X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe A na imię ma Maleństwo i Kruszynka :)
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
A na imię ma Maleństwo i Kruszynka :)
O mnie: Mam 28 lat, no dobra rocznikami 29 :). Staraliśmy się z mężem o cud od 2 lat i (choć nadal nie mogę w to uwierzyć) cud się spełnił. Nagle Bóg postanowił nam zrekompensować lata walki o pierwszego dzidziusia i już niedługo kolejna, tym razem Kruszynka przyjdzie na świat :)
Moja ciąża: Pełna strachu, radości i nadziei
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:

19 marca 2014, 17:13

Może zacznę od samego początku :) Pewnego dnia (a był to 16 styczeń 2014)kiedy nadszedł dzień oczekiwanej miesiączki zrobiłam test. Nawet specjalnie się nie przejęłam i nie wpatrywałam w niego, aby sprawdzić czy pojawią się 2 kreski. Szczerze mówiąc ten test zrobiłam rutynowo jak co miesiąc od kilku miesięcy. Nie spodziewałam się pozytywnego wyniku. Położyłam test na pralce i weszłam pod prysznic. Co zobaczyłam po wyjściu spod prysznica? Otóż nic szczególnego! Była jedna wyraźna kreska testowa i jakby cień drugiej, ale tak ledwo widoczny że nawet nie potraktowałam go poważnie. Dzień jak co dzień, poszłam do pracy. Od kilku dni bolał mnie krzyż i głowa, ale jakoś nie wiązałam tych dolegliwości z ciążą. Do migren miałam skłonności a krzyż pewnie bolał bo dużo pracowałam w ruchu. Kiedy dwa dni później nadal nie przyszedł wyczekiwany okres zrobiłam (dla pewności) drugi test. To była sobota, a ja szykowałam się do pracy więc jak zwykle weszłam pod prysznic. Co zobaczyłam tym razem po wyjściu spod prysznica? Zamurowało mnie. Dwie krechy jak byk! Aż cała się zaczęłam trząść z wrażenia. Nago, z mokrymi włosami i testem w dłoni poleciałam do sypialni, gdzie spał mój mąż. Wskoczyłam na niego krzycząc "Zostaniesz Tatą! Zostaniesz Tatą! Udało się!" I się popłakałam. Mój kochany strasznie się ucieszył, uściskał, wycałował i umówił mi od razu wizytę u lekarza. Godzinę później już pobierali mi krew, aby sprawdzić poziom beta HCG. Będąc w pracy zadzwoniłam do mamy, żeby spojrzała na mój wykres na Ovufriend (gdzie zaznaczyłam już szczęśliwą nowinę). Bardzo się ucieszyła. Moja mama jest osobą, która bardzo wspierała nas w naszej walce o dzidziusia. Szukała w internecie i różnych książkach jak można wspomagać płodność i z miesiąca na miesiąc trzymała kciuki. Jej wsparcie bardzo mi pomagało w trudnych chwilach. Oczywiście nie mogę zapomnieć o moim tacie, który jak się dowiedział, że zostanie dziadkiem bardzo się ucieszył i wzruszył.
Wracając do początków ciąży, to po pozytywnym wyniku beta HCG (który wynosił 238) poszłam do lekarza po zwolnienie lekarskie. Zawsze wiedziałam, że nie mogę pracować w ciąży. Moja praca jest bardzo trudna, mam kontakt z ok. 150 różnymi osobami dziennie, a poza tym brak czasu na jedzenie, korzystanie z toalety itd, - nasz klient nasz pan. Zwolnienie dostałam na tydzień. Trudno było mi uwierzyć, że to prawda, że naprawdę jestem w ciąży. Po 2 latach starań, różnych stymulacjach owulacji, bieganiu na USG i sprawdzaniu jak duże są pęcherzyki, a potem sprawdzaniu czy pękły i innych cudach niewidach w końcu mi się udało i to bez żadnych hormonów!
Niestety w 5 tyg ciąży obudził mnie straszny ból brzucha i krwawienie. Płakałam, że to już koniec, że nasze szczęście trwało tylko tydzień! Mój mąż pędził autem jak szalony do szpitala przez miasto a ja płakałam. W szpitalu zrobili mi USG i niestety nic nie zobaczyli. Ani dziecka, ani pęcherzyka, ani krwiaka. NIC! Krwawienie ustało po pół godzinie. Lekarze kazali brać leki na podtrzymanie i leżeć. Nie wiedziałam zupełnie co się dzieje. Czy ja straciłam tak długo wyczekiwane dziecko?! Co dalej? Mam bezczynnie leżeć?!
Poszłam zbadać betę. Przyrosła bardziej niż się spodziewałam. Mieszanka uczuć jaką wtedy czułam była nie do opisania. Z jednej strony radość, bo skoro beta przyrosła to jest dobrze, a z drugiej strony strach, że mogę tak łatwo stracić moje Maleństwo.
Tydzień później (6 tydz. ciąży) poczułam duży skurcz i... znów krwawienie. Znów pędem do szpitala. Znów strach i przerażenie! Podczas badania okazało się, że moje Maleństwo jest w środku i serduszko mu bije! Popłakałam się na kozetce u lekarza, bo myślałam że tym razem to na pewno tracę Maleństwo. Okazało się, że oprócz pęcherzyka (który miał nieregularny kształt) jest w mojej macicy coś jeszcze. Lekarze nie potrafili określić czy jest to drugi pusty pęcherzyk po ciąży bliźniaczej czy odklejona kosmówka. Dostałam nakaz przymusowego leżenia (mogłam wstawać tylko do WC) i leki podtrzymujące i rozkurczowe. I tutaj największe zadanie miał mój mąż, który nagle musiał robić obiady, sprzątać, ogarniać cały dom i mi dogadzać :) Ale nawet przez chwilę nie usłyszałam od niego narzekania. Jest cudowny!
Wizyta kontrolna tydzień później pokazała nasze Maleństwo zdrowe i dobrze rozwijające się. Niestety lekarza zmartwił nadal nieregularny kształt pęcherzyka ciążowego. Ten lekarz nie zauważył w mojej macicy nic poza pęcherzykiem z zarodkiem. Myślałam, że tego "czegoś" co wcześniej było w mojej macicy razem z Maleństwem już nie ma. Ale nadal plamiłam, co mnie niepokoiło (plamienie pojawiło się po pierwszym krwawieniu). Niestety żaden z lekarzy, u których byłam nie umiał mi powiedzieć skąd plamienia i co to było "to coś" w mojej macicy.
W 8 tyg. ciąży obudziłam się zalana krwią! Nic mnie nie bolało. Trzeci raz podczas mojej ciąży mój mąż pędził przez stolicę do szpitala z uczuciem niepewności i przerażenia. Okazało się, że krwawienie szybko minęło, a nasze Maleństwo urosło i ma się dobrze w moim brzuszku! Skąd więc krwawienie?! Lekarze nie wiedzą. Zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że robią dzieci z probówki a takich rzeczy nie mogą zbadać, sprawdzić itd.! USG pokazało tylko moje zdrowe Maleństwo w nadal nieregularnym pęcherzyku. Pan doktor ze szpitala (strasznie sympatyczny i współczujący człowiek) powiedział, że nie ma co się przejmować kształtem pęcherzyka ciążowego, bo on się w każdej chwili może zmienić i jeśli dziecko ma się dobrze to nie ma żadnego wpływu na ciążę. Oczywiście leżenia ciąg dalszy i brania leków.
W 10 tyg. znów byliśmy na USG i okazało się, że nasze Maleństwo pływa w idealnie kształtnym pęcherzyku ciążowym i jest pełne energii. Mój mąż (z resztą ja również)nie mógł uwierzyć jak zobaczył nasze Maleństwo skaczące i ruszające rączkami i nóżkami w moim brzuchu! Zrobiło to na nim ogromne wrażenie. Na mnie z resztą też, ale pierwszy raz (no drugi :)) widziałam go tak przejętego. Okazało się również, że mam malutkiego 7mm krwiaka podkosmówkowego i dlatego mam plamienia. Dlaczego wcześniej lekarze tego nie zauważali, przecież cały czas plamiłam?! A tu zdjęcie naszego Maleństwa:
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/78820a765b40.jpg
Teraz jestem w 13 tyg (jutro zaczynam 14 :)) i mam się całkiem dobrze. Nadal muszę leżeć przez tego krwiaka, ale dobra wiadomość jest taka, że od 2 tyg już nie plamię więc mam nadzieję, że się wchłonął i już nic nie zabiera miejsca mojemu Maleństwu w moim brzuszku :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 marca 2014, 17:33

20 marca 2014, 07:39

Dziś zaczynam 14 tydz.
Zaczyna się też drugi trymestr ciąży. Tak długo wyczekiwany przeze mnie termin. Taka granica, że jak przetrwamy pierwszy trymestr to już musi być wszystko dobrze! Oczywiście teraz pojawiają się inne lęki związane z ciążą, np. myślę o skracającej się szyjce macicy, czy przodującym łożysku, które mogą przywiać nowe zmartwienia i strach. Ale z natury jestem optymistką i wierzę, że już będzie wszystko dobrze :) Tym bardziej, że brzuszek mi rośnie i nie da się już nikogo zmylić, że mam w sobie rosnące życie :) Co do rozmiarów brzuszka to od 8 tyg ciąży przybyło mi 3 cm w obwodzie, a to poskutkowało tym, że nie mam w co się ubrać. Zawsze byłam szczupła i wyglądałam jak tyczka więc wszystkie moje spodnie to obcisłe, dopasowane rurki. Eh dobrze, że chociaż parę legginsów jakąś posiadam, bo naprawdę byłby kłopot.
Dzisiaj idziemy na USG prenatalne i test PAPP-a. Już od 6 rano nie mogę spać, bo myślę jak to będzie cudownie znów zobaczyć moje Maleństwo. Mamy również nadzieję, że Maleństwo pokaże nam czy jest chłopcem czy dziewczynką. Dostałoby wtedy porządne, prawdziwe imię, a nie imię postaci z kreskówki :D Powinnam się martwić, czy badanie nie wykaże żadnych chorób genetycznych? Nie martwię się, bo to nic nie zmieni. Cokolwiek by się działo i czegokolwiek byśmy się nie dowiedzieli jest to nasze dziecko i zamierzam je urodzić za wszelką cenę! Nawet się nie spodziewałam, mimo że nadal nie mogę uwierzyć że ono jest w moim brzuchu, że mogę je tak kochać! Codziennie rozmawiam z moim Maleństwem i mu to powtarzam.

20 marca 2014, 21:14

No i po badaniu. Yupi, okazało się, że cholernik krwiak wywędrował z mojej macicy!!! A no i nasze Maleństwo urosło i jest jak najbardziej zdrowe! Ma wszystko co trzeba i wszystko działa jak należy :) Ale niestety fikacz mały rośnie mi w brzuchu i pan doktor nie mógł zobaczyć nic między jego nóżkami. Przezierność karkowa 1,9 mm więc test PAPP-a to tylko formalność. Wyniki za około 2 tygodnie.
Moja mama rozczarowana tym, że nie wie jakiego koloru ma robić ubranka (bo ostatnio wpadła w szał dziergania i nasze dzieciątko ma już rękawiczki na zimę i paputki). Powiedziałam jej, że zielony, czerwony i żółty to też ładne kolory, ale chyba ta odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała.
Po badaniu byłam tak zmęczona nadmiarem wrażeń, że aż mi się przysnęło. I niestety obudziłam się w nie najlepszym humorze i troszkę oberwało się mojemu mężowi za to w ogóle że leży koło mnie na łóżku :/ Ach, te hormony...

A na końcówkę przedstawiam najnowsze zdjęcie Maleństwa:

77557784452b274fmed.jpg


Wiadomość wyedytowana przez autora 20 marca 2014, 21:16

21 marca 2014, 07:52

Jestem w szpitalu! W nocy obudziłam sie bo męczyła mnie straszna zgaga. Pomyślałam, że skoro już wstałam to pójdę siusiu. A na wkładce niespodzianka! Plama krwi! Poczekałam chwilę i zaczął się potok! Normalnie jakby ktoś kran odkręcił! Szybko przerażeni do auta i do szpitala. Tyle krwi to ja jeszcze u siebie nigdy nie widziałam. Pomyślałam, że tracę Maleństwo! Nasze upragnione, wyczekane, wymodlone i wystarane! Przy badaniu lekarz stwierdził, że dziecko żyje, serduszko mu bije i fika koziołki jakby nigdy nic. Lekarka powiedziała mi, że łożysko jest nisko i dotyka lub uciska ujście szyjki macicy. Dlatego krwawię. Za bardzo tego nie rozumiem, ale muszę zostać w szpitalu kilka dni.
Teraz krwawienie jest trochę mniejsze, ale nadal obfitsze niż miesiączka. Bardzo się boję o moje Maleństwo!Leżę i nie mogę nic zrobić żeby temu zaradzić! Czuję się taka bezsilna!

22 marca 2014, 11:02

Nadal szpital. Nadal krwawie choć już mniej i krwią połączoną z ciemnymi skrzepami co oznacza że się zaczyna oczyszczać. Nie wiem jak się ma Maleństwo. Cały dzień wczoraj przepłakałam!
Nie życzę nikomu pobytu w szpitalu! Wydawałoby się, że leżąc tu mam pełną i profesjonalną opiekę a tu przychodzi lekarz na obchód i pyta się mnie z jakiego powodu ja tu leżę? Normalnie mnie zamurowało! To chyba on powinien mi powiedzieć co mi jest i wszystko wytłumaczyć. Gdy zapytałam czy będę miała robione usg to powiedział, że w poniedziałek będzie ordynator to wszystko mi powie i pewnie zrobi badanie. Człowiek nawet nic nie może się dowiedzieć na temat własnego zdrowia. Dobrze, że jutro moja znajoma ma dyżur na tym oddziale. Jest położną więc może się dowiem czegoś konkretnego.
A narazie czekam na męża a po południu moi rodzice mają przyjechać.
Nie chcę tu być! Chcę do domu!

Kochane chciałam Wam podziękować za słowa wsparcia i otuchy. Dzięki serdeczne :-*

24 marca 2014, 09:44

Wychodzę dzisiaj ze szpitala!
Przestałam krwawić a Maleństwo fika i bryka w moim brzuszku w ogóle nie przejmując się niczym :) Moje kochane Maleństwo :)
Oczywiście muszę leżeć ale to dla mnie żadna nowość bo przecież już od 6 tyg ciąży leżę. Ale zdecydowanie lepiej leży się w domu niż w szpitalu! W szpitalu czas ma inny wymiar! Jestem przekonana, że tutaj minuta ma dużo więcej niż 60 sekund!
A no i krwawienia w moim przypadku mogą się jeszcze zdażyć. Pocieszyli mnie mówiąc to :/

25 marca 2014, 18:29

Dzisiaj rano było mi bardzo zimno, mimo że leżałam pod kołdrą. Może to efekt mojej słabej morfologii? Po krwawieniu moja hemoglobina z 13,2 spadła do 9,9 i teraz muszę dodatkowo łykać żelazo.
Tak sobie dzisiaj troszkę popłakałam, bo mam wrażenie że moje ciało jest przeciwko ciąży... I tak sobie myślę, że pewnie wszystkie negatywne ciążowe dolegliwości (typu hemoroidy, przodujące łożysko itd.) pewnie przytrafią się mi. Ale jesteśmy z Maleństwem dzielni i się nie poddamy! A wracając do mojego ostatniego krwawienia to mam przeczucie, że to jednak był krwiak, który po prostu pękł.
Dzięki mojemu kochanemu mężowi wierzę, że wszystko będzie dobrze, bo mamy siebie. Wiem, że nie jestem sama w ciąży, ale jesteśmy w niej razem. Mam w nim wielkie oparcie. Widzę jak się martwi i przeżywa każdy dzień naszego cudu. Codziennie całuje mój brzuch i mówi do Maleństwa. A wczoraj zakazał mi się w ogóle ruszać, nawet do łazienki! Powiedział, że on będzie sikał za mnie :) Aż się boję czy mi zaraz jakiejś rurki nie zmontuje i nie zrobi a'la cewnika :) Codziennie robi mi śniadania, obiady i kolacje i najlepiej nie chodziłby do pracy tylko się nami zajmował :) Jak byłam w szpitalu to nawet kupił mi w sklepie nową pidżamę i majtki, i to w dobrym rozmiarze nawet :) Kocham go strasznie i nie wyobrażam sobie życia bez niego!

31 marca 2014, 14:13

14 tydz 4 dzień
W sobotę byłam u mojej Ginki, myślałam że da mi skierowanie na USG, ale powiedziała, że jeśli łożysko jest nisko to od USG się nie podniesie. A już miałam nadzieję, że zobaczę moje Maleństwo i może uda się poznać płeć... No cóż jak nie będziemy mogli się doczekać do połówkowego to trzeba będzie załatwić sobie na własną rękę badanie. Na razie mam leżeć, jak będzie wszystko dobrze i nie będzie plamień to w przyszłym tygodniu mogę zacząć spacerować po domu, za dwa tygodnie na spacer przed blok itd. stopniowo wstawać z tego wyra, bo mi się mięśnie zastaną :) Mój mąż jak tylko dowiedział się, że będę mogła chodzić to już wymyślił sobie, że na Święta pojedziemy do rodziców (200 km od Wawy). Kazałam mu się pacnąć w czoło i lepiej zadzwonić do kuzynki i odwołać nasze przyjście na jej wesele 16 maja. Na co mój zdziwiony mąż "To na wesele też nie pojedziemy?! Przecież to za 1,5 miesiąca. " Nie no jasne, on się będzie świetnie bawił i chlał a ja będę całą noc siedziała za stołem!!! Nie wiem co będzie za 1,5 miesiąca ale nie ma co ukrywać, że taka uroczystość jak ślub i wesele jest męczącą uroczystością. Zastanawiałabym się nad uczestniczeniem w niej gdybym nie miała problemów z ciążą, a co dopiero w mojej sytuacji.
Zawsze miałam wszystko zaplanowane i poukładane, ale już od początku starań o dzidziusia życie szybko mną potrząsnęło i zrozumiałam, że wielu rzeczy nie da się zaplanować. Teraz więc żyję z dnia na dzień, nie planuję nie rozmyślam o tym co będzie za jakiś czas. Wiem, że czeka mnie poród i Maleństwo w domu i muszę się na to przygotować, ale nie wyznaczam sobie konkretnych terminów realizacji zadań. Jak będę się dobrze czuła w późniejszych tygodniach to sama zacznę ogarniać temat wyprawki i zakupów do dziecięcego pokoiku, jak nie to niestety będzie musiał ktoś mi pomóc. Odpuściłam. Już nie upieram się, ,że wszystko zrobię sama i że zrobię po swojemu. Życie usadziło mnie w miejscu i niestety muszę pozwolić wykazać się innym. I bardzo cieszę się, że mam wokół siebie ludzi, którzy gotowi są mi pomóc kiedy nie daję sama rady (co prawda nasze rodziny 200 km od nas, ale kiedy trzeba to są) . A i najważniejsze, że nauczyłam się mówić, że nie dam sobie sama rady! Co z trudnością przychodziło mi przed ciążą :)

A tu aktualne zdjęcie mojego brzuszka :)
2bfd63066b79b4a7m.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 marca 2014, 14:24

4 kwietnia 2014, 17:42

15 tydz. 1 dzień
Jestem taka szczęśliwa, widziałam dzisiaj Maleństwo!!! Ale zacznę od początku :) Kilka dni temu zaczęłam troszkę plamić na brązowo. Pomyślałam, że po krwawieniu to pewnie normalne. Ale w środę plamienie było bardziej obfite i wystraszyłam się, że może być coś nie tak. Napisałam więc do mojej lekarki prowadzącej, że taka jest sytuacja i że bardzo się martwię i czy mam przyjechać na badanie. A pani "doktor" odpisała: "Jeśli krwawienie będzie bardziej obfite, proszę się zgłosić do szpitala." Myślałam, że mnie coś trafi! Ta to umie uspokoić pacjenta. Zacznijmy od tego, że nie chciała dać mi skierowania na USG na ostatniej wizycie po krwawieniu ani mnie nie zbadała. Cały dzień się zamartwiałam i lamentowałam mojemu mężowi, że coś jest nie tak i że ja muszę dowiedzieć się skąd to plamienie. Mój kochany zadzwonił do Medicover (mamy tam abonament i chodzimy do lekarzy) i okazało się, że mamy USG na życzenie. Zamówił termin na dziś i trafiliśmy do super doktora. Wszystko nam pokazał, gdzie jest łożysko, co z dzidziusiem, zrobił nawet USG 4D i powiedział, że będziemy mieli SYNA!!!!! Tak się ucieszyłam, bo chciałam mieć synka. W rodzinie rodziły się ostatnio same dziewczynki, a tu nasz piękny Franuś (bo tak ma na imię) taki rodzyneczek!!!
Poza tym pan doktor bardzo szczegółowo wyjaśnił mi i pokazał, że łożysko jest 4cm nad ujściem szyjki macicy, na tylnej ścianie i nie ma mowy o przodowaniu łożyska. Poza tym pokazał dokładnie skąd się bierze plamienie. Otóż po ostatnim krwawieniu zaległa mi krew w takiej jakby niecce i ona się będzie sączyć. Zapewnił, że Maleństwu, tfu Frankowi (!), to w ogóle nie zagraża.
Taka jestem szczęśliwa, że nie macie pojęcia!!! A mój mąż siedząc na krzesełku u pana doktora cały czas mi palcami pokazywał, że widział "ptaszka" naszego Maleństwa :) Strasznie mnie tym rozśmieszał :D A jaki był dumny! Po wyjściu z gabinetu:
- Będziemy mieć synka!!! - ja
- No przecież tak robiłem, żeby był syn, a co! - odpowiedział z dumą mój mąż
Myślałam, że padnę z niego!
Oczywiście teraz szukam nowego lekarza prowadzącego, bo do tej niewspółczującej baby to ja już chodzić nie będę!!! A no i niestety muszę nadal leżeć, żeby te 20ml starej krwi powolutku się ze mnie sączyło :/

A tu nowe zdjęcie Franusia:
0052c15dee039a51med.jpg

9 kwietnia 2014, 09:32

15 tydz. 6 dzień
Wczoraj poczułam mojego syneczka! Wiem, że to wcześnie ale to uczucie nie było podobne do niczego co czułam wcześniej więc to musi być Franio :) Tak jakby ktoś mnie delikatnie smyrał od środka w okolicach pępka. Godzinę później znów to poczułam i dzisiaj rano też więc to musi być ON!
Nadal leżę i nadal plamię. Oh tak sobie myślę czy to nie mogłoby raz a wszystko wylecieć? :/

Wczoraj kuzynka mojego męża zaproponowała nam ciuszki po swoich bliźniakach-chłopakach więc już nie mogę się doczekać jak je zobaczę, ale niestety prędko to nie nastąpi bo ona mieszka w Gdańsku i w Święta przyjedzie do swojej mamy do Włocławka a stamtąd ktoś przy okazji przywiezie je nam do Warszawy. Oh, ciężkie to życie z dala od rodziny. Tak naprawdę, to w Warszawie nie mamy nikogo poza znajomymi.

A Święta będę miała bardzo ciekawe. W sobotę chcą przyjechać do nas teściowie i zostać na noc do niedzieli, a w niedzielę przyjadą moi rodzice i brat z dziewczyną i jej córką i chcą zostać do poniedziałku. Także będę pewnie zmęczona na maksa samym siedzeniem z nimi :) A już sobie wyobrażałam, że świąteczne śniadanie w niedzielę zjemy tylko we dwoje i będzie to pierwsze takie tylko nasze wspólne święto. No ale przecież nie zabronię im przyjechać. Mój mąż się cieszy, bo mamusia zrobi jedzenie i nie będzie musiał już sam gotować :) W sumie nawet lepiej, bo będzie smaczniej :D Nie to żeby mój mąż źle gotował, ale zupełnie brak mu fantazji w kuchni a poza tym takie czasem bez smaku te jego obiady :) Ale stara się jak może i to najważniejsze.

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 kwietnia 2014, 16:32

14 kwietnia 2014, 13:38

16 tydz. 4 dzień
Czy to możliwe żebym w tydzień przytyła 0,8kg?! No tak, ale jak się tylko je i leży bez żadnej aktywności fizycznej to można się tego spodziewać :) Od początku ciąży przybyło mi 3,5kg. Jak tak dalej pójdzie to do porodu będzie musiał po mnie jakiś dźwig przyjechać :D Najfajniejsze jednak w tym jest to, że rośnie mi tylko brzuch (piersi powiększyły się na razie o 1 rozmiar). W tej chwili mam +6cm w obwodzie. I taką piłkę z przodu :) Pupa jak była płaska tak jest nadal (mogłoby choć trochę tłuszczyku w nią wejść :))

Nadal plamię, ale już mało i w kolorze kawy z mlekiem więc mam nadzieję, że już się kończy. Mam też nadzieję, że już nie będzie żadnych ekscesów mojej ciąży i że będę mogła w miarę normalnie funkcjonować. A przede wszystkim wstać z łóżka, pójść na spacer, pojechać do sklepu pooglądać łóżeczka i wózki i w ogóle cieszyć się przygotowaniami do przyjścia Franusia na świat. Wszystko okaże się 5 maja na USG połówkowym. Trzymajcie dziewczyny kciuki :)

22 kwietnia 2014, 11:37

17 tydz. 5 dzień
Dziękuję Kochane za trzymane kciuki :) Chyba pomogły, bo kilka dni temu przestałam plamić, przez co odważyłam się w Święta uczestniczyć w posiedzeniach z rodzinką :)
A co do Świąt, to obżarłam się jak głupia i teraz boję się wejść na wagę :D W pasie przybyło 2 cm od ostatniego tygodnia, także piłeczka już całkiem spora z przodu mi się robi. Wszyscy głaskali mnie po brzuszku i ciągle pytali czy czegoś nie potrzebuję, czy nie jestem zmęczona itd. Bardzo się cieszę, że przyjechali do nas teściowie i rodzice i mój brat z rodzinką. A na majówkę przyjeżdża do nas moja przyjaciółka, z którą nie widziałam się od Nowego Roku, czyli dnia kiedy ostatni raz byłam w rodzinnym Włocławku.

Ostatnio coraz częściej myślę o tym co będzie po porodzie. Przecież ja nie wiem co z takim maleństwem się robi! I jak czytam pamiętnik Chiang Mai to trochę jestem przerażona, że sobie z tym wszystkim nie poradzę! Z tymi kolkami, ulewaniem, przestymulowaniem itd. Mam nadzieję, że mój synek wda się w swojego tatusia, który jako niemowlę cały czas spał. Teściowa opowiadała, że czasami to nawet musiała go budzić na karmienie. Najważniejsze, że był najedzony i miał sucho. Za to ja jako nowo narodzone dziecię dałam swoim rodzicom ostro popalić kolkami. Żadne z nich się nie wysypiało.

A dzisiaj śniło mi się, że urodziłam. A później w śnie prosiłam swojego męża, żeby zajrzał mi między nogi i powiedział jak to wygląda po porodzie :D A on na to, że nie jest źle :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 kwietnia 2014, 19:33

24 kwietnia 2014, 19:13

18 tydz. 0 dni
Normalnie jak nie urok to sraczka! Miało być tak pięknie! Teraz kiedy nie plamię i mogę chodzić na krótkie spacerki, to musiałam złapać katar! Jestem ciekawa, który z "dżentelmenów" mnie tak urządził. Teść już w Święta przyjechał zakatarzony, mój tata w poniedziałek narzekał na katar, a mój mąż całe Święta latał na balkon nie zamykając go za sobą, przez co robił mi wietrzenie (siedziałam na kanapie przy balkonie). Nochal pełen, zatoki zawalone, powieki ciężkie... eh żyć nie umierać! Leczę się herbatą z miodem i cytryną, ale czy to coś da? A w sobotę mam robić badania krwi. Już widzę jakie piękne wyjdą przez ten katar!

28 kwietnia 2014, 18:22

18 tydz. 4 dzień
Dzisiaj byłam u nowego lekarza prowadzącego. Od razu na wstępie opisałam mu dotychczasowy przebieg ciąży i jakie biorę leki. Lekarz mnie zbadał i zrobił mi szybkie USG (poprzednia "lekarka" nawet nie miała włączonego sprzętu). Szyjka długa i zamknięta a Franuś jak to powiedział pan doktor "rozwija się prawidłowo mimo wszystkich dotychczasowych przeciwności". Lekarz bardzo sympatyczny i rzeczowy. Wszystko mi opowiadał i pokazał, że łożysko jest w większości na tylnej ścianie macicy, ale kawałek zachodzi na przednią. A Franio podczas badania machał do nas rączką :) Aż się pan doktor z niego śmiał. Oczywiście zaraz po USG połówkowym mam przyjść na konsultację, a nie za miesiąc jak to było u tamtej piczki grochowej "doktórki". No i mogę małe spacerki po domu i wokół sobie organizować, ale bardzo się oszczędzać. Wyniki krwi dużo lepsze od poprzednich, ale położna powiedziała że jak na ciążę to super. Mocz trochę gorzej, bo niby wyniki pokazują jakiś początek infekcji, ale od żurawinki powinno się poprawić.

Całe szczęście, że przeziębienie mi przeszło!

Aaaa no i największy news dnia: ważę (UWAGA!) 69,3kg!!!!!!!!!! Myślałam, stojąc na wadze u położnej, że mam zwidy. Jak to od początku ciąży przytyłam aż 6 kg?! Myślałam, że nasza domowa waga się popsuła, bo różne wartości dziwne pokazywała, ale jednak nie. Waga nie kłamie! Naprawdę dźwig muszę sobie organizować na końcówkę września :) A mój mąż się śmieje i nazywa mnie "gruba Berta" :/

A no i dzisiaj w końcu załatwiłam swoje formalne sprawy mieszkaniowe. Od dziś jestem Warszawianką i nabijam się teraz z męża, że muszę z jakimś wieśniakiem w domu mieszkać (mój mąż nadal nie chce się meldować w naszym mieszkaniu). Odbijam sobie "grubą Bertę" :D

A to mój brzuchol po obiadku :)
fc1ae3a3ea63446bmed.jpg

4 maja 2014, 15:13

19 tydz. 3 dzień
Franuś rozszalał się na całego! Kopie tak, że widać jak mi się brzuch delikatnie porusza w miejscu jego kopniaczków. Nawet udało mi się nagrać filmik :) Mój mąż od kilku dni "polował" żeby poczuć naszego synka, ale po kilkunastu minutach trzymania ręki na moim brzuchu zniecierpliwiony rezygnował. Aż do dziś rana :) Poczuł jak mały kopie i był przeszczęśliwy!

Majówka upłynęła nam pod znakiem grania w pokera i w kości. Przyjechała moja przyjaciółka i niestety się trochę z nami wynudziła. Miała spotkać się koleżankami na mieście, ale niestety wystawiły ją do wiatru. Ja niestety, z racji mojego stanu, też nie mogłam zapewnić jej wielogodzinnych atrakcji na mieście. Pogoda też była "pod psem". Na szczęście udało nam się skorzystać jednego dnia ze słońca i pojechaliśmy na spacer na Podwale.
2a5454ca235c1166med.jpg

Dokonałam pierwszych zakupów dla Franka. Kupiłam mu komplet rękawiczki niedrapki i czapeczkę :)

Jutro USG "połówkowe" już nie mogę się doczekać!

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 maja 2014, 15:13

5 maja 2014, 21:07

19 tydz. 4 dzień
Jestem po "połówkowym". Mój synuś wdał się w swojego tatusia i jest upartym człowieczkiem! Odwrócił się do nas plecami i żadne próby zmuszenia go do odwrócenia na nic się nie zdały. Także niestety nie mogę pochwalić się pięknym zdjęciem twarzyczki mojego synka, co najwyżej jego plecków :) Ale mogę pochwalić się zdjęciem jego "ptaszka" :)
cedbf3ef1854b3ccmed.jpg
Cała reszta parametrów w normie i nasz synuś waży 316 gramów! Nadal mam krwiaka ale nie ma w nim żadnych przepływów płynu i najprawdopodobniej krwiak ten zostanie z nami do porodu. Łożysko wysoko w większości na tylnej ścianie macicy.
Umówiłam się już na 23 maja na kolejne USG, bo lekarz musi zbadać twarzyczkę naszego bąbla.

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 maja 2014, 21:31

7 maja 2014, 10:59

19 tydz. 6 dzień

35faadc5a6d5bf82med.jpg

Nie mogę uwierzyć, że to już połowa ciąży!!!
Jeśli jest to jakiś etap, to pewnie czas na podsumowanie:
* W pasie przybyło 10 cm;
* Biust o 1 rozmiar większy;
* Waga +6kg.
Jeśli miałabym opisać tą swoją pierwszą połowę, to była ona pełna strachu, nadziei i wiary w to, że musi być dobrze. Mdłości prawie nie miałam, wymiotów tym bardziej. Wszystkie dolegliwości ciążowe poza zmęczeniem mnie ominęły. Ale niestety krwiaki i krwawienia nimi spowodowane nie pozwoliły mi na cieszenie się moim odmiennym stanem. Nie mogłam uwierzyć, że tak długo czekałam żeby nosić Maleństwo w sobie, a nie mogłam się w ogóle tym cieszyć. Przeleżałam 14 tygodni plackiem w łóżku, zaliczając po drodze 3 dni w szpitalu.
Mam nadzieję, że najgorsze za mną i że teraz będzie już wszystko dobrze i moja Kruszynka przyjdzie na świat w terminie, a my będziemy najszczęśliwszymi rodzicami pod słońcem. Czasem wciąż nie mogę uwierzyć, że mam w sobie 316 gramów miłości stworzonej z nas obojga!
Porodu się nie boję (trochę cesarki gdyby musiała być), bo wiem że ja przetrwam wszystko a to co otrzymam w zamian jest bezcenne. Ciąża dodała mi wiele pokory, spokoju i odwagi. Czuję, że dam radę znieść wszystko, tylko żeby Franuś urodził się zdrowy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 czerwca 2014, 14:34

14 maja 2014, 11:04

20 tydz. 6 dzień

Czy może serce pęknąć z nadmiaru miłości? Bo czuję, że moje zaraz pęknie! Nie wiem czy to hormony ciążowe tak na mnie działają, ale czuję się najszczęśliwszą osobą na świecie! Mam wspaniałego, czułego i kochającego męża (bez którego naprawdę nie umiałabym żyć) i cudowną istotkę w moim brzuchu, która wierci się i kręci tak że mogę sobie wyobrazić co tam robi. Wiem, że jak Franuś się urodzi, to będzie całym moim światem. I wiem, że będzie kopią swojego tatusia! Będę miała w domu dwóch facetów, których będę ubóstwiać :) Czego więcej potrzeba kobiecie do szczęścia? :)

Póki co, to u nas zwykłe życie. Zaczynamy kompletować rzeczy dla Frania i muszę powiedzieć, że coraz więcej pozycji z listy mogę odhaczyć. Niektórzy twierdzą, że to za wcześnie na kupowanie rzeczy dla dziecka i strasznie mnie to irytuje. Dlaczego za wcześnie?! Przecież jako perfekcjonistka muszę być przygotowana wcześniej. A poza tym to nigdy nie wiadomo co się wydarzy i nie chcę później zostawić innych osób z wyprawką. Przeleżałam 14 tyg ciąży i skoro teraz jestem "na chodzie" to chcę mieć wpływ na to co będzie kupione. A poza tym, to wielka frajda wybierać te malutkie rzeczy :) Niestety w pewnych kwestiach jestem uzależniona od naszych rodzin, które mieszkają 200 km od nas. Teściowa ma dla naszego synka mnóstwo ubranek, które dostaliśmy od kuzynki więc najpierw muszę je przejrzeć zanim zacznę kupować nowe. A poza tym Teściowa obiecała kupić wózek, bo nadarzyła się super okazja kupna nowego, nieużywanego wózka z drugiej ręki po okazyjnej cenie. Moja mama obiecała kocyki i flanelowe pieluszki. Więc muszę się powstrzymywać z tymi zakupami wyprawkowymi, a tak bardzo chciałabym już mieć te wszystkie rzeczy żeby móc je odhaczyć na liście :) Może lekarz pozwoli mi na 2 godzinną podróż w rodzinne strony, to sobie to wszystko przywiozę, a jak nie to jestem zdana na czekanie aż ktoś do nas przyjedzie i to wszystko przywiezie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 4 czerwca 2014, 14:34

23 maja 2014, 19:59

22 tydz. 1 dzień

Byliśmy dzisiaj na USG połówkowym część 2 i mój synuś tym razem był grzeczniutki i pokazał swoją śliczną buziulkę :) Nosek po tatusiu, usteczka po mamusi :) Jest cudowny!!! Takie nieprawdopodobne, że taka śliczna istotka mieszka w moim brzuchu :) Całe 544 gramy mojego szczęścia!

985f3438a2263ac8med.jpg

A to domek naszego Franusia:

63f3be82c8afd40dmed.jpg

Krwiak nadal jest i mam się nim nie przejmować, bo nie jest przy łożysku, więc się nie przejmuję :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2014, 20:00

27 maja 2014, 12:17

22 tydz. 5 dzień

Normalnie nie mogę uwierzyć jak wszystko pięknie się układa. Pokoik dla Franusia jest już prawie gotowy. Łóżeczko skręcone, szafa i komoda stoją, a sofa wczoraj zamówiona. Nawet lampa już wisi. Normalnie jesteśmy zorganizowani jak nigdy! Zazwyczaj zakup jakiegokolwiek mebla to były tygodnie poszukiwań, analiz i zastanawiań, a teraz jakby wszystko się nam odmieniło i wszystko nam pasuje :) W dodatku moi Teściowie postanowili kupić nam ten wózek, o którym wcześniej pisałam i jak się okazało też spełnia on wszystkie nasze wymagania. Wózek jest marki Espiro Atlantic 3w1 i zapakowany był jeszcze w folię producencką (używana jest tylko spacerówka od niego). Czego chcieć więcej?! Kolor mógłby być inny, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda :) Żeby było mało, to moi Teściowie postanowili przyjechać do nas w ten weekend i przywieźć wózek i ubranka, które u nich leżą. Pozostanie mi tylko dokupić dosłownie kilka rzeczy, pranie, prasowanie i układanie i jestem gotowa!
Hmmm chyba jakiś tytuł nam się należy dla najbardziej zorganizowanych przyszłych rodziców :P
A może tak wszystko pięknie nam się układa, bo nam zależy?! Bo zależy nam jak jeszcze nigdy nic i strasznie cieszą nas te wszystkie rzeczy. Najbardziej cieszy to, że robimy to dla Frania więc musi być na tip top!
1 2