Boję się że nie będzie widać nic i będą kazać mi przyjść za dwa tyg( z 2 ciąża tak było ze przyszłam w 4 tc-za wcześnie przyjdzie Pani za 2tyg, i tak jeszcze kolejny raz az w 8 tyg doczekałam się serduszka i karty ciąży, po kilku dniach krwawienie, szpital...Asia ma dziś 4 latka lekarze uratowali moją ciąże )
Boję się że okaże się że ciąża pozamaciczna lub puste jajo
Chciałabym usłyszeć ze jest bardzo dobrze.
Marze skrycie że ta ostatnia ciąża będzie mnoga
Dziś byłam na cmentarzu u dziadka tak bardzo mi go brakuje... Obiecałam mu że choćby się waliło i paliło jeżeli to będzie syn będzie nosił jego imię.
wdłg. BBF dziś jest 4tydzień+2dni czyli 5tc
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2017, 20:14
Na 12:00 wizyta jestem cała w nerwach...
Dzisiaj siedze w poczekalni w labolatorium głodna smutna i mnie mdli. Mam wrazenie ze osoby wokół mnie śmierdzą strasznie.... Mam nadzieję że na nikogo nie zwymiotuje. Nie nawidze siedziec glosna tym bardziej jak na glodnego mam mdłości zwykle po śniadaniu przechodziły. Oby tylko wyniki wyszły ok.
Wybraliśmy z S. Wstępnie imiona Iza albo Staś
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 sierpnia 2017, 08:35
Chcialas objawy to masz
Dzień do D***
Caly dzień jestem mocno osłabiona. Rano dalam radę "zrobić" jedną klientke, reszte musiałam odwołać.
Każdy krok to zawroty głowy. Każdy zapach i widok jedzenia to odruch wymiotny. Bóle brzucha ale takie lekkie pewnie powłoki brzuszne się rozluźniają czy coś w ten deseń. Leżę i patrze jak dzieci zamieniają mój dom w jakiś śmietnik. Każda próba sprzątania kończy się tym że mi słabo i niedobrze ;(
Niepamietam żebym kiedyś czuła się tak dziwnie
Mam nadzieję że jutro będzie lepiej bo miałam zrobić dzieciom segregacje ubrań do szkoły itp....
Gdzieś tam w środku od początku marzyłam o tym by to był synek, jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi podpowiadają mi że to będzie ONA... Nie wiem jak to nawet wytłumaczyć po prostu tak czuje.
Dzieci też jak zaklęte powtarzają chcemy siostrę...
Mąż też pragnie córeczki, tylko ja taki odmieniec....
Jednak coś w środku mówi mi że to nie Staś a Zazulka tam rośnie nasza mała Izunia.
Dziś miałam dziwny sen chodziłam i w kółko powtarzałam imię Iza Izunia Izuś jakby usiłowała sama siebie przekonać do tego imienia i do tego że to będzie córeczka....
Jednak rano gdy wstałam spojrzałam na zdjęcie USG i powiedziałam : " Najważniejsze żebyś zdrowo nam rosła Kruszyno"
Tak już nie mówię Kropek tylko Kruszyna bo kropka to już ten nasz dzidziuś nie przypomina
Od kilku dni mam strasznego lenia i niepochamowany apetyt brzuch mi urosl ale nie z powodu tego ze moja Kruszyna rosnie tylko dlatego że jej mamusia zjada wszystko co nawinie się pod rękę...
Część rodziny juz wie o moim stanie. Niewiem jak powiedzieć to reszcie czy poczekac az sami zauważa? Czy moze wyslac im mms ze zdjecie usg i informacja ze spodziewam sie dziecka... Niewiem moze coa wymysle zanim brzuszek bede wozic przed sobą Osoby ktore wiedza wygladaja na szczęśliwych gratulowali i cieszyli sie razem z nami niekotrzy mysleli ze żartuje i nie dowierzali Bedzie dobrze 3ciaza a jednak wyjątkowa. Nie mam miana zagrożonej co dla mnie jest nowościa czuje sie calkiem niezle jak na pierwszy trymestr tylko z dnia na dzien jestem coraz brzydsza tak tradzik mam do polowy plecow i to gesty z ropnymi krostami tak samo twarz szyja i dekolt po porostu masakra... Mdlosci bardzo lekkie zaparcia minely najbardziej dokuczaja wzdecia i duza ilosc śluzu caly czas mam wrazenie jaknym sie obsiusiala uciazliwe jest to gdy jestes u kientki i przez 2 godz nie mkzesz wstac z krzesła bo pracujesz... Sie wwygadałam teraz sobie poszukam zajęcia.
Leon z Asia czekają na Ize i ciągle pytaja czy siostrzyczka juz kopie czy jest głodna i kiedy sie urodzi. Przytulaja mnie i dzidziusia codziennie na dobranoc. To wlasnie jest piekne w byciu mama że dostajesz tyle bezinteresownej miłości wzamian za to ze ich urodzilas. Iza/Staś ma byc naszym ostatnim dzieckiem;)
Jak się czuje? Pozbyłam się okropnych zaparc przy pomocy czopkow no niestety. Musialam tez zmienic diete. Wyeliminowalam napoje gazowane i fast foody szkoda bo lubie takie jedzonko. Najem sie po porodzie trądzik jakby troszke na twarzy zlagodnial ale plecy sa cale pokryte krostami i to w okropny sposob.
Dotarlo do mnie że nie mam wolnej komody dla malca i albo musze sie zorganizowac i zwolnic mu jedna albo kupic nową. No tak wgl to mam ochote wszystko przemeblowac i uszykowac specjalny kat dla maluszka u nas w sypialni na poczatek. Bo pozniek wiadomo że zamieszka w pokoju dzieciecym
Za dwa dni wizyta USG nie moge sie doczekav az zobaczę tego mojego małego Kropka czuje ze wszystko będzie dobrze
Wczoraj rozpoczęłam już 11tc.
Nastoje hormony... Od wczoraj na zmiane placze albo jestem wsciekla i mam ochote zabić wszystkich w koło ;(
Dopadają mnie myśli czy jestem dobrą matką? Czy się do tego nadaję... Do tej pory twierdziłam że sobie radzę. Syn wzorowy uczeń dobrze zapowiadający się mały szkrab, córeczka troche złośnica ale grzeczna... Tylko co będzie jak opuszczą mnie siły zdrowie? Dużo mam myśli i niepokojących scenariuszy... Oby to tylko burza hormonów. Czekam może minie zanim wyląduje w białym kaftanie...
Krwiak w pn mial wielkość 3cm zmniejsza się. Jestem na lekach Duphaston i nospa forte.
12tc dobiega konca.
Chyba czuje pierwsze ruchy ale tylko jak leżę...
Rosnij mi Kruszynko rosnij
Mimo złego humoru jakoś wstałam ogarnęłam się i pojechałam na wizytę u mojej gin.
Wizyta zaczęta od masy pytań i odpowiedzi
Później USG Najpierw szukanie krwiaka... hmmm nie ma widocznie się wchłonął SUPER EKSTRA WIELKA RADOŚĆ już nic nie zagraża mojemu dziecku, potem mierzenie maluszka no i się zaczęło jako ze mój Okruszek jest bardzo ruchliwy a USG było normalnie nie dopochwowe ciężko było go uchwycić i koniec końców zmierzyliśmy tylko głowę odpowiada 14t4d wiec o tydz w przód. Gdy pani doktor chciała ustawić głowicę tak by zmierzyć go całego maluch pokazał nam tyłek i to co ma miedzy nogami... "Chłopiec?" zapytałam na co Gin odpowiedziała "najwidoczniej tak" i tu popłynęły mi łzy.... Marzenie spełnione i nr 1- krwiaka brak i nr 2- mam syna Powiedziała ze na 90% to będzie chłopak jestem przeszczesliwa, czuje ruchy a mój maż na początku mówił "tak wmawiaj sobie" ale teraz już tez się śmieje i mówi ze ja to mam dobrze co sobie zaplanuje to się spełnia Będzie Stanisław
Hormony szaleja niesamowicie raz placze za chwile jestem wsciekla potem znów łapie dół by za sekunde umierać ze szczęścia. To sie nazywa niestabilność emocjonalna. Wspolczuje wszystkim którzy muszą mnie znosić.
Ruchy dziecka odczuwam codziennie. Z każdym dniem coraz mocniej jednak najwyrazniej gdy siedze lub leżę na wznak. Tatuś też je niedługo poczuje wiem to bo dzisiaj ja poczulam ruch na dłoni nie powiem ze to kopnia raczej takie musniecie. Caly czas teraz pływa chyba lubi belly tak samo jak ja
Pomalutku zaczynamy kompletować wyprawke.
Wciąż marzeniem zostają bliźnięta i chyba sama sobie zaczynam wmawiać ze lekarz na usg nie widzial drugiego bobo a szczerze rozum wie ze ciąża pojedyncza. Mimo ze doktorka mowila ze na 90% syn ja nie jestem teho pewna wciaz mam wątpliwości i bardziej czuje sie jakbym miała mieć córkę. W poprzednich ciazach intuicja mnie nie zawiodła. Jak będzie tym razem? Okaże się
Dziś mamy sobotę we wtorek wizyta nie mogę się doczekać
Ostatni czas był trudny były skurcze i pobyt w szpitalu, badania połówkowe-usg na których dowiedziałam się tylko tyle że dziecko żywe i waży 470g lekarz wtedy mówił tez ze wszystko rozwija się prawidłowo. Coś jednak mnie podkusiło i znalazłam lekarza prywatnie do którego na kilka dni przed świętami pojechałam na prawdziwe USG nigdy w życiu nie miałam ta dokładnego usg pomierzył wszystko, zdradził płeć i jedną niezbyt dobrą informację której żaden lekarz nie dostrzegł. Syn ma przerośnięte obie nerki, moczowody i pęcherz. Do stałej obserwacji... W rodzinie wady genetyczne ( mój dziadek i brat) teraz syn póki siedziałam w gabinecie jakoś się trzymałam. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi przychodni wybuchłam wręcz płaczem, w głowie cały czas miałam oraz tych nerek i słowa lekarza ze są sporo ponad normę, że trzeba to leczyć od urodzenia i modlić się o to by nie było gorzej i nie trzeba było ich usuwać. W samochodzie na parkingu około godziny musiałam dojść do siebie. Wracałam do domu zapłakana 30km przez swoje zaryczane oczy prawie nic nie widziałam mało brakowało a potrąciłabym kobietę na pasach to mnie trochę ocknęło i wzięłam się w garść żeby na spokojnie wrócić do domu, w końcu tam czekały na mnie dzieci i na wiadomość czy będą miały brata czy siostrzyczkę... Zajechałam do Pepco i kupiłam niebieskie body i szara metalowa puszkę. Weszłam do domu z uśmiechem i przywitały mnie okrzyki dzieci tylko matka potrafi tak grać ... Dałam im do rąk puszkę.
" W tej puszce jest ubranko dla dzidziusia, jeżeli otworzycie puszkę i będzie różowe oznacza to ze urodzi się Wam siostrzyczka, jeżeli niebieskie to znaczy ze będzie braciszek. Otworzycie ja dopiero gdy Wam powiem. "
Włączyłam nagrywanie w telefonie i powiedziałam już najpierw na twarzach dzieci lekki szok potem Asia zaczęła radośnie skakać i krzyczeć "Będę miała braciszka!!!" Leon pod nosem mruknął " ja też" niezbyt zadowolony i po chwili zapytał " Czy naprawdę nie mogę mieć siostry?"
Przeżywał kilka dni że to nie będzie siostra. Już na drugi dzień od otwarcia puszki wzięłam go na rozmowę. Dopytywałam dlaczego jest smutny.
"Już nie będę Twoim jednym synkiem będziesz miała dwóch."
Serce mi pękło. Uświadomiłam sobie że jeżeli Staś urodzi się chory to większość czasu pochłoną wizyty u lekarzy, w szpitalu, badania i zostanie mi garstka dla Leosia i Asi.
Syn jest ze mną baardzo zżyty a ja z nim. Długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy starałam się go zapewnić ze nigdy nikt mi go nie zastąpi, ze owszem nie będzie już jeden ale zawsze będzie pierwszy, najważniejszy, najukochańszy i najmądrzejszy dla mnie.
Od czasu gdy zna pleć co chwila przychodzi się tulić powtarza "Kocham Cie mamusiu" jakby chciał się upewnić ze nadal jest numerem jeden.
Za kilka dni kontrola USG nerek Stasia... bardzo się martwię.
Mam ogromny zal do lekarzy ze żaden wcześniej nie zwrócił uwagi na układ moczowy...
Przywitalam go w gronie najbliższych. Dzieci dotrwały do północy obejrzały fajerwerki i wypily z mamusia bezalkoholowego szampana
Remont nabiera tempa zaczynam pomalu wierzyc ze do porodu uda sie zakończyć prace.
Wczoraj z urlopu wróciła moja Pani doktor i bylam na kontrolnym badaniu. Samolot i tętno. Kanal drozny na palec ale dlugosc szyjki ok. Nie martwie się tym. Jutro kontrol nerek Stasia staram sie nie martwic na zapas ale to bardzo trudne. Boje się. Chce byc dobrej mysli... Nie jest to takie łatwe
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 stycznia 2018, 14:27
16 luty-35tc jadę na wizytę w Białymstoku.
Wszystko w porządku, waga 2372g. Co do układu moczowego : pęcherz rozdęty od 2/3 długości jamy brzusznej, widoczne wodonercze nerki prawej 3-ciego stopnia, nerki lewej 1-szego stopnia. Podejrzenie zwężenia cewki moczowej u płodu.
Wskazana kontrola wód co 2 tygodnie, poród w 3 rzędowym ośrodku referencyjnym( USK w Białymstoku).
Pogodziłam się. Maluszek będzie chory no cóż. Dam rade.
Moje samopoczucie? hmmm jest ok, raz lepiej, raz gorzej. Jestem duża okrągła i brzydka pocieszam się że niedługo poród i potem mogę wracać do siebie.
Przepowiadacze męczą, czop od 11 lutego odchodzi po kawałkach, 22 lutego opadł brzuszek. Zostało grzecznie czekać
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2018, 19:51
Pisze ze szpialnej kozetki, ale od początku
05.03 ( 36+3 tc) rano jak co poniedziałek wizyta konrolna u mojej pani doktor dostaje skierowanie na Białystok w celu wywołania porodu, powód małowodzie i wada układu moczowego u płodu.
Wracam do domu dopakowuje torby, informuje męża i mamę że jedziemy do Białego rodzić Dzieciaki pytają czy jadę urodzić juz dzidzusia, odpowiadam ze tak przytulasy i wyjeżdzamy
Po wejsciu na IP w USK w Białymstoku swoje trzeba odczekać, potem ktg, usg i Pani doktor stwierdza że gdyby nie fakt ze mieszkam tak daleko od Białegostoku to odesłąłąby mnie do domu bo na poród jest za wcześnie i nikt nie bedzie pediatrom na weekend glowy zawracal wczesniakiem z wadą takie słowa usłyszałam.
Na oddzial jednak mnie przyjęła wpisując małowodzie, któego ona też nie widzi ale coś wpisać musi- takie stwiredzenie. Trafiam na salę na oddziale patologii ciąży i zostaję sama. Staram się zasnąć ale niepokój i tęsknoa za mężem i dziećmi wcale mi tego nie ułatwiają.
06.03(36t+4d) Obchód- inny lekarz proponuje mi Usg i cewnik Foleya (tzw.balonik). Po usg doktorka(jeszcze inna) stwierdza ze wada jest rozlegla zwlaszcza prawa nerka, ze problemem sa zastawki, przeplywy sa ok. Prosi mnie do pokoju zabiegowego i am zaklada mi cewnik- nic przyjemnego chwilami nawet bolało.
Cewnik zaczyna działać dosyć szybko po kilkunastu minutach saceru zaczynaja sie skurcze i to w miare regularne, chodze po korytarzu, po schodach troszkę dziala czuje to szyjka ciagnie kluje a skurcze z krzyza bola dosyc mocno. Jednak jest maly haczyk to dziala tylko wtedy jak chodze jak stoje lub usiade to przestaje dzialac.
Balonik wypada po kilku godzinach i wszystko do wieczora mija, skurcze zanikają.
07.03 (36t+5d) DZIEŃ PORODU
Obchód- lekarz znów prosi mnie o USG bo chce mój przypadek skonsultować z innymi lekarzami, cała sala gabiów w monitor i ja na kozetce. Lekarz oburzony wrecz ze ciaza jeszcze nie jest rozwiazana. Wszystko tlumaczy typowo lekarskim jezykiem swoim studentom, mowi ze to co widac u Stasia malo kiedy jest tak dobrze widoczne.
Mi mowi ze to ostatni dzwonek, ciaze nalezy rozwiazac jeszcze dzisiaj i ze moge sprobowac rodzic sama ( uff jak ja sie ciesze, bardzo chciałam urodzić sama). Mowi o tym ze moze dojssc do amrtwicy nerek bo cos jest nie tak z korą. Mocno mnie nastraszył z dobrych wiadomości (taki lekarski suchar) Wątroba w znakomitym stanie.
Wyszłam z gabinetu zapłakana, tak znowu płacze.
Nikt mi nie zabronił jesc wiec zjadam jeszcze pol kanapki, przychodzi pielegniarka i mowi zebym juz nie jadla przebierala sie i idziemy na porodowkę.
Zrobiłam jak kazali, dałam znać mężowi i poczłapałam się na porodówke. Podłączyli mi oksytocynę lezalam i czulam jak skurcze nasilaja sie z kazda kolejna minutą. Co jakiś czas położna bada rozwarcie, na 2 palce i troszkę ( tak zostaje juz do konca). Lekarz mówi że jeżeli do 16 nie urodze to robią cięcie.
Tylko nie to,błagam i syna i Boga żeby się ruszło i żebym mogła urodzić sama. Dochodzi 16 rozwarcie bez zmian skurcze w ch* bolesne co 3-4 minuty.
Przychodzi lekarz i pyta czy urodzę a mi udaje sie uzyskać godzinę 19 do CC wiem ze nic sie nie ruszy ale jakos nadzieja mnie nie opuszczala, im krotsze byly przerwy miedzy skurczami tym bardziej mialam ich dosyc po jakims czasie nawet zaczelam marzyc o cesarce( sama sie sobie dziwie).
Przez kolejne godziny rozwarcie się nie ruszało,nie pomagało ani moje chodzenie, ani piłka, ani bujanie tyłkiem na boki
Przynieśli dokumenty podpisałam i się przeraziłam, dotarło do mnie że właśnie zgodziłam sie na coś czego panicznie bałam sie całą ciąże. Zrobią mi cesarskie cięcie ;(
Położyli mnie na łóżko widziałam strach w oczach męża, chciał iść ze mną, zabronili. Siedziałam na stole na bloku sama, przerażona, płakałam. Bałam sie jak cholera. Przyszedł anestazjolog i był niezbyt uprzejmy i delikatny. postukał w kręgosłup, kazał sie nie ruszać i wpierdzielił mi igłę między kręgi. Poczułam lekki ucisk i nieprzyjemne ukłucie.
Potem kazali się połozyć. Leżałam na tym stole, ręce rozłożone, głowa niżej niż nogi. Leżałam i łzy ciekły mi ciurkiem. Bałam się. Czułam jak odejmuje mi ciało jak trace władzę w nogach. Zaczęło mnie gnieśc w klace coraz ciezej mi sie oddychało, mdliło mnie okropnie. Poczulam tylko ze ktos mna macha, nie czulam bólu ale czulam dziwne uczucie ktos mna macha
i tym co jest we mnie. Spojrzałam w sufit i lampy i szybko pożałowałam tego, odbijało się tam wszystko. Lekarz instruował studentkę jak i co ma robić i w tym samym czasie prowadził dyskusje z anastezjologiem o jakims nowym modelu auta. Ja tu leże z flakami na wierzchu a oni o samochodach pie*dola za przeproszeniem. Nagle czuje mocne szarpniecie moim ciałem,
słyszę krzyk, najpiękniejszy z 3 krzyków jakie słyszałam w życiu. To był krzyk mojego nowonarodzonego syna. Znów łzy lecą mi ciurkiem po twarzy. "Oddał bardzo dużą ilość moczu"- krzyczy pielęgniarka a ja czuje ogromna ulge, niewiem czemu ale wiem ze to dobry znak. Pokazuja mi go na ulamek sekundy i zabieraja na oddzial wczesniakow. Daja do przeczynia kareczkę z moim nazwiskiem i imieniem.
Syn Marii urodzony 07.03.2018 o godz.19.55 ...
Przeżucają mnie na łóżko i wyjeżdżam na korytarz a tam mój ukochany, czeka na mnie pod drzwiami. Nie poszedł za dzieckiem ak jak mu kazałam jes przy mnie. Boże jak ja go kocham, cały czas sał pod drzwiami i marwił się o mnie. Dopiero jak poożyli mnie na łóżku na sali i kazałam mu po raz setny isc do malego i wyslac mi zdjecie to spelnil moja prosbe. Przesłał mi mms ze zdjeciem i napisem 3000g 53cm
Parzyłam na zdjęcie i płakałam. Nie mogłam go przytulić, dotknąć. Wrócił S. posiedział przy mnie troszke pozegnalismy się, poszedl jeszcze na chwile do malego i pojechal do domku do dzieci.
Całą noc nie mogłam spać, znieczulenie dosyć szybko zaczęło odchodzić. Było mi zimno, trzęsłam się i okropnie bolał mnie brzuch.
Paliło mnie w środku, dodatkowo zaczynała boleć głowa. Przeciwbólowo dosawałam zwykly paracetamol. Myslalam ze oszaleje z bolu.
08.03- Pierwszy dzien życia mojego synka, Pierwsza doba po cc
Obchód- powiedzieli że usuną cewnik i będę mogła zacząć chodzić. Pierwsza myśl- Chyba ich po*ebało ja tu ledwo leże a oni chcą żebym ja chodziła. Jednak szybko zaczełam próby siadania( nigdy nic mnie tak nie bolało, ten ból jest nie do opisania, poród SN o pikuś w porównaniu do tego jak ja sie czulam po CC)
Usiadłam na łóżku z pomocą podnoszonego elektrycznie oparcia łóżka. Cały czas w głowie miałam że muszę wstać i iść zobaczyć syna. Jednak na siedzeniu sie skonczylo nie mialam sily wsac, nie bylam w stanie pokonac bolu za co bylam na siebie wsciekla. W glowie mialam mysli typu: "co z Ciebie za matka"
Czułam się okropnie i fizycznie i psychicznie.
Przyszła do mnie lekarka z oddziału wcześniaków i poinformowała mnie że Staś zostanie przetransportowany do UDSK obok na odddział chirurgii dzieciecej. Podpisałam wszystkie porzebne dokumenty. Wyprosiłam wózek i możliwość zobaczenia się z dzieckiem.
Wjechałam na salę, był taki maleńki. Pielęgniarka podała mi go na ręce a ja zamarłam, niewiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie mialam sily nawet przystawic go do piersi. Trzymałam go w ramionach i chciałam nadrobić en pierwszy kontakt, jednak nie dało się. To zosało nam odebrane.
Za drzwiami zrobiło się jakoś glosno, spojrzalam przez szybe i zobaczylam ratownikow medycznych. Nasza chwila trwala 20-30minut. Zabrali mi synka a mnie przymusowo zwieźli na oddział. Znów płacz ogromny, jak oni tak mogą bez serca nawet nie dali mi go ucałować
Wróciłam na salę i straciłam ochote na wszystko. Nie chciałam już wstawać, jeść. Nie chciałam nic. Czułam się okropnie. Napisałam mężowi sms ze Staś został przetransportowany do szpiala obok. Mąż jak zawsze stanął na wysokości zadania i zajął się naszym maluszkiem. Zaniósł na oddział jego rzeczy, karmił przewijał i wysyłał mi fotorelację.
Zdjęcia małego dodawały mi sił, zaczęłam próby wstawania. Pierwszy spacer do wc to było jakieś okropieńswo, pomagał mi mój niezastąpiony oczywiście, pomógł tez się umyc.Potem wrócił do dziecka a ja juz walczylam z bolem dalej sama. Staralam sie wstawac przejsc po sali chociaz o nie bylo latwe.
Wiedziałam że muszę się rozruszać, żeby móc następnego dnia opuścić już oddział położniczy i dołączyć do mojego synka, kóry tak bardzo mnie teraz potrzebował.
09.03 -Opuszczam oddział i idę na spotkanię z moim maleńkim wojownikiem...
Może kiedyś dodam wpis z pierwszych dni życia Stasia...
Może powinnam pisać dziennik...
Wiem że to konieć tego pamiętnika, ciążowego.
Za kilka lat przypomni mi wszystkie smutki i radości tych kilku cudownych miesięcy oczekiwania na nowego członka rodziny.
Przepraszam za literówki, pisane na telefonie ze szpitalnej kozetki. Nadal przebywamy ze Stasiem w szpitalu na oddziale chirurgii dziecięcej w UDSK w Białymstoku.
Gratuluje ciazy :-) nam tez sie marzy trzeci maluszek, ale watpie czy kiedykolwiek marzenia sie spelnia.