Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Z powodu mojej niefrasobliwosci rozczochrania umyslowego i rozgarniecia "kawalowej blondynki"dziewczyny od dwoch godzin pije piwo bezalkoholowe! Jeju jakie pyszne takie zwykle bezsmakowe bezalkoholowe piwo bavaria:-) kocham mojego cudownego meza ze pomyslal tez o mnie jak robil "swoje"zakupy hehe:-) wrocil do domu i od progu krzyczy do mnie "mysza mam cos dla ciebie"bo juz jakis czas temu napomnialam mu ale tak tylko ...ze mam ochote na piwo i widze ze wzial sobie do serca jak wszystkie inne moje zachcianki:-)a tym samym weszlam dzis w 21tydzien ciazy:-) cudownie:-)
Ja próbowałam wina bezalkoholowego, ale niestety, nie zdalo egzaminu:)
Piwo niestety wcale mi nie podchodzi. Ale jeszcze tylko parę tygodni i chyba z tego wszystkiego ubzdryngolę się butelką dobrego, czerwonego wina! :)
Ojej ja uwielbiam czerwone wino:-) ale teraz mnie jakos tak nie ciagnie.a piwo uwielbiam tez ale jak moge wybierac piwo czy wino to zawsze wybiore lampke tego czerwonego:-)
Ja namawiam męża na zrobienie jakiejś nalewki np. śliwowicy :D uwielbiam :D no i zanim będzie dobra to ja też już będe mogła się delektować he he podstępna ze mnie bestia ;)
Ha! a więc takie całkiem bezalkoholowe piwo istnieje! Dobrze wiedzieć...
Też próbowałam wina bezalkoholowego i muszę przyznać, że smakuje bardziej na ocet winny...
Dziewczyny nie zgadniecie co znalazlam!!!!wczoraj poznym wieczorem grzebalam na mamusiowych portalach i ku mojemu zdziwieniu na portalu parenting.pl pojawia sie nasza "Ikusia"!!!! Ma wstawione to samo zdjecie co na belly i pieprzy takie same bzdury co tutaj z tym ze tam jest juz w 21tyg ciazy ma cukrzyce i cos tam jeszcze:-) ale ma laska tupet co? Tutaj ją zdemaskowalysmy to polazla gdzie indziej.co prawda uzywa innego nicku ale tych glupot ktore wypisuje nie da sie nie rozpoznac. a tak poza tym to dzis nad ranem obudzil mnie mega bol jak na miesiaczke.przerazilam sie nie na zarty.wstalam polazilam.moj Arek od razu ze do szpitala wiec mowie do niego hello nie tak szybko! Jak sie rozkreci to zawijam sie i jade no ale nospa paracetamol i magnez podzialaly i po ok 1.5 godz zasnelam.teraz Mala smiga koziolki w brzuszku bo pewnie juz jest glodna a ja jeszcze tak calkiem niedawno mialam zamkniete oczy:-) no nic...wstaje i dzis uprawiam oszczedny tryb zycia:-)
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 lipca 2014, 11:30
Ale że co? Że wymyśliła sobie tę ciaże? Serio? Ludzie robią takie rzeczy...? Ciekawe po co...Jak dla mnie to sie klasyfikuje do jakiś zaburzen i ta dziewczyna potrzebuje pomocy :/, moze ma jakas ciaze urojoną czy coś. Różne są historie, czasem dziewczyny tak bardzo pragna dziecka i nie mogą, ze sobie wmawiaja ze jest inaczej. Smutne to.
Mój mąż nie przepada jak korzystam z ovu bo właśnie twierdzi że sporo osób może być podstawionych przez organizatorów tej strony aby zachęcić do korzystania. Bo nikt nie wie tak naprawdę kto siedzi po drugiej stronie monitora :/ pozdrawiam
Kilka dni mnie nie bylo bo bylismy na krociutkim urlopie na wsi wczoraj wieczorkiem wrocilis y.bylo cudownie cieplutko i...super wiejsko:-) a dzis kochane moje mialam usg polowkowe i mam dla Was takie newsy ze pootwieracie buzie ze zdziwienia a wiec:-) moja dzidzia jest najzdrowsza istota jaka mozna sobie wyobrazic i wymarzyc moja cukrzyca jest prowadzona ksiazkowo czyli jest w ryzach przytylam tylko 2kg z tego dzidzka wazy 380 gr i mierzy 17.2cm od glowki do dupki i moja ola od dzis stala sie...DOMINIKIEM!!!!!!! Bedziemy mieli synka i co do tego nie ma juz watpliwosci!!! Myslalam ze spadne z tej lezanki jak to uslyszalam! Ale to nic i tak moja radosc nie zna granic.plec mi nie robi.wazne aby zywe i zdrowe hehe:-)
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lipca 2014, 00:55
Dzis jestem bardziej kumana niz wczoraj wiec opowiem Wam dokladnie co mnie spotkalo wczoraj na usg polowkowym i od razu mowie ze jezeli chodzi o UK to takie sytuacje sa zadko spotykane. No wiec usg mielismy umowione na 13.15 bylismy na czas.po 20min czekania wyszla pielegniarka (bynajmniej tak wygladala a pozniej sie okazalo ze to ona wykonuje to usg czyli fachowo nazywa sie to tu radiographer) zawolala mnie do gabinetu i zaczela robic usg.nie dala mi kompletnie zadnej szansy na zadanie pytania a jezeli juz udalo mi sie zaczac to przerywala mi w polowie i nawet nie starala sie na nie odpowiedzieć. W pewnym momencie na ekranie pojawilo sie takie ujecie ze az sie zdziwilam bo dzidzius jezt bardzo ale to bardzo podobny do Arka i tak z tej ekscytacji az wykrzyknelam do tej pielegniarki "zobacz jaki podobny do taty"a ona do mnie bezczelnie :"tylko ty mozesz wiedziec do kogo podobne jest twoje dziecko"rozumiecie to???? I jeszcze ten jej bezczelny usmiech i wzruszenie ramion wyprowadzily mnie z rownowagi.no i koniec koncow zamiast 40minutowego badania jakie bylo przewidziane bylam w gabinecie ledwo naciagane 10minut i wyszlam niezadowolona i wrecz smutna! Na koniec od niechcenia jeszcze rzucila ze malae dziecko w moim brzuchu to maly chlopiec.zastanawiam sie czy nie zlozyc na ta kobiete skargi...nie uwazam siebie za jakas księżniczke i nie oczekuje Bog wie czego ale odrobina szacunku i kultury chyba kazdemu sie nalezy...
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lipca 2014, 13:39
Padam na pysk...bola mnie plecy brzuch nogi i rece mam jak balony....a Domis moj najdrozszy szaleje w brzuszku! Jej jaka jestem podekscytowana ta zmiana coreczki na synusia:-) hehe i mowia ze kobieca intuicja to ludzki wymysl:-) pamietacie jak mowilam ze nie jestem w stanie kupowac ubranek bo sie boje? Guzik prawda to nie byl strach tylko moja wlasnie intuicja cos mi mowila ze sukieneczki to raczej sie nam nie przydadza:-D jestem szczesliwa:-) a w piatek po wyplacie ide na pierwsze zakupy dla synia:-) dziekuje dziewczyny za gratulacje:-)
Łaaaaa kupilam trzy pary body dla Dominika:-) ale radocha jakbym conajmniej sklep obrabowala:-) jak to sie mowi pierwsze koty za ploty a cos czuje ze teraz juz pojdzie z gorki bo dzis nie mialam juz ani grama obaw:-)a z frontu ciazowego to hmmm...skurcze sie pojawiaja...dosc czeste i bolesne.we wtorek mam wizyte u lekarza wiec zobaczymy co tam u dolu slychac.mam nadzieje ze obejdzie sie bez szpitala;/
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lipca 2014, 22:41
Hej moje ciezaroweczki:-) za chwile zaczne 23 tydzień ciąży! !!!!! Jestem w szoku.dopiero dzis sie zorientowalam ze belly pokazuje 6 miesiac a jednoczesnie ostatni ktory konczy drugi trymestr! We wtorek sie dowiem jak tam sie miewa moja szyjka bo na ostatniej wizycie lekarz cos wspomnial ze fajnie by bylo gdyby Małe choc do 36 tygodnia chcialo pomieszkac w brzuszku.ojej tak sobie dzis przypomniałam i uswiadomilam ze zostalo mi raptem 3miesiace!.oczywiscie niech siedzi jak najdluzej ale musze brac pod uwage opinie lekarza ze porod moze rozpoczac sie wczesniej.dzis zgaga nie daje mi zyc caly dzien ale migdaly dzialaja.chrupie je co jakis czas i jest ok.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2014, 01:17
Hej dziewczyny:-) juz dosc pozno a ja nawet nie mysle o spaniu:/fakt ze tu w uk jest godzina roznicy w czasie.ale moje mysli są zajete czyms innym a raczej kims innym a dokladniej nasza Angelqą i Sarą ktora postanowila sie wkoncu urodzic:-) takie emocje mnie dopadaja coraz bardziej z kazda z Was ktora ma termin na juz lub za chwile.nastepna w kolejce jest maxi...a tak z innej beczki...kupilismy dzis na targu 5kg ogorkow i 6glowek mlodej kapusty i zgadnijcie co zrobilismy:-) ogorki juz sa zasolone na malosolne a pozniej wsadze je w sloiki a kapusta poszatkowana i utluczona w w wiaderku hmmm....pycha uwielbiam takie swojskie przetwory:-) na zime jak znalazl.
Takie emocje to normalka jeśli chodzi o porody innych. Ja wczoraj krzyczałam do męża że kolejna bellowiczka się rozpakowuje, on się chyba dziwi że ja to tak mocno przeżywam :)
Zazdroszczę że Ci się chce z tymi ogórami i całą resztą. Marzą mi się przetwory na zimę, ale niestety chęci nie wystarcza ;)
No i 23 tydzień trwa w najlepsze:-) kto by pomyslal...mialyscie racje ze po dwudziestym tygodniu czas ucieka niemilosiernie.moj A czasami sie smieje ze mnie ze ja juz tak trace orientacje w czasie ze nawet nie wiem jaki dzis dzien.wiem tylko tyle ze co wtorek to nowy tydzien wskakuje na suwaczku. Aaa no i oczywiscie coraz to nowa ciezaroweczka spieszy na porodowke a wtedy takie emocje mnie dopadaja ze hej.a tak poza tym to u nas wszystko dobrze.dzidzio rosnie kopie na potege i mnie i tatusia po glowie jak polozy na brzuchu.na wadze 2.50kg z czego sie ciesze:-) no i moja komoda z ubrankami dla Dominika zaczyna sie coraz bardziej wypelniac.za trzy tygodnie lecimy do pl na urlop...nie bedzie mily to wiem...bo nasze rodziny niestety sa niereformowalne:-( zatrzymamy sie u mojej siostry i tam moze bedzie troche spokoju.chociaz ona tez ma swoje klopoty z mezem.nie wiem...czasami nachodza mnie takie glupie mysli ze zniknela bym dla wszystkich.odciela sie od rodziny i miala swiety spokoj bo zwariowac idzie czasami.ja i tak juz to zrobilam! Mam brata tu w uk ktorego sciagnelam do siebie ponad szesc lat temu i co z tego mam? Gowno...bo on ma taka narzeczona ktora jest samozwanczym psychologiem terapeuta i zbawicielem swiata ale niewazne ze skonczyla zaledwie trzy klasy gimnazjum i jej edukacja na tym etapie sie zakonczyla.odkad pojawila sie w naszej rodzinie zrobil sie ogromny zamet.wszystkich ze soba sklucila ja i siostra nie rozmawiamy z rodzicami bo sa niestety pod jej ogromnym wplywem (narzeczonej mojego brata) a jak niewiadomo o co chodzi to chodzi o piniadze.dopoki nie bylo mowy o przepisywaniu mieszkania ziemi itp to bylo dobrze a jak zaczal sie temat tak z trzy lata temu to i nagle jakies kwasy i smety sie pojawily.i tym oto sposobem moj brat jako najmlodszy z trojki rodzenstwa wraz ze swoja smieszna narzeczona zostali szczesliwymi posiadaczami majatku po naszych rodzicach a ja ze starsza siostra nie dostalysmy NIC kompletnie!Najgorsze jest to ze brat przejal duzo jej takich glupich nawykow...tzn tak na sile probuje zbawiac swiat robi jakies ustawki na pogodzenie nas z rodzicami prawi moraly ze nasza rodzina to juz nie jest rodzina i ze tak byc nie moze ze trzeba cos z tym zrobic sratytaty.a ja mam to w dupie...mam Arka to jest moja rodzina z siostra tez mam fajny kontakt i to mi wystarczy niedlugo dolaczy do nas Dominik.oczywiscie moj brat z jakis tydzien temu gdzies od ludzi sie dowiedzial ze ja jestem w ciazy i wydzwanial do pl do siostry zeby mu potwierdzila to dostal zrype od niej ze jak jest ciekawy to niech osobiscie do mnie zadzwoni i sie zapyta.nie zrobil tego.za to zrobil cos innego...w tej chwili od kilku dni jest w pl na urlopie i oczywiscie pierwsze co zrobil to powiedzial mojej matce ze aAgnieszka jest w ciazy no to moja mama za telefon i z pretensa do mojej siostry ze ta nic nie powiedziala! No bylam w szoku! Od roku nie mam kompletnie zadnego kontaktu ani z bratem ani z rodzicami a tu prosze jak ich ciekawosc zzera! I dobrze...niech zzera.a wiem ze osobiscie nikt do mnie nie zadzwoni i sie nie zapyta bo sie mnie boja.mam bardzo niewypazony jezor jak ktos mi na odcisk nadepnie i zawiedzie moje zaufanie.i tak to wlasnie rodza sie plotki bo niby ktos cos wie ale nie widzial tylko z kims rozmawial i ktos mu tam powiedzial.nie cierpie tego...przepraszam dziewczyny ale ulalo mi sie...wczoraj po tych rewelacjach przeplakalam cale popoludnie i wieczor az arek sie wkurzal ze sie stresuje niepotrzebnie.no i ma racje bo po co mi to.juz dzis jes tepiej i jakiegos dystansu nabralam do sprawy bo nie placze...ale musialam sie wygadac
Przykro mi że masz taką sytuację w rodzinie :( bo przecież rodzina jest najważniejsza ... ale masz rację jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie .... Ty się nie stresuj masz Arka i Dominika to wystarczy <3
To najlepsze miejsce do wygadania się :) żałuje, że tak wyszło z Twoimi rodzicami i bratem ale tak jak napisała karola masz Arka i Dominika, a synek już na pewno zrekompensuje Ci wszystko :)
Kochane moje dziewczynki:-) wiexzialam ze tu mnie nikt nie bedzie zbednie osadzal a najzwyczajniej w swiecie...zrozumie.dziekuje i uwielbiam Was. Wasze zrozumienie i slowo otuchy mobilizuja do dalszego dzialania a nie uzalania sie nad soba...kocham Arka i Dominika:-) ten pierwszy wlasnie pojechal do tesco po serek philadephia bo zwariuje jak nie zjem z kanapka i ogorkiem:-) nigdy nie marudzi jak mam jakies zachcianki jedzeniowe:-) bez dyskusji wsiada w auto i szuka az znajdzie:-D KOCHAM!!!!
No i właśnie, nic więcej pisać nie trzeba :-) myślę, że nie każdy pojechałby po serek :) Trzymaj się i nie przejmuj niczym masz cudowne oparcie w swoich mężczyznach :)
24tydzien w samo najlepsze ucieka! Tylko zastanawiam sie gdzie sa te dni ktore przeciekaja miedzy palcami? Zanim sie obejrze a bede torbe pakowac do szpitala.dwa dni temu bylam na zakupach:-) dla Dominika rzecz jasna:-) moja dziecieca komoda zaczyna sie wypelniac.nie mowie za peka w szwach ale z kazdym wyjsciem do miasta wracam z jakims ubrankiem a ostatnio kupilam malusie pampersy:-) ale najwiekszym moim zdziwieniem bylo to ze sa jeszcze mniejsze! Takie dla wczesniakow do poltora kilograma.wielkosca zakrywaly 3/4mojej dloni.z jednej strony slodkie a z drugiej strony uswiadamiaja jakie malusienkie kropeczki przychodza na swiat...a tak z innej beczki...te dziewczyny ktore czytaja moj pamietnik pewnie pamietaja jak nie moglam sie doczekac az moj brzuszek zacznie byc widoczny...no wiec oglaszam wszem i wobec ze ze wzgledu na diete cukrzycawa i koniecznosc podawania insuliny nie tyje drastycznie( 2.900na wadzeod poczatku ciazy)ale od dwoch tygodni moj brzuch conajmniej sie podwoil! Jak bedzie rosl w takim tempie to na koniec ciazy bede wygladac jak slon! Ale ciesze sie ze wszystko jest w porzadku bo bylam we wtorek u lekarza:-) oczywiscie dawka insuliny znowu powedrowala do gory ale to nic...trudno.byl taki moment ze obwinialam sie za ten swoj cukier mimo ze naprawde dbam o kazdy kęs zjedzonego jedzenia.nie ma mowy o slodyczach chipsach smazonych kotletach czy gazowanych napojach.jedyna moja rozpusta na ktora sobie pozwalam sa placki ziemniaczane raz w miesiacu...
25 tydzien trwa...a ja z workami pod oczyma po nieprzespanej nocy i rykiem od samego rana a dlaczego? Wiec zaczne od poczatku. Mialam swinke morska:-( pisze mialam bo juz jej nie ma) od jakiegos miesiaca zaczela chorowac miala klopoty z chodzeniem na tylne łapki ale po wizycie u lekarza i zaaplikowaniu antybiotykow jej stan sie poprawil az do niedzieli.sytuacja sie powtorzyla prawie z chwili na chwile.znowu te same objawy.w ponienialek bylam u weterynarza, tym razem zrobil badania z krwi przeswietlenie i usgbrzucha i sie okazalo ze swinka ma ogromnego guza przy kregoslupie z przezutami do wszystkich narzadow prawie.gdyby mial jakies objawy wczesniej to juz dawno zaczelabym go leczyc ale kompletnie nic sie nie dzialo...no wiec od poniedzialku jego stan sie pogarszal a ja jakos sie trzymalam bo wiedzialam ze nie ma juz dla niego ratunku a jak zdechnie to nie bedzie juz tak masakrycznie cierpial a wygladalo na to ze naprawde cos go boli..wczoraj wieczorem juz sie polozyl na prawym boku bo do tej pory ciagle siedzial w jednej pozycji i ani drgnal bo nie mogl ruszac tylnimi łapkami wiec go przykrylam szmatka zeby mu cieplo bylo bo mialam wrazenie ze ma dreszcze.o pierwszej w nocy zaczela mu leciec krew z pyszczka a on tak jakby sie dusil...siedzialam przy klatce i wyłam!!!! I wyje nadal....byl ze mna trzy lata!!! Taki fajny mądry pyszczek...oczy mial jak czlowiek...czasami bylam wrecz pewna ze to jakas mieszanka z psem bo on rozumial wiekszosc slow ktore do niego mowilismy.nigdy niebsadzilam ze az tak przezyje jego strate...w kuchni taka cisza nic w klatke nie skrobie...ostatni oddech wydal z siebie o 3.54 bylam przy nim do konca...nie ma juz Fredzia z nami...nawet moje dziecko w brzuchu szaleje jakby chcialo powiedziec mamusiu nie placz juz...przepraszam Was dziewczyny za ten wpis ale smutno mi dzis i zle!
Spieszę z pocieszeniem! Ja też miałam świnkę morską która zdechła po 3 latach...co prawda było to jakiś czas temu, ale pamietam ze ryczałam dłuuugo. Potem zdechł mój ukochany kot- kotka raczej- wyłam tydzien. Aż ojciec postanowił wziąć kolejnego. Ja wiem, ze teraz pewnie o tym nie myślisz, ale zapełnij te pustkę w klatce i cisze w kuchni jakimś innym zwierzakiem. Na pewno jakiś kolejny będzie miał super życie u Ciebie. A wczesniej się wybecz, bo normalka, mała zrozumie i na pewno skonczy kopać za Twój płacz ;)
strasznie jest mi przykro :( wiem co to znaczy przywiązać się do zwierzaka ...ja mam psiaka którego kocham całą sobą i od jakiegoś czasu ma problemy z tylnią prawą łapką bo ma zwyrodnienie ma już swój wiek 11 lat :( a ja tak strasznie się boję tego momentu kiedy odejdzie przecież jest ze mną 11 lat wszystko ze mną przeżył i tak bardzo go kocham <3 ...
Zaczelam 26 tydzien:-) w niedziele zaliczylam szpital z mega skurczami co piec minut napinaniem brzucha i bolami w dole plecow.A tam co sie okazalo? Ze spowrotem lezenie bo bedzie wczesniak.Wypuscili mnie do domu bo w zasadzie nic juz sie nie da zrobic (tak powiedzial lekarz) ze jak porod ma sie rozpoczac to i tak sie rozpocznie.oczywiscie dostalam leki rozkurczowe i sterydy do domu, tak mysle ze to są te co pomagaja dojrzec płuckom dziecka. I tak siedze w domu.w zasadzie nic nie robie.dzis bylam na kontrolii wyobrazcie sobie ze moj Misio zrobil siusiu w trakcie podglądania:-D p.doktor sie smiala ze jest szczęśliwy i wszystko z nim w porządku dlatego olał sprawe hehe:-) martwi mnie jedynie to ze jest malutki i ciągle odbiega waga od dzieci w tym samym tygodniu ciazy.za tydzien mam wizyte u dietetyka bo moze to byc wina cukrzycy.moze zbyt restrykcyjna diete stosuje bo faktycznie jak sie tak doglebnie przyjrzalam temu co jem przez caly tydzien to marne te moje posilki.zero soli zero cukru zero tluszczu no moze przesadzam ze wszystkiego po zero ale jezeli juz to minimalnie.wiec w ramach rekompensaty dla mojego synia dzis wieczorem zjadlam 4 delicje pomaranczowe bo tak mi sie chcialo galaretki w czekoladzie chociaz jej nie lubie:-) Boshe....jaki to byl rarytas! Codziennie tylko multum warzyw owocow miesko drobiowe lub wolowe a wieprzowina od swieta wiec z czego ten dzieciak ma rosnac.łozysko jest wydolne pracuje prawidlowo ja mam 170cm arek 200cm myslalam ze urodze słoniątko a tu guzik...dzidzio malutkie hehe:-) na zlosc mamie odmroze sobie uszy:-D dzis lekarz powiedzial ze zostaje nam ostatnia osmiotygodniowa prosta (przynajmniej osmiotygodniowa) o kurcze! Dopiero zobaczylam dwie kreski na tescie a tu raptem dwa miesiace zostalo???? No teoretycznie trzy i troche ale w najgorszym przypadku gdyby chlopczykowi bylo juz niezbyt wygodnie w brzuszku to powitamy go juz w 34 tygodniu i tez nie bedzie tragedii:-) ale fajnie:-) w sobote idziemy kupic wozek i łozeczko:-) wybralismy model wystarczy zapakowac do auta.arek w srode leci do polski wiec kupi mi sliczna posciel do wozka i lozeczka wlasnie bo tu jakies takie niewymiarowe są.ja tez mialam leciec ale mi nie wolno...szkoda bo przepadl mi bilet...mialam zarezerwowany. No coz za gapiostwo sie placi moglam zapytac lekarza zanim zabukowalam bilet...
O ja, śmiesznie z tym sikaniem :D.
Mam nadzieję ze mały lejek posiedzi jeszcze trochę ;) Wiesz, waga to chybanie od diety...dzieciak i tak wyciaga z Ciebie wszystko jakby co, wiec to u Ciebie coś by się działo. Pamiętaj- jak mnie wszyscy powtarzają- mniejsze dziecko, lżejszy poród ;)
Witam Was mamusie te rozpakowane i te na finiszu:-) u mnie koncowka 32tygodnia.wiem wiem ze znowu zniknelam na dlugo ale mam troche klopotow rodzinnych ktorymi nie chce Was zanudzac.mysle ze przerwa w moich wpisach do pamietnika byla tym wlasnie spowodowana ze nie chcialam wylewac swoich zali tutaj a wiem ze jak raz bym cos napisala to juz by poszlo z gorki.te kilka tygodni byly dla mnie tak trudne ze nie chce o nic pamietac.wiec jak za rok otworze pamietnik to wole miec luke niz rozdrapywac rany.od razu powiem ze miedzy mna a arkiem wszystko jest w porzadku:-) kocha mnie i Dominika najbardziej na świecie i tego jestem pewna:-D moje problemy dotycza moich rodziców i rodzenstwa.no ale coz...rodziny sie nie wybiera z reszta juz kiedys o tym wspominalam.A wiec z frontu brzuszkowego:-) Misio rosnie jak trzeba, rozwija sie prawidlowo kopie jeszcze bardziej ksiazkowo i juz nie mozemy sie go doczekać. Jestem dumna z siebie ze dotrwalam az do teraz mimo ze lekarze nie dawali zbyt wielkich szans.kazdy tydzien w zasadzie nawet dzien utwierdza mnie w przekonaniu ze nie warto sie poddawac i trzeba walczyc! Jeszcze tylko z jakies trzy moze cztery tygodnie zeby moj Cud chcial pomieszkac w moim brzyszku to bede najszczesliwsza kobieta na Ziemi:-) wtedy bede juz w stu procentach pewna ze nic mu nie grozi.Chociaz jak czytam wpisy dziewczyn ktore urodzily wczesniaki wiem ze medycyna dzis jest tak rozwinieta ze ryzyko jest mniejsze niz 20lat temu.inspiracja dla m ie jest Mama z Groszkiem! I wiem ze Oliwka ma juz przeszlo trzy miesiące to nadal nie wiem w ktorym tygodniu ciazy sie urodzila.Nastepna jest Diabla ktorej Synus pospieszyl sie z przyjsciem na swiat.nie wspomne juz o Karooli i Okruszku...szok! Jestem ze wszystkim na bierzaco bo czytam Was namietnie i regularnie. ..aha no i doczekalam sie juz dosc pokaznego brzuszka.pisze o tym dlatego ze dluuugo narzekalam ze go nie ma:-) mam juz problemy z wlozeniem skarpetek ze wstaniem z lozka zgaga doprowadza mnie do szalu w zasadzie nie opuszcza mnie nawet na chwile nawet noca a w mojej buzi na zmiane ląduje albo gaviscon albo rennie.cukier wkoncu w miare unormowany za pomoca konskiej dawki insuliny (a to jest chyba jeden z glowniejszych powodow dla ktorego marze o zakonczeniu ciazy) bo nogi i rece mam juz tak pokłute ze czuje sie jak narkoman sina i obolala...a tak poza tym to wlacza mi sie chyba syndrom wicia gniazda bo laze jak kacxka po domu od tygodnia i ciagle cos myje sprzatam piore ukladam przekladam organizuje a w sobotę zagonilam arka i musial mi pomalowac lazienke bo ciagle mi smierdzialo w niej:-) teraz juz jest ok.pomalowana odswiezona wyszorowana i juz nie "smierdzi" ubranka dla Misia poprane poprasowane poukladane w komodzie tylko nie umiem spakowac torby do szpitala...oczywiscie wszystko juz mam dla siebie i dla Malego ale ciagle twierdze ze przeciez jeszcze mam czas:-) a tak na marginesie mam do Was pytanie...od pewnego czasu tzn odkąd dowiedzialam sie ze ciaza jest bezpieczna i zagrozenie poronieniem minelo zaczelam kupowac powolutku ubranka pampersy chusteczki itd.i wiecie co? Wczoraj po malowaniu lazienki robilismy z arkiem porzadki w takiej szafie i naliczylam ze mam 92 opakowania nawilzanych cchusteczek i 36 opakowan pampersow zaczynajac od new born konczac na 4!!! Ale sie smialam ze zapas na pol roku.a to jakos tak samo do koszyka w supermarkecie wchodzilo.Bo jak na promocji byly dwie paczki po 74sztuki za niecale siedem funtow to szkoda bylo nie wziac prawda:-)
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 września 2014, 00:59
Kurcze samo mi zakonczylo wpis chyba byl zbyt dlugi:-) wiec pytam Was czy Wy tez tak macienze kupujecie na zapas? A tak z innej beczki...wlasnie ogladam program na tlc"porodowka"uwielbiam...
Przyszedl czas na mnie:-) 5.30 odeszly mi wody...dopakowuje torbe do szpitala prysznic i zabiegi pielegnacyjne tu i tam i na porodowke:-) dziewczynki trzymajcie kciuki.odezwe sie
Ciąża zakończona 25 października 2014 o 19.15 na swiat przyszedl Dominik Arkadiusz 2800 waga i 50cm dlugi. Jestem szczesliwa...relacja z porodu jutro bo dzis jestem wykonczona ale szczesliwa...
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 października 2014, 23:15
Moj porod...w piatek wieczorem po prysznicu i juz w pizamie poczulam wilgotno tam...poszlam do lazienki wkladka mokra ale nie jakos mocno.myslalam ze moze zle sie wytarlam wychodzac spod prysznica.i tak zanim sie polizylam do lozka to jeszcze kilka razy zlapalam sie na tym ze czuje mokro.polozylam sie spac...o 5.30 w sobotę rano wstalam na siusiu a tu patrze mokr wkladka na maxa i majtki tez...hmmm...mysle...czyzby to tooo? Na papierze czysto nie ma krwi ani nic podejrzanego wolam wiec Arka ze chyba odchodza mi wody ale pewna nie jestem a on biedny na siodma ma do pracy.pyta mnie co robic...jechac czy nie wiec mowie ze niech jedzie a jak cos sie rozhusta to zadzwonie.no i pojechal...ja juz czulam ze cos sie swieci bo bez przerwy biegalam siusiu tak mnie cisnelo no i zaczelam juz plamic i te wody faktycznie odchodzily i nie dalo sie tego pomylic z niczym innym.czop sluzowy schodzil partiami i byl wodnisty podbarwiony krwia.po jakims czasie bole jak na okres nieregulane do zniesienia.ogarnelam kuchnie spakowalam torbe do szpitala i stwierdzilam ze poloze sie moze jeszcze zasne bo ciezki dzien przede mna byla godzina 10 rano. Usnelam.ok 11 wrocil Arek z pracy przerazony bo nie wiedzial co zastanie .mowie do niego ze ide pod prysznic cos zjem i pojedziemy juz do szpitala bo ja cukrzycowa i odchodzace wody rowna sie i fekcja a tego jie chcemy.i tak zrobilam.w szpitalu mnie zbadali bylo 2-3cm rozwarcia szyjka zgladzona odzchodzace wody wiec organizacja papierow i na porodowke.wjezdzamy tam a mojemu Arkowi lzy sie w oczach kreca!!! Ukrywal sie ale nie umknelo to mojej uwadze...dopiero po porodzie go o to zapytalam to odpowiedzial ze wtedy wlasnie do jiego dotarlo ze to sie dzieje i za jakis czas zostanie ojcem.pozniej juz poszlo szybko.zapadla decyzja o podaniu oksytocyny bo skurcze nieregularne.byla godzina ok 17. W okolicach 18.30 zapytalam polazna o zzo bo bol byl dokuczliwy.poszla wiec organizowac wszystko.wrocila po chwili i mowi ze o 19przyjdzie anestezjolog bo w tej chwili jest zajety.mysle sobie ok.dam rady.bol sie dawal we znaki...a tu nagle czuje ze mnie prze...mowie poznej ta mnie bada i z uśmiechem na twarzy ze juz gotowe i wlasnie rodzimy.no wiec zebralam sie w sobie i...dwa skurcze patre i Dominik byl juz na swiecie...to byla magiczna chwila...cudowna...cdn
wow, śmiesznie tu prosisz o ZZO, a 45 min już maluch na świecie :) Mam nadzieję, że aż tak nie bolało. Cudowne jest to, że Twój Arek się wzruszył :) dzielna byłaś- sprawnie poszło! no i gratuluję i niech Dominik rośnie zdrowy :)
Bol odszedl w niepamiec...zobaczylam to moje cudo i to co najbardziej rzucilo mi sie w oczy to blond wloski:-) polezelismy tak sobie razem On na moim brzuchu arek robil zdjecia i smarkal ze wzruszenia a ja dziekowalam Bogu ze udalo mi sie dotrwac do konca i ciazy i porodu mimo niezbyt dobrych rokowan lekarzy na poczatku.po godzinie wstalam z lozka porodowego jakby nigdy nic i poszlam pod prysznic..nic nie bolalo.zawiezli nas na sale poporodowa i sie zaczelo...terror laktacyjny czyli "Musisz"i bez gadania.ale sie wkurzalam! Kazda polozna ktora nie wlazla do pokoju dawala sobie prawo do tego aby bez pytania i pozwolenia podnosic mi bluzke i stanik ciskac przyciskac dusic moja piers kazda z osobna az mi oczy malo nie wylazly! No huj mnie strzelal! Niby siara byla i to sporo ale Maly dwie godziny po porodzie byl juz tak glodny ze wyl w nieboglosy! Myslalam ze umre z rozpaczy.myslicie ze jakas krowa zaproponowala mi mleko sztuczne? NIE!caly czas uparcie twierdzily ze przystawiac do piersi to laktacja ruszy.jakbym tak sie podporzadkowala temu co one piepszyly to by mi dziecko z glodu umaro bo laktacja rozpoczela sie na czwarta dobe po porodzie.tym sposobem tak mnie zniechecily do karmienia piersią ze dzis juz wogole nie pamietam co to znaczy.ale w miedzyczasie tzn pobyt w szpitalu i klopoty z malym bo sie okazalo ze z powodu wczesniactwa ma klopoty z watroba bilirubina wysoka dziecko zolte i diagnoza ze ryzyko zatoru lub zakrzepu bo krew zbyt gesta szybko krzenie i cukier zbyt niski (ja cukrzyk na insulinie w dawkach prawie jak dla konia mimo restrykcyjnej diety) klopoty z utrzymaniem ciepla i inkubator...na drugi dzien wyniki i bach dziecko pod fotolampy.i w ten oto sposob spedzilismy 10dni w szpitalu.dzien w ktorym uslyszalam ze mozemy wyjsc do domu byl dla mnie jak balsam.wrocilam do domu uczucie cudowne ale tak dwa trzy dni po powrocie zaczelam sie dziwnie czuc...ciagle plakalam nie chcialo mi sie wyjsc z lozka i zdjac pizamy juz nie mowiac o umyciu wlosow czy na wizyte kogos znajomego.nic...tylko pustka...czarna dziura i stan bez wyjscia taka niemoc...arek stawal na glowie zebym poczula sie lepiej a tu dupa.przed polozna udawalam ze jest cudownie i bajkowo a w srodku...czarna rozpacz...mysl zeby zasnac i juz sie nie obudzic...wkoncu za ktoras wizyta polozna sie domyslila ze cos nie gra bo maly zaplakal ona mi cos powiedziala a ja wpadlam w tak histeryczny placz jakby sie swiat zawalil.natychmiast zorganizowala wizyte u rodzinnego i diagnoza moglabyc tylko jedna...depresja poporodowa.dzis jestem na lekach antydepresyjnych i uspokajajacych i funkcjonuje normalnie oczywiscie nieoceniona pomoc i zasluga arka w tym...dziekuje Ci skarbie...o dwoch tygodni ciesze sie ze mam wspanialego synka ciesze sie ze swieta za pasem i nawet z tego ze Dominik zrobil kupke:-) wczesniej myslalam ze ta depresja to takie bzdurki wyssane z palca ze tak czasami wygodniej powiedziec "mam depresje daj mi spokoj"nie prawda...dziewczyny jak macie po porodzie ochote jedynie na placz i spanie pedzcie do lekarza czym predzej! Bo ciezko z tego sie wygrzebac a im dalej tym gorzej! Ja korzystajac z okazji chcialabym podziekowac moim poloznym a mialam ich az trzy (pojawily sie po diagnozie postnatal depression) codziennie ktos przychodzil albo dzwonil lacznie z lekarzem rodzinnym z zapytaniem czy wszystko dobrze jak sie czuje czy potrzebuje pomocy mimo zenarek byl w domu i swietnie organizowal cale nasze zycie lacznie z opieka nad synkiem i mna taka rozmemlana i wiecznie placzaca bez powodu...od tygodnia chodze na terapie i spotykam sie z dziewczynami ktore przeszly to samo co ja...ale stwierdzam ze ja to pikus przy niektorych bo sa takie ktore w aktach desperacji chcialy zrobic krzywde dzieciaczkom...nie celowo...bo poprostu byly chore...ta choroba jest wredna i podstepna...czlowiek dziala wbrew sobie...za to jaka jestem dzis i kim jestem dzis dziekuje jeszcze raz mojemu wspanialemu mezowi...kocham Cie Skarbie...a le na kolejne dziecko sie nie zdecyduje...boje sie konsekwencji za duzo nerwow mnie kosztowlo poronienie trudna ciaza i ciezki polog...cieszensienze jestem matka i dziekujenBogu za ten Cud ktorego doswiadczylam...rozmawialismy z arkiem o adopcji...moze za dwa lata...
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
:)
Ja próbowałam wina bezalkoholowego, ale niestety, nie zdalo egzaminu:) Piwo niestety wcale mi nie podchodzi. Ale jeszcze tylko parę tygodni i chyba z tego wszystkiego ubzdryngolę się butelką dobrego, czerwonego wina! :)
Ojej ja uwielbiam czerwone wino:-) ale teraz mnie jakos tak nie ciagnie.a piwo uwielbiam tez ale jak moge wybierac piwo czy wino to zawsze wybiore lampke tego czerwonego:-)
Ja namawiam męża na zrobienie jakiejś nalewki np. śliwowicy :D uwielbiam :D no i zanim będzie dobra to ja też już będe mogła się delektować he he podstępna ze mnie bestia ;)
Ha! a więc takie całkiem bezalkoholowe piwo istnieje! Dobrze wiedzieć... Też próbowałam wina bezalkoholowego i muszę przyznać, że smakuje bardziej na ocet winny...
Istnieje istnieje:-) na mojej bytelce jest jak byk 0.0% wiec wierze ze tak jest:-) a wina bezalkoholowego nie probowalam:-)