Malutka się rusza ale niezbyt gwałtownie. Siedzi sobie jak na nią to spokojnie. W żebra nie dostaje prawie wcale. Teraz celem jest szyjka Ale też niezbyt często.
Więc na wszelki wypadek wzięłam prysznic umyłam włosy, zaraz się ogarnę do końca. Torba już dawno spakowana, chociaż co jakiś czas przychodzi mi do głowy nowa rzecz do wzięcia, np. dzisiaj - suszarka. Tylko gdzie ona jest? Odnalezienie suszarki którą jakiś czas temu sprzątnęłam w ramach porządków wiosennych może być ciężkie-szczególnie z takim brzuszkiem kiedy nie możesz się schylać a garderoba jest zawalona (poukładanymi) rzeczami od podłogi prawie po sufit. No nic, suszarka nie jest najważniejsza.
No i trzeba kupić coś do picia i jedzenia i spakować.
A później był czas, żeby się sobą jeszcze nacieszyć, wspólnie poznać, parę razy pokłócić i tyle samo pogodzić. I nadszedł pewien wczesnojesienny wieczór, kiedy przy winie i pysznej kolacji pierwszy raz pojawiła się myśl, że jestem w ciąży. Jako, że wiele testów mieliśmy za sobą to nie powinno na nas zrobić wrażenia, że na teście z rana po wielu godzinach pojawił się jakiś tam cień ... mąż postanowił się nie cieszyć zbyt wcześnie. Tak czy inaczej dolał mi winka, a ja niechcący strąciłam kieliszek ze stołu i już więcej nic nie wypiłam, powiedziałam, że może to jakiś znak i może to ostatnia taka kolacja przy winie przez najbliższych 9 miesięcy? no cóż, trafiłam w punkt Następnego dnia rano powtórzyłam test, wyszła leciutka linia pod światło, a w pracy kupiłam kolejny i wyszła całkiem wyraźna. Tak sobie siedziałam i ryczałam ze szczęścia, wyciągałam go co chwila z torebki. Dobrze, że nikt mnie nie widział. A dzisiaj jestem dzień przed terminem i mówię Wam, minęło jak jeden dzień.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2016, 16:35
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 maja 2016, 10:44