Hej, mam 28 lat, od ponad roku (dokładne 14 miesięcy) staramy się z mężem o dzieciątko. Zanim zaczęliśmy starania poszłam do lekarza celem sprawdzenia czy nie ma żadnych przeciwwskazań, zrobił cytologię i usg dopochwowe, po czym stwierdził, że nie widzi przeszkód. Żadnych innych badań nieco mnie zaskoczył, bo spodziewałam się choćby skierowania na podstawową morfologię. No nic, cykle wtedy jeszcze regularne, więc po prostu zaczęliśmy starania. Dzisiaj po ponad roku trafiłam do tego samego lekarza, powiedziałam o problemie z zajściem w ciążę, że ponad rok starań, że ostatnio też cykl się rozregulował i usłyszałam, że on się in vitro nie zajmuje. Zrobił usg, bo cytologia w ubiegłym roku i zasugerował zbadanie tarczycy. Na usg znowu wszystko prawidłowo, znowu pęcherzyk rósł i w zasadzie tak zakończyła się moja wizyta. Tu moje pytanie czy coś się zmieniło? Czy ginekolog nie może wypisać skierowania na jakiekolwiek badania? Problemami hormonalnymi się nie zajmuje czy rzeczywiście zostaje mi już jedynie klinika leczenia niepłodności?