Byłam dzisiaj na wizycie u diabetologa. Porażka ile godzin czekania. Dostałam tylko receptę na paski do glukometru i do kontroli za 4 tygodnie

Dwa dni temu miałam taki lekki kryzys. Ogarnął mnie strach, że nie poradzę sobie, że będę złą mamą... Przecież ja nic nie wiem o opiece nad takim małym dzieckiem!!! Liczę na ten magiczny instynkt macierzyński. Mam nadzieję, że zadziała

Jesteśmy po kolejnej wizycie u mojej ginekolog.
Nasza CÓRECZKA ma 722 g i pięknie się rozwija


Ginka powiedziała, że wcześniejsze określanie płci jest zawsze ryzykowne, a teraz jak dziecko jest większe, to lepiej widać i w ogóle. Teraz musimy znowu pomyśleć nad imieniem... No i dobrze, że nie kupiłam dużo niebieskiego. Praktycznie nie muszę już nic kupować, bo dostanę wszystko po moich siostrzenicach


Czas leci jak szalony. To już 7 miesiąc ciąży!!
Brzuszek rośnie


Wczoraj byłam na fitnessie dla kobiet w ciąży. Moja kondycja trochę siadła, mimo że przed ciążą ćwiczyłam regularnie... Mam dzisiaj takie zakwasy w nogach, że ciężko mi się chodzi. Ale to znaczy, że nie oszukiwalam

No i zrobiliśmy listę imion. Wyszło ich aż 6. Trzeba w końcu coś wybrać

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2018, 19:18
Jesteśmy po kolejnej wizycie







Co do przygotowań, to skończyłam pranie i prasowanie ubranek, co mnie ogromnie cieszy. Dobrze, że szybko się za to wzięłam, bo fizycznie jest już trochę ciężko, a co dopiero byłoby później... W przyszłym tygodniu odbieramy materacyk do łóżeczka. Pozostaje tylko zamówienie apteczne typu: termometr, podkłady poporodowe, majtki siateczkowe, wkładki laktacyjne itd. i będziemy mieli wszystko.
Zaczynam się tego wszystkiego bać... Boję się porodu, ale jeszcze bardziej boję się tego pobytu w szpitalu, że sobie nie poradzę i w ogóle, że trafię na jakieś wredne położne... Z drugiej strony wiem, że nie ja pierwsza i nie ostatnia i że muszę dać radę, nie mam wyjścia... Musi być dobrze

No i w końcu musimy zdecydować się na imię dla naszej córki. Póki co mamy na liście sześć imion, które powtórzyły się na liście mojej i męża. W grę wchodzi: Alicja, Adrianna, Jagoda, Maria, Magdalena i Matylda. Musimy w końcu coś postanowić, bo chcę zrobić takie małe diy z imieniem do powieszenia nad łóżeczkiem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 października 2018, 22:22
Dziś jest Dzień Dziecka Utraconego... Mam nadzieję, że nasze trzy Aniołki czuwają nad siostrą...
Mój mąż mówi, że nie mam już wracać do tego, że nie mam myśleć o tym co było, a co jest przed nami. To co się wydarzyło ma wpływ na to jak jest teraz. Przez to co przeszłam, mogłam być zdiagnozowana i teraz mogę cieszyć się ciążą

Jednak żeby nie było zbyt kolorowo... mam pewne lęki. Boję się, że coś złego się stanie, że urodzę przedwcześnie, że dziecko będzie chore, albo że urodze martwe dziecko... Jak widać, to co się wydarzyło zostawiło ślad w psychice...
Żeby zakończyć ten wpis czymś pozytywnym - w sobotę podjęliśmy decyzję co do imienia dla naszej córeczki


Zmiana kodu na 3 z przodu

30 tygodni za mną. Do terminu pozostało 70 dni!!! Za 4 tygodnie pakuję torbę do szpitala

No i nasza córka będzie miała na imię ADRIANNA

Zdecydowaliśmy się na takie imię, bo po pierwsze nam się podoba, a po drugie jest teraz mało popularne

Od dwóch tygodni walczę z bólem lewego pośladka. Prawdopodobnie to rwa kulszowa


Wczoraj byłam u diabetologa i na pierwszym KTG. Wystraszyłam się bardzo, bo tętno Małej spadało poniżej 90. Bałam się, że położą mnie w szpitalu na patologii ciąży. Czekałam na wizytę u lekarza jak na ścięcie. Okazało się, że te spadki to było moje tętno. Niesamowita ulga. Spanikowałam wiem... Ale to jest moja 4 ciąża pierwsze dziecko i gdyby teraz coś złego się stało, to chyba nie przeżyłabym tego... Mała jest ułożona główką do wyjścia, wszystko u niej dobrze i waży 1800 g. Moja mała kluseczka



Do terminu porodu zostały 54 dni, do ciąży donoszonej tylko 33 dni. Czasami nie mogę w to jeszcze uwierzyć, że to juz tak mało czasu zostało. Już niedługo Mała będzie z nami.
Wczoraj byliśmy na wizycie. Adunia rośnie, waży prawie 1800 g (inny sprzęt niż u diabetologa) +/- 250 g. Ginka ocenia wagę końcową między 2900 a 3100 g. W każdym razie nie będzie gigantem

Żeby nie było tak kolorowo, to w piątek zaliczyłam szpital... Nie czułam ruchów Małej. Tak się bałam... Podłączyli mnie pod KTG i kiedy usłyszałam bijące serce to poczułam wielką ulgę. No i zaczęła tak wariować, że uciekała z zapisu. Oby więcej nie robiła takich numerów, bo matka się wykończyć z nerwów.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2018, 19:12
Do terminu zostało 45 dni, a do donoszonej 24. Im bliżej, tym bardziej się boję. Za tydzień w niedzielę pakują torbę do szpitala. Z wyprawki mamy już wszystko. Muszę tylko kupić adaptery do nosidełka, ale to jest szczegół.
Samopoczucie takie sobie... Dobrze, że rwa kulszowa odpuściła i oby już tak zostało! Ciężko mi się oddycha, a przez to szybko się męczę. To mnie trochę załamuje, bo proste czynności mnie męczą, a jak ja dam radę urodzić to dziecko


Na wadze 8 kg na plusie więc nie jest źle. Bałam się tego, że bardzo się roztyje, ale jest ok. Każdy mi mówi, że mam mały brzuch i że dobrze wyglądam

Powiesiliśmy na ścianie obrazki, które zrobiłam dla Malutkiej



https://naforum.zapodaj.net/thumbs/02b639fcefd8.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 listopada 2018, 21:22
87% za nami. Zaczynam 9 miesiąc!
Do terminu zostało 35 dni, do ciąży donoszonej tylko 14.
Torba do szpitala prawie spakowana. Zostają tylko jakieś małe drobiazgi. Ciuszki dla Małej na wyjście gotowe.
Dziś pierwsza styczniówka się rozpakowala więc robi się poważnie. Zdałam sobie sprawę, że to już tak malo czasu zostało. I postanowiłam, że teraz będę wychodzić z domu tylko na ktg, do labo i lekarza. I koniec z prowadzeniem samochodu. Nie ma co ryzykować.
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 listopada 2018, 17:01
89% za nami. Do terminu zostało 30 dni - miesiąc!! Ciąża donoszona za tydzień w niedzielę.
Wczoraj byliśmy na wizycie. Obstawialiśmy wagę Młodej: ja 2300 g, a ginka i mój mąż 2500 g. No i nikt nie trafił





Szybko mija tydzień za tygodniem. W niedzielę zaczynam 37 tydzień. Torba spakowana, rzeczy dla Małej też uszykowane - pozostaje tylko czekać

Samopoczucie jak na 9 miesiąc nawet ok. Na wadze niecałe 10 kg czyli wzorowo

CIĄŻA DONOSZONA

Do terminu zostało 21 dni

Aż trudno w to uwierzyć, że już za chwilę, już za momencik Adrianka będzie z nami

Samopoczucie w miarę. Mam wrażenie, że brzuch mi trochę opadł, bo lepiej mi się oddycha i tak jakby zgaga odpuściła. Brzuch się napina i czasami boli ciotowato, ale teraz to już tak będzie. Najszczesliwsza teraz jestem na kanapie


Czasami jak patrzę w lustro i widzę brzuch, to wracam do chwil kiedy zastanawiałam się jak to jest być w ciąży, jak brzuszek rośnie, a tu niedługo już go nie będzie.
95% za nami.
Do terminu zostało 14 dni.
Czas leci jak szalony. Za tydzień święta. Pierniczki upieczone. Choineczka już stoi. Żywa, piękna, kolorowa - taka jak lubię. Ubierałam ją dwa dni, ale warto było się pomeczyc.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/79387df0a2a4.jpg
Teraz czekamy na najważniejszy PREZENT

Jutro mamy wizytę u ginekologa. Ciekawe co powie... Czy zanosi się na poród czy wszystko jeszcze pozamykane na cztery spusty. Jak długo chodzę, to czuję jak grawitacja działa i wszystko na dole kłuje. Ogólnie końcówka jest już ciężka... Nic się nie chce. Ale jeszcze trochę

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 grudnia 2018, 21:17
10 dni do terminu
Dzisiaj byłam na kolejnym ktg. Na szczęście wszystko dobrze. Wracałam do domu ze łzami w oczach


O porodzie będzie później, bo jest co opisywać...
Zacznę od tego, że sama sobie wywróżyłam datę przyjęcia na świat naszej córeczki

W piątek wieczorem zaczął mi się stawiać brzuchu i czułam duże kłucie w szyjce. W sobotę ogarnęłam mieszkanie, zmieniłam pościel i myślę sobie, że jak będzie świeża, to na bank w nocy odejdą mi wody. No i tak się stało. Obudziłam się o 1:55, poczułam pykniecie i polalo się ze mnie. Szybko obudziłam męża, ubrałam się i do szpitala. W szpitalu cisza spokój (dzień wcześniej nie przyjeliby mnie, bo było pełno...), szybkie badanie, wypełnianie dokumentów i na porodówke. Położyli mnie najpierw na sali przedporodowej, męża odeslalam do domu, bo bez sensu było żeby siedział na korytarzu. Rozwarcie na 1 cm czyli lipa... Wody cały czas mi odchodziły, był moment że leżałam w kałuży!! Po dwóch godzinach zaczęły się skurcze co 5-6 minut, ale nie były one jakoś bardzo bolesne. Jeden lekarz powiedział mi, że czekamy 6 godzin i wyniki crp i wtedy podadzą mi oksytocyne. Przyszła następną zmiana i lekarz po badaniu (trafił mi się jakiś rzeźnik, bo każde badanie w jego wykonaniu było tragiczne) stwierdził, że dzisiaj to ja nie urodze, damy sobie czas 24 h i dopiero wtedy dadzą mi oksy. Położyli mnie na patologii ciąży. Tam zaczęła się moja gehenna... Skurcze nadal regularne, a postępu porodu brak


Jak widać, można powiedzieć, że przeżyłam dwa porody w jednym. Osiemnaście godzin ze skurczami dały mi nieźle w kość, ale dziecko tak wyczekane, tak wywalczone, rekompensuje wszystko

Wiadomość wyedytowana przez autora 1 stycznia 2019, 18:32
uruchomi się kochana ten instynkt. u mnie uruchomił się jak tylko stanęłam na nogi po cc. opieka nad małym, przewijanie przebieranie, nikt mi nic nie pokazał kompletnie, a jakoś krzywdy mu nie zrobiłam. więc i Ty nie zrobisz spokojnie :)
pewno, że dasz radę!
Będziesz najlepszą mamą na świecie, zobaczysz! <3