Czy przy histeroskopii (lub czyms podobnym) mialyscie zastosowany preparat przeciw zrostom? Pomogl?
Moja historia: Mialam lyzeczkowanie po ciazy obumarlej w IX 2017, od okolo III 2018 miaam podejrzenie zrostow/polipow. A dokladnie lekarze albo NIC nie widzieli na usg, albo 'moze' cos bylo. Dla pewnosci(bo zaczynam niedlugo IVF) udalam sie na histeroskopie do szpitala. Wczesniej na wizycie w prywatnym gabinecie lekarz cos mowil o preparacie przeciwzrostowym (ze kosztuje 500-1000 ale on ma ten tanszy) ale potem przy zabiegu na smierc o nim zapomnialam a on nic nie mowil zeby taki preparat mi podal.
Oprzytomnialam nastepnego dnia i zadzwonilam do lekarza - powiedzial ze nie podal bo w szpitalu nie mieli ale zebym przyszla prywatnie. Najwczesniej za 4 dni czyli 5 dnia po histero. Przyszlam, preparat zaaplikowany, dopiero w domu zaczelam czytac. Podobno zrosty pojawiaja sie juz 3-5 dni po operacji i preparat podaje sie W TRAKCIE zabiegu. Jest jakis sens podawac go 5 dni po? Jestem zalamana bo przeciez to ja nie dopytalam, nie wyczytalam wczesniej, nie poszlam do innego lekarza ASAP po ten preparat..
Łudze sie ze moze nic jeszcze nie zdazylo urosnac zanim mi podal preparat a najwczesniej USG bede miec 4go w klinice. Obawiam sie kolejnej histeroskopii.
A moze taki preparat to luksus a nie koniecznosc? ktos ma jakies doswiadczenia?