Ja miałam podobnie, przepracowałam miesiąc i pojawiła się arytmia serca, musiałam iść do szpitala (swoją drogą zebrali mnie karetką z miejsca pracy i zostawili na oddziale). Poszłam na zwolnienie w październiku, za listopad płacił pracodawca, a w grudniu dostałam pismo o wszczęciu postępowania.
Pracodawca musiał dostarczyć masę papierów (m.in. umowę o pracę, zakres obowiązków, informacje o przeprowadzeniu rozmowy kwalifikacyjnej, wyjaśnienie dlaczego to właśnie ja zostałam przyjęta, zaświadczenie od lekarza o braku przeciwwskazań do podjęcia zatrudnienia, moje CV itd), mnie o nic nie prosili.
Potem była kontrola w miejscu pracy, przesłuchiwanie pracowników czy aby na pewno pracowałam i się tam pojawiałam
Po kontroli dostałam kolejne pisemko, że wypłata zasiłku chorobowego nadal jest wstrzymana, bo trwa postępowanie wyjaśniające... Szef został wezwany ponownie do ZUS-u żeby dostarczyć kolejne papierzyska (np. faktury, które podpisałam, kopie maili wymienianych z klientami), wiem, że musiał odpowiedzieć na listę pytań, ale szczegółów nie znam.
Po 3 tygodniach od tej wizyty dostałam pismo, że mam się pojawić w ZUS-ie celem złożenia wyjaśnień
Pojechałam, a na miejscu dowiedziałam się, że decyzja w mojej sprawie została wydana - pozytywna.
Wiem, że lubią wydawać decyzje odmowne. Mnie uratowało chyba tylko to, że już kiedyś u tego pracodawcy pracowałam i jako jedyna na rozmowie kwalifikacyjnej znałam obsługę programów do księgowania
W połowie lutego dostałam pieniążki za grudzień, styczeń i luty