Ojcowie Aniołków - ich uczucia.
-
nick nieaktualnyWitajcie Kochane.
Wszystkie tutaj dotknęła nas tragedia.
Jestem tu od niedawna, więc jeszcze historii większej ilości z Was nie znam. Tylko podejrzewam jak możecie się czuć/ jak się czułyście. A na razie w tych, które znam doczytałam się już jak przez to przechodzicie.
A jak z Waszymi Chłopakami/Narzeczonymi/Mężami/Partnerami ?
Ja, gdyby nie mój mąż (kiedy poroniłam byliśmy jeszcze 3 tygodnie przed ślubem- tylko błagam, nie myślcie, że braliśmy ślub bo wpadliśmy - na dziecko zdecydowaliśmy się 4 miesiące przed ślubem) leżałabym już na cmentarzu. Gdyby nie Jego wsparcie nie wiem jak bym funkcjonowała dzisiaj, choć łatwo nie jest.
A jak przeżył to mój Najdroższy ?
Mimo, że nic nie mówił na ten temat widziałam, że jest mu ciężko. Kilkanaście razy pytałam o Jego uczucia, ale mówił mi tylko, że owszem jest mu ciężko, ale musi być moim wsparciem.
Stety albo i niestety już raz był na granicy stracenia kogoś najbliższego - mój teść leżał kiedyś ponad pół roku w śpiączce. Miał guza, wylew i wszystko co najgorsze.
Dziewczyny, a jak jest u Was? Macie wsparcie w tych trudnych chwilach? Czy podobnie jak Wy czują żal, smutek ?
-
Na OvuFriend jestem od 7.04.2013 nigdy nie udzielałam się na forum, prowadziłam swoje wykresy i z miesiąca na miesiąc miałam nadzieję, że się uda i udało się 21.04.2014. Ciąża to był cudowny okres nie tylko dla mnie ale też dla mojego męża. Kiedy 28.10.2014 dowiedziałam się, że moja córeczka obumarła, świat mi się zawalił. To,że udało mi się przez to przejść (poród) zawdzięczam mojemu mężowi, rodzinie ale również personelowi szpitala w którym rodziłam mój skarb. Mimo iż minęło niewiele czasu mój mąż jest przy mnie nie zostawia mnie ani na chwilę, chce mi się płakać, płacze ze mną, chce spokoju i ciszy, milczy ze mną bez niego nie dałabym rady. Wiem, że jest mu ciężko lecz przy mnie stara się... być twardym.
-
Myślę, że Oni czują dokładnie to samo co my, tylko ze względu na swoją naturę nie okazują tego tak bardzo... Mój mąż nieczęsto sam zaczyna ten temat, ale zdarza mu się i mówi wtedy, że to jest straszne co nas spotkało...
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyMój w stosunku do mnie był mega opiekuńczy dopiero jak emocje opadły ukazały się jego emocje... brak ochoty na seks, brak uśmiechów, pocałunków ogólnie brak bliskości towarzyszy mi od sierpnia... tak strasznie mąż nie chce dzieci boi się... a ja? Ja już sto razy tłumaczyłam, mówiłam, prosiłam i nic... także musze czekać niestety aż mu minie...
-
nick nieaktualny
Mężczyźni od dziecka maja wpajane zasady zachowania się w trudnych sytuacjach,przecież kiedyś często do chłopca mówiło się "nie płacz,musisz być mężczyzną".
Mój mąż płakał raz ,kiedy urodziłam mu pierwszego ,zdrowego syna i były to łzy radości.
Drugi raz w życiu widziałam jak szlochał z rozpaczy kiedy dowiedzieliśmy się że nasz drugi synek zmarł mi pod sercem w 20 tc.
Nasi mężczyźni potrzebują nas teraz tak samo mocno jak my ich.
Nie chcą za bardzo tego okazywać ale wierzcie mi dla nich to również tragedia.
Michałek [*] 04.06.2014 -
Mój mąż nie jest wylewny, zarówno smutek jak i ogromną radość jest ciężko wychwycić z jego twarzy. Zawsze stara się być silnym i zdystansowanym.
16 września tego roku pierwszy raz widziałam i słyszałam jak płacze po tym jak dowiedział się, że straciliśmy trzecie maleństwo... myślałam, że mi serce pęknie podwójnie...
Teraz za każdym razem kiedy złapie mnie chwila smutku i cichutko szlocham mówi: mała przecież nic nie mogliśmy zrobić, mamy siebie, nie płacz.
Ja wiem, że mamy siebie i to jest moje największe szczęście, ale mogłoby być nas więcej do obdzielania miłością...agnieszka1290 lubi tę wiadomość
-
Malinkowe oczekiwanie wrote:Mój mąż nie jest wylewny, zarówno smutek jak i ogromną radość jest ciężko wychwycić z jego twarzy. Zawsze stara się być silnym i zdystansowanym.
16 września tego roku pierwszy raz widziałam i słyszałam jak płacze po tym jak dowiedział się, że straciliśmy trzecie maleństwo... myślałam, że mi serce pęknie podwójnie...
Teraz za każdym razem kiedy złapie mnie chwila smutku i cichutko szlocham mówi: mała przecież nic nie mogliśmy zrobić, mamy siebie, nie płacz.
Ja wiem, że mamy siebie i to jest moje największe szczęście, ale mogłoby być nas więcej do obdzielania miłością...
Mój mąż też zazwyczaj nie pokazywał emocji , wszystko ukrywał w sobie. A teraz jak dowiedzieliśmy się , że naszemu dziecku serduszko przestało bić to płakaliśmy razem
Mężczyzni też potrzebują wsparcia i też czują...Nie zgodzę się z tym ,,Faceci nie płaczą,, -
Rotenkopf, poruszyłaś tutaj bardzo ważny temat. Czasem mam wrażenie, że uczucia naszych partnerów są pomijane, a oni przecież też stracili dzieci, tak samo jak my.
Po naszej stracie - naszej ukochanej Zosieńki w 34tc - bardzo martwiłam się o mojego męża, pokochał Zosię od pierwszego dnia tak jak ja, i tak jak ja czekał na nią każdego dnia. Była, nadal jest, jego ukochaną pierwszą córeczką i na zawsze tak zostanie. Bardzo przeżył Jej śmierć, wyrwa w sercu nigdy nie zniknie, płakaliśmy razem i razem się pocieszaliśmy. Teraz wrócił już do pracy, stara się żyć normalną codziennością, ale wizyta na cmentarzu jest obowiązkowym punktem każdego dnia. Tyle jej możemy dać - zapalony znicz i kwiatuszki... zamiast śpioszków, grzechotek i pampersów...Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
nick nieaktualnyTo dopiero 4 dni po poronieniu, oboje z mężem dzielnie się trzymamy, nawet potrafimy się roześmiać. Mamy już córcię, więc jest dla kogo żyć i uważamy, że dziecka nie możemy obarczać naszym nieszczęściem. Pytałam kilka razy, jak on się czuje, odpowiada półgębkiem, raczej się nie rozwodzi nad tym. Mówi, że mu smutno i że rozmyśla. Jest przy tym bardzo czuły i opiekuńczy. Daje mi do zrozumienia, że mnie pragnie, no ale musimy odczekać z przytulaniem.
-