X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Walka z czasem
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Walka z czasem
O mnie:
Czas starania się o dziecko: Październik 2012
Moja historia: Od końca 2012 roku podjęłam walkę z przebiegłą naturą, by mieć dziecko. Trafiłam na bardzo dobrego lekarza, ale nie jestem dla niego pacjentką, którą kojarzy z nazwiska, lecz z pakietu lekarstw jakie mi przepisywał w dobrej wierze. Jestem dla niego "tą pacjentką, z którą tak ostro pojechał", nie brzmi to dobrze, ale by nie tracić czasu - w czerwcu 2013 przeszłam laparoskopię jajników i teraz mam gwarancję, że do grudnia może coś się udać. Czas biegnie bardzo szybko, już prawie wrzesień, tymczasem wygląda na to, że mój cykl jest bezowulacyjny, a miesiączka nie przychodzi nawet po zażyciu luteiny.
Moje emocje: Wszyscy mówią, żebym nastawiła się pozytywnie, bo od tego wiele zależy, ale chyba uważam, że co będzie to będzie. Nie zmienia to jednak faktu, że z każdym kolejnym cyklem nieudanych prób czuję się coraz bardziej zrezygnowana oraz gorsza. Myślę, że trafiłam w dobre miejsce, jakim jest Ovufriend. Tutaj w końcu jestem wśród wspaniałych osób, które mają taki sam cel jak ja.

21 sierpnia 2013, 20:04

Witam wszystkie starające się i szczęśliwe przyszłe mamy.
Chwilami chce mi się płakać, zdarza się, że jak widzę małe uśmiechające się do mnie dzieci robi mi się ciężko na sercu. Gdy widzę śpioszki, albo ciekawe zabawki jakich kiedyś nie było i zastanawiam się czy będę je kupowała dla swojego dziecka.
Jeszcze niedawno uważałam, że zaczniemy się starać o dziecko dopiero za parę miesięcy, gdy odetchniemy po ślubie i zrobimy wiele innych rzeczy albo po prostu nacieszymy się sobą, wspólnym, nowym życiem.
W tą niedzielę będziemy obchodzić pierwszą rocznicę ślubu. Niecały rok minie też od chwili w której poszłam do nowego ginekologa, u którego do tej pory się leczę i który powiedział mi, że będę miała trudności z zajściem w ciąże i że czas działa na moją niekorzyść. Wtedy się bardzo załamałam, bo zdałam sobie sprawę z tego, że mogę być po prostu bezpłodna, a nasze małżeństwo – w tym kościelne można śmiało unieważnić. Na szczęście mam bardzo wyrozumiałego męża. Już przed ślubem rozmawialiśmy co by było gdyby i braliśmy taką ewentualność. Z dzieckiem czy bez również będzie mnie kochał. To jest najważniejsze i tego się trzymamy – robimy co w naszej mocy by pojawiło się w naszej małej rodzinie dziecko.
Na początku przerażała mnie myśl o byciu mamą, bałam się, nie byłam pewna, ale szybko zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy może mi to nie być dane i że będziemy tylko my – ja i mąż a może jeszcze jakiś pies czy kot i teściowie oraz wieczne pytania z różnych stron kiedy będzie dziecko aż do przyjścia menopauzy.
Teraz minęło kilka miesięcy i kiedy każdy cykl kończy się bezowocnie jestem coraz bardziej przygnębiona. Wiem, że chciałabym trzymać w dłoniach dziecko które będzie podobne do naszej małej rodzinki. Trzymajcie za nas kciuki i życzcie wytrwałości. Ja też Wam kibicuję <3

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 sierpnia 2013, 20:04

21 sierpnia 2013, 20:37

Porada
.

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 sierpnia 2013, 20:38

28 sierpnia 2013, 20:38

No to skończył się pierwszy cykl po laparoskopii, trwał 40 dni, więc stosunkowo długo jak na mnie. Niestety gdyby nie luteina to pewnie nie dostałabym nawet tej miesiączki. Miesiączka przyszła dzień przed pierwszą rocznicą ślubu. Chociaż mój wykres nie wyglądał pięknie, miałam nadzieję, że zrobię mężowi niespodziankę. Szkoda, że nie wyszło. Niedługo wizyta, więc może będą jakieś wieści, nowe badania, prognozy... na razie tylko zastanawiam się dlaczego miesiączka, która już praktycznie się kończy jest taka uboga... bardziej plamienie niż krwawienie... trochę bólu, ale pewnie przez wysiłek zdobywania szczytu Śnieżki.
Dlaczego ciągle zadajemy sobie takie pytania: dlaczego? a może jednak? czy któraś też tak ma?
Co zrobić żeby o tym nie myśleć?

9 października 2013, 20:41

Chyba w końcu jakiś sukces i to w momencie, w którym myślałam, że jeszcze moment i dam za wygraną. Wczoraj na wizycie u ginekologa w 14 dc pojawił się jeden, ale całkiem dorodny pęcherzyk - 24mm. W zasadzie to pierwszy taki okaz po przeszło rocznych walkach z brakiem owulacji. Dzisiaj dostałam zastrzyk na pęknięcie pęcherzyka i pojawił się też nagle rozciągliwy śluz. Mam taką nadzieję, że się uda, że zaczynam się bać, że jeśli tak mocno chce i wierzę to wszystko pójdzie na nic.
Ale nie da się o tym nie myśleć, tym bardziej że wszystko wokół przypominają mi jak bardzo by mi się przydało już dziecko.

10 października 2013, 11:56

Dobę temu dostałam zastrzyk Ovitrelle. Czytałam na jakimś forum, że dziewczyny czują się po tym nie za dobrze przez następne 3-4 dni. Chyba coś w tym jest, jestem osłabiona i mam nudności. Oby tylko poświęcenie przyniosło wymarzone rezultaty - cała reszta się nie liczy.

12 października 2013, 09:47

Mój wykresik ma również zaznaczoną owulację, a że mąż był przy mnie w tym czasie to mam dużo nadziei. Boję się nawet pomyśleć, że się nie uda. Z nowych obserwacji to od momentu zastrzyku czuję się dość zmęczona i odczuwam mdłości. Mój organizm w końcu nie wytrzyma takich zastrzyków hormonów.
Dziś rano na razie jest dobrze, jest weekend, nie muszę męczyć się w pracy, w której nie mam czasu nawet zjeść. Niestety dziś nie odpocznę, bo będę się bawić na wieczorze panieńskim przyjaciółki, który z resztą współorganizuję. Ale wiem już, że nie sięgnę po alkohol, choćby nawet miał nie zaszkodzić, ale kto pije jak czuje mdłości?
Dziewczyny powiedzcie, że tym razem się uda, te oczekiwanie, leczenie, masa leków, siedzenie w poczekalni, słuchanie z gabinetu jak dochodzą głosy szczęśliwych rodziców i lekarza, który zaczyna być poważny gdy wchodzę do gabinetu i te skoki nastroju, od euforii do depresji i te pytanie rodziny i przyjaciół o dziecko i marzenie by uciec z męczącej pracy na L4, pracy, której teraz nie mogę zmienić, skoro mam na czas nieokreślony...tyle tego, oby już nadszedł szczęśliwy finał, dla mnie i dla Was wszystkich/

14 października 2013, 16:54

Coś idzie do przodu, dzisiaj uruchomił się Detektor oznak ciąży i przyznał mi 2 punkty. W sumie to dopiero parę dni po owulacji, ale pewnie mądrzy ludzie stworzyli ten system.
Zaznaczyłam zmęczenie i ból lewego jajnika, który dziś się strasznie odzywał, zwłaszcza przy oddawaniu moczu. Jestem właśnie po obiadku, który zrobił mój troskliwy mąż, ale w tej chwili jak to piszę zaczął mnie boleć brzuch, trochę podobnie jak przed okresem, ale mam do niego z 10dni i chyba mi trochę nie dobrze.
Coraz bardziej wierzę, że to ten cykl, że teraz się uda. Może te symptomy to nic takiego, ale to obserwacje, które mogą przydać się którejś z Was, która również bierze CLO i Ovitrelle.

17 października 2013, 19:07

Tak strasznie boję się, że zawiodą mnie moje przeczucia. Czuję, że to ten cykl, że się udało i to tylko kwestia kilku dni, żeby się upewnić. Temperatura sobie idzie do góry, nazbierałam już 16/100 punktów przez detektor i co najważniejsze była owulacja. Czy coś mogło pójść nie tak? Jeśli okaże się, że kolejna próba zawiodła to chyba nie dam rady. Podziwiam wszystkie dziewczyny, które walczą nawet kilka lat, to jest takie trudne.

20 października 2013, 18:44

Już nie mogę doczekać się do wtorku lub środy, bo będę testować. Ta niepewność jest straszna. Dodatkowo dziś nie mierzyłam temperatury, bo zwykle robię to o 6 rano, a dziś wróciłam o 5 z wesela przyjaciół. Nie wiem więc co nowego w moim organiźmie. Nie mogę też zaznaczyć senności, zmęczenia czy innych bóli, to chyba normalne po takiej imprezie. Może odczuwam je mocniej, ale nie da się tego zmierzyć. Czekam na jutro na nowe obserwacje.

22 października 2013, 07:34

Jutro testuję, ale dziś jak tylko się obudziłam poczułam ból w dole brzucha, jak na zbliżający się okres. Czy w przypadku ciąży też może tak boleć? Zaznaczam, że okresu naturalnie pewnie nie dostanę, tylko za sprawą luteiny, której tym razem jeszcze nie zaczęłam brać. Zaczynam się stresować.

24 października 2013, 18:25

Chyba zaraz zacznę nowy cykl, a już myślałam, że jestem w ciąży...wreszcie. Czasem mam wrażenie, że się to nigdy nie uda i mam ochotę się poddać.Ciekawa jestem czy wogóle powtórzy się u mnie owulacja. I co zawiniło, że miałam owulację, dorodny pęcherzyk, lek na pęknięcie i wspólne starania z mężem w czasie owulacji i NIC. Dlaczego? Na co mam jeszcze zwrócić uwagę?
Miała któraś z Was plamienie, spadek temperatury i początkowo negatywny wynik testu a jednak się udało? Chyba nie...

3 listopada 2013, 18:06

Zapaliło się dla mnie zielone światło, to będzie pracowity tydzień, a później kolejne 2 tygodnie wyczekiwania na efekty, pełne nowych urojeń, marzeń. Mój ostatni cykl wyglądał tak dobrze, obiecywał tak wiele i po długich miesiącach niepowodzeń, a jednak się nie udało.
Co kolejny cykl przepełnia mnie większa rezygnacja, a serduszkowanie nie przynosi przyjemności, jest tylko obowiązkiem i chociaż bardzo kocham męża to nie umiem tego zmienić. Od dłuższego czasu wiem, że fajnie byłoby pójść do psychologa, który pomógłby się zmierzyć z wieloma problemami, które pojawiły się jeszcze zanim zaczęliśmy się starać o dziecko. Przez długi czas żyłam w stresie, potem nie wiedziałam, czy jestem gotowa, żeby zostać mamą, a teraz wiem, że moje życie będzie puste bez małego człowieczka w naszej małej rodzinie. Zaczynam bać się, że osiągnęłam sporą barierę emocjonalną, która nie pozwoli mi zostać mamą.
Tak bardzo chciałabym spróbować jakiejś terapii, to jest małe poświęcenie w porównaniu z laparoskopią i braniem sporej ilości leków w leczeniu bezpłodności. Niestety takie terapie wiążą się z kosztami, a ja już niedługo chyba poddam się w walce, głównie z tego powodu, że nie stać mnie na dalsze leczenie. Chce mi się ryczeć z bezsilności, i rycze przy pierwszej lepszej okazji, ale to nie pomaga. Może są jakieś bezpłatne terapie? Musi być jakaś pomoc...

23 listopada 2013, 19:32

Chyba chce mi się poddać... mam dość, czuję, że leki mnie strasznie wykańczają, a do tego mimo owulki się nie udaje, wg lekarza wszystko ok, u męża też ok. Widocznie nie jest nam dane. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić dalszego życia bez maleństwa w naszym życiu. Boję się, że będzie bardzo pusto, bezcelowo i męcząco. Nie wiem jak powiedzieć mężowi, że już nie umiem, ale może lepiej jest się pogodzić, że nie możemy mieć dziecka niż odliczać czas do owulki, zastanawiać się czy ona będzie, a potem czy wyjdą te dwie krechy, a gdy jak zwykle wyjdzie tylko jedna, pogrążać się jak zawsze we łzach... może czas się poddać, a jeśli będzie nam dane to przyjdzie niespodziewane...:(:(

13 marca 2014, 17:40

Dawno nic nie pisałam w moim pamiętniku, ale myślę, że nadeszła już pora zaznaczyć ważny moment. Po wielu miesiącach starań zdecydowaliśmy się z mężem na leczenie w Klinice Leczenia Niepłodności w Katowicach. Mamy ustaloną wizytę na 24 marca. Powinnam wtedy mieć 15 dc, więc nowy lekarz będzie widział czy zapowiada się na jakąś owulację. Mam nadzieję, że oprócz tego znajdzie przyczynę problemu niepłodności - przy owulacjach i regularnych przytulaniach nic nie wychodzi. Ja powoli tracę już nadzieję, ale mąż jest dzielny, jak on zwątpi to chyba przestaniemy sie starać. Póki co, chociaż boję się jakiegoś strasznego wyroku na tej wizycie, to nie mogę się doczekać. Wierzę, że to przełom w "śledztwie" :) Cieszę się też, że ludzie których przy okazji spotkamy będą tam z takim samym problemem jak my, a nie szczęśliwe przyszłe mamy, szczęśliwi tatusiowie i rozanielony doktor. Lekarz w klinice musi już chyba patrzeć dokładniej, pewnie ma podobne sytuacje na co dzień. Chyba coś wymyśli.
Dzisiaj nastąpił też inny przełom, ale bardziej w mojej psychice. Właśnie dzisiaj dowiedziałam się, że moja przyjaciółka, która jest w ciąży bliźniaczej, że może mieć poważne problemy. Tak jej zazdrościłam ciąży i bliźniaków, chociaż się cieszyłam, ale jednak zazdrościłam, a okazuje się, że to bliźnięta jednojajowe i moga mieć zespół podkradania i że jak jej ciąża nie będzie prowadzona prawidłowo to może je stracić. Czuję się okropnie, że tak zazdrosciłam, a tu może być taka tragedia. Aż mi się chce płakać :(

1 października 2014, 15:59

Ciąża rozpoczęta 26 lipca 2014
Przejdź do pamiętnika ciążowego i czytaj kontynuację mojej historii