Odkopuję temat, bo może inne matki też usłyszały tą diagnozę i nie wiedzą co robić (jak ja wtedy).
W 31tc podczas rutynowego USG lekarz zwrócił uwagę,że łożysko osiągnęło III dojrzałości ze względu na pojawiające się zwapnienia. Wytłumaczył mi, że to zdecydowanie za wcześnie aby było na tym etapie ale ilość wód jest w normie i przepływy też. Porobiłam badania aby dowiedzieć się czy nie mam jakiejś infekcji ale kompletnie nic nie wyszło, tylko GBS dodatni. Mój lekarz prowadzący (nie on wykonywał USG) stwierdził,że ocenianie łożyska po jego wyglądzie jest rzeczą mocno subiektywną i inny lekarz mógłby powiedzieć, że wcale nie jest tak dojrzałe i mam o tym nie myśleć skoro przypływy są ok. Ja jednak zrobiłam w innym miejscu USG (prawie miesiąc później) i tam lekarka stwierdziła, że faktycznie łożysko ma zwapnienia, ale przypływy są ok, dziecko urosło od ostatniego badania, więc jest dobrze. Po trzech tygodniach kolejne USG, jeszcze inna lekarka nie powiedziała nic nowego, jedynie zwróciła uwagę, że tylko główka odpowiada normom na ten tydzień, a brzuszek jest o kilka tygodni "do tyłu" ale to normalne przy problemach z łożyskiem. Żeby trzymać rękę na pulsie chodziłam na KTG.
Poród zaczął się samoistnie w 39tc, był szybki i bez najmniejszych komplikacji. Co prawda waga córeczki nie była dla mnie zbyt dobra (tylko 2,5kg) ale to tylko waga. Po dwóch godzinach od porodu córeczka pojechała na rutynowe badania, ja na odział noworodkowy. Czekałam, czekałam i dalej nie miałam jej przy sobie. Dopiero po kilku godzinach przyszła do mnie pielęgniarka wyjaśniając, że mała ma bardzo niski poziom cukru i musi zostać pod kroplówką na obserwacji.
W skrócie: cztery dni glukozy żeby wyrównać poziom cukru (dopiero po czasie dowiedziałam się, że córka tuż po porodzie miała cukier na poziomie 1,0 gdzie norma jest 3-5 i jak podali jej glukozę to po pierwszej dawce skoczył do ponad 6 jednostek), do tego bardzo duże problemy z ulewaniem, chlustającymi wymiotami i ogólnie bardzo apatycznym zachowaniem (córka nie budziła się na jedzenie i zasypiała w pierwszej minucie karmienia). Wreszcie udało się opanować cukier, ale ulewanie cały czas się utrzymywało. Lekarz porobili mnóstwo badań by znaleźć przyczynę i wtedy dopiero pierwszy raz usłyszałam tę nazwę: HIPOTROFIA.
W tej chwili córka ma prawie rok. Przy porodzie ważyła 2,5kg, gdy wychodziłyśmy ze szpitala po tygodniu miała 2600g (najniżej zeszła z wagą do 2300g w trzeciej dobie), karmiłam wyłącznie piersią do momentu rozszerzania diety w czwartym miesiącu, a teraz waży prawie 9,5kg. Rozwija się bez większych problemów chociaż bardzo późno zaczęła raczkować (ale to nie wiadomo czy wynik hipotrofii czy raczej jej charakteru; rehabilitantka stwierdziła, że to wynik psychicznej blokady rozwojowej). To normalne, żywe i zdrowe dziecko. Wzrostem i wagą dogoniła rówieśników i niektórych przegoniła. Jej miesiąc starsza kuzynka urodzona większa teraz jest mniejsza od niej. Przeglądając wyniki USG od samego początku ciąży już były pewne oznaki (brzuszek najpierw minimalnie a potem coraz bardziej zaczął odstawać "wiekiem ciąży" od reszty ciała) ale nie ma na to leków. Może to i dobrze, że byłam nieświadoma wszystkiego, bo strasznie bym się stresowała. Wystarczyło mi co przeszłam po tym USG w 31tc i czekając te kilka tygodni na następne USG.
Tak więc dziewczyny - nie stresujcie się jeśli usłyszycie tę nazwę. To żaden wyrok. Sprawdzajcie przepływy, a nawet jeśli dziecko urodzi się drobne to po porodzie będzie nadganiać wagę.
MILA, Martynika, monalisa, Nalka lubią tę wiadomość
MILA, Martynika, monalisa, Nalka lubią tę wiadomość