Hej,
Jestem na forum nowa, choć o fasolkę staramy się już 2 lata (nie polecam nikomu
). Po dłuższym czasie starań udałam się do lekarza i zalecił mi badania (ok) i badania męża (tu już gorzej...) oraz zalecił przyjmowanie wiesiołka. W tym miesiącu (3 cykl brania) zadział na śluz- jak żyję takiego nie miałam, co tu dużo gadać- narobiłam sobie nadziei i czekam z niepokojem na testowanie. Aaaallleee pojawiło się coś dziwnego tzn. nie odczuwam niemal żadnych oznak bólu piersi- bywały one znacznie wrażliwsze, bywały wręcz bolące, ale nigdy jeszcze nie mogłam-brzydko mówiąc- miętosić
bez żadnych problemów tuż przed @. Ból podbrzusza jest znacznie łagodniejszy. Czytałam, że wiesiołek pomaga na PMS, ale to co znalazłam (i to co przekazał lekarz) odnosiło się głównie do psychiczno-depresyjnych oznak. Wiem, że na forum jest sporo zwolenniczek wiesiołka, wiem też, że każda z nas jest inna, ale ciekawi mnie- jak to jest u Was? Czy branie tego suplementu w znaczący sposób zmieniło wasze odczuwanie PMS?