X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Late bloomer
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Late bloomer
O mnie:
Moja ciąża: termin porodu wg USG na 18 września 2025
Chciałabym być mamą:
Moje emocje:

10 czerwca, 13:09

Próbowałam pisać w miesięcznym wątku dla Wrześniowych Mam, ale mój nieneurotypowy mózg nie nadąża z czytaniem postów dziewczyn, przetwarzaniem tych informacji i tworzeniem odpowiedzi na nie... 🙈 Inne wątki przyschły, mało kto w nich pisze, mało kto odpisuje na moje posty - dlatego postanowiłam zacząć pisać tutaj, bo czasami czuję potrzebę podzielenia się tym, co myślę, czuję i przeżywam.
To może od początku: nazywam się Dorota, mam 44 lata (w grudniu tego roku stuknie mi 45) i jestem w ciąży od stycznia - dziś 25 tydzień i 5 dzień, równa "studniówka" do terminu. W pierwszym trymestrze nie udzielałam się na forach w ogóle. Kiedyś jako 30-latka miałam poronienie zatrzymane koło 6 tygodnia, dlatego tym razem wolałam odczekać, żeby nie cieszyć się za wcześnie i nie "zapeszać". I drugi trymestr powitałam z radością - nawet przez jakiś czas żyłam sobie w miarę "normalnie", no, nie licząc dużo gorszej niż wcześniej kondycji niż przed ciążą i większego oszczędzania się.
Teraz mam nowe zmartwienie - już od 17 tc lekarze mówią mi, że łożysko jest bardzo nisko położone; ostatnio było 1 cm od szyjki. Szyjka na szczęście jest długa na 5 cm, zamknięta - to mnie pociesza. Jutro idę na dodatkowe USG do polecanego specjalisty, skontroluję też przepływy w naczyniach kolorowym Dopplerem - żeby się upewnić, że z nimi nie ma problemu. Trochę mnie nastraszyło forum Babyboom, na którym przypięty jest wątek o vasa previa - ale może lepiej się przez chwilkę zestresować i zrobić diagnozę, nawet jeśli się okaże, że spanikowałam i wszystko w porządku (oby!) niż mieć przykre, a nawet groźne niespodzianki podczas porodu.
Poród... zauważyłam, że naprawdę się go zaczynam bać. Niby wiem, że natura jest mądra, wszystko przewidziała i dała nam - kobietom - zdolność do zniesienia tego i do regeneracji, jednak ani lekarze, ani położne jakoś mnie nie uspokajają. Dowiedziałam się np., że "w moim wieku" będą chcieli rozwiązać ciążę najpóźniej w 39 tygodniu, bo nie mogę sobie pozwolić na przenoszenie dziecka. To oznacza, że jeśli poród nie zacznie się sam przed terminem, będzie albo indukcja, albo cesarka.
Oczywiście jeżeli łożysko nie pójdzie do góry, to tylko cesarka.
No nic, mam jeszcze kilka tygodni; po 30 tc już raczej nie ma szans, żeby łożysko się podniosło - pozostaje trzymać kciuki, żeby do tego czasu poszło w górę. Muszę się zebrać w sobie i nie robić sobie z tego wyjątkowego czasu w życiu horrorka - ale chyba, żeby to było możliwe, powinnam sobie sama nałożyć bana na wszelkie filmiki na YT od położnych, fizjoterapeutów uroginekologicznych, lekarzy... oni mają dobre intencje, przekazują wiedzę, jednak słuchanie o różnych niefajnych przypadkach i ich terapii mi przynajmniej nie pomaga, a tylko psuje nastrój i produkuje czarne myśli. Zwłaszcza że drugi trymestr daje mi w kość już nie ciągłymi nudnościami czy awersjami pokarmowymi (to się na szczęście skończyło), tylko chwiejnością nastrojów, płaczliwością, drażliwością z byle powodu. Ciekawe, co będzie wiodącym objawem w trzecim trymestrze 🐒

11 czerwca, 19:09

25+6
Uf, okazuje się, że z naczyniami wszystko w porządku. Łożysko nadal 15 mm od szyjki - ani drgnie. Lekarz, który robił mi USG, polecił, żebym dla własnego spokoju umówiła się z lekarzem prowadzącym na cc.
Dzisiaj też po raz pierwszy w życiu pani w tramwaju ustąpiła mi miejsca :) no brzuszka nie da się już nijak ukryć.

Tak sobie myślę: późno zaczęłam pisać ten pamiętnik, to może w kilku następnych wpisach przypomnę sobie, jak to było w pierwszych miesiącach i zapiszę "ku pamięci" ;)

A, może zacznę już teraz.

Styczeń 2025
Tuż po Nowym Roku dostałam naprawdę silnego przeziębienia, z bólem gardła i z zapaleniem spojówek w jednym oku - ale tak mocnym, że aż mi zaczął puchnąć policzek. Nigdy w życiu czegoś takiego nie miałam. Dobrze, że istnieją teleporady - nie musiałam wychodzić z domu; dostałam receptę na miejscowo stosowany antybiotyk. Jakbym już coś czuła - napomknęłam lekarzowi, że mogę być w ciąży, więc poproszę coś bezpiecznego. Po kilku dniach ładnie wszystko przeszło.
Jakiś czas potem doczytałam/dosłuchałam, że organizm może tak zareagować na wczesną ciążę: masywną opryszczką, przeziębieniem itp.

Data spodziewanego okresu: nie dostałam miesiączki. Postanawiam poczekać jeszcze kilka dni, żeby nie robić testu za wcześnie... test leży w szufladzie, gotowy do akcji już od maja'24.
Jakoś w weekend, koło 19 stycznia, postanowiłam: robię test. Dwie kreski! czyli miałam rację. Budzę narzeczonego, żeby mu powiedzieć. Przytula mnie mocno.

Decyzja: natychmiast do endokrynologa. Ostatnie badania TSH i FT4 robiłam jakoś na jesieni - TSH wyszło ok. 2, więc dobrze - ale teraz pewnie będę potrzebowała większej dawki tyroksyny. I rzeczywiście: dotąd brałam Euthyrox N50, teraz dostaję 75. Za miesiąc mam przyjść znowu na kontrolę.

Wybór ginekologa prowadzącego ciążę... od razu wiedziałam: pójdę do tego lekarza, który mnie wcześniej wsparł w staraniach, polecił Pregnę Start, obejrzał jajniki na USG i powiedział, że wyglądają ładnie, że widzi dojrzewające komórki jajowe. Miałam uraz do lekarzy, po tym, jak wcześniej u gin.-endo. zetknęłam się z postawą "pani jest za stara" itp., ale tutaj widzę szansę, że on mi może pomóc i prawdopodobnie mogę mu zaufać.

Wizyta 23 stycznia, USG. Ciąża jeszcze za młoda, żeby stwierdzić, czy żywa, ale już samo to, że wewnątrzmaciczna, jest pocieszające. Mam przyjść na kontrolę za 2 tygodnie; zapisuję się na 5 lutego. Dostaję profilaktycznie Acard 75. Razem z suplementami od endokrynologa mój koszyk lekarstw rozrasta się znacząco: dochodzi jeszcze Pregna Plus, DHA, jod i selen. Za to chyba już czas odstawić DHEA; ustawiło mi pięknie kondycję, energię i równowagę hormonalną, jednak w ciąży z tego co czytam jest raczej niewskazane. Waham się też, czy nadal brać Her Package od Heart&Soil - tam są sproszkowane krowie narządy rodne, no i kontrowersyjna wątróbka. A, może jeszcze trochę pobiorę.

Trzeba powiedzieć o ciąży rodzinie :) trochę się obawiam, ale jednak mówię. Co ma być, to i tak będzie.

Samopoczucie... czuję się dobrze, radośnie, tylko ciągle jestem zmęczona i potrzebuję bardzo dużo snu. Jest lekkie brudzenie, plamienie, ale tym się nie przejmuję - tylko obchodzę się z sobą jak z jajkiem dla ostrożności. Nie ma już dźwigania, a spacery robimy krótkie; zresztą zimowa pogoda nie należy do moich ulubionych, więc żalu nie ma.
Kciuki zaciśnięte, oby było wszystko dobrze.
cdn

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 czerwca, 19:31