Oj urwało mi wpis
budzenie na karmienie skończyło się potężnymi wymiotami małego w nocy (byliśmy z mężem przerażeni), drugiego nie próbowałam. Dla pani położnej najważniejsze było podpisanie papierów, że u mnie była, na pępek małego nawet nie spojrzała. U mnie był problem z laktacją, mimo prób i poradni trzech doradców laktacyjnych nie udało mi się niestety
karmić piersią (9 miesięcy później dowiedziałam się na badaniu USG, że mam bardzo mało tkanki gruczolowej
), od pani położnej dowiedziałam się natomiast, że jestem zła matka, bo pozbawiam dziecka tego co najlepsze. Usłyszałam to walczac o laktację z całych sił i będąc bliska depresji więc wyobraźcie sobie jak to odebrałam
Przy drugim dziecku nie zamierzam korzystać z takiej "pomocy".