Witajcie. Jestem tu nowa, czytam Was od jakiegoś czasu. Mam pewien problem, a mianowicie. Mam cykle 25-26 dniowe, według kalendarza dzień owulacji wypadł mi 1-2 maja. Kochaliśmy się z mężem 1,2 i 3 maja. Dziś przypadł dzień rozpoczęcia nowego cyklu czyli @, a tu nic. Zero objawów zbliżającej się @. Zawsze, 2-3 dni przed Mam plamienia, 4-5 dni przed bolą mnie piersi. Wczoraj na papierze zauważyłam śluz w małymi plamkami krwi, oprócz tego pobolewa mnie podbrzusze, ale nie jak na okres, i mam dziwne uczucie rozpierania podbrzusza. Zrobiłam dziś rano dwa testy, ale białe, nawet cienia cienia nie było. Dziś wypadłby 13-14dpo. Nie mam 100% pewności, że owulacja była, chociaż sądząc po objawach itp to na 95% była. Czy mimo tego, że jest już ten 14dpo, to możliwe, żeby ta wczorajsza krew była objawem późnej implantacji? Planuję jutro zrobić jeszcze jeden test, no chyba że @przyjdzie. Jak będzie negatyw, to skocze w pon na betę. Czy któraś z Was miała może podobnie? A może okres się spóźniał kilka dni, testy negatywne, a beta jednak wskazywała na ciążę? Staramy się o drugie dziecko, z pierwszą ciążą nie było problemów, tzw. 'złoty strzał'. No i jedynym objawem był brak objawów zbliżającej się @ . Żadnego bólu podbrzusza, plamienia implantacyjnego, nic. Test zrobiony dzień przed terminem @ pokazal dwie konkretne, grube krechy.
Teochę jestem już zafiksowana, bo czuję się całkiem inaczej niż przed @, a mimo wszystko testy negatywne.