Powinnam być w 7 tyg. ciąży ale niestety stwierdzono w poniedziałek, a wczoraj potwierdzono, że zarodek już nie żyje. Lekarz wczoraj próbował wcisnąć mnie na oddział od razu po wizycie na łyżeczkowanie ale niestety po przyjęciu i wykonaniu badań wypuścili mnie do domu. Ordynator powiedział, że jak za dwa tygodnie będę miała plamienia to mam się zgłosić ponownie. Na szczęście dzisiaj z rana lekarz z poradni do mnie zadzwonił, gdyż dowiedział się o sytuacji i powiedział, że przyjmą mnie w środę. Strasznie ucieszyłam się z tej informacji, natomiast zastanawiam się, czy nie będę musiała zgłosić się gdzieś wcześniej.
Od rana zaczęłam mieć dziwny śluz, około godziny temu trochę przybrał na sile. W zasadzie to mam białe, suche ale rozciągliwe skrzepy śluzu, różnej wielkości. Jest ich dużo. Przypomina mi to infekcje grzybiczą, jest tylko trochę bardziej suchy.
Czy któraś z Was spotkała się z taką sytuacją? Co byście zrobiły na moim miejscu? Strasznie mnie to niepokoi.