Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe I Bóg otworzył okno
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
I Bóg otworzył okno
O mnie:
Moja ciąża: Wyproszona w niebie
Chciałabym być mamą: Taką jaką jestem dla mojej córki, lepszą niestety nie będę.
Moje emocje: Strach i radość. Radość i strach.
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

9 stycznia 2017, 17:57

Maleństwu bije serduszko.
Na tę chwilę to bardzo wiele.
Moja ostrożna natura każe mi powstrzymywać emocje. Bóg otworzył okno, pytanie czy na dobre.

10 stycznia 2017, 10:51

Z uwagi na ból gardła, mróz i krakowski smog dostałam zwolnienie do przyszłego piątku. Ten jeden etap mam za sobą, przede mną kolejne. Raczej nie wytrzymam dwóch czy trzech tygodni do następnej wizyty, namierzyłam nowy gabinet w sąsiedztwie i wybiorę się tam w przyszły poniedziałek.

Dziewczyny, z mojej strony mam do powiedzenia tyle, że tzw. "wyluzowanie", "odpuszczenie" naprawdę pomaga. Mając na horyzoncie umówioną wizytę u naprotechnologa, wyluzowałam i odpuściłam ;) Mierzyłam temperaturę przez trzy dni, głównie o to, by upewnić się, że skok wypada u mnie dzień po tym, co model Craightona określa jako "dzień peak". Nawet trochę martwi mnie to, że nie zdążyłam się w pełni zdiagnozować, ale cóż, nie będę teraz o tym myśleć. Pod moim sercem bije nowe serce. Niech tak zostanie jeszcze przynajmniej przez 31 tygodni.

16 stycznia 2017, 14:02

Ostatecznie umówiłam się na czwartek do mojej lekarki.

Mąż zadzwonił do wybranego przez nas lekarza naprotechnologa, u którego mieliśmy umówioną wizytę 31 stycznia z pytaniem co dalej: przyjeżdżać do niego, czy nie. Pan doktor, który nie widział nas na oczy bardzo poważnie nas potraktował. Poprosił o wysłanie wyników badań, które zdążyłam porobić i może zleci kolejne. Opisałam mu całą naszą historię, pisanie mejla zabrało mi przeszło godzinę.Jutro skontroluję homocysteinę i progesteron.

No nic, zobaczymy co dalej. Cała ciąża to w końcu jedno wielkie oczekiwanie.

19 stycznia 2017, 22:03

Maluch ma 1,04 cm - to odpowiada wiekowi ciąży. Ja mam mdłości, przyciężką głowę, niezbyt dobrze śpię. Generalnie samopoczucie do d..., ale to przecież dobrze ;-) Gorzej, że ten pierwszy trymestr wykańcza mnie także psychicznie, obawy o to jak to się dalej potoczy niestety mnie nie opuszczają.

Zrobiłam zlecone przez dr. Kuźnika badania, te których wyniki już mam - odpukać -wydają się dobre (progesteron także. Może mogłabym odstawić luteinę?) Dziwna sprawa tylko z białkiem C i S - na stronie laboratorium pojawia się informacja, że "próbka do ponownego pobrania". Niech im będzie, przejdę się tam jutro.

A na koljną wizytę wybiorę się pewnie za 1,5 tygodnia. Dłużej nie wytrzymam, nie ma szans;)

25 stycznia 2017, 01:20

No i nie śpię, choć bardzo, bardzo bym chciała, po jestem padnięta. Poprzedniej nocy wybudzałam się co chwilę, a nad ranem wpadłam w fazę czuwania. 5 lat temu dla odmiany spałam 20 godzin na dobę i chyba bym to wolała.

Do mdłości (zaliczyłam też dwa hefty) dołączyły wzdęcia. Żyć nie umierać;-)

3 lutego 2017, 02:34

Maluch w porządku. Mierzy tyle, ile powinien, a ja mam wrażenie, że zaokrąglił mi się brzuch (niezależnie od mojego przytycia, które nastąpiło jeszcze w listopadzie, kiedy miałam, jak to elegancko określa młodzież, "wyjebane na wszystko";)

Wszystkie badania zalecone przez naprotechnoloa wyszły w porządku, poza białkiem S, które jest w dolnej granicy (62,12 przy normie od 59). Pan doktor zasugerował Acard, więc od dzisiaj go biorę. Wizytę u niego mamy zaplanowaną w Walentynki, czeka nas zatem romantyczna podróż do Skoczowa;) Sama z siebie porobiłam pakiet badań na mutacje (wymaz z wewnętrznej strony policzka) i czekam na wyniki.

Mam lekko podwyższone ciśnienie (przy rozkurczowym w normie), muszę zbadać magnez i potas, bo możliwe, że to z odwodnienia. Męczą mnie mdłości, od czasu do czasu rzygam i mam nawet problem z umyciem zębów. Jedyna chwila w ciągu dnia kiedy czuję się względnie dobrze, to godzina-dwie po obudzeniu (pod warunkiem, że sprawnie zjem śniadanie), a złe samopoczucie, inaczej niż u większości kobiet, nasila się wieczorem. No cóż - to dobrze:) Podobno objawy wcale nie muszą być wyznacznikiem prawidłowo przebiegającej ciąży, ale mnie uspokajają.

Problem ze snem mnie nie opuszcza. Wieczorem padam, a potem się wybudzam i walczę mniej więcej do 4 (jak w tej chwili). Mam przed położeniem się do łóżka brać magnez i pić ziółka. Nie pomaga fakt, ze mój Mąż tragicznie chrapie i jeżeli nie zasnę przed nim, albo się obudzę w nocy, to kaplica.

Nakarmiłam malucha lodami i za chwilę puszczę sobie jakiś serial (w te bezsenne noce sprawdza się "Z pamiętnika położnej" (ang. "Call the midwife") - bardzo, bardzo polecam! i stary hit "Pan wzywał milordzie?"). Zazwyczaj odpływam w trakcie na kanapie i liczę, że i dzisiaj tak będzie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 lutego 2017, 02:32

7 lutego 2017, 21:19

Cuda, panie, cuda!
Pierwszy raz od paru tygodni udało mi się przespać noc. Co prawda kilkakrotnie wybudzałam się nad ranem, ale potem znowu zapadałam w sen. Co więcej, ponownie padłam około pierwszej po południu i spałam do 16, kiedy musiałam jechać po Młodą do przedszkola. Wreszcie się odespałam.

Według kalendarza na belly wkroczyłam w 11 tydzień (10t0d - w tamtej ciąży liczyłam to jako po prostu jako tydzień 10). Wizyta w poniedziałek. Jeżeli wszystko będzie dobrze, będę umawiać się na prenatalne.

Miałam upatrzoną przecenioną torebkę w sklepie internetowym. Postanowiłam, że kupię ją po prenatalnych, jeżeli wyniki będą pomyślne. Wczoraj weszłam na stronę sklepu i widzę, że przecenili ją jeszcze bardziej. W obawie przed wyczerpaniem nakładu kupiłam ją, a potem przypomniałam sobie o moim postanowieniu. Zapeszyłam? Nie, po prostu musi być dobrze!

15 lutego 2017, 10:18

Wizyta poniedziałkowa z powodu choroby pani doktor przełożona na czwartek. Wczoraj byliśmy w Skoczowie u dr. Kuźnika. Spędziliśmy u niego prawie trzy godziny, a ja zostałam przebadana na pięćdziesiątą stronę, łącznie z usg tarczycy (wszystko wskazuje na to, że pojawił się nowy guzek), piersi (też udało się znaleźć torbiel w lewej na godz. 12:30) i pobraniem wymazów (tych, które udało się pobrać z uwagi na luteinę w pochwie). To co najważniejsze, to oczywiście dzidziuś, wg usg starszy o 5 dni w stosunku do om. Przebierał rączkami, nóżkami, zobaczyliśmy śliczny nosek. Był to - jak ładnie określił mój mąż - najlepszy film na Walentynki :-)

Mam kontrolować progesteron co 2 tygodnie, zrobić posiew moczu z uwagi na bakterie, skonsultować się z endokrynologiem i poradnią chorób piersi i utrzymać dotychczasową suplementację. Z badań wykonanych dotychczas wynika, że nie ma zagrożenia - no ale czekamy jeszcze choćby na wyniki mutacji.

Zapłaciliśmy 260 zł, przy czym 120 kosztował wymaz.

Po wszystkim w doskonałych humorach skoczyliśmy do pobliskiego Ustronia na obiad w karczmie nad Wisłą. Wychodzi na to, że w średnim wieku wróciliśmy do świętowania obchodów dnia św. Walentego :-)))

16 lutego 2017, 08:14

No to żeby nie było zbyt różowo na tej fioletowej stronie, to mam już wyniki badan na mutacje. Czynniki V Leiden, VR2, Protrombina i PAI-1 prawidłowe, ale pozytywnie wyszły mutacje MTHFR - zarówno C677T, jak i A1298C w układzie heterozygotycznym. No coż, spodziewałam się tego. Wiadomo co to znaczy - dla dziecka zagrożenie, a da mnie (tylko) dalsze użeranie się z lekarzami. Bóg raczy widzieć czy metylowane formy, które biorę wystarczą? Wyniki krzepliwości w końcu w normie. Ech... Dr Kuźnik jeszcze nie odpisał. Muszę namierzyć poradnię genetyczną w Krakowie.

Dzisiaj wizyta u mojej lekarki.

20 lutego 2017, 10:57

No dobrze.
Rozmowy z trzema lekarzami różnych specjalizacji (ginekolog, internista-naprotechnolog, genetyk) trochę mnie uspokoiły. Wszyscy są zdania, że jeszcze przed poczęciem miałam ustawioną właściwą kurację (co więcej, ustawiłam ją sobie sama;), a przy wynikach krzepliwości krwi w normie wskazań do heparyny nie ma. Acard wystarczy. Cóż, pozostaje mi zaufać.

W sobotę prenatalne. Panie Boże, pamiętaj o nas.

24 lutego 2017, 14:39

Izabelle i Nika, pozwólcie, że odpowiem Wam tutaj, zbiorczo.
Podwyższony kwas foliowy często idzie w parze z podwyższoną homocysteiną, a to już jest problem, który m.in. uniemożliwia zagnieżdżenie. Ewidentnie był to mój problem. Wprawdzie gdy ja robiłam to badanie (przeszło trzy tygodnie po poronieniu biochemicznym) homocysteina była w porządku (6,39 - w ciąży uznaje się za bezpieczny poziom poniżej 8 ), ale może to kwestia tego, że już od dwóch miesięcy brałam Actifolin(0,4 mg metafoliny+0,4 syntetycznego kwasu). Jednocześnie kwas foliowy prawie dwukrotnie przekraczał normę. To z kolei może mieć toksyczny wpływ na organizm. Zamieniłam Actifolin na kwas w całości metylowany (0,8 mg), dorzuciłam metylowane formy B12 i B6, no i cóż, wyszło ;-)

Badanie na mutacje MTHFR było już w zasadzie formalnością, ale dobrze wiedzieć, że mam "tylko" heterozygoty. Dzięki temu wiem też, że powinnam się suplementować metafoliną do końca życia.

O ile pamięć mnie nie zawodzi, każda z Was miała ciążę biochemiczną, stąd moja sugestia. Dobrze, że już od jakiegoś czasu jesteście na metafolinie, ale mimo wszystko warto sprawdzić poziom kwasu (być może nie jest to wystarczająca dawka).

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2017, 14:34

27 lutego 2017, 11:36

I po usg prenatalnym.
Zabawnie się to zaczęło, bo do gabinetu weszłam jak na ścięcie (cholernie się stresowałam), ale pan doktor (ten sam, u którego trzykrotnie byłam na usg genetycznym w pierwszej ciąży) stanął na wysokości zadania i szybko rozładował atmosferę. Płci postanowił na razie nie odgadywać, po tym jak mu powiedzieliśmy, że 5 lat temu na tym samym etapie nie trafił ;-) Ale też płeć to nasze najmniejsze zmartwienie, oboje mamy to gdzieś.

Z obrazu wynika, że wszystko ok: narządy w porządku, pępowina trójnaczyniowa, przepływy w normie, kość nosowa widoczna, NT 1,3. Ryzyko trisomii z wyjściowego 1:266 zredukowane do 1:5300.

No i teraz zaczęły się schody, bo lekarz z uwagi na moje nieszczęsne 35 lat kategorycznie zalecił Pappa, a ja co do tego badania mam bardzo mieszane uczucia. Nie leży mi i już. Wiem ile czynników potrafi na nie wpłynąć, wiem, że potrafi nieźle namieszać i wpędzić w niepotrzebne nerwy. Doktor Kuźnik szczerze je odradzał, położna w gabinecie, do którego chodzę też jest sceptyczna. Z drugiej strony bez niego diagnostyka będzie obiektywnie niekompletna.
Ech... Muszę przemyśleć. Mam czas do czwartku.

2 marca 2017, 11:30

No to jestem po spuszczeniu krwi na Pappa ;) Ostatecznie doszłam do wniosku, że wynik tego badania, owszem, może mnie wpędzić w nerwy, ale i równie dobrze może mnie uspokoić (choć po usg genetycznym generalnie jestem spokojna). Mam ogromną nadzieję, że tym razem sceptyczna intuicja mojego męża nie zatriumfuje.

Maluchu, kochamy Cię, czekamy na Ciebie, jak na nic innego na tym świecie.

7 marca 2017, 12:00

14t0dc
Dzisiaj powinny być wyniki Pappy, ale nie dzwonię by o nie spytać, bo wcale ich nie jestem ciekawa ;-)
Może jutro się odważę. Tak czy owak muszę się przemóc i umówić na komputerową ocenę ryzyka na sobotę.

Wczoraj byliśmy na wizycie i z Maluchem wszystko gra. Nie mieliśmy, co zrobić z Małą, więc była z nami i bardzo starała się coś dojrzeć w szarych plamach na ekranie monitora, ale chyba nie wyszło ;-) Bardzo chciałaby mieć siostrzyczkę, już nawet wybrała dla niej imię (Marysia). Ech, daj Boże, by było dobrze.

Wczoraj (13tcdc) po dwóch dniach bez luteiny zbadałam też progesteron i trochę mnie on zmartwił: 35 ng/ml. niby według naprotechnologicznnej skali (dostępnej tutaj: http://naprotechnologia.wroclaw.pl/poziom-progesteronu-w-ciazy-normy/) mieści się w normie, ale jednak w 8 tygodniu wynosił 40 ng/ml, więc nie można powiedzieć, by wzrastał. Skontroluję za tydzień (12 godzin po ostatniej tabletce luteiny i uderzę do doktora Kuźnika).

A żeby zakończyć wpis miłym akcentem, kupiłam pierwsza ciążową sukienkę (na wszelki wypadek zamówiłam dwa rozmiary, potem jeden odeślę, niestety mniej więcej od grudnia nie panuję nad moimi wymiarami ;-) )

16 marca 2017, 12:14

15t2dc
W dniu, w którym popełniłam poprzedni wpis, wyników jeszcze nie było, dopiero się tworzyły.
Odebraliśmy je dzisiaj.
Wiadomo, bałam się jak cholera. Naczytalam się o fałszywie negatywnych wynikach, o wpływie luteiny etc. Świadomość 35 lat na karku też zrobiła swoje.
A strach ma wielkie oczy ;-) Cytując lekarza: "Ryzyko u pani jest super".

Ryzyko trisomii:
21 - 1: 5311
18 - 1: 13433
13 - 1: 42011.

Chyba czas uwierzyć, że Bóg nie tyko otworzył okno, ale i spogląda na nas z niego czuwając nad nami

28 marca 2017, 09:37

Wczoraj leżąc w łóżku poczułam pierwsze ruchy (przez pierwsze rozumiem bez cienia wątpliwości czy to dziecko czy jelita) :-)

13 kwietnia 2017, 15:45

19t2d

Fuck, fuck, fuck.

Jakoś nie dotarło do mnie, że tym razem wszystko dzieje się dużo wcześniej niż poprzednio i nie zdjęłam pierścionków kiedy jeszcze swobodnie dawały się zsunąć z palców. Ten z lewej ręki jakoś zszedł, ale ten drugi z prawej i obrączka... Mydło nie pomogło. Jutro rano wypróbuję płyn do mycia szyb ;-)

Wszystkim Wam życzę, by głos rezurekcyjnych dzwonów napełnił Was radością i spokojem, a nadzieja, która płynie z pustego grobu była obecna w każdym dniu.

27 kwietnia 2017, 13:53

Pierścionki udało mi się jakoś zdjąć przy kolejnym myciu rąk.

A dziś jestem po badaniach połówkowych.

Mój dzidziuś jest zdrowy:)
.
.
.
.
.
.
.
.
.
I jest wymarzoną przez mojego Męża i córkę drugą dziewczynką :)

12 maja 2017, 12:07

Było tu przeważnie słodko, to będzie jeszcze bardziej słodko.
Wczorajsze badanie glukozy z obciążeniem wyszły na pograniczu. To jeszcze nie cukrzyca, ale już raczej stan przedcukrzycowy. Mam skierowanie do poradni diabetologicznej.

Faktem jest, że od samego początku nie mogłam powstrzymać się od słodyczy. Poniedziałkowe wyżarcie (bo zjedzeniem nie da się tego nazwać) połowy słoika Nutelli musiało się tak skończyć ;-)


Ale nie ma tego złego. Dwa dni bez słodyczy wystarczyły, by mój brzuszek jakiś zgrabniejszy się zrobił (o boczkach nie wspominając), więc będzie już tylko lepiej ;-)


A, i takie coś przeczytałam ostatnio. Takie coś o sobie:
https://pl.aleteia.org/2017/05/11/bol-z-powodu-braku-dziecka-kolejnego-dziecka/


edit: żeby nie zapomnieć, zapiszę tutaj: 1 czerwca, godz. 10, dr Morawska.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 maja 2017, 14:13

6 czerwca 2017, 14:02

No cóż. Powtórka badania nie pozostawiła miejsca na złudzenia - rozpoznanie: cukrzyca ciążowa. Jak to określiła lekarka: "niewielka, ale jest".

No trudno. Dieta zrobi nam tylko dobrze.

1 2