To może od początku: nazywam się Dorota, mam 44 lata (w grudniu tego roku stuknie mi 45) i jestem w ciąży od stycznia - dziś 25 tydzień i 5 dzień, równa "studniówka" do terminu. W pierwszym trymestrze nie udzielałam się na forach w ogóle. Kiedyś jako 30-latka miałam poronienie zatrzymane koło 6 tygodnia, dlatego tym razem wolałam odczekać, żeby nie cieszyć się za wcześnie i nie "zapeszać". I drugi trymestr powitałam z radością - nawet przez jakiś czas żyłam sobie w miarę "normalnie", no, nie licząc dużo gorszej niż wcześniej kondycji niż przed ciążą i większego oszczędzania się.
Teraz mam nowe zmartwienie - już od 17 tc lekarze mówią mi, że łożysko jest bardzo nisko położone; ostatnio było 1 cm od szyjki. Szyjka na szczęście jest długa na 5 cm, zamknięta - to mnie pociesza. Jutro idę na dodatkowe USG do polecanego specjalisty, skontroluję też przepływy w naczyniach kolorowym Dopplerem - żeby się upewnić, że z nimi nie ma problemu. Trochę mnie nastraszyło forum Babyboom, na którym przypięty jest wątek o vasa previa - ale może lepiej się przez chwilkę zestresować i zrobić diagnozę, nawet jeśli się okaże, że spanikowałam i wszystko w porządku (oby!) niż mieć przykre, a nawet groźne niespodzianki podczas porodu.
Poród... zauważyłam, że naprawdę się go zaczynam bać. Niby wiem, że natura jest mądra, wszystko przewidziała i dała nam - kobietom - zdolność do zniesienia tego i do regeneracji, jednak ani lekarze, ani położne jakoś mnie nie uspokajają. Dowiedziałam się np., że "w moim wieku" będą chcieli rozwiązać ciążę najpóźniej w 39 tygodniu, bo nie mogę sobie pozwolić na przenoszenie dziecka. To oznacza, że jeśli poród nie zacznie się sam przed terminem, będzie albo indukcja, albo cesarka.
Oczywiście jeżeli łożysko nie pójdzie do góry, to tylko cesarka.
No nic, mam jeszcze kilka tygodni; po 30 tc już raczej nie ma szans, żeby łożysko się podniosło - pozostaje trzymać kciuki, żeby do tego czasu poszło w górę. Muszę się zebrać w sobie i nie robić sobie z tego wyjątkowego czasu w życiu horrorka - ale chyba, żeby to było możliwe, powinnam sobie sama nałożyć bana na wszelkie filmiki na YT od położnych, fizjoterapeutów uroginekologicznych, lekarzy... oni mają dobre intencje, przekazują wiedzę, jednak słuchanie o różnych niefajnych przypadkach i ich terapii mi przynajmniej nie pomaga, a tylko psuje nastrój i produkuje czarne myśli. Zwłaszcza że drugi trymestr daje mi w kość już nie ciągłymi nudnościami czy awersjami pokarmowymi (to się na szczęście skończyło), tylko chwiejnością nastrojów, płaczliwością, drażliwością z byle powodu. Ciekawe, co będzie wiodącym objawem w trzecim trymestrze 🐒
Uf, okazuje się, że z naczyniami wszystko w porządku. Łożysko nadal 15 mm od szyjki - ani drgnie. Lekarz, który robił mi USG, polecił, żebym dla własnego spokoju umówiła się z lekarzem prowadzącym na cc.
Dzisiaj też po raz pierwszy w życiu pani w tramwaju ustąpiła mi miejsca

Tak sobie myślę: późno zaczęłam pisać ten pamiętnik, to może w kilku następnych wpisach przypomnę sobie, jak to było w pierwszych miesiącach i zapiszę "ku pamięci"

A, może zacznę już teraz.
Styczeń 2025
Tuż po Nowym Roku dostałam naprawdę silnego przeziębienia, z bólem gardła i z zapaleniem spojówek w jednym oku - ale tak mocnym, że aż mi zaczął puchnąć policzek. Nigdy w życiu czegoś takiego nie miałam. Dobrze, że istnieją teleporady - nie musiałam wychodzić z domu; dostałam receptę na miejscowo stosowany antybiotyk. Jakbym już coś czuła - napomknęłam lekarzowi, że mogę być w ciąży, więc poproszę coś bezpiecznego. Po kilku dniach ładnie wszystko przeszło.
Jakiś czas potem doczytałam/dosłuchałam, że organizm może tak zareagować na wczesną ciążę: masywną opryszczką, przeziębieniem itp.
Data spodziewanego okresu: nie dostałam miesiączki. Postanawiam poczekać jeszcze kilka dni, żeby nie robić testu za wcześnie... test leży w szufladzie, gotowy do akcji już od maja'24.
Jakoś w weekend, koło 19 stycznia, postanowiłam: robię test. Dwie kreski! czyli miałam rację. Budzę narzeczonego, żeby mu powiedzieć. Przytula mnie mocno.
Decyzja: natychmiast do endokrynologa. Ostatnie badania TSH i FT4 robiłam jakoś na jesieni - TSH wyszło ok. 2, więc dobrze - ale teraz pewnie będę potrzebowała większej dawki tyroksyny. I rzeczywiście: dotąd brałam Euthyrox N50, teraz dostaję 75. Za miesiąc mam przyjść znowu na kontrolę.
Wybór ginekologa prowadzącego ciążę... od razu wiedziałam: pójdę do tego lekarza, który mnie wcześniej wsparł w staraniach, polecił Pregnę Start, obejrzał jajniki na USG i powiedział, że wyglądają ładnie, że widzi dojrzewające komórki jajowe. Miałam uraz do lekarzy, po tym, jak wcześniej u gin.-endo. zetknęłam się z postawą "pani jest za stara" itp., ale tutaj widzę szansę, że on mi może pomóc i prawdopodobnie mogę mu zaufać.
Wizyta 23 stycznia, USG. Ciąża jeszcze za młoda, żeby stwierdzić, czy żywa, ale już samo to, że wewnątrzmaciczna, jest pocieszające. Mam przyjść na kontrolę za 2 tygodnie; zapisuję się na 5 lutego. Dostaję profilaktycznie Acard 75. Razem z suplementami od endokrynologa mój koszyk lekarstw rozrasta się znacząco: dochodzi jeszcze Pregna Plus, DHA, jod i selen. Za to chyba już czas odstawić DHEA; ustawiło mi pięknie kondycję, energię i równowagę hormonalną, jednak w ciąży z tego co czytam jest raczej niewskazane. Waham się też, czy nadal brać Her Package od Heart&Soil - tam są sproszkowane krowie narządy rodne, no i kontrowersyjna wątróbka. A, może jeszcze trochę pobiorę.
Trzeba powiedzieć o ciąży rodzinie

Samopoczucie... czuję się dobrze, radośnie, tylko ciągle jestem zmęczona i potrzebuję bardzo dużo snu. Jest lekkie brudzenie, plamienie, ale tym się nie przejmuję - tylko obchodzę się z sobą jak z jajkiem dla ostrożności. Nie ma już dźwigania, a spacery robimy krótkie; zresztą zimowa pogoda nie należy do moich ulubionych, więc żalu nie ma.
Kciuki zaciśnięte, oby było wszystko dobrze.
cdn
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 czerwca, 19:31
Czuję się dobrze; mam takie wrażenie, jakby dopiero od niedawna odpuściły mi typowe objawy I trymestru. Mam mnóstwo energii, wróciłam do spacerów po kilka kilometrów - i widzę, że o dziwo dobrze działają na moją puchnącą lewą kostkę. Brzuszek już spory, nie da się go ukryć


A teraz powrót do wspominek. Ciąg dalszy tego, jak to się wszystko zaczęło...
Luty'2025
Kolejna wizyta na początku lutego: żywa ciąża wewnątrzmaciczna. Yes! Wielka ulga. Teraz odczekać 3 tygodnie - i następne USG. Stresuję się, bo pamiętam, jak lata temu właśnie na drugim USG koło 6 tc. okazało się, że serduszko przestało bić. Trzeba wytrzymać, być dobrej myśli i jakoś sobie zająć czas... chyba pójdziemy w Walentynki do ogrodu świateł, albo do kina, zupełnie jak na jednej z pierwszych randek. Jednak cały czas staram się nie cieszyć za wcześnie i po prostu żyć normalnie.
Jest to coraz trudniejsze: pojawiły się mdłości, tak jakbym miała chorobę lokomocyjną przez cały dzień, a zwłaszcza wieczorami. Chwilami jest tak ciężko, że płaczę. Odrzuca mnie też od prawie wszystkich ulubionych potraw... no, to będą niedobory niestety. A już miałam taką dobrą morfologię. No ale nic nie poradzę na to, że węch mi się wyostrzył chyba 5-krotnie, nie toleruję żadnych przypraw, uciekam z kuchni i zamykam drzwi, kiedy narzeczony gotuje. Zaczęłam gotować oddzielnie dla siebie - no nie będę biedaka zmuszać do rezygnacji z ulubionych potraw, a on lubi i ostre, i dobrze doprawione. Sama tęsknię za kurczakiem w curry... ale to musi poczekać, aż mi przejdzie. Na kolacje i śniadania jem teraz głównie twarożki/żółte sery, delikatną szynkę, banany. I... piję wodę z cytryną. Bardzo mi smakuje wszystko, co kwaśne. Mam zachciankę na pieczarki marynowane, skończyłam już chyba ze 2 słoiki.
Nie toleruję dymu papierosowego. Kiedy mijamy na ulicy kogoś, kto pali, uciekam jak najszybciej - tak silny mam odrzut. Całe szczęście, że w mojej rodzinie wszyscy bezużywkowi.
Rodzinka się cieszy, i to bardzo



Następna wizyta - ufffff. Serduszko bije, dziecko rośnie. Przed tym USG bałam się naprawdę bardzo, starałam się rozpraszać myśli jak tylko mogłam. Chyba ten strach zawsze już pozostanie gdzieś z tyłu głowy. Słucham różnych podcastów na temat pozytywnego myślenia, prawa przyciągania i manifestacji marzeń - jasne, brzmi to trochę szamańsko, ale kto wie, kto wie...
Kolejny "milestone" zaliczony, teraz byle do USG pierwszego trymestru. Badań genetycznych z krwi postanowiłam nie robić - pappa to tylko statystyka, w moim wieku pewnie i tak wyszłyby źle, a to nie musi nic oznaczać - to nie diagnoza, tylko kalkulacja ryzyka. No i zastanowiłam się też konkretnie: czy byłabym w stanie ewentualnie terminować ciążę? - nie. Amniopunkcja to też za duże ryzyko, jedno poronienie już kiedyś przeżyłam. Odpuszczam sobie czytanie forów. Diagnostyka obrazowa mi wystarczy.
Badania TSH wyszły dobrze: już jest poniżej 2. Acard będę brała większy, 150; z jednej strony mam wątpliwości, czy to nie przez Acard właśnie zaczęłam mieć krwotoki z nosa (aspiryna...), ale z drugiej - jeżeli to ma pomóc w przepływach krwi do łożyska i zapobiec rzucawce, to spoko, mogę go brać i do końca ciąży.
Dobrze, że I trymestr trafił na zimę; jestem teraz bardzo osłabiona i nadal śpiąca przez dużą część dnia. Mam nadzieję, że do wiosny te mdłości i ta słabość mi przejdą.
cdn
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 czerwca, 15:21
Dzisiaj pierwszy raz do szkoły rodzenia. I pierwszy spacer po szpitalu, w którym zamierzam rodzić. Z każdym dniem cała sprawa coraz bardziej przestaje być dla mnie abstrakcją... a po tej wizycie robi się jeszcze bardziej uchwytna, wyrazista.
Na korytarzu w szpitalu szła świeżo upieczona mama, pchając przed sobą leżankę (?) łóżeczko? ze swoim dzieckiem. Popatrzyłam na nie - takie maleńkie... aż się w głowie nie mieści, że człowiek może być aż tak mały. Nigdy nie trzymałam na rękach noworodka, nie jestem pewna, czy kiedykolwiek widziałam dziecko na takim etapie rozwoju. Starsze niemowlaki to tak, ale dopiero co urodzone... to nadal jest dla mnie coś nowego. Myślę czasem, jak teraz wygląda to maleństwo, które rozwija się we mnie. Ale lepiej niech poczeka na ten swój (co najmniej) 37 tydzień, a najlepiej na 39, wtedy się zobaczymy

Pamiętnika początków ciąży c.d.
Marzec'2025
Marzec mija pod znakiem dopinania przygotowań do naszego ślubu. Suknię i garnitur już od dawna mamy, teraz "tylko" dokończyć sprawy urzędowe, zarezerwować restaurację, kwiaty, zrobić zaproszenia... Wesela jako takiego nie urządzamy - raz, że uroczystość ma być kameralna, a dwa, że lepiej, żebym w ciąży nie dotykała alkoholu i nie zarywała nocek. Może się zrobi za rok, za dwa. Trochę te przygotowania męczące, ale przynajmniej odrywają moje myśli od tego czającego się gdzieś lęku, czy uda się przetrwać do drugiego trymestru i odetchnąć z ulgą.
Badanie I trymestru miałam mieć w okolicach 20 marca, ale przełożyłam na 10-go - jak się okazało, bardzo dobrze, bo dziecko urosło bardziej, niż wskazywałaby na to data ostatniej miesiączki. Wg USG ciąża jest starsza o 5 dni i od teraz trzymamy się tej daty. Hmmm, dobrze.
Kość nosowa jest, przezierność karkowa w porządku, serduszko ładnie bije, przepływy OK - nie ma się czym stresować. Oby tak dalej. Lekarz dał nam wreszcie sporo zdjęć naszego bobaska

W prezencie ślubnym od naszego dziecka dostałam brak mdłości na cały dzień

Końcówka marca i czas na wizytę u lekarza prowadzącego. Czerwone krwinki poleciały na łeb na szyję... a taką miałam ładną morfologię jeszcze w styczniu-lutym. Lekarz zalecił, żebym brała żelazo w tabletkach. Moja mama zdecydowanie mi to odradza, mówi, że rozwalę sobie żołądek i zastrzyki są lepsze, skuteczniejsze. Ona też w ciąży była anemiczna. Na razie nie robię nic, poczekam; skoro mdłości odpuszczają, to może odpuszczą też awersje i wreszcie będę mogła normalnie jeść, jak dawniej, bo od lutego na moje ulubione czerwone mięso, podroby ani jajka za bardzo patrzeć nie mogłam - a przecież to najlepsze źródła żelaza. No i najlepsza pomoc przy Hashimoto, żeby normalnie funkcjonować... dobrze, że TSH mi nie skacze, każde kolejne badanie potwierdza, że jest na dobrym, równym poziomie około 1,5. Endokrynolog nie zmienił dawki, powiedział, że tego się trzymamy i za 4-5 tygodni następna kontrola. Ale liczę się z tym, że dawka Euthyroxu może jeszcze z czasem wzrosnąć. Niektórym kobietom w ciąży zapotrzebowanie wzrasta nawet dwukrotnie.
cdn