Hej. Otwieram wątek o baby blues ale to też miejsce żeby się wygadać i wyżalić.
Mnie dopadła totalna rezygnacja. Moja córcia ma dopiero 2tyg ale ja już tracę siły, motywację,chęci. O ile ciąża była bezproblemowym stanem błogosławionym o tyle poród i powrót do domu zrzucił mnie z bardzo wysokiego konia. Ja ambitna i zawsze pracowita zmieniłam się w amebę... Moja egzystencja ogranicza się do trzech czynności... spania,jedzenia (głównie słodyczy) i karmienia (które idzie coraz gorzej i boleśniej). Czasem przerywnikiem jest przewijanie albo nawet moja osobista wizyta w toalecie. Noce są spoko. Mózg śpi... Najgorsze są poranki... Kiedy budzę się i wiem że znowu wszystko od początku to samo. Szkoda mi mojego narzeczonego bo on się bardzo stara ale nie potrafi zrozumieć czemu ja nie skacze z radości... Od jutra on wraca do pracy a ja zostaję sama w domu. pół roku temu przeprowadziłam się do niego do Francji. Nie mam tu ani przyjaciół ani rodziny... Co prawda mogę zawsze liczyć na pomoc ze strony teściowej czy jego rodziny ale to nie to samo. Poza tym bariera językowa i kulturowa... No i jeszcze ten cholerny covid, kwarantanna, ograniczenia itd.
Czekam kiedy mi to przejdzie ...