Przerwany rozwój zarodka i brak bicia serca.
-
Hej kobitki. Nie wiem od czego zacząć tak właściwie.. Jestem aktualnie w 9 tyg ciąży, wczoraj podczas drugiej wizyty u ginekologa dowiedziałam się że zarodek przestał się rozwijać i nie było słychać bicia serca. Wiek ciąży według wczorajszego badania usg od pierwszego dnia miesiączki wynosił 8 tyg i 6 dzień natomiast wiek według wielkości zarodka to 7 tyg i 2 dzień (zarodek wynosił 1.14cm). Pierwszy dzień ostatniej miesiączki 03.10.24 pierwsze testy ciążowe robiłam 05.11.24 i drugie kreski były słabo widoczne lecz po kilku dniach się poprawiło (badania beta hcg nie robiłam) i 15.11.24 ginekolog potwierdził ciąże był to wtedy 5 tydz i od dłuższego czasu pobolewał mnie brzuch w czasie ciąży.. Po wczorajszej wizycie ginekolog stwierdził poronienie zatrzymane lecz powiedział że takie są jego przypuszczenia i że raczej ma rację, dał mi skierowanie do szpitala żeby potem potwierdzili to czy też nie. W poniedziałek mam się wstawić w szpitalu i pierw zrobią badanie usg po czym ewentualnie przejdą do oczyszczania.. Wiem że to pewnie naiwne ale chciałabym wiedzieć czy istnieje chociaż cień szansy na to że serduszko może zacząć bić i że ciąża by sie mogła dalej rozwijać??.. Póki co staram się jakoś trzymać, może któraś z was przechodziła przez podobną sytuację?
-
Mam taką samą sytuację. Też idę w pon do szpitala. Ja nie liczę na cud. Już drugą taką sytuację mam, w zeszłym roku było to samo. Jestem załamana i trzeci raz próbować nie będę bo nie chcę kolejny raz tego przechodzić.b
natka098 lubi tę wiadomość
Ona 31 l.
On 31 l .
22.05.2022 synek Jasiu 🥰
06.2023 9tc 💔👼
12.2024 9tc 💔👼 -
Tak, na wątku ciążowym czerwiec i lipiec 2025 jest dziewczyna, której lekarz stwierdził obumarcie ciąży. Coś mial ze sprzętem. W szpitalu okazało się, że ciąża żywa.
Ale powiem wprost, takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. W szpitalu i tak będziesz miała usg, nikt nie chce usunąć żywej ciąży.natka098 lubi tę wiadomość
-
Hej, ja dowiedziałam się że serduszko dzidziusia nie bije na wczorajszym USG. Miał to być 11,3 tydzień. Płód obumarł w 9,1 tygodniu zgodnie z obliczeniami lekarza. Wcześniej miałam robione USG w 8 tygodniu i przy USG przez brzuch nie było widać bicia serca, dopiero dopochwowo lekarz potwierdził że serduszko jednak bije. Myślę więc że mój dzidziuś był słaby już od początku. Dostałam skierowanie do szpitala na wywołanie poronienie. W moim przypadku nie było wcześniej żadnych objawów poronienie, plamienia etc. Dopiero dziś rano pojawiły się brązowe małe plamki. Dodam, że przez całą ciążę nie miałam mdłości ani złego samopoczucia z uwagi na ciążę. Trochę byłem przeziębiona między pod koniec 8, początek 9 tygodnia (ale był po prostu silny katar i prawdopodobnie to nie była glowna przyczyna poronienia zatrzymanego. Nie brałam też żadnych leków, staram się zdrowo odżywiać i sunplementowac kwas foliowy. Wczoraj nie mogłam poradzić sobie z emocjami i zasnąć do późna. Dziś już się oswoiłam z tą myślą, że to często zdarza się kobietom przy pierwszej ciąży chociaż rzadko się o tym mówi. Rano mąż zawiózł mnie do szpitala na oddział poloxniczo-ginekologiczny, gdzie zostałam ciepło przyjęta. Panie lekarki były bardzo wyrozumiałe i zapewniły mi dobrą opiekę. Zrobione mi USG dopochwowe,aby potwierdzić, że płód obumarł. Były zgodne ze płód przestał się rozwijać w 9 tyg. Później zmierzono mi ciśnienie, przeprowadzono wywiad i wypełniłam ankietę dot mojego zdrowia w razie gdyby potrzebne było znieczulenie bądź zabieg łyżeczkowania. Pobrano mi później krew, a po jakiejś godzinie dopochwowo zaaplikowano tabletkę, która ma wywołać poronienie. Przez pierwszą godzinę nic się nie działo, tylko brązowe plamienie zaczęło być intensywniejsze, po jakichś 2h może się więcej zaczął mnie boleć brzuch delikatnie, objawy podobne do bólów miesiączkowych. Następnie krwawienie zaczęło być bardziej obfite. Jeżeli wybieracie się do szpitala to polecam zaopatrzyć się w podpaski najbardziej chłonne jakie tylko są i kilka par spodni. Z upływem czasu bol brzucha był silniejszy, ale do wytrzymania, więc nie prosiłam o leki przeciwbólowe. Niedawno wyleciała że mnie większa część tego, co miało znaleźć się w dużym pojemniku, ktory otrzymałam do tego celu. Bóle ustały, ale jeszcze krwawię. Zobaczymy jutro, czy wszystko udało się że mnie wydostać. Jeśli nie, pewnie bd jakieś intencyjne oczyszczanie robić (tzw. łyżeczkowanie). Mój mąż też bardzo to przeżył i zapewnia mi duże wsparcie. Czytałam wiele artykułów i oswoiłam się z mydła że płód mógł być genetycznie wadliwy. Z drugiej strony na myśl o dziecku kręci mi się łezka w oku. Zostałam również poinformowana o możliwościach tj. pochówek, ale się na niego nie zdecydowałam i podpisałam zgodę na dostawienie w szpitalu. Rozważałam również zabezpieczenie materiału do badań genetycznych ale po konsultacji z lekarzami stwierdziłam, że przy pierwszej ciazy nie będę go robić (jest to badanie które wykonuje się na własną rękę, kosz to około 1tys-2 tys. Zł oraz trzeba szukać miejsca gdzie takie robią, bo w szpitalu tego nie da się zrobić (przyjemniej w tym co jestem)ma się na to 3 dni od pobrania materiału)Trzymajcie się
-
Byłam w takiej sytuacji prawie miesiąc temu. W poniedziałek, 18.11 na umówionej wcześniej wizycie okazało się, że serduszko nie bije. To był 12 tydzień. Dostałam skierowanie na oddział do szpitala. Do samego końca miałam nadzieję, że to błąd, ale dzisiejszy sprzęt nie daje za dużych złudzeń. Wzrost zatrzymał się w 9+5 tyg., czyli tydzień po wizycie, na której miałam potwierdzoną ciążę. W szpitalu na każdym badaniu USG (a miałam je w dniu przyjęcia i następnego dnia rano, przed porodem) nie był jeden lekarz tylko wszyscy, którzy mieli dyżur i conajmniej jedna położna. Każdy z nich musiał potwierdzić, że widzi to samo i nie zmienia diagnozy.
Mnie lekarze nie chcieli robić łyżeczkowania, bo to była moja pierwsza ciąża i mam 26 lat, więc tłumaczyli mi to tym, że jest zbyt ryzykowny zabieg- mogą zrobić się blizny, zrosty, co skutecznie utrudniłoby zajście w kolejną.
Wywołano mi poród misoprostolem. Wszystko się oczyściło tak, jak powinno i wyszłam do domu po 3 dniach. Tak na prawdę to mój organizm zareagował tak, jakby to był okres i tydzień po wywołaniu krwawienie ustało. A potem pojawiły się dni płodne.
Mnie lekarze powiedzieli też, że jak się skończy krwawienie to nie muszę czekać ze staraniami, a w przypadku łyżeczkowania należy się wstrzymać minimum 3 miesiące.
Mam nadzieję, że w Twoim przypadku to faktycznie błąd i będzie szczęśliwe zakończenie. Przygotuj sonie jednak torbę z rzeczami osobistymi i środkami higienicznymi- polecam podkłady porodowe z Bella. Sprawdziły mi się lepiej niż zwykle podpaski, zwłaszcza, kiedy odeszły mi wody. Tamponów czy innych takich dowcipnych środków nie bierz, bo położne regularnie przychodzą sprawdzić jak wygląda krwawienie i najzwyczajniej w świecie musisz się rozebrać przy nich i pokazać pampersa.
Jeśli jednak to się potwierdzi to pamiętaj, że nie jesteś jedyną, którą to dotknęło i nie jest to Twoja wina.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 grudnia, 01:24
-