Umówiłam się już na wizytę z położną i na skan w przyszłą środę. Miałam po ostatniej ciązy od razu jak zajde powiadomić i umówić się na skan. Również mam brać aspirynę od razu jak się dowiem o ciąży więc tak robie. Poza tym biorę kwas foliowy 5mg i labitalol - lek na ciśnienie by zapobiec nadciśnieniu w późniejszym okresie. (W anglii chodzi się do położnej a nie do ginekologa). Boję się, że będzie za wcześnie i na skanie nic jeszcze nie będzie widać. ()
Czuję się strasznie zmęczona, mogę spać na okrągło od kilku dni, boli mnie głowa i dzisiaj rano na papierze toaletowym zobaczyłam ciemno brązowy śluz, miejscami nawet koloru czarnego. Teraz nie ma już nic jednak bardzo się boję.
Dzisiaj byłam na pierwszej wizycie z położną i miałam pierwsze USG. Strasznie się bałam. Na USG widać było płód odpowiadający 5 tygodniom. Serduszka nie było jeszcze widać. Moje cysty na lewym jajniku zmniejszyły się troszeczkę. Kojejne USG za 2 tygodnie, mam nadzieję że zobaczę wtedy bijące serduszko naszego maleństwa.
Jak byłam w poprzedniej ciąży, to w tym samym czasie była w ciąży jedna z dziewczyn. Jej ciąża była o 2 tygodnie starsza od mojej, niestety około 10 tygodnia poroniła, ciąża okazała się pozamaciczna. Teraz również jest w ciąży, i to w tym samym tygodniu co ja. Nie mogłam uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Inne dziewczyny się nas pytały czy jak idziemy do łóżka to czy do siebie dzwonimy albo jakoś dajemy sobie znać hehehe. Fajnie, teraz musi być wszystko ok, nie ma innego wyjścia.
Przed pierwszym USG miałam sen - prowadząca badanie w czasie jego trwanie mówi: "ale przecież tutaj nic nie ma", teraz to sobie znów przypomniałam... Nic teraz czekam do tego cholernego badania.
Mam czasem objawy ciążowe - mdłości , czasem bóle brzucha i co najważniejsze krwawienia jak na razie nie powróciły więc ciągle mam nadzieję ale najgorsze jest to czekanie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lutego 2016, 12:22
Jeszcze jeden dzień, jeszcze jedna noc...
Jest,jest, jest nasz ukochany kropeczek, serduszko bije, mierzy 11,2 mm i wszystko jest ok. Wiek ciąży z usg zgodny z tym z miesiaczki. Tak się cieszę. Dzisiaj pierwszy raz wymiotowałam rano. Kocham Cie kropusiu najmocniej na świecie.
Jest,jest, jest nasz ukochany kropeczek, serduszko bije, mierzy 11,2 mm i wszystko jest ok. Wiek ciąży z usg zgodny z tym z miesiaczki. Tak się cieszę. Dzisiaj pierwszy raz wymiotowałam rano. Kocham Cie kropusiu najmocniej na świecie.
Dawno nic nie pisałam, ale jakoś nie miałam weny.
Ciagle coś się dzieje w tej ciąży. Jest mi ciągle nie dobrze, często wymiotuje. Nie mam energii, jestem na okrągło śpiąca. Miałam problem z zaparciami. W pracy ciężko mi wytrwać do końca dnia. Raz w tygodniu mam maleńkie krwawienia i nie wiadomo skąd i dlaczego. A teraz na dodatek przypałętała się do mnie grypa i jestem w domu bo u mnie w pracy jest zimno i nie chcę pogorszyć sytuacji.
Jest za to jedna rzecz na którą czekam od dawna, 11 marzec wtedy zobaczymy nasze malenstwo.
Jeszcze trochę i zacznie się II trymestr i wtedy zaszczepię się przeciwko grypie, chociaż tutaj ciągle mówią o tym szczepieniu od samego początku ciąży to ja jednak zaczekam jeszcze troszeczkę.
Pozostało 200 dni do porodu.... kurcze tak strasznie długo, strasznie mi się ciągnie ten czas.
Ale cieszę się z jednego - już za tydzień zobaczymy nasze ukochane Bobo, naszego skarbeczka.
Grypa mija powoli, wypiłam ogromne ilości "lekarstwa"(gorące mleko, miód, masło i czosnek) dobrze że nie czułam zbyt dobrze tego smaku. Od poniedziałku wracam do pracy, no cóż takie życie.
Tak sobie myslę że juz niedługo Wielkanoc, będę musiała cos upiec i ugotować świątecznego. Żadne święta poza Polską to nie to samo, pomimo że mam tu rodzinę to brakuje zawsze tej polskiej atmosfery, która się roztacza wokół każdych świąt. Dlatego Boże Narodzenie na 100%spędzimy w Polsce.
Mamy jeszcze jedną potrzebę na podróż do Polski a mianowicie wesele mojego brata. Będzie ono 30 lipca a ja mam termin na 20 września wiec nie będzie łatwo. Na razie nic nie planujemy, zobaczymy jak samo wyjdzie. W poprzedniej ciazy mielismy wszystko zaplanowane i nic nie wyszło, teraz nie planujemy jedynie rozważamy możliwości. Będzie co ma być.
Jestem bardzo szcześliwa. Dzisiaj miałam USG. Wszystko jest ok. Malec bardzo ruchliwy, wszystko jest na swoim miejscu, mierzy 64mm, przezierność karkowa 1.5, nie wiem czy dobrze czy nie(myślę że ok) bo pani wykonujaca badanie powiedziała że sama ta wielkość nic nie znaczy bez badania krwi. Pobrali więc krew i czekam na wyniki 2 tyg. Ustalony termin usg 20-ego tygodnia na 4 maj. A i wiek ciaży z USG 12 tydzień i 5 dzień. Data porodu 18 wrzesień a nie 20. Wierzę teraz bardziej w to, że wszystko będzie dobrze.
Bardzo dobry dzień, przyszły wyniki PAPP-A
ryzyko Down's 1/2900
ryzyko Edward's mniej niż 1/50000
ryzyko Patau's mniej niż 1/50000
więc jest zajebiście. Tym razem nie bedzie jeżdzenia na amniopunkcje, niepotrzebnego stresu i cierpienia. Wierzę, że w końcu doczekamy sie naszego ukochanego maleństwa, że będzie tylko dobrze.
W piatek rano badania, pobieranie krwi wyniki w normie, nic sie nie dzieje, lekarz mówi że możemy poczekac z decyzja ale jak bedzie zagrozenie dla mnie to wtedy on podejmnie decyzje. Do piątkowego wieczoru czułam sie dobrze, gdy niespodziewanie zaczeły trząść mną dreszcze, było mi tak zimno że przykryli mnie z 8 kocami a mnie nadal trzęsło. W ciagu kilkudziesięciu minut zaczęła rosnąć temperatura, spadać ciśnienie bylo nawet 70/41, spadała saturacja, podali tlen, pobrali mnóstwo krwi, powbijali się wszedzie gdzie tylko mogli. Przychodzą wyniki - sepsa. W miedzyczasie przestaje mnie trząść. Muszą ratowac moje życie. Robią USG by sprawdzić czy maluszek żyje i wiedziec jak go będą wydostawać. Niestety obraz USG jest tak kiepski że prawie nic nie widać, ale prawdopodobnie nie żyje. Chcą podać tabletkę na wywołanie porodu. Nie zdażyli, moje ciało samo zaczeło pozbywać się zagrożenia i bez żadnych środków przeciwbólowych urodził się nasz kochany maluszek o 2.16 w sobotę i ważył 212g płeć nie znana. Znów nasze marzenie się ulotniło.
Dalej już jest tylko problem ze mną. Nie mogą sobie poradzić z zakażeniem i zbyt niskim ciśnieniem krwi. Wysyłają mnie na Critical Care(OIOM czy intensywna terapia w Polsce). Tam spędzam 2 dni. Póżniej znów na porodówke i wczoraj wypisali mnie o 17 do domu. Zaraziłam się gdzieś bakterią e-coli, tylko gdzie??? Powiedzieli że jest to najgorsza bakteria dla dziecka.
Wszystko mnie boli, nerki, wątroba, nogi, rece całe w bruzdach i siniakach ale najgorszy jest ból serca, wyjąca z rozpaczy dusza i wszech obecna pustka. Nie chcę już żyć, kolejny maluszek, kolejny poród martwego dziecka, kolejny powrót do domu bez upragnionego szcześcia.
Wyję z bólu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 lipca 2016, 16:07
gratuluje:)zycze powodzenia!
Dziękuję bardzo
gratuluję! witaj po fioletowej stronie życia ;)
Gratulacje :)
Gratulacje :)