a i chyba przyplątała mi się jakaś infekcja. Próbowałam skontaktować się z moją gin ale nie mogła rozmawiać jutro będę dzwonic bo swędzą mnie wargi sromowe. Nie chcę się leczyć na własną rękę. 31 marca mamy wizytę zobaczymy co u niuni naszej. oby była zdrowa i silna . Z wyprawki mamy prawie wszystko prócz wózka i wanienki. no i muszę dokupić dla siebie kilka rzeczy.
U nas już ostatni miesiąc. 31 marca byłyśmy na wizycie i ginka powiedziała po badaniu że zaczyna się przygotowywać organizm go porodu:) ale też u mnie z zewnątrz zmiany widać że to już nie długo. Zaczynając od drętwiejących dłoni a palce mam non stop drętwe spuchnięte stopy nawet po nocy nie wracają do normalności i od wczoraj boli mnie podbrzusze czasem jak chodze lub gdy zmieniam pozycję na łózku.. Wczoraj się troszeczkę z mężusiem wystraszyliśmy. Wszystko już mam przygotowane do przyjścia na świat naszej kruszynki tylko że na wizycie ginka mówiła że mała ważyła 2490 g nie wiem czy nie za mało ale doktor powiedziała że jest ok waga. Odebrałam dziś też wynik z badan GBS wynik ujemny.. Inne badania też są ok. Następna wizyta 18 kwietnia i zobaczymy co się tam będzie działo.
Zuziu moja kochana jeszcze posiedź dwa tyg u mamuni w brzuszku
Życzę wszystkim mamusiom przyszłym duużo zdrówka a tym co już mają swoje skarbki przy sobie aby zdrowo się chowały:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2016, 19:20
My już czekamy kiedy nasza córcia zechce sobie wyskoczyć z mamusinego brzuszka.. Już bym chciała ją mieć przy sobie
Wczoraj byłam na ostatniej wizycie u gin i dzidzia jest nisko, szyjka miękka ale jeszcze troszkę długa.Zuzia ma się dobrze z usg waży 3200 także jest super. przepływy też prawidłowe, łożysko przygotowywuje się do porodu nawet na usg ginka widziała jakieś skurcze delikatne także się coś dzieje.
W dwa tygodnie przytyłam 5 kg! Strasznie duużo..Ale dobrze że to końcówka bo jakby tak było od początku to bym była jak słoń ;)a i jeszcze w następną srodę mam ktg pierwszy raz..W razie co będę pisać
23 kwietnia wstałam o 9 rano i nic nie zapowiadało zblizającego się porodu. Zjadłam śniadanie wstawiłam dwa prania i wziełam się za obiad. Tak około południa zaczeły pobolewać mnie plecy a dokładnie dół pleców i czułam się jakoś tak dziwnie. Z biegiem czasu doszedł lekki ból brzucha tak jak na okres oraz parcie tak jakby na stolec(sorki za wyrażenie ) które nasilało się z godziny na godzinę. gdzieś tak ok godz 17 ból byl mocny i ze urodzę na drugi dzień. Szybko wziełam prysznic spakowałam jeszcze kilka rzeczy i ruszyliśmy do szpitala była ok godz 18. Po przyjęciu nas na porodówkę zostałam podpięta pod ktg skurcze się zapisywały było ok. Pózniej przyszla pani doktor która mnie zbadała i rozwarcie było na 1,5 cm potem zabrała mnie na usg i wróciliśmy na salę porodową gdzie podłączyli mnie pod ktg i podali kroplówkę i po tym ruszyło na dobre. po dwóch godzinach od przyjęcia na porodówkę miałam 5cm rozwarcia, myslę sobie no super oby tak dalej. ból był do wytrzymania tylko wtedy gdy chodziłam bo na leżąco strasznie bolące były skurcze. Od około godz 22 miałam pełne rowarcie i kazali mi przeć ale malutką czułam cały czas wysoko, nie chciała a raczej nie mogła jak się później okazało zejśc nizej. Przy każdym skurczu bardzo pomagał mi mąż. Jak parłam na kucaka odliczał do 10. bardzo mi to pomogło. W pewnym momencie przyszły dwie lekarki ta która mnie przyjmowała i druga z oddziału. Kazały bardzo mocno przeć ale niestety mała się cofała. Zapadła decyzja o cięciu bardzo szybko bo tętno małej było nie równe. Byłam w takim szoku, nie wiedziałam co się dzieje gdy oni szybko mnie przeniesli na drugie łóżko i zawieźli na salę operacyjną, tak wszystko szybko się działo. Anestezjolog podał mi znieczulenie i gdy zaczeło działać rozpoczeli cięcie. Strasznie się bałam o moją córeczkę płakałam na stole czekając na kiedy ją wyjmą. Czułam tylko szarpanie i wtedy usłyszałam jej płacz jak ją wyciągnęli była to godzina 23:30. Nie zapomnę nigdy tej chwili tego jej słodkiego płaczu aż teraz mi się łezka kręci w oku,ale nie pokazali mi jej jak ją wyjęli odrazu zabrali na badania. Gdy już mnie zszywali przyszła pielęgniarka i powiedziała że mała wazy 3180 i mierzy 56 i że dostała 9 pkt bo kolor skóry był zmieniony. Ale najważniejsze że wszystko szczęśliwie się skończyło. Później zawieźli mnie na salę pooperacyjną gdzie musiałam lezeć przez okoł 3godziny. Nie mogłam się doczekać kiedy ją zobaczę. Gdy już doszłam do siebie przewieziono mnie na zwykła salę myślałam że będzie tam czekać na mnie mój mąż i moja córeczka ale niestety mężą odesłali do domu a córeczka była na sali noworodkowej. Jak mi ją wkońcu przywieźli i położna połozyła ją obok mnie to poprostu nie mogłam się na patrzeć na nią.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2016, 15:06
U nas same dobre rzeczy. Zuzia rośnie jak na drożdżach nie choruje odpukać w niemalowane.. Jest bardzo grzeczna tylko był problem z wychodzeniem na dwór, w wózku wogóle nie chciała leżeć na dworzu trzeba było ją na spiocha brać na dwór. teraz gdy już ma 3 miesiące jest lepiej. Teraz siedzi sobie w nosidełku w stelażu od wózka wszystko widzi to i chce siedzieć ale też niezadługo ;P W domu potrafi sobie leżeć w łóżeczku i bawić się sama po gaworzyć sobie. W nocy budzi się tylko raz na jedzenie. Mała jest na mm, karmiłam tylko miesiąc bo mój pokarm był jak woda i musiałam ją dokarmiać a po miesiącu się poddałam i teraz cały czas jest na butli. Jest najedzona i szczęśliwa a ja spokojna. We wtorek mamy na szczepienie. Zobaczymy ile nam się przytyło i urosło mi się zostało 10 kg do zrzucenia cięzko jest bo jeszcze nie mogę ćwiczyć intensywniej bo jak to po cesarce..Najważniejsze że moja córka jest zdrowa i szczęśliwa a my razem z nią
To normalne, że masz różne wątpliwości :) Jako młoda mama podpowiem Ci jedno... na nic się nie nastawiaj... Ja się zarzekałam, że tylko KP i co? karmię butlą... wszystkim mówiłam, że nigdy nie wezmę dziecka do łóżka i co? śpię z małą w łóżku! :D życie weryfikuje wszystko, dzieci są różne... zawsze mówiłam że chustowanie mnie nie kręci... a zgadnij po co dzisiaj idę na pocztę?? no własnie.. odebrać chustę :P
liczę się z tym że wszystko i tak będzie inaczej niż ja to sobie wyobrażam..nie będzie zawsze słodko i kolorowo bo nawet moja mama mnie nastawia na to, w końcu sama wychowała siedmioro nas to wie o czym mowa :) teraz mam dużo czasu i myślę nad tym wszystkim a później po porodzie nie będzie czasu na myślenie. będziemy żyć z dnia na dzień.. dzięki za słowa otuchy :*