X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Do czterech razy sztuka... Czekamy na Ciebie córeczko!!
Dodaj do ulubionych
1 2

27 sierpnia 2018, 22:39

22t1d

Byłam dzisiaj na wizycie u diabetologa. Porażka ile godzin czekania. Dostałam tylko receptę na paski do glukometru i do kontroli za 4 tygodnie :/

Dwa dni temu miałam taki lekki kryzys. Ogarnął mnie strach, że nie poradzę sobie, że będę złą mamą... Przecież ja nic nie wiem o opiece nad takim małym dzieckiem!!! Liczę na ten magiczny instynkt macierzyński. Mam nadzieję, że zadziała ;) No i w czwartek zaczynamy szkołę rodzenia, a we wrześniu idziemy na trzy różne warsztaty dla przyszłych rodziców.

12 września 2018, 19:29

24t3d

Jesteśmy po kolejnej wizycie u mojej ginekolog.
Nasza CÓRECZKA ma 722 g i pięknie się rozwija <3 Jednak lekarz na połówkowym miał rację :) Mimo tego, że przyzwyczaiłam się już do faktu, że będzie chłopiec, to bardzo się cieszę. Jestem szczęśliwa, że w ogóle jest mi dane być w ciąży, a płeć to mało ważny szczegół.
Ginka powiedziała, że wcześniejsze określanie płci jest zawsze ryzykowne, a teraz jak dziecko jest większe, to lepiej widać i w ogóle. Teraz musimy znowu pomyśleć nad imieniem... No i dobrze, że nie kupiłam dużo niebieskiego. Praktycznie nie muszę już nic kupować, bo dostanę wszystko po moich siostrzenicach :) Zostaje nam do kupienia materacyk do łóżeczka i drogeria dla mnie i Małej :)

25 września 2018, 19:16

26t3d

Czas leci jak szalony. To już 7 miesiąc ciąży!!
Brzuszek rośnie :) Mam wrażenie, że wszystko idzie mi właśnie w brzuch. W sobotę zarządziłam przemeblowanie sypialni. Mąż cały czas powtarzał, że przecież mamy jeszcze tyle czasu... A ja już nie chciałam czekać, bo później z wielkim brzuchem nie będę miała siły na takie akcje. Cały dzień porządkowania, pakowania pudeł, rozkręcania i skręcania mebli. I tak w sypialni stanęła komoda i łóżeczko :) Po całym dniu byłam tak wykończona... Mąż przyznał mi rację, że dobrze że to zrobiliśmy. Teraz tylko musimy zamówić materacyk do łóżeczka i z grubszych rzeczy mamy już wszystko. Powoli zacznę na dobre prać ciuszki i jakoś czas zleci do grudnia.
Wczoraj byłam na fitnessie dla kobiet w ciąży. Moja kondycja trochę siadła, mimo że przed ciążą ćwiczyłam regularnie... Mam dzisiaj takie zakwasy w nogach, że ciężko mi się chodzi. Ale to znaczy, że nie oszukiwalam ;) Tylko od wczoraj Malutka coś spokojnie siedzi w brzuchu... Trochę mnie to martwi. Jutro mam diabetologa więc będzie usg. Oby wszystko było dobrze...
No i zrobiliśmy listę imion. Wyszło ich aż 6. Trzeba w końcu coś wybrać ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2018, 19:18

10 października 2018, 22:18

28t3d

Jesteśmy po kolejnej wizycie :) Płeć na szczęście się nie zmieniła ;) Nasza córeczka ma już 1194 g. Nie jest jakimś gigantem, bo mieści się poniżej 50 centyla, ale najważniejsze że wszystko jest w porządku :) Przepływy ok, szyjka też ok, ilość wód ok :) Bardzo się cieszę :) W ogóle nasza ginka jest super!! Anioł kobieta!! I nawet wybaczam jej 2-godzinne opóźnienie (dobrze, że zawsze dzwonię jak wygląda sytuacja). No i najważniejsze!! Jeśli nic nie zmieni się z cukrami i waga dziecka będzie ok, to nie muszę mieć indukowanego porodu. Mogę spokojnie czekać do terminu porodu :) Jestem ciekawa czy będzie grudniowa, czy styczniowa :)

Co do przygotowań, to skończyłam pranie i prasowanie ubranek, co mnie ogromnie cieszy. Dobrze, że szybko się za to wzięłam, bo fizycznie jest już trochę ciężko, a co dopiero byłoby później... W przyszłym tygodniu odbieramy materacyk do łóżeczka. Pozostaje tylko zamówienie apteczne typu: termometr, podkłady poporodowe, majtki siateczkowe, wkładki laktacyjne itd. i będziemy mieli wszystko.

Zaczynam się tego wszystkiego bać... Boję się porodu, ale jeszcze bardziej boję się tego pobytu w szpitalu, że sobie nie poradzę i w ogóle, że trafię na jakieś wredne położne... Z drugiej strony wiem, że nie ja pierwsza i nie ostatnia i że muszę dać radę, nie mam wyjścia... Musi być dobrze :)

No i w końcu musimy zdecydować się na imię dla naszej córki. Póki co mamy na liście sześć imion, które powtórzyły się na liście mojej i męża. W grę wchodzi: Alicja, Adrianna, Jagoda, Maria, Magdalena i Matylda. Musimy w końcu coś postanowić, bo chcę zrobić takie małe diy z imieniem do powieszenia nad łóżeczkiem.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 października 2018, 22:22

15 października 2018, 10:03

29t1d

Dziś jest Dzień Dziecka Utraconego... Mam nadzieję, że nasze trzy Aniołki czuwają nad siostrą...
Mój mąż mówi, że nie mam już wracać do tego, że nie mam myśleć o tym co było, a co jest przed nami. To co się wydarzyło ma wpływ na to jak jest teraz. Przez to co przeszłam, mogłam być zdiagnozowana i teraz mogę cieszyć się ciążą :)
Jednak żeby nie było zbyt kolorowo... mam pewne lęki. Boję się, że coś złego się stanie, że urodzę przedwcześnie, że dziecko będzie chore, albo że urodze martwe dziecko... Jak widać, to co się wydarzyło zostawiło ślad w psychice...

Żeby zakończyć ten wpis czymś pozytywnym - w sobotę podjęliśmy decyzję co do imienia dla naszej córeczki :) Jednak póki co to jeszcze tajemnica. Niedługo się pochwalę :)

21 października 2018, 20:15

30t0d

Zmiana kodu na 3 z przodu :)
30 tygodni za mną. Do terminu pozostało 70 dni!!! Za 4 tygodnie pakuję torbę do szpitala :)
No i nasza córka będzie miała na imię ADRIANNA <3
Zdecydowaliśmy się na takie imię, bo po pierwsze nam się podoba, a po drugie jest teraz mało popularne :) W rankingu zeszłego roku była bardzo daleko.

31 października 2018, 10:15

31t3d

Od dwóch tygodni walczę z bólem lewego pośladka. Prawdopodobnie to rwa kulszowa :( Byłam na masażach u fizjoterapeutki, ale nic nie pomagają. Ból chwilami jest nie do zniesienia... Jak siedzę i leżę jest w miarę ok, ale chodzenie to koszmar. Do tego brzuch ciągle napięty... Powoli czuje się jak wieloryb. No ale nie chcę narzekać, bo wiem że inne kobiety mają zdecydowanie gorzej. Całe szczęście, że wyprawkę mam już prawie z głowy. Dzisiaj będzie kurier z zamówieniem z apteki. Czekam na biustonosze do karmienia i jeszcze jedna koszula do szpitala by się przydała. Za 2,5 tygodnia pakuje torbę do szpitala :)

Wczoraj byłam u diabetologa i na pierwszym KTG. Wystraszyłam się bardzo, bo tętno Małej spadało poniżej 90. Bałam się, że położą mnie w szpitalu na patologii ciąży. Czekałam na wizytę u lekarza jak na ścięcie. Okazało się, że te spadki to było moje tętno. Niesamowita ulga. Spanikowałam wiem... Ale to jest moja 4 ciąża pierwsze dziecko i gdyby teraz coś złego się stało, to chyba nie przeżyłabym tego... Mała jest ułożona główką do wyjścia, wszystko u niej dobrze i waży 1800 g. Moja mała kluseczka <3 Coś czułam, że się obróciła, bo inaczej czuję ruchy. Teraz często mi się wwierca w żebra ;) Do terminu zostało 60 dni :)

6 listopada 2018, 19:12

32t2d

Do terminu porodu zostały 54 dni, do ciąży donoszonej tylko 33 dni. Czasami nie mogę w to jeszcze uwierzyć, że to juz tak mało czasu zostało. Już niedługo Mała będzie z nami.

Wczoraj byliśmy na wizycie. Adunia rośnie, waży prawie 1800 g (inny sprzęt niż u diabetologa) +/- 250 g. Ginka ocenia wagę końcową między 2900 a 3100 g. W każdym razie nie będzie gigantem :) Ogólnie wszystko jest dobrze. Ułożona jest główkowo i jest mało prawdopodobne, że to się zmieni. No i muszę brać żelazo, bo wyniki trochę poleciały od ostatniego razu. Na szczęście nie mam anemii.

Żeby nie było tak kolorowo, to w piątek zaliczyłam szpital... Nie czułam ruchów Małej. Tak się bałam... Podłączyli mnie pod KTG i kiedy usłyszałam bijące serce to poczułam wielką ulgę. No i zaczęła tak wariować, że uciekała z zapisu. Oby więcej nie robiła takich numerów, bo matka się wykończyć z nerwów.

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2018, 19:12

15 listopada 2018, 21:20

33t4d

Do terminu zostało 45 dni, a do donoszonej 24. Im bliżej, tym bardziej się boję. Za tydzień w niedzielę pakują torbę do szpitala. Z wyprawki mamy już wszystko. Muszę tylko kupić adaptery do nosidełka, ale to jest szczegół.

Samopoczucie takie sobie... Dobrze, że rwa kulszowa odpuściła i oby już tak zostało! Ciężko mi się oddycha, a przez to szybko się męczę. To mnie trochę załamuje, bo proste czynności mnie męczą, a jak ja dam radę urodzić to dziecko :( I ta permanentna zgaga... No ale już bliżej niż dalej ;) Nie ma co narzekać.

Na wadze 8 kg na plusie więc nie jest źle. Bałam się tego, że bardzo się roztyje, ale jest ok. Każdy mi mówi, że mam mały brzuch i że dobrze wyglądam :) Miłe to, bo czasami czuję się jak kupa...

Powiesiliśmy na ścianie obrazki, które zrobiłam dla Malutkiej :) Jestem zadowolona z efektu :) Zwłaszcza, że zrobiłam je sama ;)

https://naforum.zapodaj.net/thumbs/02b639fcefd8.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 listopada 2018, 21:22

25 listopada 2018, 17:01

35t0d
87% za nami. Zaczynam 9 miesiąc!
Do terminu zostało 35 dni, do ciąży donoszonej tylko 14.

Torba do szpitala prawie spakowana. Zostają tylko jakieś małe drobiazgi. Ciuszki dla Małej na wyjście gotowe.

Dziś pierwsza styczniówka się rozpakowala więc robi się poważnie. Zdałam sobie sprawę, że to już tak malo czasu zostało. I postanowiłam, że teraz będę wychodzić z domu tylko na ktg, do labo i lekarza. I koniec z prowadzeniem samochodu. Nie ma co ryzykować.

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 listopada 2018, 17:01

30 listopada 2018, 16:16

35t5d
89% za nami. Do terminu zostało 30 dni - miesiąc!! Ciąża donoszona za tydzień w niedzielę.

Wczoraj byliśmy na wizycie. Obstawialiśmy wagę Młodej: ja 2300 g, a ginka i mój mąż 2500 g. No i nikt nie trafił :D Pani doktor dwa razy zmierzyła i nie chce być inaczej i Mała waży 2967 g <3 Jestem w szoku!! Przez 3,5 tygodnia przybrała ponad kilogram. Ginka powiedziała, że dziecko najwyraźniej miało wyrzut apetytu :) No i nie mam się tym sugerować, bo teraz już nie musi tak dużo przybierać. Ciekawe ile rzeczywiście będzie ważyć :) W badaniu też wszystko ok. Szyjka zamknięta i długa. No i czuć już, że główka zeszła niżej, stąd te moje kłucia przy dłuższym chodzeniu. No i badanie było już niestety trochę bolesne... Tak już ma podobno być. Wszystko TAM się szykuje do porodu. GBSy pobrane. Kolejna wizyta 17 grudnia. Zobaczymy czy dojdzie do skutku :D Ginka mówiła, że mam wytrzymać jeszcze te dwa tygodnie, a później mogę już rodzić.

Szybko mija tydzień za tygodniem. W niedzielę zaczynam 37 tydzień. Torba spakowana, rzeczy dla Małej też uszykowane - pozostaje tylko czekać :)

Samopoczucie jak na 9 miesiąc nawet ok. Na wadze niecałe 10 kg czyli wzorowo :)

9 grudnia 2018, 15:29

37t0d

CIĄŻA DONOSZONA <3
Do terminu zostało 21 dni :)

Aż trudno w to uwierzyć, że już za chwilę, już za momencik Adrianka będzie z nami :) Nie mogę się doczekać!! Jestem ciekawa jak będzie wyglądać, do kogo będzie podobna...

Samopoczucie w miarę. Mam wrażenie, że brzuch mi trochę opadł, bo lepiej mi się oddycha i tak jakby zgaga odpuściła. Brzuch się napina i czasami boli ciotowato, ale teraz to już tak będzie. Najszczesliwsza teraz jestem na kanapie ;) Zbieram siły na ten wielki dzień. Boję się bardzo, nawet jestem przerażona, ale muszę jakoś dac radę :)

Czasami jak patrzę w lustro i widzę brzuch, to wracam do chwil kiedy zastanawiałam się jak to jest być w ciąży, jak brzuszek rośnie, a tu niedługo już go nie będzie.

16 grudnia 2018, 21:16

38t0d
95% za nami.
Do terminu zostało 14 dni.

Czas leci jak szalony. Za tydzień święta. Pierniczki upieczone. Choineczka już stoi. Żywa, piękna, kolorowa - taka jak lubię. Ubierałam ją dwa dni, ale warto było się pomeczyc.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/79387df0a2a4.jpg
Teraz czekamy na najważniejszy PREZENT <3 Ciekawe kiedy Adnianna zechce wyjść...
Jutro mamy wizytę u ginekologa. Ciekawe co powie... Czy zanosi się na poród czy wszystko jeszcze pozamykane na cztery spusty. Jak długo chodzę, to czuję jak grawitacja działa i wszystko na dole kłuje. Ogólnie końcówka jest już ciężka... Nic się nie chce. Ale jeszcze trochę ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2018, 21:17

20 grudnia 2018, 15:51

38t4d
10 dni do terminu

Dzisiaj byłam na kolejnym ktg. Na szczęście wszystko dobrze. Wracałam do domu ze łzami w oczach :( Ledwo doszłam do domu, weszłam do mieszkania i po prostu się popłakałam z bólu, zmęczenia i niemocy... Tak mnie bolą pachwiny i cały dół, że każdy krok sprawia mi ból. Do tego kłuje mnie ciągle tak jakby w szyjce. Może Mała wstawiła się do kanału i przez napór główki tak mnie wszystko boli. Chciałabym już urodzić... Nikt nie mówił, że będzie łatwo... Jeszcze na dodatek pojawiły mi się ketony i bilirubina w moczu... Do tej pory wyniki były wzorowe... Dobrze, że chociaż morfologia się poprawiła.

27 grudnia 2018, 17:15

23 grudnia o godzinie 22:13 przez cesarskie cięcie przyszła na świat nasza córeczka Adrianna <3 Nasz największy skarb!!

O porodzie będzie później, bo jest co opisywać...

1 stycznia 2019, 18:31

No to przyszła pora na opis porodu.

Zacznę od tego, że sama sobie wywróżyłam datę przyjęcia na świat naszej córeczki :)

W piątek wieczorem zaczął mi się stawiać brzuchu i czułam duże kłucie w szyjce. W sobotę ogarnęłam mieszkanie, zmieniłam pościel i myślę sobie, że jak będzie świeża, to na bank w nocy odejdą mi wody. No i tak się stało. Obudziłam się o 1:55, poczułam pykniecie i polalo się ze mnie. Szybko obudziłam męża, ubrałam się i do szpitala. W szpitalu cisza spokój (dzień wcześniej nie przyjeliby mnie, bo było pełno...), szybkie badanie, wypełnianie dokumentów i na porodówke. Położyli mnie najpierw na sali przedporodowej, męża odeslalam do domu, bo bez sensu było żeby siedział na korytarzu. Rozwarcie na 1 cm czyli lipa... Wody cały czas mi odchodziły, był moment że leżałam w kałuży!! Po dwóch godzinach zaczęły się skurcze co 5-6 minut, ale nie były one jakoś bardzo bolesne. Jeden lekarz powiedział mi, że czekamy 6 godzin i wyniki crp i wtedy podadzą mi oksytocyne. Przyszła następną zmiana i lekarz po badaniu (trafił mi się jakiś rzeźnik, bo każde badanie w jego wykonaniu było tragiczne) stwierdził, że dzisiaj to ja nie urodze, damy sobie czas 24 h i dopiero wtedy dadzą mi oksy. Położyli mnie na patologii ciąży. Tam zaczęła się moja gehenna... Skurcze nadal regularne, a postępu porodu brak :( Byłam załamana... Do tego miałam bóle krzyżowe. Coś okropnego!!! Nikomu tego nie życzę... To tak jakby ktoś przypalal cię ogniem i kręgosłup łamał się na pół. Jeszcze jak chodziłam i stałam, to było to do zniesienia, bo mąż masowal mi krzyż, ale najgorzej było jak podłączyli mnie pod KTG. Skurcze były po prostu straszne, tak to bolało, że nie mogłam nad sobą zapanować i łzy same mi leciały... Położna widząc to od razu wezwała lekarza. Okazało się, że mam 5 cm rozwarcia i idziemy na porodówke. O 19:49 podpieli mnie pod KTG. Próbowałam sobie pomóc na piłce, ale niewiele to dało. Do tego szyjka była nadal odgieta w stronę krzyża. Kazali mi się położyć żeby mogła się wyprostować. Ból okropny... Ja już myślałam, że nie dam rady... Szybko zrobiło się 8 cm. Położna mnie bada, woła drugą, później trzecią i słyszę taki tekst "tak jakby nozdrza czuję". Już coś czułam, że coś jest nie tak... Kolejne badanie i pełne rozwarcie, pięć osób mnie męczy na skurczach, czuję już że muszę przec i okazuje się, że Mała ustawiła się twarzyczkowo i naturalnie by się nie urodziła. Szybka akcja i robili cięcie. Nie tak to miało wyglądać... Był to dla mnie taki stres!!! Za wszelką cenę chciałam uniknąć cesarskiego cięcia, ale nie miałam już na to wpływu, zdrowie Ady było teraz najważniejsze. O 22:03 zaczęła się operacja, a o 22:13 Adunia była już na świecie. Niesamowite emocje... Żałuję tylko, że mój mąż nie mógł tego doświadczyć, że nie mógł przeciąć pepowiny... Ogólnie wyobrażałam sobie, że będzie sto razy gorzej po cięciu, a ja po powrocie z sali pooperacyjnej od razu zaczęłam chodzić. Wiadomo, że rana bolała, ale miałam motywację, żeby móc się zająć córką. Mała była tak zaśluzowana wodami, że przez dwa dni nic nie jadła. Piersią w ogóle nie była zainteresowana... Spadła z wagi do granicy, a ja musiałam poprosić o mm. Pobyt w szpitalu był dla mnie trudny. Momentami chciało mi się ryczec, bo nie potrafiłam uspokoić własnego dziecka. W domu wszystko się zmieniło. Mam wsparcie w mężu i jakoś dajemy sobie radę. Walczę o to żeby Mała piła z piersi, ale jest ciężko. Niby złapie brodawke, pociągnie dwa razy i tyle. Póki co odciagam pokarm laktatorem, ale łatwiej byłoby po prostu z cyca. W każdym razie nie poddaje się :)

Jak widać, można powiedzieć, że przeżyłam dwa porody w jednym. Osiemnaście godzin ze skurczami dały mi nieźle w kość, ale dziecko tak wyczekane, tak wywalczone, rekompensuje wszystko :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2019, 18:32

1 2