasze nastawienie, zmotywować do działania i sprawić, że ta iskierka nadziei jeszcze mocniej się tli..

Taką rozmowę odbyliśmy z mężem wczoraj. To nie tak, że unikaliśmy rozmowy o problemie, z którym się zmagamy, wręcz przeciwnie - często padają słowa "uda się nam, musi się udać...", ale... chyba nigdy nie mieliśmy takiej rozmowy o tym, a co jak się nie uda? To nie tak, że nie wierzymy w powodzenie naszego planu - wierzymy cholernie!! Ale gdzieś w środku serca już od jakiegoś czasu męczyło mnie pytanie i myśl "a jeśli nie? czy to będzie koniec nas?".

Na początku padły mocne słowa typu, że mąż nie wyobraża sobie wychowywać nieswojego dziecka (rozmawialiśmy o adopcji komórek/plemnika). Ja powiedziałam, że nie wyobrażam sobie życia bez dzieci. Lały się łzy... Mąż mówił, że nie byłby w stanie... Powiedziałam też, że jedna z alternatyw to rozwód... Przemyśleliśmy sprawę, porozmawialiśmy, popłakaliśmy i wyrzuciliśmy żale i wiecie co? Ta rozmowa tylko nas umocniła w tej WALCE.

I jak bardzo pocieszyły mnie słowa męża, że gdy nie uda się nam jeszcze wiele razy to przejdziemy do negocjacji i sprawdzenia, jakie mamy możliwości bez zamykania się na nie z góry...

To trudne. To cholernie trudna walka, ale... jesteśmy w niej razem. Kochamy siebie i nie chcemy żyć oddzielnie. Musimy być silni. Uda nam się, zrobimy wszystko... ❤️

Takiej siły i szczerej rozmowy życzę każdej z Was. Nie zamykajmy emocji w sobie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 października 2019, 13:04