Musze się wygadać..
Do zeszłej środy wszystko było u mnie ok, żadnych dolegliwości. Rano byłam na wizycie u ginekologa, a po południu poszłam na szkołę rodzenia.. i tam się „uszkodziłam” na ćwiczeniach. Jakieś 2 godziny po powrocie do domu zaczęłam odczuwać kłucie w okolicach spojenia łonowego. Nie zwróciłam na to początkowo uwagi, bo na tym etapie ciąży (34 tydzień) to już ciągle coś zaboli, coś zakłuje itp. Ale później poszłam się myć i złapał mnie ból podczas rozbierania się i wchodzenia do wanny. W nocy obudził mnie ból kiedy przewracałam się z boku na bok. W kilku kolejnych dniach doszedł ból kiedy wstawałam, chodziłam, wchodziłam po schodach. Nie jest to ból silny czy uciążliwy, ale nieprzyjemne igiełki w okolicach spojenia łonowego. Teraz doszło ciągnięcie w pachwinach i pobolewanie kręgosłupa.
Zapaliła mi się czerwona lampka alarmowa, bo w bliskim otoczeniu mam dwie koleżanki, które cierpiały przez rozejście się spojenia łonowego, a porody naturalne (nikt nie widział wskazań do CC) skończyły się dla obu bardzo kiepsko…
Wczoraj byłam u ortopedy (prywatnie). Zrobił mi USG i zdiagnozował entezopatię. ‘’To bolesne zmiany przeciążeniowo – zwyrodnieniowe przyczepów ścięgnistych mięśni aż do kośćca. Dolegliwości związane są z działaniem nasilonych naprężeń i odprężeń, które mogą doprowadzić do osłabienia wydolności ścięgien, a w konsekwencji do ich przerwania w miejscu połączenia z kością." Nic się z tym w ciąży nie da zrobić, bo zabiegów brać nie wolno. Póki ból jest niewielki to leków przeciwbólowych lepiej też unikać. Mam ograniczyć chodzenie i siedzenie, więcej przebywać w pozycji półleżącej i leżącej i absolutnie nic nie dźwigać. Robić wszystko żeby brzuszek (mam na szczęście dość mały) nie naciskał na dolne rejony. Ale ból będzie się nasilać.
Z tą przypadłością można rodzić naturalnie, ale… po porodzie może być albo dobrze albo źle. Jedna kobieta urodzi i stan się nie pogorszy – trochę zabiegów i będzie ok. U drugiej może dojść do pozrywania się tych wszystkich przyczepów, a wtedy robi się duży problem – ból niesamowity i właściwie nic nie można robić. Długie leczenie.
Ortopeda spytał się mnie jaki poród bym wolała. Ogólnie miałam nadzieję, na poród naturalny, nastawiałam się na niego pozytywnie. Mąż chce być przy porodzie, przecinać pępowinę. Ale teraz nie wiem.. Mój synek jest prognozowany nawet na 4300g (ma po kim, oboje jesteśmy bardzo wysocy) i przeciskanie go przez obolałe i „uszkodzone” rejony może się u mnie skończyć marnie. Ortopeda stwierdził, że podkładkę do CC bez problemu mi da jeśli tylko będę chciała. 1 marca idę jeszcze raz na USG i zadecyduję.. ale dla własnego spokoju psychicznego wezmę chyba to wskazanie... 6 marca dowiem się co na to moja Pani ginekolog.
Wiem, że CC to poważna sprawa, po której trochę się do siebie dochodzi. Ale teraz bardzo się boję, że po porodzie naturalnym, zamiast iść do domu, cieszyć macierzyństwem i opiekować maluszkiem, będę skazana na ból, leżenie i bardzo długie leczenie..